Wiesława Lewandowska: - Mamy w Sejmie aż pięć projektów ustawy bioetycznej, a Ksiądz Profesor narzeka, że wciąż brakuje na ten temat rzeczowej dyskusji?
Ks. prof. Wojciech Bołoz: - Uważam, że wszystkie projekty są mocno uwikłane w aktualną debatę polityczną, podporządkowaną celom partyjnym i ideologicznym. A ponieważ media również są mocno upolitycznione, to dyskusja na ten ważny temat jest powierzchowna, jednostronna i do pewnego stopnia nieuczciwa.
- Nieuczciwa?!
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Tak, partie pilnują głównie swoich interesów, a w mediach nie dopuszcza się głosów, które by poszukiwały głębszych racji - medycznych, etycznych, społecznych. Media są stronnicze, wyraźnie promują zwolenników metody in vitro, a dyskryminują jej przeciwników. Dlaczego? Może dlatego, że procedury te są znakomitym sposobem pozyskiwania dużych pieniędzy, robienia znakomitych interesów? Może dlatego tak jawnie lekceważy się i wyśmiewa konkurencyjną wobec in vitro naprotechnologię, która ma już ogromne osiągnięcia? Można wręcz odnieść wrażenie, że cała dyskusja w tej sprawie jest w jakiś sposób sterowana, podporządkowana ideologii lub biznesowi...
- A może po prostu temat jest zbyt trudny?
Reklama
- Nie sądzę. Potrzebna jest jedynie rzetelna informacja oraz dyskusja, których media z jakichś sobie wiadomych powodów nie podejmują. Przypomnijmy sytuację sprzed kilkunastu lat, kiedy to mieliśmy w Polsce niezwykle burzliwą kłótnię na temat aborcji. Na samym jej początku świadomość społeczna dotycząca szkodliwości aborcji była niska, po pewnym czasie jednak zmieniła się radykalnie pod wpływem medialnych dyskusji, co wykazały badania socjologiczne. Dzisiejsza debata nad procedurą in vitro toczy się głównie wokół jej zalet, zaspokajania prawa małżonków do rodzicielstwa, czasem przytacza się problem związany z niszczeniem zarodków, które bywa nazywane wyrafinowaną aborcją. To są niewątpliwie ważne aspekty problemu, ale stanowią tylko jego część, ułamek zagadnienia. Na obecnym etapie rozwoju medycyny coraz więcej wiemy o negatywnych skutkach tej technologii. Dowiedziono, że u dzieci przychodzących na świat przy pomocy in vitro częściej występują choroby wrodzone niż u dzieci poczętych drogą naturalną. Zaburzenia związane ze stymulacją hormonalną kobiet, wywołującą sztuczną owulację, zaburzenia rozwoju dziecka wskazują, że jest to metoda ryzykowna. Nie zapominajmy też, że w metodzie in vitro stosuje się nieetyczną selekcję embrionów ze względu na ich cechy. Media poświęcają tej ciemnej stronie metody in vitro zbyt mało uwagi, prawdopodobnie dlatego, by nie narazić się lobby biznesowemu, od którego dziś zależy ich byt. Nadużyciem jest więc mówienie, że in vitro jest nie do przyjęcia wyłącznie z powodów religijnych.
- Jak więc ocenić odwoływanie się przeciwników in vitro do doktryny Kościoła?
- Doktryna Kościoła ma znaczenie religijne, moralne i społeczne. Kościół nieraz w przeszłości wykazał, że zna bezpieczną drogę dla człowieka, wskazywał ją i bronił jej. Jan Paweł II mawiał, że nic lepiej nie chroni człowieka niż Ewangelia. Ponieważ jednak żyjemy w społeczeństwie pluralistycznym, trzeba też odwoływać się do argumentacji godnościowej, która zapewnia nam uniwersalny język, zrozumiały przez wszystkich uczestników tej ogólnospołecznej dyskusji, i łatwiej może doprowadzić do pożądanego celu. Odwołując się tylko do doktryny Kościoła, zawsze narażamy się na argument: ja nie jestem chrześcijaninem, a więc mnie ta nauka nie obowiązuje.
- Co zatem może być fundamentem „bioetycznego kompromisu”?
Reklama
- W dyskusji nad metodą in vitro powinny być przywołane wszystkie argumenty: medyczne, społeczne, psychologiczne, prawne, religijne i etyczne. Jeżeli zaś chodzi o prawo i etykę, dominować powinna zasada godności i związane z nią prawa osoby ludzkiej. Zasada dotycząca stosowania tych praw w odniesieniu do określonej osoby zakłada, że nie można ich kogoś pozbawiać ze względu na jakieś cechy jego osoby, np. płeć, religię, rasę… Do takich cech należy również etap osobniczego rozwoju. Nie można pozbawiać dziecka prawa do życia tylko dlatego, że jest na wczesnym etapie rozwoju albo znajduje się jeszcze w łonie matki.
- Prawa człowieka - to także prawo każdego człowieka do posiadania potomstwa, bez względu na to, kim jest - gejem, lesbijką, osobą samotną, nieżyjącą w związku małżeńskim…
- Idea praw człowieka bywa źle interpretowana. Nikt bowiem nie może domagać się realizacji prawa, którego nie jest w stanie skonsumować. Dziesięciolatek nie może domagać się prawa do zawarcia małżeństwa, a niewidomy - prawa do prowadzenia pojazdów. Podobnie mówienie o prawie gejów i lesbijek do rodzicielstwa jest nieporozumieniem. Przecież osoby te podkreślają, że związek heteroseksualny ich nie interesuje, a właśnie taki związek jest najlepszym miejscem dla urodzenia i rozwoju dziecka. Adopcja dziecka przez parę homoseksualną naraża je na krzywdę, ponieważ nie gwarantuje mu odpowiednich warunków do rozwoju. Nie wiem, dlaczego obrońcy praw człowieka nie zauważają tego.
Zgadzam się, że prawa człowieka bywają źle interpretowane, ale mimo to uważam, że stanowią one najlepszą płaszczyznę dyskusji na trudne bioetyczne tematy. Zresztą, wszystko można wypaczyć i nadużyć, łącznie z Ewangelią. Prawa człowieka jako zasada regulowania relacji między społeczeństwem a jednostką zostały uznane i zaakceptowane w skali całego świata. Ich wymagania mają charakter obiektywny, niezależny od arbitralnych stanowisk, można ich zatem dowodzić i uzasadniać. Dlatego też stanowią one we współczesnym świecie niezastąpione narzędzie obrony jednostki przed interesami grup motywowanych ideologicznie, ekonomicznie lub politycznie.