7 marca 1000 roku rozpoczął się w Gnieźnie słynny Zjazd Gnieźnieński. Do grobu św. Wojciecha przybył wówczas z pielgrzymką największy władca ówczesnej Europy cesarz Otton III. Jak zanotował współczesny mu biskup Magdeburga Thietmar, imperator wszedł do Gniezna boso i z modlitwą na ustach.
To wówczas Otton obwieścił, podjętą wcześniej w porozumieniu z papieżem Sylwestrem II, decyzję o erygowaniu w Gnieźnie metropolii kościelnej z podległymi jej biskupstwami w Krakowie, Kołobrzegu i Wrocławiu oraz udzielił Bolesławowi Chrobremu prawa inwestytury (nadawania godności kościelnych), przekazując mu tym samym władzę nad samodzielną, zależną jedynie od Rzymu, organizacją kościelną. Wówczas również nałożył na skronie polskiego księcia swój diadem oraz wręczył mu włócznię św. Maurycego, co czyniło zeń „partnera cesarstwa w budowaniu państwa Bożego”, czyli wspólnoty narodów połączonych jednoczącą ideą chrześcijaństwa. Dzięki temu wielkiemu wydarzeniu Polska na trwałe wpisała się w krąg kultury i cywilizacji europejskiej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wspomniany Thietmar relacjonował to wydarzenie tak:
Reklama
„Trudno uwierzyć i opowiedzieć, z jaką wspaniałością przyjmował wówczas Bolesław cesarza i jak prowadził go przez swój kraj aż do Gniezna. Gdy Otto ujrzał daleka upragniony gród, zbliżył się doń boso ze słowami modlitwy na ustach. Tamtejszy biskup Unger [biskup poznański] przyjął go z wielkim szacunkiem i wprowadził do kościoła, gdzie cesarz zalany łzami, prosił świętego męczennika o wstawiennictwo, by mógł dostąpić łaski Chrystusowej. Następnie otworzył zaraz arcybiskupstwo. Arcybiskupstwo to powierzył bratu wspomnianego męczennika Radzimowi […]. Po załatwieniu tych wszystkich spraw cesarz otrzymał od księcia Bolesława wspaniale dary i wśród nich, co największą sprawiło mu przyjemność, trzystu opancerzonych żołnierzy. Kiedy odjeżdżał, Bolesław odprowadził go z doborowym pocztem aż do Magdeburga, gdzie obchodzili uroczyście niedzielę palmową [24 marca]”.
Zjazd opisał też w swojej Kronice Gall Anonim:
„Bolesław przyjął go tak zaszczytnie i okazale, jak wypadało przyjąć króla, cesarza rzymskiego i dostojnego gościa. Albowiem na przybycie cesarza przygotował przedziwne wprost cuda; najpierw hufce, przeróżne rycerstwa, następnie dostojników rozstawił jak chóry, na obszernej równinie, a poszczególne, z osobna stojące hufce wyróżniała odmienna barwa strojów. A nie była to tania pstrokacizna, byle jakich ozdób, lecz najkosztowniejsze rzeczy, jakie można znaleźć gdziekolwiek na świecie […]. Zważywszy jego chwałę, potęgę i bogactwo cesarz rzymski zawołał w podziwie: Na koronę mego cesarstwa, to co widzę większe jest niż wieść głosiła […]. A zdjąwszy z głowy swej diadem cesarski, włożył go na głowę Bolesława na zadatek przemierza i przyjaźni […] i za chorągiew tryumfalną dał mu w darze gwoźdź z krzyża Pańskiego wraz z włócznią św. Maurycego, w zamian za co Bolesław ofiarował mu ramię św. Wojciecha. I tak wielką owego dnia złączyli się przyjaźnią, że cesarz mianował go bratem i współpracownikiem cesarstwa i nazwał go przyjacielem i sprzymierzeńcem narodu rzymskiego”.