Reklama

Młodzi w kościele

Dziennik szwajcarski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Lęk przed Papieżem

Właściwie nie wiem, jak to się stało, że znalazłem się nagle w „sercu Europy”. Bezwiednie poddając się okolicznościom, dopiero po długim czasie zobaczyłem w tym prawdziwy palec Boży. I tak naprawdę spotkanie z Ojcem Świętym było kropką nad „i” wobec zamiaru spotkania ze znajomymi i zobaczenia urzekających szwajcarskich krajobrazów. Ledwie przekroczyliśmy granicę Szwajcarii, niebo mocno się zachmurzyło i przez trzy dni skutecznie zakryło górskie szczyty, tworząc bardzo spłaszczoną wizję, z której wyłonił się ludzki świat pozbawiony niebiańskiej perspektywy. Okazało się, że w takich warunkach największą atrakcją Zurychu są budynki banków i wnętrza luksusowych sklepów. Szwajcarskie zegarki, stoiska z markowymi pachnidłami i zabiegani ludzie stali się dla mnie szybko symbolem dobrobytu i pozornej ludzkiej samowystarczalności. Nawet kościoły wydały się pustymi wnętrzami. Oglądając witraże Marca Chagalla, z ciekawością patrzyłem, gdzie jest w tym wszystkim Pan Bóg. Kościół bez tabernakulum i prawdziwego, solidnego ołtarza wydał mi się pusty i pozbawiony duszy. Przypomniałem sobie historię Edyty Stein. Wybrała katolicyzm pod wpływem doświadczenia pewnego rodzaju pustki w protestanckim kościele. Tam Bóg był wtedy, gdy byli ludzie. U katolików Bóg jest zawsze, nawet wtedy, gdy ludzie zajęci są sobą. Tego protestanckiego ducha czuje się w Szwajcarii bardzo wyraźnie. Tu aktywność ludzi jest jakby warunkiem obecności Boga. Inaczej niż w świadomości katolików, gdzie to Bóg jest wyznacznikiem ludzkiego działania. W każdym razie pochmurna Szwajcaria, pozbawiona górskiej perspektywy, trochę rozczarowała mnie.
W Zurychu na próżno szukałem choćby małego zaproszenia na spotkanie z Papieżem. Zamiast tego naczytałem się prasowych doniesień pełnych lęku. Sensacje sypały się jak z rękawa. Jedni domagali się rezygnacji Jana Pawła II, inni dowodzili, że jego upór wobec celibatu szkodzi Kościołowi, ktoś przewidywał, że jak za parę lat nie zacznie się wyświęcać kobiet, to w Szwajcarii nie będzie miał kto sprawować Eucharystii. Trochę oddechu złapałem, czytając jedyny pochlebny artykuł o Papieżu, w którym autor przekonywał, że „prawdziwy ojciec nie może powiedzieć swoim dzieciom, że od dzisiaj przestaje być ich ojcem, bo się zestarzał”. Sprowadziła mnie na ziemię informacja, że gazeta z tak pochlebnym artykułem nie ma wielkiego nakładu ani znaczenia na rynku prasowym. Dla mnie stała się w tym momencie najlepszą szwajcarską gazetą.

Reklama

Papieska wizyta widziana z zaplecza

We Fryburgu zmienił się całkowicie klimat. Przepiękna katedra i okoliczne świątynie promieniowały obecnością Boga. Wprawdzie i tu nie było jakichś wyeksponowanych informacji o wizycie Ojca Świętego, ale już w przykościelnych gablotach pojawiły się małe plakaty o spotkaniu młodych katolików z Papieżem. Z wrodzoną pasją duszpasterza akademickiego zwiedzałem miejscowy uniwersytet, niegdyś wielką kuźnię doskonałych katolickich intelektualistów. Przecudowne miejsce działalności o. Bocheńskiego i Alma Mater wielu moich profesorów z seminarium. „To jest katolicki uniwersytet?” - zapytałem, czując, że zadaję pytanie retoryczne. Mój rozmówca bez wahania wniósł poprawkę, tłumacząc, że wprawdzie uniwersytet jest ciągle katolicki, ale coraz częściej tylko z nazwy. Poczułem, że to pewnego rodzaju prawidłowość - rozwadnianie katolicyzmu zaczyna się od uniwersytetu. Wystarczy zepsuć uniwersytet, żeby zepsuć całe społeczeństwo.
Z wyżyn świata akademickiego zszedłem na poziom zwykłego życia parafialnego. Poznałem wspaniałych księży pracujących w Szwajcarii. Ujęli mnie swoją gościnnością i serdecznością. Długo opowiadali mi o trudnościach w pracy duszpasterskiej, o częstych konfliktach między kapłanem a świeckimi, o postępującej laicyzacji, która jest owocem konsumpcyjnego stylu życia. „U nas młodzieżą zajmują się asystenci pastoralni, a oni są wściekli na Papieża za celibat i brak kapłaństwa kobiet, toteż trudno liczyć, że zorganizują młodych na spotkanie z Ojcem Świętym. Jak będzie ich z 6 tys., to będzie olbrzymi sukces!” - tłumaczył mi jeden z księży. Nie odzywałem się wiele, bo moi rozmówcy wciąż przestrzegali mnie, że nie można myśleć po polsku w skomplikowanej Szwajcarii. Jednym z objawów mojego „polskiego” myślenia była propozycja, by się więcej modlić i więcej odprawiać Mszy św. Propozycja nie przeszła. Trochę mi było smutno, kiedy dowiedziałem się, że nawet księża nie zamierzają uczestniczyć w spotkaniu Papieża z młodymi. A przecież, jeśli kapłanów nie ma wśród młodych, to trudno się spodziewać, że młodzi pojawią się liczniej w Kościele.

Szwajcario, wstań, słuchaj i wyrusz w drogę!

Przyszedł wreszcie czas na Berno i spotkanie z Ojcem Świętym. Dzień zaczęliśmy od odwiedzin w Domu Małych Sióstr od Jezusa. Najpierw wielkie duchowe zaskoczenie. W Domu Sióstr jeden pokój zajmuje kaplica, w której trwa prawie nieustanna adoracja Najświętszego Sakramentu. To cudowne przypomnienie, że Jezus żyje i przenika życie Europy, pomijając trochę oficjalne struktury i wybierając dla siebie miejsca ciche i ukryte. Na spotkanie z Janem Pawłem II wybieramy się razem z młodzieżą z Polski. Grupa Polaków liczy ok. 500 osób. Widać polskiego ducha w tych przygotowaniach. Najpierw była ważna konferencja, potem Msza św. i wspólne wyjście na miejsce spotkania. Samo przejście było zupełnie inne niż w Polsce. Tutaj to idący „na Papieża” są w zdecydowanej mniejszości. W czasie pielgrzymki towarzyszą nam jacyś ludzie, namawiając do bojkotu spotkania i rozdając antypapieskie ulotki. Ale ludzi tych jest tak niewielu, że właściwie wszystko odbywa się bez zakłóceń. Wielka hala sportowa na 15 tys. miejsc zaczęła się zapełniać młodymi. Wszystko w ramach ogólnonarodowego spotkania młodych katolików ze Szwajcarii. Im bliższa jest godzina rozpoczęcia, tym hala jest coraz pełniejsza. Znowu zaskoczenie. Miało być ok. 6 tys. młodych, było grubo ponad 12 tys. Ponoć to sami młodzi wzięli na siebie trud zorganizowania grup. Scena, na której ma się za dwie godziny pojawić Ojciec Święty, jest zupełnie pusta. Widać tylko czarną teatralną kurtynę. Jedna ze studentek pociesza mnie: „Zobaczy Ksiądz, że jak przyjedzie Papież, to odsłonią kurtynę i będzie piękna dekoracja, z krzyżem i ikoną Maryi”. Niestety, nie doczekaliśmy się tych znaków. Spotkanie młodych rozpoczęło się bez ducha. Najpierw koncert całkiem niezłego zespołu hip-hopowego, a potem program o nieszczęściach tego świata. Było o godności człowieka, o pokoju na świecie, o biednych Azjatach sadzących w wielkim trudzie ryż, o kobietach islamu prześladowanych przez mężczyzn i wreszcie o narkomanii i samobójstwach młodych. Wytężałem słuch, żeby w tym wszystkim usłyszeć jedno najważniejsze dla mnie słowo: „Jezus”. Nie zauważyłem, żeby się pojawiło. Ale pojawił się najpierw Jan Paweł II. Od razu zrobiło się inaczej. Papież nie musi już wiele mówić, sama jego obecność jest jakby obecnością Chrystusa. Zaraz na początku rozegrała się wspaniała scena. Ojciec Święty z trudem przebrnął przez dwa pierwsze zdania przemówienia. Gdy ktoś zaproponował mu pomoc w czytaniu, Jan Paweł II ostro zaprotestował, ścisnął mocno kartkę, dając do zrozumienia, że chce sam rozmawiać z młodymi. Młodzi oklaskami trwającymi ponad 10 min dziękowali za tę decyzję. Ale najważniejsze są zawsze słowa Papieża. Od początku do końca Papież mówił tylko o Jezusie: „Rozwiązaniem Waszych problemów jest Jezus …”; „Chrześcijaństwo to jest osoba Jezusa Chrystusa”; „Ja tak jak Wy jeździłem na nartach, uprawiałem sporty i szukałem sensu życia. Znalazłem go w Chrystusie”.
Jan Paweł II zostawił młodym Szwajcarom program złożony z trzech słów: „Wstań! Słuchaj! Wyrusz w drogę!”. A wszystko z żywym, osobowym Chrystusem w sercu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Modlitwa o pokój nie ustaje na Jasnej Górze

2024-05-07 17:36

[ TEMATY ]

Jasna Góra

pokój

modlitwa o pokój

Jasna Góra/Facebook

Od pierwszych dni wojny w Ukrainie, na Jasnej Górze trwa modlitwa o pokój. Dziś w Kaplicy Matki Bożej Mszę św. w tej intencji sprawował bp diec. kijowsko-żytomierskiej, Witalij Krywicki. - Wojna jest wyzwaniem dla całego świata. Nie zawsze rozumiemy jaka jest Boża wola. Chcę modlić się o pokój, którego pragnie Bóg - mówił.

Biskup Krywicki zauważył, że w 2022 r., kiedy dokonano aktu ofiarowania Maryi Rosji i Ukrainy, nastąpił odwrót wojsk rosyjskich. - Jak Polacy mają „swój” Cud nad Wisłą z 1920 r., [kiedy to nad polem bitwy dwukrotnie ukazała się Matka Boża i doszło do jednego z najbardziej niespodziewanych i przełomowych zwycięstw w historii wojskowości, które pozwoliło ocalić niepodległość Rzeczypospolitej - przyp. red.], tak my postrzegamy odwrót wojsk rosyjskich stojących u bram Kijowa, jako, nowoczesny „Cud nad Dnieprem”. Po zawierzeniu przez cały świat Maryi Rosji i Ukrainy, najeźdźcy odeszli z całej północy naszej Ojczyzny. To naprawdę odczytaliśmy nie jako gest dobrej woli, tylko wstawiennictwo Matki Bożej - zaznaczył.

CZYTAJ DALEJ

Świadectwo: cztery zakonnice będą pielgrzymować prosząc o błogosławieństwo dla USA

2024-05-06 19:07

[ TEMATY ]

świadectwo

Fotolia.com

W ramach przygotowań do ogólnokrajowego Kongresu Eucharystycznego, który w dniach 17-21 lipca odbędzie się w Indianapolis, cztery członkinie Stowarzyszenia Apostolskiego „Córki Maryi” zamierzają odbyć prawie 1000-milową pielgrzymkę, aby prosić m.in. o „błogosławieństwo Chrystusa dla całych Stanów Zjednoczonych”. Będą one szły szlakiem św. Elżbiety Anny Seton (1774-1821) - pierwszej rodowitej Amerykanki, którą kanonizowano

Jest to jedna z czterech tras pątniczych, którymi od połowy maja podążać będą wierni, aby w połowie lipca dotrzeć na wspomniane wydarzenie religijne w stolicy stanu Indiana. Trasy te liczą one łącznie ok. 6,5 tys. mil i obejmują następujące szlaki: Maryjny (Droga Północna), św. Elżbiety Seton (Droga Wschodnia), św. Jana Diego (Droga Południowa) i Sierra (Droga Zachodnia).

CZYTAJ DALEJ

Co nas dzieli niech nas łączy

2024-05-08 07:29

[ TEMATY ]

historia

felieton

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Na początku chciałbym gorąco i serdecznie przywitać się z czytelnikami portalu „Niedziela”! Jestem zaszczycony tym, że mogę publikować na łamach portalu, który wyrósł w tradycji tygodnika, który za dwa lata obchodzić będzie swoje 100. urodziny i jest na stałe wpisany w polską historię.

W czasie II wojny światowej czasopismo „Niedziela”, a konkretnie jego nazwa została zawłaszczona przez Niemców na potrzeby dodatku do gadzinowego Kuriera Częstochowskiego, a powojenne aresztowanie redaktora naczelnego wznowionego pisma, ks. Antoniego Marchewkę to był tylko jeden z elementów prześladowań ze strony komunistów, których tygodnik „Niedziela” niesamowicie „uwierał”. Czym? Tym samym co dziś uwiera wrogów Kościoła Katolickiego: pomocą duchową i otuchą jaką otrzymywali Polacy, nauczaniem o zbawieniu, prawdzie i kłamstwie, złu i dobru oraz naturze ludzkiej. Ostatecznie w 1953 r. pismo zostało przez władze komunistyczne zawieszone, a w latach 80. ubiegłego tygodnik było wielokrotnie obiektem ingerencji cenzorskich.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję