Reklama

Aspekty

Niezwykły krzyż z Babimostu

Podczas ostatniego remontu babimojskiego kościoła parafialnego odkryto dwie daty z historii tej świątyni. Jedna z nich na co dzień jest niewidoczna. Ujrzała światło dzienne dopiero podczas prac restauracyjnych zabytkowego krzyża.

[ TEMATY ]

Babimost

Sanktuarium Matki Bożej Gospodyni Babimojskiej

+ Kazimierz Furman

Krzyż z Babimostu

Krzyż z Babimostu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zabytkowy krzyż zdobi zewnętrzną ścianę prawej bocznej nawy kościoła. W tym roku mija 275 lat od jego ufundowania. W celu odnowienia zabytku zdjęto krzyż ze ściany i rozebrano go na części, by odrestaurować polichromię. Oczywiście zdjęto też tabliczkę z napisem INRI z drzewca krzyża.

Ukryta data

Po demontażu okazało się, że nie tylko widoczny awers tablicy jest zapisany, ale i ukryty rewers zawiera napis. Na szczęście z rewersu tablicy zrobiono zdjęcie. Jakość fotografii jest jednak zbyt niska, by można odczytać cały napis. Na fotografii dosyć wyraźnie widoczna jest jedynie górna część tylnej strony tablicy – pierwsza część tekstu rewersu. Treść wstępu tekstu brzmi następująco: ANNO 1744 PETRUS RUCIǸSKI Cmethoci Podmokle minus ... CHRISTI DNNI. Dalszą treść tekstu będzie można ewentualnie odczytać po ponownym demontażu tablicy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Z dostępnego nam dzisiaj tekstu da się jednak wyciągnąć sporo wniosków. Wyraźnie napisany rok 1744 pozwala nam przypuszczać, że krzyż został ufundowany do nowo powstałego kościoła cztery lata po ukończeniu budowy. Być może sukcesywnie wyposażano wnętrze świątyni, a krzyż ufundowano na cześć Chrystusa Pana. Fundatorem był Piotr Ruciński, kmieć z Podmokli Małych.

Kmiecia historia

Kmiecie w tym czasie, również i w Podmoklach, byli to rolnicy posiadający tzw. całe gospodarstwo, początkowo o powierzchni jednego łana. Po sołtysie, który władał często dwoma łanami, kmiecie w Polsce stali najwyżej w hierarchii społeczności wiejskiej. Pod nimi byli półślednicy, którzy mieli jedynie pół łana, zagrodnicy posiadający dom i zagrodę, chałupnicy bez ziemi i na końcu komornicy i parobkowie. Kmiecia z Podmokli Małych było więc stać w tym czasie na ufundowanie na cześć Chrystusa Pana wielkiego, pięknie wyrzeźbionego krzyża.

Julius Kothe, naukowiec opisujący w 1896 roku pomniki sztuki i zabytkowe kościoły w prowincji poznańskiej przypuszczał, że krzyż babimojski pochodził ze starego drewnianego kościoła, który spalił się 23 marca 1728 roku. Według J. Kothego nasz krzyż pochodzi z późnego renesansu i umieszczony był na belce tęczowej starego kościoła. Jednak naukowiec zapewne nie znał treści tekstu z rewersu tablicy.

Reklama

Zagadka fundatora

Małą zagadką okazuje się jednak zidentyfikowanie fundatora. W tekście zamieszczonym na rewersie tablicy odczytujemy: Piotr Ruciński. Kmieć o takim imieniu i nazwisku rzeczywiście żył w Podmoklach Małych. Zmarł on jednak już 21 września 1711 roku i został pochowany na ówczesnym cmentarzu parafialnym w Babimoście, co łatwo można odczytać w księdze parafialnej. Piotr Ruciński mieszkał w Podmoklach Małych w domu pod dzisiejszym numerem 4, co też wynika z zapisów parafialnej księgi metrykalnej. W tym domu jego żona Anna urodziła w roku 1686 córkę Mariannę i w 1689 roku syna Jana. Mieli oni jeszcze syna Wawrzyńca, który urodził się tu przed 1675 rokiem.

Piotr Ruciński był niezwykłym i wyróżniającym się człowiekiem. W Podmoklach nazywano go zwykle Piocho – od imienia Piotr. Tak też ksiądz wpisał go kilka razy do księgi parafialnej. Piocho stało się nazwiskiem następnych pokoleń tej rodziny. Przez cały następny wiek mieszkańców jego domu i zagrody nazywano Piocho.

Po śmierci pierwszej żony Anny, Piotr w styczniu 1703 roku poślubił Elżbietę Pasierb, która 6 grudnia tego roku urodziła syna Mikołaja Kazimierza. Piotr w tym czasie miał już wysoką pozycję społeczną, gdyż na chrzestnych swojego syna pozyskał aż trzech szlachciców Karola Glinkę, Kazimierza Zabielskiego i szlachciankę z babimojskiego dworu starościńskiego Katarzynę Kaczorowską.

Miejsce krzyża

Piękny krzyż ufundował jednak syn Piotra – Wawrzyn Piocho, być może na pamiątkę swojego ojca Piotra Rucińskiego, po którym prowadził gospodarstwo kmiecie. Fundacja przeznaczona była na ozdobę nowego kościoła, który wybudowano pod nowym wezwaniem św. Wawrzyńca. Może i wybór nowego patrona dla kościoła spodobała się Warzynowi Piochowi i to miało wpływ na jego decyzję. Wawrzyn zmarł w roku 1748, cztery lata po tej fundacji.

Być może na początku krzyż w kościele powieszono w miejscu dzisiejszego ołtarza Najświętszego Serca Jezusowego. Tutaj bowiem już w 1856 roku znajdował się ołtarz Świętego Krzyża, który dopiero w 1938 roku zmieniono na ołtarz Najświętszego Serca Jezusowego. Do 1938 roku krzyż wisiał we wnęce wschodniej ściany kościoła nad organami. W tym też czasie krzyż z roku 1744 przeniesiono do bocznej nawy, gdzie wisi do dziś. Od tego czasu zdobią go dwa piękne anioły, pochodzące z rozebranego ołtarza św. Jana Nepomucena – patrona Babimostu.

2020-11-21 13:27

Ocena: +3 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Sanktuarium w Babimoście

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 48/2020, str. I

[ TEMATY ]

bp Tadeusz Lityński

Babimost

Karolina Krasowska

W dobie pandemii szczególnie potrzebujemy towarzyszenia Matki Bożej – mówi bp Tadeusz Lityński

W dobie pandemii szczególnie potrzebujemy towarzyszenia Matki Bożej –
mówi bp Tadeusz Lityński

Biskup Tadeusz Lityński kościół parafialny św. Wawrzyńca w Babimoście ustanowił sanktuarium Matki Bożej Gospodyni Babimojskiej.

Uroczystość nadania świątyni statusu sanktuarium odbyła się 21 listopada podczas Mszy św. sprawowanej w kościele w Babimoście. – Ponieważ kult Matki Bożej Gospodyni Babimojskiej jest tu obecny i wciąż się rozwija, ustanowienie sanktuarium na pewno wzmocni w tym miejscu modlitwę do Boga przez wstawiennictwo Matki Bożej. Pojawiła się idea, że tym bardziej teraz, w dobie pandemii, szczególnie potrzeba modlitwy, tym bardziej teraz potrzeba wstawiennictwa Matki Bożej i tym bardziej teraz potrzebujemy Jej towarzyszenia w drodze rodzinom, zwłaszcza tym dotkniętym COVID-19, przebywającym na kwarantannie czy w izolatorium. Tam szczególnie potrzeba bliskości Pana Boga, Jego miłosierdzia i uzdrowienia. Dlatego na prośbę proboszcza ks. Andrzeja Pieli zapadła decyzja o ustanowieniu sanktuarium w Babimoście, aby płynęła stąd systematyczna modlitwa i żeby pielgrzymi, którzy będą tu przybywać w duchu wdzięczności czy prośby z tego daru i łaski mogli skorzystać – mówi bp Tadeusz Lityński.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Bp Piotrowski: duchowni byli ostoją polskości

2024-04-29 11:42

[ TEMATY ]

bp Jan Piotrowski

duchowni

archiwum Ryszard Wyszyński

Odsłonięcie i poświęcenie pamiątkowej tablicy przy ścianie śmierci - z nazwiskami kilkunastu duchownych katolickich, którzy zginęli w obozie Gross- Rosen w Rogoźnicy

Odsłonięcie i poświęcenie pamiątkowej tablicy przy ścianie śmierci - z nazwiskami kilkunastu duchownych katolickich, którzy zginęli w obozie Gross- Rosen w Rogoźnicy

Duchowni byli ostoją polskości, co uniemożliwiało skuteczne wyniszczenie narodu, zgodnie z niemieckim planem - mówił dzisiaj w kieleckiej bazylice bp Jan Piotrowski, sprawując Mszę św. przy ołtarzu Matki Bożej Łaskawej, z okazji Narodowego Dnia Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego.

- To duchowni, według Niemców, byli grupą niezwykle niebezpieczną, ponieważ poprzez swoją pracę duszpasterską wspierali wszystkich Polaków - podkreślał biskup w homilii. - Od początku wojny byli wyłapywani, torturowani, niszczeni i mordowani - dodał. Jak zauważył, „sakramentalne kapłaństwo było dla Niemców, Rosjan, a potem komunistów znakiem sprzeciwu”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję