Przygotowujemy się od dawna. Zamawiamy autokar, suszoną kiełbasę i sery, a także chleb o przedłużonej przydatności do spożycia. Wytyczamy trasę. Najpierw przez Monachium i Bolonię, szlakiem św. Dominika, a następnie przez Loreto i Asyż, szlakiem św. Franciszka. Te dwa szlaki prowadzą nas do Rzymu na kanonizację Jana Pawła II i Jana XXIII.
Z młodzieżą zawsze jadę autobusem, bo to chwile nadzwyczajne, darowane, liczone wielokrotnie. W autobusie jest czas na rozmowę, formację, wykłady i wiele innych interakcji, takich jak usłużenie sobie wzajemnie, na wymianę doświadczeń kulinarnych czy duchowych, a także na drzemkę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W trzeci dzień Wielkanocy, to jest we wtorek 22 kwietnia 2014 r., wyruszamy. Dobry dzień rozpoczęty Mszą św. i błogosławieństwem przeora. Ruszamy. W autokarze: Jutrznia, wykłady, medytacje. Inaczej nie jadę. Musimy wrócić bogatsi. Dla niektórych to nowość. Najpierw Monachium u dominikanów. Spanie na podłodze w Centrum św. Dominika, ja oraz o. Tomasz i kierowcy śpimy w klasztorze, też na materacach.
U św. Dominika i św. Franciszka
Bolonia. Msza św. przy grobie św. Dominika. Wracają wspomnienia, kiedy jako młody dominikanin przybywałem tutaj samotnie, aby zaczerpnąć ducha apostolskiego. Teraz już po raz kolejny jestem z grupą lednicką, a w niej dwóch moich adoptowanych synów, Robert i Marecki. To mój duchowy sukces, że oni jadą z nami. Znaleźli się sponsorzy.
Reklama
Duch i charyzmat św. Dominika, aktualny dzisiaj tak samo jak kiedyś, wyraża się poprzez pragnienie dotarcia z Ewangelią na krańce świata. Tymi krańcami są często najbliżej siedzący ludzie w autobusie. Mój brat Roman, cudownie uzdrowiony za wstawiennictwem św. Jana Pawła II z listeriozy, czyli zapalenia mózgu, prowadzącego najczęściej do śmierci, młodzież i starsi znad Lednicy. Pragnę, aby odnaleźli osobisty, głęboki, zobowiązujący kontakt z Jezusem. Aby On nas wypełnił po brzegi. Rozmawiamy z Bogiem i o Bogu, jak św. o. Dominik. Chociaż późna noc i zmęczenie, trudno odejść od grobu św. Dominika. Podczas Mszy św. świętujemy przypadające akurat tego dnia 25-lecie ślubu Magdy i Waltera. Ich syn, Jędrek, jest bardzo zaangażowany w Lednicę. Magda, poznanianka, wyszła za mąż za Włocha z Bolonii. Zawsze, gdy jesteśmy w Bolonii, troszczy się o nas. Idziemy spać do hoteliku, gdzie miejsca zarezerwowała nam właśnie Magda. Nazajutrz przejmuje nas o. Antoni, franciszkanin, przyjaciel od lat, i prowadzi do Loreto, do bazyliki Domku Loretańskiego i na cmentarz Polaków z armii Andersa. Śpimy u franciszkanów w Osimo. Tercjarze przygotowali kolację. Smaczny makaron z sosem i winem. Zmęczenie narasta.
Jedziemy do Asyżu, o. Antoni Dudek OFM prowadzi. Jakiś onieśmielony. Takim go jeszcze nie widziałem. O wielu rzeczach nie chce rozmawiać. Nie nalegam. W Asyżu spotykamy całe grupy Polaków. Docieramy do grobu św. Franciszka.
Meta w Rzymie
Po południu jedziemy do Rzymu. Do o. Konrada Hejmo OP i do ośrodka, który od lat prowadzi razem z siostrami antoninkami. Tam zakładamy bazę. Dostajemy dwa pokoje z łazienkami i strych, gdzie na materacach koczuje większość. Szybko kładziemy się spać, bo jutro czeka nas wieczorne czuwanie w kościele św. Agnieszki na Piazza Navona od 20.00 do północy, a następnie wymarsz pod bramę Muzeum Watykańskiego, skąd za nadzwyczajną przepustką kard. Dziwisza zostaniemy przeprowadzeni cichaczem pod osłoną nocy, wzdłuż murów watykańskich przez komendanta Gwardii Szwajcarskiej na Plac św. Piotra.
Najpierw jadę taksówką do Domu Polskiego Jana Pawła II przy Via Cassia 1200 po list kard. Dziwisza i tajną instrukcję wejścia na Plac św. Piotra nocą. Nic tutaj nie jest pewne, uspokajam się dopiero wtedy, gdy trzymam przepustkę w ręce. Jadę odpocząć. Czeka nas ogromny wysiłek na Piazza Navona. Siewcy Lednicy mają przez godzinę poderwać do tańca plac. Następnie zaplanowano Apel, Mszę św. i czuwanie do północy.
Reklama
Wyczerpująca jazda autobusem okrężną drogą, z powodu zamknięcia dróg wokół Watykanu, przedłuża się niebezpiecznie. Jesteśmy spóźnieni. Z nerwów jestem cały spocony. Ale nasi już działają. Słychać ich z daleka. Z trudem przedzieram się przez zapory aktywistów z kościoła św. Agnieszki. Bałagan okropny. Nikt nic nie wie. Krakowski generał środowiska lednickiego, Paula, zapadła się pod ziemię. Są oficerowie, ale bez władzy.
W polskiej strefie modlitwy
Na plac przybywa coraz więcej ludzi. Kościółek mały. Duszno i dalej nikt nic nie wie. Siewcy Lednicy „grzeją”. Dają czadu. Pieśni i tańce lednickie. Lud Boży szaleje. To nasz Kazek Hojna, wodzirej lednicki, nadaje tempo i rytm tańcom na placu. Po raz kolejny mistrz świata. Pojawiam się raz i drugi na schodach i pozdrawiam ludzi. Odpowiadają entuzjastycznie. Nawiązuje się kontakt. Rozumiemy się doskonale.
Reklama
Pięciu polskich biskupów spowiada na krzesełkach, włącznie z przewodniczącym naszego Episkopatu abp. Stanisławem Gądeckim. Nie pozwolili im usiąść do konfesjonałów, bo zabytkowe. Zrazili ich do ochrony zabytków skutecznie. Ludzi stale przybywa. Jest kilka tysięcy rodaków. Zaczyna się dyskusja, gdzie ma być odprawiona Msza św. Włosi obstają, że w środku, we wnętrzu kościółka, ja sugeruję, że na zewnątrz. Piętrzą się trudności. Eskalacja emocji i zdenerwowania, bo było postanowione inaczej, ale polski duszpasterz natychmiast szuka rozwiązania, aby być z ludem Bożym. Tłumaczę, że z powodu braku ołtarza Mszę św. odprawię nawet na ręce twarzą do ludu, a nie będę chował się w kościółku z kilkuset osobami, pozostawiając tysiące bez Eucharystii i kontaktu. Wreszcie coś zrozumieli. Wynoszą stół i świece. Całe nagłośnienie nasze, przywiezione aż z Polski. Na plac przybywa kard. Dziwisz. Przeciera oczy. Lud Boży wiwatuje. Kardynał przemawia. Dolewa benzyny emocjonalnej. Entuzjazm rośnie. Wspaniale. Więcej się już nie da.
Kanonizacja w naszych sercach
Spostrzegam, że to tutaj dokonuje się kanonizacja Jana Pawła II, w naszych sercach. Tutaj spotykamy świętego Papieża. Tak, tutaj. On jest wśród nas. Przypomina się atmosfera pielgrzymek papieskich do Polski. Zapominamy, że jesteśmy w Rzymie. Jesteśmy u siebie. Rozpalone twarze pielgrzymów z Polski są z nami, my posyłamy impuls wiary gorącej ze stopni kościoła. Uśmiechnięte oczy tych na placu są solidarne z nami, to znaczy Siewcami Lednicy, i nami, kręcącymi się wokół ołtarza. Przybywa koncelebransów. Zupełnie jak nad Lednicą. Każda pieśń i każdy taniec powodują wstępowanie o jeden stopień wyżej. Akordy emocji. Chwilami czuję, że jesteśmy w Niebie, że obcujemy z Janem Pawłem II.
Reklama
Wrzucam Mu swój film. Wszystko, co jest we mnie. Prowadź, bądź z nami. Wspieraj Lednicę. Zagwarantuj jej przyszłość. Daj mi natchnienie, pomysły, niech Lednica będzie Twoją szkołą, Twoją formacją… Czy zdążę wypowiedzieć wszystko? Nikogo nie mogę zapomnieć. Zmarli rodzice, dawni duszpasterze, wszystkie dawne szaleństwa, VI Światowy Dzień Młodzieży, „Abba, Ojcze”! Początki Hermanic, Jamna, wreszcie Lednica. Wszystkie cierpienia i radości. Ludzie, którzy mi pomagali, ale też ci, którzy mi przeszkadzali, rzucali kłody. I Ty, który mnie wspierałeś, pomagałeś, cieszyłeś się, zachęcałeś i zaufałeś. To dodawało mi skrzydeł. Tutaj, na Piazza Navona, dochodzi do wewnętrznej rozmowy. Staram się też słuchać. Jak Ty dawałeś radę, jak się przebijałeś, jak trzymałeś się Chrystusa. Prowadź, oświecaj, nie zostawiaj. Może być tak czy siak. Ale ja docieram do Ciebie, a Ty do mnie. Mówisz mi jak zawsze: żyj tak, aby ludzie pytali cię o Boga. I rób swoje. Lednica… to będzie twoje dzieło. Twoje i twojej młodzieży. To wielka łaska, że On zechciał się wami posługiwać.
Czas na kazanie. Nic innego jak Jego narzucająca się i odczuwalna obecność. Wiem, że On jest z nami. Jak dawniej. Czuję to i daję temu wyraz, że On jest tu z nami w przestrzeni świętych obcowania. Ale jest sobą jak dawniej i stawia nam wymagania szacunku dla siebie, dialogu z zastanym, bycia bezinteresownym darem dla innych, przekazania młodym motywów życia i nadziei. Ludzie na placu szaleją.
Spotkanie z Janem Pawłem II w duchu Lednicy
Tamtego wieczoru, w wigilię kanonizacji Jana Pawła II, na Piazza Navona odbyło się najbardziej odczuwalne spotkanie z Janem Pawłem II. Przyszedł do nas w entuzjazmie śpiewów i tańców, w euforii wspólnoty i było tak słodko. Kazanie mówiłem w uniesieniu, w ekstazie. Skąd wziąłem siły, nie wiem. Uobecniałem jego osobę, wspominając przeszłość i zagęszczając teraźniejszość. On jest wśród nas. Jak dawniej wykorzystuję czas antenowy. Wcinam się i nadaję, aby zdążyć. On jak zawsze mało mówi, ale słucha. Daje znaki swej obecności.
Są ze mną Robert i Marecki. Jestem z siebie dumny. Dorosłem, aby ich zabrać. Za nimi są inni. Każdy z nas jest w jakimś sensie niepełnosprawny i ograniczony. Odczytuję znaki jego obecności pośród nas na Piazza Navona.
Obecność Jana Pawła II przejawiła się w obecności osób, które na co dzień dotykają ran Chrystusa, jak to pięknie i trafnie ujął w swej homilii papież Franciszek.
Reklama
Obecność Jana Pawła II w nas dostrzegłem w dojrzałości młodzieży, mocniejszej niż warunki w kościele św. Agnieszki na Piazza Navona.
Dostrzegłem ją w sobie samym, gdy mimo wyczerpania i zmęczenia doznałem ponadnaturalnej siły do entuzjastycznego odprawienia Mszy św. i powiedzenia kazania w wyjątkowej łączności z Janem Pawłem II i ludem Bożym. Ta Msza św., to spotkanie to była eksplozja radości i pokoju.
Dowodem obecności Jana Pawła II był duch Lednicy zasiany przez niego przed 18 laty, dotykający ludzi przypadkowych i niekoniecznie młodych. Żywa obecność, piękne reakcje przekonały mnie, że Lednica to nie jest sprawa ludzi wyłącznie młodych.
Jego obecność i wsparcie widoczne były w, wydawałoby się, nieprawdopodobnym pokonaniu barier „porządku i ustaleń”, barier niemocy, i w cudownym poszerzeniu ścian kościoła św. Agnieszki na cały plac Navona.
Widziałem go w nadludzkiej mocy młodych i starszych spod znaku Lednicy w przedzieraniu się pod komendą włoskiego przewodnika w cywilu od bramy Muzeum Watykańskiego na Plac św. Piotra. Tuż przed wejściem na plac wspólnota zaśpiewała po rycersku hymn lednicki: „Otwórzcie bramy”. I bramy po chwili się otwarły, i zaczęto wpuszczać na plac. Tam zalegli pokotem, wstrzymując naturalne potrzeby heroiczną siłą woli. Ciepły bruk pozwalał, aby się położyć i zdrzemnąć.
Reklama
Msza św. na Piazza Navona skończona. Ludzie są rozpaleni do niemożliwości. I jeszcze raz jeden: Tak. „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”. Trwa jeszcze adoracja, prowadzi ją Paula z Krakowa, a my z o. Tomaszem i moim bratem Romanem pędzimy taksówką na krótki nocleg, aby jutro wytrwać podczas kanonizacji.
Kiedy wszyscy byli już na placu, ja, o. Tomasz i mój brat Roman staliśmy w tłumie, aby, okazując wejściówki duchownych lub chorych, wejść legalnie na plac. Cierpiałem, że nie byłem razem z nimi, ale za to siedziałem wśród dostojnych kapłanów, pośród których nigdy bym nie usiadł, gdyby nie ta kanonizacja.
Kanonizacja
Kanonizacja przebiegła ascetycznie. Najpierw pytania do Papieża i odpowiedzi. Potem klasyczna Msza św. Jedno czytanie po polsku. I homilia o ranach Chrystusa Zmartwychwstałego.
Po powrocie do Polski dowiedziałem się, że papież Franciszek w przededniu kanonizacji wystosował specjalne orędzie do Polaków, w którym dziękuje Polsce i narodowi polskiemu za dar, jakim był i jest święty Papież z Polski. Nie mogliśmy o tym wiedzieć, będąc w podróży. W swoim przesłaniu Papież niezwykle głęboko i ciepło wspomina Jana Pawła II, ukazuje jego dorobek, widząc w nim źródło inspiracji na przyszłość.
W niedzielę wracamy i usiłujemy odpocząć. Nogi bolą niemiłosiernie. Nic nie dociera do mnie i nie pomaga. Gorący prysznic też nie. Przy stole rozmowy o tym, co było. Jestem duszpasterzem, oczekiwałem dialogu, a tymczasem sucha strawa.
Noc przynosi ulgę. Nazajutrz na Awentynie u św. Sabiny Msza św. dziękczynna. Spóźnieni, docieramy. Lednica jest obecna. Zaraz po Mszy św. wracamy do domu. Najpierw do Bolonii, potem do Monachium i wreszcie do Poznania, i nad Lednicę.
Przeżyliśmy coś, czego zawsze byliśmy świadomi, a co stało się na naszych oczach i czego dotykały nasze ręce. Zrozumiałem, że święty to ten, kto nie wie, jak można nie kochać, nie pomagać, nie być wrażliwym na troski innych. Pozostaję w modlitwie i dziękczynieniu: Święty Janie Pawle, pomagaj mi i prowadź mnie. Jak mnie w to wszystko wrobiłeś, to mi teraz pomagaj, bo sam nie dam rady. Nie masz wyjścia. Kocham Cię. Amen.