Reklama

Niedziela Małopolska

Prośmy o pokój!

- Nie przerywajcie Waszych modlitw. Potrzebujemy cudów, które wypraszacie i siły, którą możemy z nich czerpać! - apelują misjonarze i wolontariusze z diecezji tarnowskiej pracujący w ogarniętej rebelią Republice Środkowoafrykańskiej

Niedziela małopolska 17/2013, str. 6-7

[ TEMATY ]

misje

pokój

pomoc

Archiwum Alicji Toton

Tego mężczyznę rodzina przywiozła do szpitala na wózku

Tego mężczyznę rodzina przywiozła do szpitala na wózku

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Położony w centralnej Afryce kraj, o powierzchni dwukrotnie większej od Polski, z zaledwie 4,4 milionami ludzi, niepodległy od 1960 r., jest jednym z najbardziej niestabilnych pod względem politycznym państw Czarnego Lądu. Na południu kraju, 160 km od stolicy (Bangui), znajduje się licząca 4 tys. mieszkańców wioska Bagandou. Tam od 2000 r. misję katolicką prowadzą misjonarze z Tarnowa. Z myślą o potrzebach miejscowej ludności, zwłaszcza Pigmejów, w 2004 r. zaczął funkcjonować szpital bł. Jana Beyzyma, w którym wspólnie z afrykańskim personelem pracują lekarze z Polski. Od początku lecznica jest wspierana przez diecezję tarnowską, m.in. z funduszu tworzonego dzięki zbiórkom kolędników misyjnych.

Tylko nie róbcie z nas bohaterów

Reklama

- prosi Gabriela, od blisko 5 miesięcy wolontariuszka przebywająca w Republice Środkowoafrykańskiej (RŚA). 3 kwietnia pielęgniarka wznowiła prowadzenie bloga (www.przezywam.blogspot.com), w którym opisuje bieżącą sytuację na misji w Bagandou i relacjonuje wydarzenia w targanym rebelią kraju. - Głównym celem nagłaśniania całej sprawy jest sytuacja w RŚA, a nie nasza prywatna. Jeszcze przed rebelią ten kraj był jednym z biedniejszych na świecie, a po tych ostatnich wydarzeniach jego sytuacja dramatycznie się pogorszyła. A tym samym ludności, która żyje z drobnego handlu i rolnictwa, nie zna się na polityce. W 40 proc. są to analfabeci. To o nich trzeba się upominać, to o nich trzeba pisać, to oni płacą największą cenę - czytam w mailu od Gabrieli. Na misji razem z nią jest jeszcze 4 Polaków. Pochodzący z Limanowej ks. Mieczysław Pająk, proboszcz parafii św. Piotra w Bagandou, Elżbieta Wryk (świecka misjonarka, dyrektor szpitala dla Pigmejów), a także wolontariuszki z Małopolski: laborantka Maja oraz aptekarka Zuzanna.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

O rebelii na blogu

3 kwietnia młoda pielęgniarka tak opisuje rzeczywistość w RŚA: „Prześladowania, tortury, 500 tys. uchodźców, głód, śmierć, brak jakiejkolwiek administracji państwowej, ucieczka prezydenta, kradzieże, zastraszenia… Przez ostatnie 10 lat nieudolnie rządził tu François Bozizé. Tak nieudolnie, że w końcu niektórzy nie wytrzymali i zorganizowali się w grupę rebeliancką pod nazwą «Seleka» (czyli «Przymierze»), aby obalić rządy prezydenta. Wszystko zaczęło się w grudniu 2012 r. Przez kolejne tygodnie zajmowali mniejsze i większe miasta, początkowo na północy kraju, by stopniowo przesuwać się w stronę stolicy. Kradną, zastraszają, piorą się z żołnierzami armii RŚA. Cywile uciekają w las, zostawiając cały dobytek na pastwę losu, a raczej pastwę pazerności rebeliantów. Bozizé bardzo prosił społeczność międzynarodową o pomoc w ratowaniu kraju, który własnymi rządami doszczętnie zrujnował, po czym uciekł do sąsiedniej Demokratycznej Republiki Konga. Rebelianci w końcu weszli do stolicy i z łatwością ją zdobyli. Nowym prezydentem ogłosił się ich przywódca - Michel Djotodja”.

Czy tak ma być?

Reklama

4 kwietnia: „Nie mam dobrych wiadomości. Rebelia się rozrasta, wszystko wymyka się spod kontroli. Państwowy szpital w Mbaiki, dużym mieście niedaleko nas, został doszczętnie ograbiony. Najpierw skradziono część leków, by później resztę z premedytacją zniszczyć, następnie wynieść wszystko to, co pozostało. My zaś przygotowujemy się na powitanie rebeliantów w okolicy. Dochodzą do nas bowiem niepokojące słuchy, że się zbliżają. Staraliśmy się ukryć, co się da. Jest tutaj tak wiele dobra podarowanego przez ludzi z całej Polski. Tyle serca i pieniędzy zostało włożone w to, by móc wyposażyć pediatrię, by zapewnić miejscowej ludności dostęp do wody pitnej, by wyszkolić personel, by można było chorować w godnych warunkach. W ostatnim czasie przyjechał kontener z darami i zapas leków na cały rok! Czy mamy to wszystko teraz stracić? To nie jest Europa, tutaj nie da się złożyć zamówienia przez Internet i otrzymać paczki na następny dzień. Wiele rzeczy jest tutaj niemożliwych do kupienia. Przykładowo wenflony, które przyjechały z Polski, i które są dla nas podstawą. Bez nich dzieci będą umierać na naszych oczach, a my nic nie będziemy mogli zrobić. Czy tak ma być?”.

Przyjechali…

5 kwietnia: „Przyjechali do nas, do domu, na misję! W mig wysiedli z auta i zobaczyłam dwóch uzbrojonych rebeliantów idących w stronę drzwi. Poleciałam do pokoju po saszetkę z dokumentami, żeby schować ją pod ubrania. Ela zaczęła z nimi rozmawiać. «Proszę otworzyć!» - krzyknął żołnierz celując jej w brzuch. «Już, już! Czemu do mnie celujesz?! Co ja ci mogę zrobić?!» - odpowiedziała. Trochę go ten opór stłumił. Spokorniał. Chwilę później dziesięciu facetów z bronią rozsiadło się na naszym podwórku. Zaczęli wypytywać o samochody, o dokumenty. Siedziałyśmy we trzy w salonie jak trusie i modliłyśmy się o cud.

6 kwietnia: „Chciałam wam kogoś przedstawić: ma na imię Pascal i jest naszym przyjacielem. Ma około 35 lat, żonę i dwójkę dzieci - Berenice i małego Maksia. Jest dość wysoki i chudy jak patyk. Pracuje od kilku lat w szpitalu, szkoli się na pielęgniarza-anestezjologa. Jest w swoim fachu coraz lepszy: diagnozuje dzieci, zleca leki, szyje rany, robi transfuzje… Chce iść na medycynę. Ma marzenia, plany, oczekiwania. Jest zawsze uśmiechnięty, zawsze można na niego liczyć. Gdybyście go poznali, powiedzielibyście tak samo.

Dlaczego Wam go przedstawiam? Po wydarzeniach z ostatnich dni podjął dziś bardzo trudną decyzję i zabrał rodzinę do lasu. Jest tam bezpieczniej, bo nie ma rebeliantów. Fakt, ale mamy teraz porę deszczową - jest naprawdę zimno, a mały Maksik jest strasznie chorowity. Już niejeden raz był u nas w szpitalu, a teraz siedzi gdzieś w buszu. Już nie wspomnę o komarach wywołujących malarię i wężach. Wciąż słyszymy o śmiertelnych ukąszeniach - jeśli ludzie nie dotrą do szpitala, to umrą na pewno. A jak dotrzeć na czas, gdy najbliższy ośrodek zdrowia jest oddalony kilkaset kilometrów? Czy już wiecie, o czym mówię? Weź teraz swoje dziecko i zamieszkaj z nim na zewnątrz. Teraz. W tym momencie. Tu nie żyje bezwartościowa ludzka masa. Oni są tacy jak my! My jesteśmy tacy jak oni! Wszyscy razem jesteśmy przerażeni sytuacją w RŚA. Boimy się tak samo”.

Módlcie się!

7 kwietnia: „Jesteśmy w stanie najwyższej gotowości. Każdorazowo warkot silnika lub krzyki powodują u nas napięcie. Żyjemy chwilą, bo wiemy, że wszystko może się zdarzyć. Saszetkę z dokumentami noszę ciągle ze sobą. Komputer po każdym użyciu chowam głęboko. Rano doczepiam do podręcznego ekwipunku latarkę, żeby wieczorem ją odpiąć. I tak każdego dnia. Mocno wierzymy jednak, że Bóg nas ochroni, że po raz kolejny rozwiąże problem, który z naszego ludzkiego punktu widzenia zdawał się nie do rozwiązania. Wiemy, że nie jesteśmy sami. Wiemy, że On czuwa i wiemy, że mamy wsparcie z waszej strony. Módlcie się za RŚA, módlcie się za nas. Nawet nie wiecie, ile razy wasza modlitwa nas uratowała, ile razy udało się coś, co chyba nie miało się udać - dzięki wam! Dziś cała diecezja tarnowska modliła się o pokój w tym kraju. Dziś też rebelianci nas nie odwiedzili. Czy to aby na pewno zbieg okoliczności?”.

2013-04-23 14:16

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wybiera życie bez bieżącej wody, pralki, internetu, by być bliżej potrzebujących

[ TEMATY ]

misje

Domy Serca

wolontariat misyjny

Anna Olma (pierwsza z lewej) z młodymi wolontariuszami wyruszającymi w tym roku na misje.

Anna Olma z Bielska-Białej zdecydowała się pojechać na misje do Hondurasu. Ania zaczęła myśleć o wyjeździe parę lat temu. Aktywnie angażowała się w Duszpasterstwie Salwatoriańskim BAGNO, streetworkingu wśród bezdomnych w „Zupa w Kato i Bielsku”, wolontariacie w szpitalu jednoimiennym zakaźnym COVID w Wolicy k. Kalisza.

Na misje wyjeżdża w październiku w ramach katolickiego wolontariatu misyjnego „Domy Serca”. – Pragnę na ustach i w sercu zanieść nadzieję tym, którzy ją stracili, miłość tym, którzy jej nie doświadczyli, i wiarę tym, którzy nie poznali jeszcze Boga. Wyraziłam gotowość do zostawienia kawałka swojego świata, by w najbliższym czasie zamieszkać w ubogiej dzielnicy, wśród slumsów Tegucigalpy – stolicy Hondurasu. Decyduję się na życie bez bieżącej wody, bez pralki, bez stałego łącza internetowego, by być bliżej tych, którzy w tym czasie będą tego najbardziej potrzebować – opisuje Anna Olma na fanpage: „Wiarygodna misja”.
CZYTAJ DALEJ

Francja: nowoczesny kościół wyróżniony przez ministerstwo kultury

2025-09-26 20:27

[ TEMATY ]

Kościół

Francja

nowoczesność

wikipedia/Vpe

Kościół pw. Ducha Świętego w Montpellier

Kościół pw. Ducha Świętego w Montpellier

Kościół pw. Ducha Świętego w Montpellier został uhonorowany przez francuskie ministerstwo kultury oznakowaniem „Wyróżniająca Się Architektura Współczesna”. Poświadczająca to tablica pamiątkowa została odsłonięta dziś wieczorem w obecności miejscowego arcybiskupa Norberta Turiniego i architekta-wizjonera Marcela Pigeire’a, który za swój projekt sprzed pół wieku nie wziął honorarium.

Świątynia w dzielnicy Cévennes w Montpellier powstała w 1965 roku, gdy kończący się Sobór Watykański II chciał zbliżyć wiernych do ołtarza. 35-letni wówczas Pigeire stworzył kościół mogący pomieścić 700 wiernych, na planie centralnym, pełen światła. Wyróżnia się on trójkątnymi fasadami, symbolizującymi Trójcę Świętą, podobnie jak trzy kolumny podtrzymujące strop na wysokości 17 metrów.
CZYTAJ DALEJ

„Łączy nas wiara” - maturzyści arch. białostockiej i diec. toruńskiej

2025-09-26 20:32

[ TEMATY ]

Jasna Góra

maturzyści

BPJG

Jedni przyznają, że przyjechali jak na wycieczkę, wyjadą jak pielgrzymi, drudzy z kolei mają wyraźne motywy i cieszą się, że są razem, bo „łączy ich wiara”. Są też i ci poszukujący; relacji, sensu, odpowiedzi „co dalej”. To maturzyści, którzy dziś przyjechali na Jasną Górę: z diec. toruńskiej i arch. białostockiej. Młodzi z Białostocczyzny i ich duszpasterze w modlitwie i pamięci szczególnie oddają Bogu rówieśników, którzy zginęli 20 lat temu w wypadku pod Jeżewem w drodze do Częstochowy.

Ks. Tomasz Łapiak, który teraz jest koordynatorem pielgrzymki, 20 lat temu był uczniem liceum, w którym uczyło się 9 maturzystów, którzy zginęli. Przyznaje, że to wydarzenie zawsze jest w jego pamięci, a każda rocznica bolesna. Pamięta nawet jaka była wówczas pogoda; było pochmurnie, padało, była mżawka. - Zawsze ta pielgrzymka sprawia, że powracają te wspomnienia. Ale też pomimo tego, że po ludzku jest to trudno zrozumieć, jednak wierzymy, że ci maturzyści zdali już ten najważniejszy egzamin życiowy, czyli egzamin z miłości i mogą doświadczyć spełnienia się obietnic Jezusa. Mogą żyć po prostu w inny sposób, już pełnią życia - mówił ks. Łapiak.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję