Reklama

To będą trudne święta

Tegoroczne święta Bożego Narodzenia miały być takie jak co roku. Nie będą: katastrofa smoleńska wszystko zmieniła

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Nawet w ciężkich komunistycznych czasach święta Bożego Narodzenia w ich domu były radosne i bardzo rodzinne. Joanna i Janusz Krupscy przeżywali je z kolejno przychodzącymi na świat dziećmi, ale zjeżdżało się też sporo bliższej i dalszej rodziny. W tym roku święta nie będą już takie jak dawniej. Bo nie mogą być.
Jak żyć ze świadomością, że bliska osoba już nie przyjdzie, nie usiądzie przy świątecznym stole, nie uśmiechnie się i nie złoży życzeń, nie zaintonuje kolęd? Trzeba temu sprostać, trzeba żyć, choć niemal wszystko wokół przypomina o osobie, której już tu nie ma.
- To dla nas bardzo trudne - ucina Joanna Krupska, żona Janusza Krupskiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Teraz najważniejsze jest dla niej zajęcie się liczną rodziną. Święta nie będą łatwe, a im bliżej Wigilii - tym będzie trudniej. Wiadomo, dla kogo postawią w tym roku pusty talerz.
Ich znajomi nie mają wątpliwości: to było udane i niezwykłe małżeństwo. Nie przelewało im się, ale kochali się i zawsze to z nich biło. - Nawet jak mieli w domu zimno, było u nich ciepło - mówi znajomy pana Janusza.
Teraz wszystko się zmieniło. Joanna Krupska zamiast cieszyć się z obecności męża, odsłoniła w Grodzisku Mazowieckim tablicę ku czci ofiar spod Smoleńska, związanych z okolicą: księży Romana Indrzejczyka i Zdzisława Króla, pilota majora Arkadiusza Protasiuka. I swojego męża.
Znajomi zastanawiali się, jak Joanna poradzi sobie sama z taką gromadką dzieci. Jej mąż od lat był żywicielem rodziny. Podział był wyraźny: on zarabiał pieniądze, ona poświęciła się domowi. - Gdyby nie przyznano mi renty specjalnej, byłoby krucho. Studiujące dzieci musiałyby iść do pracy i musielibyśmy sprzedać dom - mówi pani Joanna.

Z zawodu matka

Reklama

Joanna Puzyna i Janusz Krupski poznali się w końcu lat 70. na KUL-u. Joanna studiowała psychologię i pracowała z upośledzonymi umysłowo, Janusz był po historii, energicznie działał w przedsierpniowej opozycji. Swej przyszłej żonie zaimponował także tym, że był odważny i bezkompromisowy.
W stanie wojennym Janusz Krupski musiał się ukrywać, a jego narzeczona pomagała mu znajdować kolejne kryjówki. Jednak jesienią 1982 r. złapano go i na krótko internowano. Rok później byli już małżeństwem. Mszę św. ślubną w kaplicy w podwarszawskich Laskach odprawiało czterech księży, m.in. ks. Zbigniew Puzyna, stryj pani Joanny.
- Nie mieliśmy mieszkania, pracy, żadnych perspektyw. Mimo to zdecydowaliśmy się pobrać. Kochaliśmy się i naturalną tego konsekwencją były dzieci, które były naszym szczęściem - mówi Joanna Krupska.
To były ciężkie lata. Młoda mężatka pracowała w szkole, w klasie dzieci z ciężkim autyzmem. Niska pensja nie mogła wystarczyć na utrzymanie całej rodziny, a mąż był bez pracy, z wilczym biletem, na celowniku bezpieki.
Przez kolejne kilka lat zmieniali miejsce zamieszkania z Warszawy na Lublin i z powrotem. W końcu osiedli w chałupie 50 km od Warszawy. Na większość roku. Zimowali u rodziców. Pierwszy syn, Piotr, urodził się w 1985 r. Potem na świat przychodzili kolejni: Paweł, Tomek, Łukasz i Jaś. Niektóre porody Janusz Krupski odbierał sam. Szósta była Marysia, a Tereska urodziła się, gdy kilkanaście lat temu wprowadzili się do budowanego domu w Grodzisku (przez pierwszy rok żyli tam bez wody, bo nie można się było do niej dokopać).
Joanna Krupska, zajmująca się dziećmi, przedstawia się: „z zawodu matka”. Udzielała się i udziela społecznie, kieruje Związkiem Dużych Rodzin „Trzy Plus”, jest ekspertem Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski.
Janusz Krupski był wydawcą. Najpierw kierował wydawnictwem „Editions Spotkania”, potem własnym wydawnictwem. W 2000 r. został zastępcą prezesa IPN-u. Gdy kilka lat temu przegrał o jeden głos z Januszem Kurtyką stanowisko szefa IPN, kierował Urzędem ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. W tej roli, razem z prezydentem Lechem Kaczyńskim i m.in. prof. Januszem Kurtyką, wyleciał 10 kwietnia br. do Smoleńska.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

„Siostry-siostry”

Reklama

Tegoroczne święta będą pierwsze bez ojca. Do tej pory choinka w domu państwa Krupskich zawsze była prawdziwa, żywa, a nie plastikowa. Pan Janusz, mimo że sporo jeździł służbowo po Polsce i po świecie, na święta zawsze był w domu. - Zawsze celebrowaliśmy to, że w te święta jesteśmy razem - mówi pani Joanna.
Św. Mikołaj przychodził niepostrzeżenie, a bywał nim najczęściej syn Paweł. Z przyjmowaniem św. Mikołaja zawsze była największa zabawa. Jego przebranie wzbudzało ogólną wesołość u tych, którzy „wiedzieli”. Najmłodsza córka Tereska nie domyślała się, że to straszy brat, któremu doprawiono długą brodę, a na brzuchu ukryto poduszkę (bo przecież św. Mikołaj, jako człowiek dojrzały, jest brzuchaty). Tereska bardzo przejmowała się tym, co św. Mikołaj powie. Śmiechu było z tego zawsze co niemiara. Wcześniej św. Mikołajem bywał dziadek. Tak realistyczny, że chłopcy ze strachu chowali się pod stół. Po latach sami odgrywali rolę świętego. Do stroju trzeba było u Krupskich dorosnąć, przechodził z syna na syna.
Często w ich domu odgrywane były jasełka. „Jasełka, Jasełka, zielona jodełka/Światełkami błyska, a przed nią kołyska/W kołysce Pan Jezus właśnie się narodził/Będzie kochał ludzi, wśród nich żył i chodził”. Za postacie dramatu przebierali się niekiedy wszyscy członkowie rodziny. - Janusz bywał św. Józefem, ja - Maryją, dziewczynki i młodsi chłopcy - aniołami - opowiada pani Joanna. Potem dzieci dorastały, wyrastały z jasełek. W ostatnich latach stawiali w pobliżu choinki własnoręcznie zrobione postacie Józefa i Matki Bożej.
Późnym wieczorem, już po wieczerzy, było wspólne wyjście na Pasterkę do kościoła sióstr dominikanek w niedalekich Radoniach. Tamto miejsce zawsze bardzo im odpowiadało. Kościół mały, prosty, z cegły, z dobrym klimatem modlitwy i refleksji. I ich kochane siostry. Jak mówili, „takie siostry-siostry”.
W Radoniach w Wigilię, po wieczerzy i po obejrzeniu prezentów, rozpoczyna się kolędowanie. Siostry gromadzą się w chórze na Godzinie Czytań, a potem na Pasterce, na którą docierała także rodzina Krupskich. Z rodzicami zawsze szła część pociech. W ostatnich latach tradycją było wynoszenie z Pasterki najmłodszej - śpiącej Tereski.

Orkiestra gra

W czasie tych świąt pan Janusz zawsze był ważną osobą. - Któryś z synów trzymał świecę, a on czytał Pismo Święte. To była prawdziwie dynamiczna część świąt. Procesja przychodziła z innej części domu, wszyscy śpiewaliśmy adwentową pieśń - jeszcze po ciemku. Potem były zapalane świece i wreszcie opłatek. Wszystko to tworzyło niepowtarzalną świąteczną atmosferę - opowiada Joanna Krupska.
Pan Janusz prowadził zresztą każdą z rodzinnych uroczystości. Zawsze z taktem, tak żeby wszystkim było miło. Na wieczerzy wigilijnej zawsze był ktoś spoza domowników. Zjeżdżała się zawsze część rodziny, np. bratanica z dziećmi, kuzynka, babcie albo bracia z rodzinami. Każdy przywoził coś ciekawego, także do jedzenia. Doprawdy, zebrałoby się z tego dwanaście potraw.
Tradycyjnego w innych rodzinach karpia u Krupskich nie ma i od dawna nie było. To też jest już tradycja rodzinna. Kiedyś mała Joanna razem z bratem uratowała karpia pływającego w wannie. Nie wypadało w Wigilię zabijać żywego stworzenia, które przecież właśnie wtedy przemawia ludzkim głosem. Potajemnie wynieśli karpia i wypuścili do stawu w Łazienkach.
Prezenty - zawsze takie, żeby dzieciom sprawiały przyjemność i żeby żadne z nich nie miało krzywdy. - Nasze dzieci nie były przyzwyczajane do zbytków i luksusów - mówi Joanna Krupska. - Umiarkowane ubóstwo to dla dzieci lepsze środowisko niż zamożność. Umiejętność samoograniczania jest lepsza niż możliwość spełniania wszystkich potrzeb i zachcianek.
Kolędy to też stały punkt wieczerzy wigilijnej i każdego świątecznego posiłku. - U nas wszyscy je znają. Jest też tradycja muzykowania. Szóstka naszych dzieci chodziła do szkół muzycznych, wszystkie potrafią grać na jakichś instrumentach, a jeden z synów skończył nawet Akademię Muzyczną. W sumie w święta grała u nas cała orkiestra.

Smutne i trudne

Przeprowadzka na granicę Grodziska Mazowieckiego (prawdziwą granicę, bo po drugiej stronie drogi jest wieś) była zasadniczą zmianą w dziejach rodziny. Dom był duży, miał być garaż na dwa samochody - dziś w tym miejscu jest ogromna kuchnia, wielkości klasztornego refektarza. Na ścianach są obrazy i świątki wykonane przez Joannę Krupską i jej dzieci. To też tworzyło atmosferę i powodowało, że święta były tu inne niż kiedyś, gdy tułali się po Polsce. Tu spędzali wszystkie święta, od kiedy byli w pełnym składzie, już z najmłodszą córką Tereską.
Tegoroczne święta Bożego Narodzenia byłyby zapewne takie jak co roku, rodzinne. Nie będą: katastrofa smoleńska wszystko zmieniła. Zdarzyła się tuż po Wielkanocy. Jeszcze tydzień wcześniej byli prawie całą rodziną u „sióstr-sióstr” w Radoniach, na „atmosferycznej” procesji wielkanocnej.
- Lubiliśmy święta Bożego Narodzenia - mówi Joanna Krupska. Jakie będą w tym roku?
- Smutne i trudne.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Poseł Romanowski otrzymał azyl polityczny na Węgrzech

2024-12-20 08:41

[ TEMATY ]

Węgry

Marcin Romanowski

azyl polityczny

wPolsce24.tv

Marcin Romanowski

Marcin Romanowski

"Były wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski otrzymał na Węgrzech azyl polityczny” potwierdził w czwartek wieczorem szef kancelarii premiera Viktora Orbana - Gergely Gulyas. "W Polsce mamy kryzys praworządności" – dodał.

W czasie rozmowy w czwartek wieczorem z dziennikarzami portalu mandiner.hu Gergely Gulyas oświadczył, że „kryzys praworządności nastąpił w Polsce po ubiegłorocznych wyborach w wyniku działań rządu Tuska".
CZYTAJ DALEJ

Polak biskupem pomocniczym w Chicago

2024-12-20 13:48

[ TEMATY ]

biskup

BP KEP

Pochodzący z Bielska Białej 45-letni ks. Robert Fedek został jednym z pięciu nowych biskupów pomocniczych archidiecezji Chicago, których nominację ogłosiła dziś Stolica Apostolska. Polskie korzenie ma również inny biskup nominat, 64-letni ks. John Siemianowski. W Chicago mieszka około 200 tys. Polaków i osób polskiego pochodzenia.

Biskup nominat Robert Fedek urodził się 7 lipca 1979 roku w Bielsku-Białej. Studiował w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, oraz w Bishop Abramowicz Seminary w Chicago i w Mundelein Seminary, gdzie uzyskał magisterium z teologii. 21 maja 2005 roku został wyświęcony na księdza archidiecezji chicagowskiej. Był kolejno: wikariuszem parafii Zwiastowania NMP w Chicago (2005-2010), proboszczem parafii Matki Bożej Zwycięskiej w Mundelein (2010-2017) e Niepokalanego Poczęcia NMP w Chicago (2017-2020), a od 2020 roku - osobistym sekretarzem arcybiskupa, kard. Blase’a Cupicha.
CZYTAJ DALEJ

Finał akcji „Stop narkotykowi pornografii”. Ponad 200 tys. podpisów trafiło do Sejmu

2024-12-20 17:42

[ TEMATY ]

Warszawa

sejm

pornografia

adobe.stock.pl

Dobiegła końca obywatelska inicjatywa ustawodawcza „Stop narkotykowi pornografii”. Do Sejmu przekazanych zostało ponad 200 tys. podpisów obywateli, którzy poparli projekt ustawy. Inicjatywa ma na celu ograniczenie dostępu dzieci do pornografii w Internecie. Złożenie podpisów poprzedziła konferencja prasowa przed Sejmem RP.

Inicjatywa obywatelska została zapoczątkowana przez Instytut Ordo Iuris oraz Centrum Życia i Rodziny. Wsparł ją szereg innych organizacji, takich jak Koalicja dla Życia i Rodziny, Młodzież Wszechpolska, Fundacja Mamy i Taty, Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, Fundacja Małych Stópek, Fundacja Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii, Stowarzyszenie ks. Piotra Skargi, Konfederacja Kobiet RP, Rycerze Jana Pawła II czy Akcja Katolicka. Poparcia inicjatywie udzielili także politycy, m.in. Krzysztof Bosak, Marlena Maląg, Piotr Uściński, Bartłomiej Wróblewski, Barbara Socha czy Maria Kurowska. Opowiedzieli się za nią także publicyści tacy jak Jan Pospieszalski, Rafał Ziemkiewicz, Tomasz Rowiński, Zuzanna Dąbrowska-Pieczyńska, a także prezenterzy Anna Popek i Rafał Patyra oraz aktorka Patrycja Hurlak.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję