Reklama

Święci i błogosławieni

Święci na dziś

„Dobry Bóg dał mi Ojca i Matkę godniejszych Nieba niż ziemi. Prosili Pana, by dał im dużo dzieci i by je wziął dla Siebie. Pragnienie to zostało wysłuchane. Czworo małych aniołków uleciało do Nieba, a pięć pozostałych na arenie życia wybrało Jezusa za Oblubieńca”
Św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza

Niedziela Ogólnopolska 42/2008, str. 16-17

Archiwum Karmelitów Bosych

Zelia i Ludwik Martin, rodzice św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Zelia i Ludwik Martin, rodzice św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ona - pełna życia, spontaniczna, zaradna, nie lubi zebrań i podróży. On - cichy, o usposobieniu medytacyjnym, i przeciwnie - lubiący podróże i nowe miejsca. Przeciwieństwa, których zalety uzupełniały się. Oboje w młodości pragnęli się poświęcić wyłącznie Bogu. Bóg jednak chciał dla nich innej drogi - przez ich życie chciał przekonać świat, że w małżeństwie świętość jest możliwa. Zelia i Ludwik Martin. Rodzice św. Teresy od Dzieciątka Jezus. W niedzielę 19 października Kościół uroczyście wyniesie ich do chwały ołtarzy.

Jedność w przeciwieństwach

Reklama

W tym roku mija 150 lat od chwili, gdy 27-letnia Zelia Guerin i 35-letni Ludwik Martin udzielili sobie sakramentu małżeństwa w kościele Matki Bożej w Alençon. Czy odnaleźliby się we współczesnym świecie? Czy rodziny XXI wieku mogą z nich cokolwiek zaczerpnąć? Na pewno. Oboje byli, dziś powiedzielibyśmy: rzemieślnikami - Ludwik zegarmistrzem-jubilerem, Zelia prowadziła zakład koronkarski. Każde z nich było świetne w swoim fachu. Rzetelność Ludwika, precyzję i mistrzowsko wykonywaną pracę podziwiało całe Alençon (później pomagał żonie w prowadzeniu zakładu). Koronki Zelii cieszyły się również dużą popularnością. A trzeba zaznaczyć, że koronki z Alençon należały wówczas do luksusowych i najdroższych. Nieobce im były kłopoty zawodowe, finansowe, zbyt długi czas pracy, a w konsekwencji przemęczenie. Potrafili jednak powiedzieć „stop”, gdy za bardzo pogrążali się w wirze pracy i zobowiązań. Udawało im się łączyć role małżonków, rodziców i ludzi interesu. Z podobnymi problemami borykają się i dzisiejsze rodziny. Jedno jednak wyróżniało kiedyś i wyróżniałoby pewnie i dzisiaj państwa Martin - ich życie Bogiem. Wyznaczały je: codzienna Eucharystia o godz. 5.30, częsta adoracja Najświętszego Sakramentu, regularna spowiedź, przestrzeganie postów, rodzinna modlitwa. I jeszcze jedno - poszanowanie dnia Pańskiego. Był to rzeczywiście czas świętowania.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wychowanie przez przykład

Reklama

Rodzice św. Teresy byli otwarci na życie, choć pierwsze miesiące małżeństwa przeżyli w dziewictwie. Mieli dziewięcioro dzieci, czworo z nich zmarło we wczesnym dzieciństwie. Wychowywaniem pięciu córek zajmowali się oboje. Byli troskliwi, pełni ciepła i czułości, a jednocześnie konsekwentni, nie rozpieszczali swoich dzieci, nie realizowali wszystkich ich zachcianek. Byli dumni z córek, a jednocześnie walczyli z próżnością. Każdą z nich traktowali indywidualnie. Dostrzegali wady i zalety, walcząc z tymi pierwszymi i polecając Bogu to, czego sami nie potrafili zmienić. Kierowali dziewczynki ku niebu, w którym - jak wierzyli - wszyscy się spotkają. To ono miało być celem. Dzieci otrzymały od rodziców tyle miłości, ile tylko mogły otrzymać. Na to Ludwik i Zelia zawsze mieli czas i siły.
Uczyli je, jak wychodzić naprzeciw potrzebom i biedzie drugiego człowieka. Swoim przykładem pokazywali, że nie można przejść obojętnie obok tego, kto potrzebuje wsparcia, ich czasu i pomocy materialnej. Brali w obronę innych, wstawiali się za niesłusznie oskarżanymi, nawet jeśli wiązało się to z perspektywą utraty dobrego imienia. Przekonywali więc, że nie można żyć tylko dla siebie i swojej rodziny, zabiegając jedynie o swoje szczęście, ale że trzeba dostrzegać wokół siebie ludzi potrzebujących.
Ludwik i Zelia są też przykładem niezwykle harmonijnego małżeństwa. Wspierali się nawzajem, ważne dla rodziny decyzje podejmowali wspólnie. W liście do brata Zelia pisała: „Jestem wciąż z Ludwikiem bardzo szczęśliwa, on mi osładza całe życie. Mój mąż jest świętym człowiekiem, życzę takiego wszystkim kobietom”. Byli przekonani, że do świętości można dotrzeć w każdym stanie, na każdym stanowisku, jeśli tylko jest się posłusznym woli Bożej.
Po śmierci Zelii (najmłodsza - Teresa miała wtedy 4,5 roku) ciężar wychowania córek spadł na Ludwika. Po przeprowadzce do Lisieux całe życie poświęcił właśnie im. Stał przy każdej z nich gotowy udzielić pomocy, ale jej nie narzucał. Naprowadzał, podpowiadał, kiedy córki potrzebowały wsparcia.

Droga krzyżowa małżonków

Każde z nich miało swoją mękę, swoją drogę krzyżową do nieba. Najpierw szli nią razem, cierpiąc z powodu śmierci czworga dzieci, potem bólu przysparzała im jedna z córek - Leonia, krnąbrna, chodząca swoimi ścieżkami, zbuntowana. Zelia mówiła o niej, że jest ciężkim krzyżem do niesienia. (Ostatecznie - podobnie jak pozostałe siostry Martin - wstąpiła do klasztoru). U Zelii wykryto raka piersi, który dokonał spustoszenia w jej organizmie. Ostatnie dni jej życia to pasmo męczeństwa i długie konanie. Zmarła, mając 46 lat. Kolejny krzyż dotknął Ludwika: paraliż i choroba psychiczna trwająca 3 lata. W XIX wieku osobę taką traktowano z szyderstwem i pogardą. Przyszła Mała Święta tak opisuje ten czas w życiu swojego ojca, który zmarł w wieku 71 lat: „…bohaterski Patriarcha złożył Bogu siebie jako ofiarę całopalną. Toteż paraliż zmienił swój bieg i umiejscowił się w czcigodnej głowie ofiary przyjętej przez Pana (…). Przyjął to doświadczenie, zdając sobie sprawę z tak wielkiego upokorzenia, a posunął swoje bohaterstwo tak daleko, że nie chciał, aby modlono się o jego zdrowie”.
Zmagając się z tym, co bliskie niejednej współczesnej rodzinie, święci małżonkowie pokazali, jak traktować cierpienie, które stało się ich udziałem. Ufność i zdanie się na Boga we wszystkim - mimo lęków, ofiarowanie Mu cierpień fizycznych i moralnych - to najkrótsza charakterystyka ich postawy wobec krzyża. I jeszcze zdanie Zelii: „Dobry Bóg jest Panem: może nam zesłać, dla naszego dobra, mniejsze lub większe cierpienie, ale nigdy nie zabraknie nam Jego pomocy i łaski”.

Ku świętości

O tych zwyczajnych, a niezwykłych małżonkach będziemy teraz mówić: błogosławieni [święci]. Odtąd szczególnie rodziny mają nowych „oficjalnych” orędowników w niebie. Zostali nimi nie dlatego, że byli rodzicami świętej, ale że całym swoim życiem - jako mąż i żona, ojciec i matka - dążyli do świętości. W codziennym życiu, niepozbawionym trudów i cierpienia, zachowali wierność i ufność w plan Boga wobec ich rodziny. Najlepszym chyba podsumowaniem są słowa Ludwika: „…jestem przynaglony do składania Dobremu Bogu dziękczynienia (…), ponieważ mam poczucie, iż nasza rodzina, mimo swojej prostoty, ma zaszczyt należeć do grona uprzywilejowanych przez naszego godnego uwielbienia Stwórcę”.

2008-12-31 00:00

Oceń: +55 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kiedy troska o dusze staje się samowolą [Felieton]

2025-09-13 23:34

Karol Porwich/Niedziela

W piątkowe popołudnie opublikowany został list otwarty do abp. Józefa Kupnego autorstwa ks. Karla Stehlina FSSPX, przełożonego polskiego dystryktu. List, w którym możemy odnaleźć słowa stanowiące wyraz troski o „misję ratowania dusz” i niepodważalnej wierności tradycji. Zauważyć też można, że działanie Bractwa to nic innego jak heroizm wobec „upadającego Kościoła”. Kapłani Bractwa chcą chronić wiernych przed „zepsutymi rytami” po Soborze Watykańskim II. Brzmi heroicznie, dramatycznie wręcz. Tylko że… wierność w Kościele katolickim obejmuje nie tylko gorliwość o liturgię i nauczanie, ale również pełne posłuszeństwo papieżowi i biskupom.

W Liście padają słowa, że “Stolica Apostolska wydała wiele zarządzeń, które potwierdzają słuszność naszej misji od samego początku.” Podkreślony jest fakt, że papież Franciszek w liście apostolskim “Misericordia et misera” udzielił kapłanom Bractwa jurysdykcji do ważnego słuchania spowiedzi i rozgrzeszania. Jednak wkrada się w to pewna wybiórczość. Bo przecież w 12 punkcie czytamy: „Dla duszpasterskiego dobra wiernych, kierowanych wolą wyjścia naprzeciw ich potrzebom i zapewnienia im pewności co do możliwości otrzymania rozgrzeszenia, postanawiam z własnej decyzji udzielić wszystkim kapłanom Bractwa Św. Piusa X upoważnienia do ważnego i godziwego udzielania sakramentu pojednania.” Kluczowe są tutaj dwa elementy. Pierwszy to: dla duszpasterskiego dobra wiernych” – Papież Franciszek nie mówi, że czyni to jako „uznanie misji” Bractwa, lecz ze względu na dobro duchowe wiernych, którzy korzystają z ich posługi. Chodzi o to, by nie mieli wątpliwości co do ważności i godziwości sakramentu spowiedzi. Drugi: „udzielam upoważnienia” – papież nie stwierdza, że Bractwo ma je z mocy prawa czy własnej misji. Przeciwnie – uznaje, że takiego upoważnienia nie mieli i dlatego nadaje je swoją decyzją.To rozróżnienie jest istotne: papież działa z troski o wiernych, a nie jako potwierdzenie „kanonicznej misji” Bractwa. Właśnie dlatego Benedykt XVI pisał wcześniej, że „dopóki Bractwo nie ma statusu kanonicznego, jego duchowni nie pełnią żadnej posługi w sposób legalny”. Franciszek nie zmienił tego faktu, lecz zrobił wyjątek dla sakramentów: Pokuty i Pojednania oraz Małżeństwa, aby wierni nie żyli w niepewności co do sakramentów. Innymi słowy – to akt miłosierdzia wobec wiernych, a nie potwierdzenie misji Bractwa.
CZYTAJ DALEJ

Rozważania abp. Andrzeja Przybylskiego: Święto Podwyższenia Krzyża Świętego

2025-09-12 13:32

[ TEMATY ]

rozważania

abp Andrzej Przybylski

Karol Porwich/Niedziela

Abp Andrzej Przybylski

Abp Andrzej Przybylski

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedziele w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa abp Andrzej Przybylski.

W owych dniach podczas drogi lud stracił cierpliwość. I zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: «Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny». Zesłał więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli więc ludzie do Mojżesza, mówiąc: «Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas węże». I wstawił się Mojżesz za ludem. Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: «Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu». Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogoś wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu.
CZYTAJ DALEJ

Przykłady do naśladowania

2025-09-14 08:52

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

W Katolickim Domu Kultury w Sandomierzu odbyła się uroczysta gala wręczenia Diecezjalnej Nagrody Arbor bona. Wydarzenie miało w tym roku swoją siódmą edycję.

Nagroda „Arbor bona” – czyli „Dobrego drzewa” – przyznawana jest osobom szczególnie zasłużonym dla wspólnoty Kościoła lokalnego. Kapituła nagrody wyróżnia laureatów w trzech kategoriach: ewangelizacji, świadectwa życia chrześcijańskiego oraz działalności społeczno-charytatywnej.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję