Jak to możliwe, że w tak zlaicyzowanym kraju jak Francja, gdzie liczba uczestników niedzielnych nabożeństw nieubłaganie spada, a do kościoła okazjonalnie chodzi tylko 15 proc. z 44-milionowej społeczności przyznającej się do katolicyzmu, faworytem wyborów prezydenckich jest polityk, który otwarcie przyznaje się do wiary, systematycznie chodzi do kościoła, rokrocznie uczestniczy w rekolekcjach zamkniętych i zapowiada, że na pierwszym miejscu w jego polityce stanie rodzina, a niedawne przyznanie praw do adopcji parom homoseksualnym nazywa niebezpiecznym eksperymentem? Dla lewicy był to tak wielki szok, że jedno ze sztandarowych pism francuskiej lewicy – „Libération”, po wygraniu przez François Fillona prawyborów wśród Republikanów, na pierwszej stronie umieściło wielki tytuł: „Pomocy! Jezus wrócił”.
Katolicyzm, który wydawał się skończony, odżył. Gdzie szukać przyczyn tego stanu rzeczy? Dwaj francuscy socjologowie – Emmanuel Todd i Hervé Le Bras wymyślili przy tej okazji nośne sformułowanie: „katoliccy zombie”. Ich zdaniem, katolicyzm ma w sobie potężną siłę, która „zapewnia mu życie po ogłoszonej już przez wielu śmierci”. Katoliccy „zombie” są silnie nasiąknięci opartą na katolicyzmie kulturą, która kształtuje ich postawy, zachowania i poglądy na takie sprawy, jak rodzina i wspólnota. Ta kultura jest szczególnie silna na zachodzie kraju, a mniej na południu i w paryskiej metropolii.
Fillon zapowiada, że postawi na rodzinę, i nie ukrywa, że wiary nie wyprze się nigdy, choć zastrzega, że nie ma zamiaru zmieniać prawa aborcyjnego. Kandydat Republikanów będzie walczył o Pałac Elizejski z liderką nacjonalistów Marine Le Pen i kandydatem socjalistów, którym prawdopodobnie będzie obecny premier Manuel Valls. Pierwsza tura wyborów prezydenckich odbędzie się 23 kwietnia 2017 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu