Jestem pewna, że każdy kochający rodzic pragnie uchylić swoim dzieciom nieba, i to dosłownie, oraz wychować je na szczęśliwych dorosłych. Realizacja tego pragnienia jest bardzo trudna i jest źródłem niemal ciągłego rodzicielskiego niepokoju, bo im bardziej jesteśmy dojrzali, my – rodzice, tym bardziej uświadamiamy sobie fakt, że nie da się całkowicie uniknąć błędów wychowawczych
Nie będę zbyt odkrywcza, pisząc, że szansa na dobre wychowanie dzieci wzrasta diametralnie, gdy my sami otrzymaliśmy od naszych rodziców solidne wychowanie i nauczyliśmy się stawiać sobie twarde wymagania, bez których nie jest możliwe osiągnięcie dojrzałości. Nasz wpływ na dzieci jest też tym dojrzalszy, im bardziej jesteśmy świadomi tego, co się w nas dzieje, im lepiej znamy swoje wady i zalety, im bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, jakie obciążenia i zranienia wynieśliśmy z domu. Ważne jest, by nasza recepta na wychowanie dzieci nie brzmiała: nie popełnię błędów, jakie wobec mnie popełnili moi rodzice. Kierując się jedynie takim „ideałem”, staniemy w pół drogi; nie otworzymy się na wartościowe cele i metody wychowania. Być może nie powtórzymy wtedy błędów naszych rodziców czy dziadków, ale wymyślimy własne błędy, może jeszcze groźniejsze niż tamte.