Reklama

Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego

Niedziela Ogólnopolska 18/2009, str. 29

Marian Miszalski
Dziennikarz „Niedzieli”, publicysta i komentator polityczny, stale współpracuje z paryskim „Głosem Katolickim” i tygodnikiem „Najwyższy Czas!”; autor kilku powieści i wielu przekładów z literatury francuskiej

Marian Miszalski<br>Dziennikarz „Niedzieli”, publicysta i komentator polityczny, stale współpracuje z paryskim „Głosem Katolickim” i tygodnikiem „Najwyższy Czas!”; autor kilku powieści i wielu przekładów z literatury francuskiej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nadchodzące wybory do Parlamentu Europejskiego nie cieszą się dużym zainteresowaniem obywateli (według sondaży tylko ok.13 procent uprawnionych obywateli zamierza pofatygować się do urn). Świadczy to - sądzę - o rosnącej obywatelskiej dojrzałości politycznej. Parlament Europejski zaczyna być coraz rzadziej postrzegany jako ważna instytucja międzynarodowa, coraz częściej - jako demokratyczny kwiatek do kożucha mało demokratycznej Unii Europejskiej, maskujący jej deficyt demokracji. Zważywszy, że Parlament Europejski nie stanowi europejskiego prawa (stanowieniem prawa UE zajmują się unijni urzędnicy i przedstawiciele administracji krajów członkowskich, co raczej urąga demokracji, niż ją buduje...) - jest coraz powszechniej postrzegany jako miejsce wyjątkowo intratnych synekur dla partyjnych prominentów, stwarzających pozory walki o interesy krajowe. Że jednak to partie wystawiają swych przedstawicieli jako kandydatów na europosłów - trudno mówić o reprezentacji interesów narodowych na forum Parlamentu Europejskiego.
Wybory do Parlamentu Europejskiego naznaczone są walką o 7 tys. euro miesięcznie z pieniędzy podatników, co pozwala kandydatom - w polskich warunkach - zostać milionerami podczas jednej tylko kadencji. Można zauważyć ironicznie, że zawęża to krąg zainteresowanych tymi wyborami do najbliższego otoczenia kandydata, jego partyjnego zaplecza i osób, które z wyborem danego kandydata wiążą rachuby na swe indywidualne kariery. Wybory te traktowane są zarazem przez partie jako test popularności przed wyborami krajowymi, co powoduje, że zaostrza się medialne, partyjniackie kopanie po kostkach, i nie tylko po kostkach, spychające w cień naprawdę ważne sprawy krajowe i zagraniczne. Jednakże traktowanie tych wyborów jako politycznego testu na popularność poszczególnych partii przed krajowymi wyborami może się okazać mylące, właśnie ze względu na deklarowaną przez obywateli w sondażach niską frekwencję. Próbka 13-procentowa (czy nawet 20-procentowa), ograniczona w dodatku do osób osobiście zainteresowanych wyborem tego czy innego kandydata na europosła, może być nader zwodniczym testem partyjnej popularności, gdy chodzi o wybory krajowe. W wyborach do Parlamentu Europejskego biorą też udział ugrupowania zdecydowanie przeciwne Unii Europejskiej, co może dziwić. Udział ten uzasadniany jest potrzebą obecności tam, gdzie decydują się ważne sprawy. Rzecz jednak w tym, że właśnie w Parlamencie Europejskim nie decydują się żadne ważne sprawy (na tym polega ów słynny deficyt demokracji w Unii Europejskiej), ale takie, jak np. pożądana krzywizna banana czy pożądana zawartość procentowa tłuszczu w jogurcie... Wolno zatem sądzić, że owa potrzeba obecności tam, gdzie decydują się ważne sprawy przybiera nagminnie, w praktyce, postać ludowego porzekadła: „Dostawszy się między wrony, trzeba krakać jak i one”. Uzasadnienie to przypomina kaptowanie młodych ludzi do PZPR-u w latach minionych: „Chcecie zmieniać Polskę, to wstępujcie do partii”. Ale to nie PZPR rządziła naprawdę, bo PZPR-em rządziła Moskwa... - i naiwne wstępowanie do partii sprowadzało się koniec końców do krakania między wronami. To nie Parlament Europejski rządzi Unią Europejską i nie on stanowi jej prawa, on tylko stwarza pozory, że europejskie narody mają coś do powiedzenia w tej biurokratycznej strukturze, swoistej „międzynarodówce” biurokratów. Nie brak dobrze uzasadnionych opinii, że w istocie rządzi nią ten, kto najwięcej „inwestuje” w to polityczne przedsięwzięcie, będące kontynuacją starej niemieckiej koncepcji: „Mittel Europa”, czyli Europy Środkowo-Wschodniej jako obszaru gospodarczego niekonkurencyjnego i uzupełniającego dla gospodarki niemieckiej. I rzeczywiście - likwidacja polskiego przemysłu stoczniowego, cukrowniczego, cementowego (długo by jeszcze wyliczać) pokazuje, że takim niekonkurencyjnym i uzupełniającym obszarem gospodarczym zwolna, krok po kroku, stajemy się...
Tymczasem w internecie krąży lista polskich europarlamentarzystów, którzy nie życzyli sobie - głosując przeciw - by rotmistrz Witold Pilecki uznany został w UE za bohatera walki z totalitaryzmem i ofiarę totalitaryzmu komunistycznego... Bez względu na uczestnictwo w wyborach do Europarlamentu - z tą listą nazwisk warto się zapoznać...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bóg dziś daje człowiekowi znaki swej obecności

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii Mt 12, 38-42.

Poniedziałek, 21 lipca. Dzień powszedni albo wspomnienie św. Wawrzyńca z Brindisi, prezbitera i doktora Kościoła albo wspomnienie św. Apolinarego, biskupa i męczennika
CZYTAJ DALEJ

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w Ghanie

[ TEMATY ]

nominacja

dyplomacja

diecezja kielecka

kolegium.opoka.org

Ks. prałat dr Henryk Jagodziński – prezbiter diecezji kieleckiej, pochodzący z parafii w Małogoszczu, został mianowany przez Ojca Świętego Franciszka, nuncjuszem apostolskim w Ghanie i arcybiskupem tytularnym Limosano. Komunikat Stolicy Apostolskiej ogłoszono 3 maja 2020 r.

Ks. Henryk Mieczysław Jagodziński urodził się 1 stycznia 1969 roku w Małogoszczu k. Kielc. Święcenia prezbiteratu przyjął 3 czerwca 1995 roku z rąk bp. Kazimierza Ryczana. Po dwuletniej pracy jako wikariusz w Busku – Zdroju, od 1997 r. przebywał w Rzymie, gdzie studiował prawo kanoniczne na uniwersytecie Santa Croce, zakończone doktoratem oraz w Szkole Dyplomacji Watykańskiej. Jest doktorem prawa kanonicznego.
CZYTAJ DALEJ

O. Romanelli: sytuacja w Gazie coraz poważniejsza, módlcie się za nas

2025-07-21 11:46

[ TEMATY ]

strefa gazy

Gaza

Vatican Media

O. Gabriel Romanelli

O. Gabriel Romanelli

Proboszcz parafii w Strefie Gazy, o. Gabriel Romanelli, który został ranny podczas ataku izraelskiego – w wyniku, którego zginęły trzy osoby, a kilku chrześcijan zgromadzonych przy wspólnocie katolickiej zostało ciężko rannych – udzielił wywiadu dziennikarzowi L’Osservatore Romano. „Spróbujmy wspólnie przekonać cały świat, aby zakończył tę wojnę, by móc zacząć odbudowywać pokój, sprawiedliwość i pojednanie” - zaznaczył.

„Sytuacja w całej Strefie Gazy nadal jest bardzo poważna. Pociesza nas bliskość Kościoła – jak zawsze” - wskazał o. Romanelli przywołując rozmowę telefoniczną z Papieżem Leonem XIV. Do wspólnoty przybył także łaciński patriarcha Jerozolimy, kard. Pizzaballa, któremu towarzyszył patriarcha greckoprawosławny. „To była bardzo wzruszająca, piękna wizyta. Pośród tej tragedii odczuliśmy pocieszenie, modlitwę, bliskość pasterzy, wiernych i wszystkich ludzi dobrej woli” - dodał.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję