Powołanie - temat nadal zastrzeżony
Musimy przyznać uczciwie, że u progu XXI wieku nadal istnieją
tematy tabu, a jednym z nich jest sprawa nowych powołań kapłańskich
i zakonnych. W trosce o "wolność osoby ludzkiej" (tę źle pojmowaną
wolność), zachwyceni tolerancją, pluralizmem i podobnymi postawami,
na wszelki wypadek omijają ten temat niemal wszyscy - od księży poczynając.
I nic dziwnego, że gdy młody człowiek oświadczy swym najbliższym,
że wybiera się do seminarium, 50% rodziny ma przeciw sobie. Jeszcze
gorzej wygląda ten problem u kandydatek na siostry zakonne: tu 100%
rodziców jest przeciwnych takiej decyzji własnej córki!
Tak więc kolejny Tydzień Modlitw o Powołania wydaje się
być potrzebny wszystkim wiernym - choćby po to, by zrewidować własne
postawy wobec powołania i powołanych do wyłącznej służby Bogu.
W adhortacji Jana Pawła II o formacji kapłanów Pastores
dabo vobis czytamy: "Nadszedł czas, by mówić odważnie o życiu kapłańskim
jako o bezcennej wartości, wspaniałej i uprzywilejowanej formie życia
chrześcijańskiego. (...) Nie należy się obawiać, że w jakiś sposób
skrępuje to młodych lub ograniczy ich wolność; wprost przeciwnie
- wyraźna propozycja, przedstawiona w odpowiednim momencie, może
się okazać decydującym czynnikiem, który skłoni młodego człowieka
do wolnej i autentycznej odpowiedzi" (PDV 39).
Powołanie kapłańskie: Dar i Tajemnica
Reklama
Pytanie - "skąd się biorą księża?", tylko z pozoru jest proste
i oczywiste. Przecież w Polsce powołań jest sporo, księża byli u
nas "od zawsze" - w czym zatem problem? Wystarczy jednak, że sprawa
pytania o źródło powołań dotknie osobiście konkretnego młodzieńca,
jego ojca i matki, by zaczęli - nawet ci bardzo wierzący - buntować
się i pytać: "dlaczego ja?", "dlaczego my?", "przecież jest tylu
innych!". Z kolei może się zdarzyć i tak, że to rodzice lub dziadkowie
zamarzą sobie, by ich syn czy wnuk był księdzem; bywa, że i sam zainteresowany
zacznie pewnego dnia "przeliczać", co mu się bardziej "opłaci", i
może odczytać kapłaństwo jako swoistą drogę do "życiowej kariery"
... Bo rzeczywiście: na pierwszy rzut oka ksiądz to człowiek taki
sam jak wszyscy inni; kapłaństwo - mówią niekiedy ludzie - to zawód,
jak tyle jemu podobnych. "Inteligentniejsi" przypomną nawet polskie
porzekadło, że "kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie pobodzie"
lub "optymistyczne" stwierdzenie mówiące, że "jeszcze żaden dominus
vobiscum nie umarł nad pustą miską". Toteż nic dziwnego, że biorąc
sprawę jedynie "na chłopski rozum", więcej się o kapłaństwie nie
dowiemy.
Dlatego na powołanie kapłańskie i samych księży musimy
spojrzeć inaczej: przez pryzmat wiary. Papież Jan Paweł II, obchodząc
w 1996 r. złoty jubileusz swoich święceń kapłańskich, opublikował
bardzo osobistą książkę pod znamiennym tytułem Dar i Tajemnica. To
właśnie określenie - Dar i Tajemnica - najlepiej oddaje prawdę o
życiu i posługiwaniu każdego kapłana. Tajemnica każdego powołania
- uczy Ojciec Święty - rozgrywa się na płaszczyźnie "niewymownego
dialogu między Bogiem a człowiekiem, między miłością Boga, który
wzywa, a wolnością człowieka, który z miłością Mu odpowiada" (PDV
36). Z inicjatywą występuje zawsze Bóg, interweniując swą łaską w
życiu człowieka. "Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem..." (
J 15, 16). "(...) przywołał do siebie tych, których sam chciał..." (
Mk 3, 13). To właśnie dlatego tak trudno jest każdemu z nas, powołanych,
odpowiedzieć na zasadnicze i - zdawałoby się - proste pytanie: "dlaczego
zostałem księdzem?". Byli na pewno lepsi, mądrzejsi, przystojniejsi,
zdolniejsi, zdrowsi - On, Jezus, wybrał mnie, a ja powiedziałem pokornie
i ufnie, jak młody Samuel: "Oto jestem - przecież mnie wołałeś! (
por. 1 Sm 3, 5. 6. 8).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Człowiek może Bogu odpowiedzieć: "nie"
Nie wszyscy powołani odpowiadają Bogu "tak" i trudno się temu
zjawisku aż tak bardzo dziwić. Skoro "w powołaniu objawia się darmowa
miłość Boga, a jednocześnie najwyższa z możliwych form ludzkiej wolności,
wyrażająca się przyjęciem wezwania Boga i zawierzeniem Mu" (PDV 36),
to w imię tej wolności możliwe jest także ze strony człowieka odrzucenie
czy zmarnowanie otrzymanego daru. Powiedzmy zupełnie szczerze i otwarcie:
przeciętnie około 1/3 (bywa, że i nieco więcej) kleryków rozpoczynających
studia w seminarium rezygnuje z tej drogi na przestrzeni sześciu
lat formacji.
Przeszkody, jakie mogą powstrzymywać powołanych przed
pójściem za Jezusem, mogą być bardzo różne: dobra materialne, stawiane
kandydatom wymagania, zdrowie (fizyczne i psychiczne), uwarunkowania
społeczne i kulturowe, fałszywe wyobrażenia o charakterze powołania,
niejasne pojmowanie Boga i zdeformowane koncepcje człowieka, wolność
pojmowana jako absolutna autonomia (samowola), tendencje prowadzące
do pojmowania relacji między Bogiem a człowiekiem jako sprawy indywidualnej
i prywatnej, kryzysy wiary itd. Ewangeliści zapisali dokładnie: "
Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech
weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje" (Mt 16, 24). Jakie to trudne
do przyjęcia...
Jest zatem konieczne mądre towarzyszenie wezwanym na
drogi powołania ludziom w taki sposób, by w odpowiednim momencie
potrafili podjąć osobistą, wolną i dojrzałą decyzję całkowitego oddania
się Bogu i wytrwania na tej drodze do końca życia albo też - w imię
uczciwości i wierności własnemu sumieniu - zrezygnowali z niej i
odeszli.
Podsumowanie
Spróbujmy teraz streścić nasze rozważania w odpowiedzi na pytanie
o to, czym jest dla nas wszystkich troska o powołania i towarzyszenie
powołanym.
W pierwszym rzędzie chodzi o odbudowanie "´mentalności
chrześcijańskiej´, zrodzonej i podtrzymywanej przez wiarę" (PDV 37),
czyli stworzenie warunków niezbędnych do tego, "aby każde powołanie,
włącznie z kapłańskim, było rozumiane w całej jego prawdzie, miłowane
w jego pięknie oraz przeżywane w duchu całkowitego oddania i głębokiej
radości" (tamże). Środki, jakimi dysponuje Kościół w owym "podprowadzaniu
do Jezusa" osób, które On sam powołał, to: modlitwa, liturgia, głoszenie "
Ewangelii powołania", misja prowadzenia "każdego wiernego do odkrycia
i przeżywania swego powołania w wolności i do zrealizowania go w
miłości" (praca wychowawcza), kierownictwo duchowe, włączanie w bezinteresowną
służbę potrzebującym w duchu oddania i ofiary.
Można powiedzieć, że troska o budzenie nowych powołań
to nie jakaś (nawet najlepiej zorganizowana) "akcja powołaniowa"
czy wręcz "werbunek" do seminarium czy klasztoru, ale codzienny,
żmudny i cierpliwy proces towarzyszenia młodym ludziom w wysiłku
rozpoznawania głosu Bożego (nigdy zaś "wmawianie" komuś, że jest
powołany) i przyprowadzenie ich do Jezusa (por. J 1, 41-42).