Na ulicach panował ruch zwykły dla tej pory roku. Ludzie w pośpiechu zaglądali do sklepów, poszukując ostatnich gwiazdkowych prezentów. Poprzez wolniutko opadające płatki puszystego śniegu można było dostrzec w oknach blask pierwszych choinkowych lampek.
Wracałem z miasta. Tramwaj dojeżdżał do krańcówki. Nieliczni, zmęczeni pasażerowie błądzili myślami po odległych krainach Wigilii swego dzieciństwa i młodości, inni rozmyślali, jaki będzie ten zbliżający się wieczór. Stanąłem przy drzwiach. Obok, przy oknie, zobaczyłem kilkunastoletnią dziewczynkę. Siedziała ze spuszczonymi nieśmiało oczami, ukrytymi za oprawkami okularów. W pewnej chwili podniosła na mnie wzrok i na jej twarzy pojawił się delikatny, bezinteresowny uśmiech. Zrobiło mi się radośnie i ciepło na duszy. Pomyślałem: z jakiej planety przybyła ta Mała Księżniczka w rogowych okularach? Czy zdoła dochować wierności swojej planecie, planecie, o której wielu z nas już dawno zapomniało, lub na którą nie potrafimy już odnaleźć właściwej, choć jakże prostej drogi? Czy nie zapomni o swej róży, jedynej i niepowtarzalnej pośród tysiąca jej podobnych róż?
Przez tę jedną, przelotną chwilę poczułem się tak świątecznie, tak bożonarodzeniowo, jak wówczas, gdy sam beztrosko przemierzałem ukwiecone ogrody pierwszych, niezwykłych wzruszeń i uniesień.
Pomóż w rozwoju naszego portalu