Reklama

Watykan

Ojciec Cantalamessa: mój kardynalat do uznanie dla Słowa Bożego

„Nominacja kardynalska nie wpłynie na moje życie. Dalej przede wszystkim będę głosił Słowo Boże”. Tak o niespodziewanej dla siebie decyzji Papieża Franciszka mówi ojciec Raniero Cantalamessa, który od 40 lat jest kaznodzieją Domu Papieskiego, czyli głosi Słowo Boże kolejnym papieżom i ich najbliższym współpracownikom.

[ TEMATY ]

kardynał

kapucyni

papież Franciszek

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

86-letni kapucyn znalazł się gronie 13 osób, które Franciszek wyniesie do godności kardynalskiej podczas konsystorza 28 listopada. Przez wiele lat przybliżał Ewangelię Włochom w programie telewizyjnym „Motywy nadziei”. Aktywnie zaangażowany jest w Ruch Charyzmatyczny i dialog ekumeniczny. Obecnie mieszka w pustelni niedaleko Rzymu, gdzie jako kapłan służy niewielkiej wspólnocie sióstr klauzurowych.

„Ten kardynalat to nie jest wyraz uznania dla mnie, ale dla Słowa Bożego” – mówi ojciec Cantalamessa w rozmowie z Radiem Watykańskim.

„Papież Franciszek wnosi swój styl we wszystkie rzeczy, także w nominacje. Święty Franciszek jest w tym mocno obecny, widać to po ostatniej encyklice. Nie chciałbym jednak nadawać zbytniej wagi temu, że wśród nowych kardynałów jest teraz kilku franciszkanów, wcześniej byli przecież jezuici – mówi papieskiej rozgłośni kardynał-nominat. – Myślę, że będę nadal kontynuował moją misję głoszenia Słowa i mam nadzieję, że pandemia pozwoli na to, bym mógł to zrobić dla Ojca Świętego w nadchodzącym Adwencie. Po mojej nominacji otrzymałem wiele gratulacji także od chrześcijan innych wyznań. Cieszyłem się, bo od zawsze jestem zaangażowany w budowanie jedności i dialogu. Te życzenia to również docenienie wielkiego zaangażowania Papieża Franciszka w budowanie mostów.“

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2020-10-29 18:01

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Postęp techniczny powinien respektować dobro wspólne

„Lepszy świat jest możliwy dzięki postępowi technicznemu, jeśli będzie towarzyszyła mu etyka oparta na zasadzie wspólnego dobra oraz etyka wolności, odpowiedzialności i braterstwa, zdolna wspierać pełny rozwój osób w relacji z innymi oraz z całym stworzeniem” – te słowa Papież Franciszek skierował do uczestników spotkania pod hasłem: „Dobro wspólne w erze cyfrowej”. Zorganizowały je Papieska Rada Kultury oraz Dykasteria ds. Integralnego Rozwoju Człowieka.

Spotkanie zgromadziło specjalistów z wielu dziedzin: techniki, ekonomii, robotyki, socjologii, komunikacji, cyberbezpieczeństwa, ale także filozofii, etyki oraz teologii moralnej. W encyklice Laudato si Ojciec Święty wskazał na podstawowy paralelizm: korzyści, jakie ludzkość może czerpać z postępu technicznego zależą od stopnia, w jakim nowe możliwości będą stosowane w sposób etyczny. Ta współzależność wymaga, aby wraz z postępem technicznym w tym samym tempie wzrastała odpowiedzialność oraz szacunek dla wartości. W przeciwnym razie paradygmatem dominującym będzie paradygmat technokratyczny, który obiecuje niekontrolowany i nieograniczony postęp, ale odrzuca przy tym i eliminuje inne czynniki postępu oraz niesie wielkie niebezpieczeństwa dla całej ludzkości.

CZYTAJ DALEJ

Kryzys powołań czy kryzys powołanych?

Tę wspólną troskę o powołania powinno się zacząć nie tylko od tygodniowego szturmowania nieba, ale od systematycznej modlitwy.

Często wspominam pewną rozmowę o powołaniu. W czasach gdy byłem rektorem seminarium, poprosił o nią młody student. Opowiedział mi trochę o sobie, o dobrze zdanej maturze i przypadkowo wybranym kierunku studiów. Zwierzył się jednak z największego pragnienia swojego serca: że głęboko wierzy w Boga, lubi się modlić, że jego największe pasje dotyczą wiary, a do tego wszystkiego nie umie uciec od przekonania, iż powinien zostać księdzem. „Dlaczego więc nie przyjdziesz do seminarium, żeby choć spróbować wejść na drogę powołania?” – zapytałem go trochę zdziwiony. „Bo się boję. Gdyby ksiądz rektor wiedział, jak się mówi u mnie w domu o księżach, jak wielu moich rówieśników śmieje się z kapłaństwa i opowiada mnóstwo złych rzeczy o Kościele, seminariach, zakonach!” – odpowiedział szczerze. Od tamtej rozmowy zastanawiam się czasem, co dzieje się dziś w duszy młodych ludzi odkrywających w sobie powołanie do kapłaństwa czy życia konsekrowanego; z czym muszą się zmierzyć młodzi chłopcy i młode dziewczyny, których Pan Bóg powołuje, zwłaszcza tam, gdzie ziemia dla rozwoju ich powołania jest szczególnie nieprzyjazna. Kiedy w Niedzielę Dobrego Pasterza rozpoczniemy intensywny czas modlitwy o powołania, warto zacząć nie tylko od analiz dotyczących spadku powołań w Polsce, od mniej lub bardziej prawdziwych diagnoz tłumaczących bolesne zjawisko malejącej liczby kapłanów i osób życia konsekrowanego, ale od pytania o moją własną odpowiedzialność za tworzenie przyjaznego środowiska dla wzrostu powołań. Zapomnieliśmy chyba, że ta troska jest wpisana w naturę Kościoła i nie pojawia się tylko wtedy, gdy tych powołań zaczyna brakować. Kościół ma naturę powołaniową, bo jest wspólnotą ludzi powołanych przez Boga, a jednocześnie jego najważniejszym zadaniem jest, w imieniu Chrystusa, powoływać ludzi do pójścia za Bogiem. Ewangelizacja i troska o powołania są dla siebie czymś nieodłącznym, a odpowiedzialność za powołania dotyczy każdego człowieka wierzącego. Myśląc więc o powołaniach, zacznijmy od siebie, od osobistej odpowiedzi na to, jak ja sam buduję klimat dla rozwoju swojego i cudzego powołania. Indywidualna i wspólna troska o powołania nie może wynikać z negatywnych nastawień. Mamy się troszczyć o powołania nie tylko dlatego, że bez nich nie uda nam się dobrze zorganizować Kościoła, ale przede wszystkim z tego powodu, iż każdy człowiek jest powołany przez Boga i potrzebuje naszej pomocy, aby to powołanie rozeznać, mieć odwagę na nie odpowiedzieć i wiernie je zrealizować w życiu.

CZYTAJ DALEJ

W. Brytania: ani Izrael, ani Iran nie chcą wojny, ale łatwo o coś, co ją wywoła

2024-04-20 09:58

[ TEMATY ]

Izrael

Iran

Karol Porwich/Niedziela

Ani Izrael, ani Iran nie są teraz zainteresowane eskalacją konfliktu, co nie znaczy, że go nie będzie w przyszłości, bo pierwsza wymiana ciosów już nastąpiła, a w takiej sytuacji bardzo łatwo o błędną kalkulację – mówi PAP dr Ahron Bregman z Departamentu Studiów nad Wojną w King's College London.

Ekspert wyjaśnia, że rząd Izraela – także ze względu na wewnętrzną presję – musiał zareagować na irański atak rakietowy w poprzedni weekend, ale ta reakcja była w rzeczywistości bardzo stonowana, co sugeruje, że Izrael nie chce eskalować sytuacji, lecz ją deeskalować. Bregman przypuszcza, że właśnie z powodu tej stonowanej reakcji Iran również nie będzie dążył do odwetu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję