Reklama

Ojciec Góra idzie na szczyt

Jestem rzeczywiście jakimś specyficznym egzemplarzem, zarówno biologicznym, jak i intelektualnym oraz duchowym. Na pewno jestem człowiekiem, który poszerza granice - mówi o. Jan Góra

Niedziela Ogólnopolska 22/2007, str. 12-13

O. Jan Góra z młodzieżą lednicką na Jasnej Górze, 13 maja 2007 r. O. Jerzy Tomziński otrzymał już chusteczkę Jana Pawła II, po którą inni muszą jechać na Lednicę
Krzysztof Świertok

O. Jan Góra z młodzieżą lednicką na Jasnej Górze, 13 maja 2007 r. O. Jerzy Tomziński otrzymał już chusteczkę Jana Pawła II, po którą inni muszą jechać na Lednicę<br>Krzysztof Świertok

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dokąd tak się spieszy? Trudno przewidzieć, co jeszcze wymyśli ten „urodzony w 1948 r. dominikanin, duszpasterz akademicki, doktor teologii, twórca i prezes holdingu duszpasterskiego Hermanice-Jamna-Lednica”.
Za jedną z największych przygód życia i swoje szczęście uznaje powołanie do dominikanów: - Jest to zakon w permanentnym kryzysie - za co Bogu niech będą dzięki - dlatego, że nie ma modelu bycia dominikaninem. Dominikanie są to ludzie drogi. Kształtują ich spotkani ludzie i droga. Dzięki tym dominikanom nie zostałem sfabrykowany, mogłem pozostać sobą i mam nadzieję, że jestem nim nadal, że nie znajdzie się dwóch takich samych.

„Uwaga! U Góry pracują!”

Reklama

Tabliczka z takim ostrzeżeniem wisi na drzwiach do pokoju duszpasterstwa akademickiego w poznańskim klasztorze dominikanów. Pracują - i to ciężko. Niemal wszystkie ściany pokoju, gdzie urzęduje o. Jan Góra i jego studenci, zastawione są regałami. A półki uginają się pod książkami, pismami, jakimiś drobnymi przedmiotami, pamiątkami… Pozostałe skrawki ścian wylepione zdjęciami i rysunkami, komiksami o górach i nie tylko. Przy oknie potężne biurko i fotel. Kawałek półki jednego z regałów tuż przy drzwiach służy jako stół. Jest nawet deska do krojenia i chleb!
O. Góra wymaga pracy - i tej fizycznej, ale też pracy nad sobą. I na Jamnej, i na Lednicy młodzi ludzie mają swoje obowiązki. Mieszkają tam albo systematycznie przyjeżdżają do tych na wpółodludnych terenów i sami prowadzą swoje gospodarstwa. Jamna to jednocześnie dom, ośrodek duszpasterski, przytułek, siedlisko - dla każdego, kto tylko chce przyjechać i pobyć chwilę w atmosferze braterstwa, szacunku i miłości, która kocha, bo stawia wymagania. O. Góra jest dla nich ojcem. Tak mówią o nim i tak go traktują.
A ojcostwa nauczył się od Jana Pawła II. - Kiedy w 1977 r., jako młody duszpasterz, przyjechałem do Poznania, dosłownie otoczony byłem młodzieżą - wspomina. - A trzeba wiedzieć, że do dominikanów przychodzą same ładne dziewuchy! Pomyślałem, jak ja mam być ich ojcem? Ojcem cudzych dzieci? To był dla mnie problem! Potrzebowałem zwerbalizowania tej sytuacji. I wtedy natknąłem się na poemat Karola Wojtyły „Promieniowanie ojcostwa”. Dzięki niemu ponazywałem sobie te wszystkie przeżycia. To mi pomogło. Zrozumiałem, że tylko jako ojciec nie zrobię tym młodym ludziom krzywdy. Pojechałem potem podziękować Papieżowi za to, a on powiedział do mnie: - To był też i mój problem, kiedy byłem młodym księdzem - wspomina o. Jan.
Od trzydziestu lat liczba tych, którzy widzą w nim ojca, powiększyła się do setek tysięcy. Są już i wnuki. Jak widzi swoje ojcostwo z tej perspektywy? - Ojcostwo jest etapem w rozwoju mężczyzny, jest górną granicą człowieczeństwa. Nie chodzi o ojcostwo biologiczne. Być ojcem - to jest nieustannie dawać, karmić, stale przegrywać, pić upokorzenie, tak jak to robił Papież. A jednocześnie być sobą. Bo czym ja mogę zaimponować? Samochodem? Nie. Ojciec kocha, bo nie podlizuje się młodzieży. Ojciec może wymagać od dzieci, bo je kocha - tłumaczy.
O braciach kapłanach, którzy zrezygnowali z tej drogi: - Żal mi ich, skoro patrząc na Jana Pawła II, porzucili kapłaństwo. Ja go kochałem. Pamiętam, kiedy mówił do nas, że „świat potrzebuje kapłanów, bo świat potrzebuje Chrystusa!”. Księża zgromadzeni w Bazylice św. Piotra dosłownie oszaleli, płakali, skakali z radości. Naprawdę warto być księdzem. Warto być z ludźmi i dla ludzi. Takie życie jest cudowne - mówi o. Góra w uniesieniu i promieniuje autentyczną radością. - Mnie jest blisko do ludzi i ludziom jest blisko do mnie - dodaje. A za szczególnie bliskich uważa właśnie tych, którzy zmagają się z sobą, z samotnością, z cierpieniem. Tych, którzy coś w życiu przeszli. Poszukujący, niewierzący. - To ludzie „z odzysku”. Oni są najlepsi - podkreśla.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Znaki

Dwie strategiczne dewizy życia i pracy o. Góra też zaczerpnął od Jana Pawła II. Cytuje z pamięci i dyktuje. Mam zapisać bezbłędnie: „Człowiek został stworzony z miłości i powołany do miłości. Dlatego nie może odnaleźć siebie inaczej, jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego”. I drugi cytat: „Przyszłość należy do tych, którzy zdołają pokazać młodemu pokoleniu motywy życia i nadziei”.
Dlatego o. Góra stawia na znaki. - Ludzie potrzebują dziś czytelnych i prostych znaków. A ludzie młodzi potrzebują decyzji. Akt decyzyjny kształtuje człowieka. Daję im okazję, żeby wybrali Chrystusa. Trzeba wygrać wyścig z czasem - tłumaczy tonem generała, choć mówi, że jest tylko żołnierzem liniowym.
Znakiem jest chusteczka, którą młodzież dostanie podczas tegorocznego czuwania. - Chusteczka ma przypominać im, że są słabi. Jak Papież, który był bardzo słaby i chory, gdy jej potrzebował. A jednocześnie tą chorobą i słabością był mocny - wyjaśnia o. Góra.
Proste są też czerwone kapcie dla gości w Domu Jana Pawła II na Lednicy. Kapcie są purpurowe jak buty Papieża. Ale flanelowe, mięciutkie i poręczne. - Symbolizują to, że idziemy śladami Jana Pawła II - mówi Magda Lubawy z lednickiej scholi. Do o. Góry trafiła po rekolekcjach w szkole średniej. Pokłóciła się z dominikaninem, który je głosił. - Kiedy to przemyślałam, poszłam przeprosić, a on zaprowadził mnie do o. Góry i powiedział: - Masz w niej, ojcze, dobry materiał! - opowiada Magda. Od tamtej pory Magda co sobotę przyjeżdża z Poznania do Lednicy. Opiekuje się osiołkami. Karmi je i sprząta im zagrodę. O o. Górze nie waha się powiedzieć, że jest jej drugim tatą. - Zobaczyłam dzięki niemu, że Kościół nie gryzie - mówi.
Janek Kubiak studiuje na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. W Lednicy spędza wakacje. Jest animatorem na rekolekcjach dla młodzieży. Dlaczego? - Dzięki Ojcu nauczyłem się wiary i mądrości. Nauczyłem się korzystać z rozumu - odpowiada.
Basię Felińską-Myszkowską zafascynowała w osobie o. Góry jego energia, tysiące pomysłów. Ale najważniejszy jest jego stosunek do ludzi. - Potrafi w każdym odkryć to, co ma najcenniejszego. Nie tłamsi osobowości, nie wymusza. Czeka, aż człowiek sam zacznie myśleć i działać - to, jej zdaniem, najważniejsze cechy o. Góry. Poznała go, gdy jako zbuntowana nastolatka szukała odpowiedzi na pytania o sens życia, wiary. - Słuchałam uważnie jego kazań i każde z nich coś we mnie zmieniało. Zastanawiałam się, co to za człowiek, który we mnie potrafił obudzić człowieka! Teraz Basia jest malarką. Razem z mamą i z córką wyjeżdżają z Poznania do Jamnej - na rekolekcje i na sylwestra.

„Góra Góry”

Niektórzy zarzucają, że o. Góra często mówi o tym, jak zdobywa pieniądze. W rozmowie, podczas której obecni są sponsorzy i współtwórcy Domu Jana Pawła II, osoby z poznańskiego świata biznesu i polityki, o. Góra rzeczywiście podkreśla, co od nich dostał i jak wiele im zawdzięcza. Chce ich docenić, czy dostać więcej?
Na Targach Poznańskich jest honorowym gościem, a wiele firm stara się o pierwszeństwo, żeby zaoferować mu swoje warte setki tysięcy złotych produkty.
O sobie mówi: - Ja jestem ubogi dziad. Gdyby nie oni, ci wszyscy ludzie dobrej woli, nic bym nie zrobił. I to prawda. Mając, jak każdy dominikanin, po 150 zł miesięcznie kieszonkowego, nie miał najmniejszych szans. Jednak na początku lat 90. lokalny samorząd zaoferował o. Górze starą szkołę i teren w Jamnej, niedaleko Jeziora Rożnowskiego. Dziś jest to turystyczna perełka Małopolski. Krezusy biznesu i świata artystycznego budują tam swoje letnie rezydencje. Wtedy jednak można tu było ziemię kupić za bezcen. Dominikanie wzbraniali się przed wzięciem budynku, nawet za darmo. Nie było funduszy na remont. O. Góra był zdruzgotany. Miał sentyment do tego miejsca i chciał tu przywieźć swoich studentów. W pobliskiej Paleśnicy, gdzie jego wujek był proboszczem, spędził niemal całe dzieciństwo. Ale po co ściągać tu ludzi? Gdzie ich nakarmić i dać schronienie? Wtedy, niemal cudem, przyszły pierwsze pieniądze. Znajoma z zagranicy przysłała 1000 dolarów. Potem posypały się inne dary.
Dziś nie tylko jest ośrodek w wyremontowanej szkole, duży kościół, ale też mała wioska. Przyjeżdżają setki ludzi, żeby modlić się, uczyć i bawić w tej „Szkole Wiary” - Rzeczypospolitej Dominikańskiej.
- Jamna wyzwoliła we mnie największy charyzmat - żebractwo - tłumaczy o. Góra w reportażu „Góra Góry”. - Żebractwo było sposobem szybkiej rozmowy z inteligentnymi ludźmi. Mówiło się: - Wy załatwicie sprawy materialne, ja załatwię za was sprawy duchowe. Uzależnijcie się od Boga - namawiałem sponsorów - uzależnijcie się od prawdy, to jedyny zdrowy nałóg.
Tak powstała jego koncepcja tzw. ekonomii wiary. Jej istotą jest zaufanie do Boga i do ludzi. Nie pieniądze ani to, co za nie można zdobyć.
A jaki jeszcze szczyt chce zdobyć o. Góra? W jednym z felietonów pisze: „Zacząłem stawiać sobie pytania, na które nie miałem dotychczas czasu. Czy ja przed czymś uciekam? Na ile znam samego siebie, to myślę, że nie. Ja tylko po prostu się śpieszę. Chcę bezustannie iść dalej (...). To jest tak jak z braćmi świętego Brendana, o których pisał Kijowski. Szli i szukali miejsca na klasztor. Szli coraz wyżej i coraz dalej. Szli za kolejną górę i rzekę. Coraz wyżej. Zostawiali za sobą cudowne miejsca. Zaczynali już szemrać i buntować się. W pewnej chwili rozdrażniony brat Salomon wykrzyknął: - Dokąd tak pędzisz, bracie? Czy ci jeszcze mało? Czy na tę górę, która wznosi się przed nami, także chcesz wleźć? - Tak - odpowiedział brat. - A jeżeli za nią będzie jeszcze większa góra, też na nią wleziesz? - Tak - odpowiedział. - A po co? - Bo jest! - odpowiedział pytany (...). Rozmyślać można i należy się nawracać. Trzeba żyć każdą chwilą i czynić to coraz lepiej. Najważniejsza jest jednak ta Święta Chwila, która leży za wszystkimi górami i rzekami. Chwila spotkania”.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jak naprawdę jest w czyśćcu? Poznaj kilka wizji od św. Faustyny!

[ TEMATY ]

duchowość

czyściec

Adobe Stock

Dusze czyśćcowe, płaskorzeźba z kościła Herz Jesu w Wiedniu

Dusze czyśćcowe, płaskorzeźba z kościła Herz Jesu w Wiedniu

Każdy z nas ma chwile, w których zadaje sobie pytanie: co będzie po śmierci? Od razu niebo, a może najpierw czyściec? Jeśli tak, to jak tam jest? To aż tak bolesna rzeczywistość? Poznaj kilka cytatów z Dzienniczka św. Faustyny mówiących o wizji czyśćca.

Ujrzałam Anioła Stróża, który mi kazał pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. Płomienie, które paliły je, nie dotykały się mnie. Mój Anioł Stróż nie odstępował mnie ani na chwilę. I zapytałam się tych dusz, jakie ich jest największe cierpienie? I odpowiedziały mi jednozgodnie, że największe dla nich cierpienie to jest tęsknota za Bogiem. Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza”. Ona im przynosi ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia. Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. [Usłyszałam głos wewnętrzny], który powiedział: Miłosierdzie moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe (Dz. 20).
CZYTAJ DALEJ

Świadectwo: Doświadczyłam śmierci klinicznej. Spotkałam Jezusa

[ TEMATY ]

świadectwo

śmierć kliniczna

Magdalena Pijewska/Niedziela

Dwa lata temu, na wiosnę, otrzymałem mail od pani Radki. Podczas krwotoku wywołanego ciążą pozamaciczną pani Radka trafiła do szpitala i natychmiast przeszła operację ratującą życie. Podczas jej krótkiego NDE (bliskie doświadczenie śmierci (ang. near death experience, NDE nazywane także „doświadczeniem śmierci klinicznej” lub „doświadczeniem stanu bliskiego śmierci”), spotkała się z Panem Jezusem. Jej doświadczenie było jednym z najkrótszych, ale i tak na tyle silne, że moja rozmówczyni poszła na studia teologiczne i została katechetką. Wstąpiła także do wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym.

PONIŻEJ FRAGMENT KSIĄŻKI. TO I INNE ŚWIADECTWA DOSTĘPNE W CAŁOŚCI W NASZEJ KSIĘGARNI: [KLIKNIJ]: Życie po śmierci 2, ks. Wiktora Szponara, wyd. Fronda.
CZYTAJ DALEJ

Wrocław/ Na ulice wyjechał autobus, w którym schronienie znajdą bezdomni

2025-11-03 20:28

[ TEMATY ]

bezdomni

Karol Porwich

W poniedziałkowy wieczór po raz pierwszy w tym sezonie na ulice Wrocławia wyjechał specjalny autobus przeznaczony dla osób bezdomnych. Mogą w nim liczyć na ciepły posiłek, herbatę i możliwość ogrzania się. Podczas tegorocznej akcji mogą też skorzystać z pomocy medycznej.

Jak poinformowali miejscy urzędnicy w trakcie poniedziałkowej konferencji prasowej, autobus będzie wyjeżdżał na trasy w każdy wieczór o godz. 19.00.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję