Reklama

Obrońca pokrzywdzonych

- „Advocatus” z łaciny to człowiek, który pomaga innym - mówi 78-letni niewidomy mecenas i społecznik Bogumił Jopkiewicz z Kielc o swoim zawodzie, który wykonuje z zaangażowaniem od 50 lat. W 2006 r. został laureatem konkursu Fundacji Uniwersyteckich Poradni Prawnych i „Rzeczpospolitej” - „Prawnik Pro Bono”. Był także nagrodzony tytułem „Wolontariusz Roku” w 2004 r.

Niedziela kielecka 11/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Udałoby się uniknąć wielu nieszczęść, ale ludzie często przychodzą po poradę za późno - tłumaczy mecenas. Od przeszło dziesięciu lat co tydzień można go spotkać w biurze Caritas, gdzie pracuje jako prawnik wolontariusz. Reprezentuje osoby pokrzywdzone i zagubione w gąszczu niejasnych przepisów, bezbronne i załamane kobiety, maltretowane przez swoich mężów czy partnerów, ofiary przestępstw w rodzinie, przebywające w Ośrodku Interwencji Kryzysowej.

Pomaga najuboższym

Reklama

Najwięcej jest porad cywilnoprawnych, z uwzględnieniem prawa rodzinnego. Ludzie pytają o prawo do alimentów, renty, prawo mieszkaniowe, administracyjne czy budowlane. Jako członek Towarzystwa Pomocy św. Brata Alberta mecenas pomaga także bezdomnym i ludziom wykluczonym, którzy nie potrafią dochodzić swoich praw. Niesie również wsparcie młodzieży uzależnionej - podopiecznym Stowarzyszenia „Nadzieja Rodzinie”. Działa razem ze swoim teściem w komisji rewizyjnej tego stowarzyszenia i angażował się w jego powstanie. O swojej społecznej służbie mecenas mówi skromnie: - Sam każdego dnia znajduję u ludzi wiele życzliwości, moja praca jest formą wdzięczności za dobro.
Często poszkodowani nie potrafią sformułować pisma, nie wiedzą, jaką drogę prawną wybrać, jakie przysługują im prawa, najczęściej również nie stać ich na prawnika. W tej sytuacji bezinteresowna, kompetentna i rzetelna pomoc mecenasa ratuje ich z opresji. Chętnych jest tak wielu, że jego dyżury w środę przeciągają się do kilku godzin. A obok pracy wolontariusza, Bogumił Jopkiewicz prowadzi w swoim mieszkaniu kancelarię prawną. We wszystkich działaniach wspiera go bardzo rodzina. - Gdyby nie żona Ewa i teść nie dałbym rady - podkreśla. Jest dla mnie wszystkim - moimi oczyma, przyjacielem, najukochańszą osobą. Prowadzi dom, pomaga mi w kancelarii. Jest moim przewodnikiem w sądach i urzędach - mówi o żonie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dzieciństwo i okupacja

Bogumił Jopkiewicz urodził się w 1933 r. w Kielcach. Wychował się w kochającej rodzinie wraz z sześciorgiem rodzeństwa. Podczas okupacji jego ojciec wpadł w ręce Niemców, razem z innymi został wywieziony do Niemiec na roboty. To był trudny czas dla rodziny. Starszy brat należał do Szarych Szeregów, uczęszczał na tajne komplety. Mama, by wyżywić dzieci, po kolei sprzedawała co wartościowsze przedmioty z domu. Na wsi kupowała coś do jedzenia. Bogumił wypatrywał matki na rogatkach miasta, bo Niemcy i policja granatowa zabierały kobietom żywność. Ojciec wrócił w 1945 r. i musiał sprostać trudnej sytuacji. W regionie szalały potężne wichury, nie oszczędziły domu Jopkiewiczów. Przyszły straszne ulewy i niełatwo można było znaleźć suchy kąt w domu. - Modliliśmy się, aby przestało padać - wspomina.

Sprzeciwiał się systemowi

Reklama

Po wojnie razem ze starszym bratem uczęszczał do Gimnazjum św. Stanisława Kostki. W 1949 r. władze komunistyczne upaństwowiły szkołę. W latach 50-tych atmosfera w placówce była bardzo trudna. Bojówki ZMP w czerwonych krawatach naśmiewały się ze wszystkiego, co katolickie. Bogumił nie zgadzał się na szkalowanie Kościoła, należał do szkolnego „ruchu oporu”. „Pamiętaj Jopkiewicz, jak ze mną zadrzesz, to nawet św. Stanisław Kostka ci nie pomoże” - powtarzał mu jeden z nauczycieli. Na szczęście literaturę miał opanowaną. - Pewnego dnia strasznie przeskrobałem - wyznaje. Razem z kolegą na portrecie marszałka Rokossowskiego napisał z satysfakcją „Precz z Polski do Moskwy”. W szkole zawrzało. Dyrektor Kozłowski jednak ograniczył sankcje wobec sprawców do nagany. Uczniowie mieli natychmiast przywrócić „bohaterowi” należyte miejsce. Na szczęście identycznych egzemplarzy portretów w sklepach nie brakowało. W klasie maturalnej odmówił nałożenia szturmówki i znowu miał kłopoty. Przed i po aresztowaniu bp. Kaczmarka w 1951 r. ZMP prowadziło w szkole ostrą nagonkę na Pasterza kieleckiego, oskarżając go o to, że jest szpiegiem. Kilkunastoletni Bogumił śledził wszystkie doniesienia z procesu. Sprawa biskupa mocno go dotknęła, nie przestawał o niej myśleć. Nie mógł uwierzyć, że wymiar sprawiedliwości może tak potraktować niewinnego człowieka. Wtedy właśnie postanowił, że zostanie adwokatem pokrzywdzonych. - Proces bp. Kaczmarka zainspirował mnie do studiów prawniczych. Wiedziałem, że kiedyś i ja mogę bronić człowieka w takiej sytuacji. Cieszę się, że biskup ma dziś swój pomnik, do którego i ja mogłem dołożyć cegiełkę - mówi.

Działacz Zrzeszenia Studentów Polskich

Reklama

Po maturze złożył dokumenty na Uniwersytet Jagielloński na Wydział Prawa. Okazało się jednak, że mimo dobrze zdanego egzaminu, władze uczelni odmówiły przyjęcia studenta, tłumacząc się brakiem miejsc. Oczywistym było, że władze szkoły, mogły przekazać uczelni opinię o niepokornym uczniu. W tej sytuacji rozpoczął studia w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim na kierunku historia sztuki, ale nie porzucił marzenia o prawie. - To był dobry czas. Trafiłem na wspaniałych ludzi, z którymi do tej pory się przyjaźnię - mówi. Po zakończeniu absolutorium, zdecydował się spróbować kolejny raz. Fala lekkiej odwilży po śmierci Stalina i referacie Chruszczowa dotarła również na uczelnie. Dobrze zdany egzamin otworzył mu drzwi do upragnionych studiów. Życie studenckie płynęło dwoma nurtami. W tym oficjalnym były zajęcia, wykłady, zaliczenia i egzaminy. W nieoficjalnym Bogumił odnalazł się jako zaangażowany działacz w komisji Zrzeszenia Studentów Polskich. Obok troski o sprawy bytowe studentów, ZSP aranżowało wydarzenia artystyczne i kulturalne z twórcami kojarzonymi z legendarnym: „Klubem pod Jaszczurami”, „Stodołą”, „Piwnicą pod Baranami” i innymi teatrami i klubami z ośrodków akademickich w Polsce. W maju 1956 r. zorganizowano pierwsze powojenne Juwenalia. - Co to było za wydarzenie! Najcudowniejszy czas. Trzy dni żywiołowego święta kultury studenckiej w szarej peerelowskiej rzeczywistości - podsumowuje. W Krakowie był też częstym słuchaczem rekolekcji i konferencji Karola Wojtyły w kościele św. Anny, choć - jak przyznaje - duszpastersko bardziej związany był kościołem Ojców Kapucynów. Na studiach poznał swoją żonę, która zmarła na raka. Jest dumny ze swoich córek. Poszły w ślady ojca. Starsza - mieszka z rodziną na Wybrzeżu, po historii sztuki zajmuje się witrażownictwem. Młodsza po studiach prawniczych pracuje w zawodzie.

To były trudne obrony

Po studiach powrócił do Kielc i podjął pracę w kieleckiej palestrze. Aby utrzymać rodzinę, wcześniej pracował także w charakterze referenta prawnego w Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. W 1961 r. objął posadę adwokata. Rok po ukończeniu aplikacji w 1965 r. został oddelegowany w teren do zespołu adwokackiego w Staszowie. Od grudnia 1981 r. Bogumił Jopkiewicz był obrońcą oskarżonych o przestępstwa przeciw stanowi wojennemu. To były bardzo trudne obrony, ponieważ Wojskowy Sąd Garnizonowy w Rzeszowie, w którym odbywały się rozprawy, nie przewidywał procedury odwoławczej. Na przykład uczniom technikum staszowskiego za wywieszenie karykatury Wojciecha Jaruzelskiego groziła kara do 5 lat pozbawienia wolności. Po procesie wymierzono 3 lata. Od 1988 r. Bogumił pracował jako adwokat w zespole adwokackim nr 3 w Kielcach.

Oswoił ciemność

Jako borykający się z problemem ślepoty podkreśla, że człowiek niewidomy zyskuje większą świadomość, jak świat jest piękny. - Uzmysłowienie tej straty chyba przewyższa radość tych, co piękno tego świata oglądają na co dzień - mówi.
O niebezpiecznej wadzie wzorku dowiedział się już na studiach. Był świadomy, że genetyczne zwyrodnienie barwnikowe siatkówki prowadzi do utraty wzroku. Specjalistyczne badania w klinice w Tokio (wyjechał tam na zaproszenie tokijskiego profesora ekonomii, który będąc w Polsce zaprzyjaźnił się z rodziną Jopkiewiczów) potwierdziły bolesną i przykrą diagnozę, że w pacjent może stracić wzrok za osiem do dziesięciu lat. Wzrok utrzymywał się do 1993 r. Załamanie po śmierci żony, która zmarła na raka, pogorszyło jego stan widzenia i ostatecznie przyśpieszyło najgorsze. Co czuje człowiek, którego spotyka takie nieszczęście? Jak odnaleźć się w świecie, gdzie panuje ciemność, kiedy do tej pory wszystko było widzialne, jasne? Bogumił przygotowywał się do tej chwili. Chwytał każdy dzień. Odbył nawet podróż po świecie, by na własne oczy nacieszyć się widokiem starożytnej architektury, dotknąć geniuszu renesansowych i barokowych twórców. Przebył podróż śladami św. Pawła i zobaczył cuda tamtejszej natury. On, historyk sztuki, z fotograficzną wręcz dokładnością zapamiętywał każdy detal, każdy szczegół, sycił wzrok kolorami, kształtami, by zostały w pamięci na zawsze. Mimo to początki ślepoty były bardzo trudne. Odnalazł na nowo radość życia i sens dzięki oddanej żonie Ewie, którą poznał w 1996 r. Przez lata zdołał oswoić się z trudną sytuacją. Dobrze sobie radzi w pracy i w codziennych czynnościach. Dzięki specjalnym programom z lektorem sam redaguje pisma. - Lubię wyruszyć z psem na spacer czy po zakupy. Kiedy zabłądzę, zawsze mogę liczyć na pomoc życzliwych ludzi - podkreśla.

Szanowany w palestrze

Mecenas Jopkiewicz w środowisku palestry cieszy się wielkim szacunkiem i uznaniem. Długie lata działał jako członek Wojewódzkiego Zarządu Zrzeszeniu Prawników Polskich, które organizowało wykłady i konferencje z udziałem cenionych autorytetów z dziedziny prawa. Za swoją społecznikowską działalność został wyróżniony odznaką Adwokatura Zasłużonym - przyznaną przez Naczelną Radę Adwokacką.
Wraz z żoną mają wspólne zainteresowania. Bogumił lubi odwiedzać kieleckie galerie i muzea. Czynnie uczestniczy w życiu kulturalnym miasta. Chodzi do kina i teatru, wtedy żona jest jego przewodnikiem. Świat sztuki jest dla niego dostępny dzięki jej opowiadaniu i streszczeniu. Ceni sobie również spotkania biblijne u Franciszkanów.
Bogumił Jopkiewicz bezinteresowną pomoc najuboższym traktuje jako coś wpisanego w misję adwokata, chociaż niezbyt wielu ma naśladowców.
- Zawód przynosi mi dużo zadowolenia z dobrze spełnionego obowiązku. Staram się zawsze wkładać serce, najlepszą myśl w przygotowanie sprawy. Są dni, kiedy przychodzą zmęczony. Rekompensatą za trud jest satysfakcja, że komuś pomogłem - przyznaje.

W następnym numerze sylwetka ks. Daniela Wojciechowskiego, proboszcza w Kurzelowie, autora wielu książek i artykułów o historii diecezji kieleckiej i jej kapłanach

2011-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

CBA zatrzymało byłego rzecznika prezydenta RP

2025-02-06 13:50

[ TEMATY ]

CBA

Adobe.Stock

Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali w czwartek byłego rzecznika prasowego prezydenta RP Błażeja Spychalskiego w sprawie nieprawidłowości w Collegium Humanum.

"Dziś rano na polecenie Śląskiego Wydziału Zamiejscowego ds. Przestępczość Zorganizowanej i Korupcji agenci CBA zatrzymali Błażeja S., byłego rzecznika prasowego prezydenta RP, sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta RP" - napisał w czwartek na platformie X rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych i szefa MSWiA Jacek Dobrzyński.
CZYTAJ DALEJ

Uczniowie w dzisiejszej Ewangelii zachwycili się Jezusem

2025-02-06 08:29

[ TEMATY ]

O. prof. Zdzisław Kijas

Lorenzo Veneziano, Powołanie uczniów/pl.wikipedia.org

Uczniowie w dzisiejszej Ewangelii zachwycili się Jezusem. Zachwycili się mocą Jego słów, bo rzekł do Szymona: «Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!», a kiedy to zrobił, zagarnął wielkie mnóstwo ryb.

Pewnego razu – gdy tłum cisnął się do Jezusa, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret – zobaczył dwie łodzie stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy. Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: «Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!» A Szymon odpowiedział: «Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i nic nie ułowiliśmy. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci». Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na współtowarzyszy w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały. Widząc to, Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: «Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiekiem grzesznym». I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali; jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. A Jezus rzekł do Szymona: «Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił». I wciągnąwszy łodzie na ląd, zostawili wszystko i poszli za Nim.
CZYTAJ DALEJ

Brazylia: wskutek zawalenia się sufitu zabytkowego kościoła zginęła turystka

2025-02-06 16:19

[ TEMATY ]

turystyka

śmierć

wypadek

Brazylia

PAP/RAFAEL MARTINS

Pojazdy należące do policji federalnej zaparkowane przed kościołem św. Franciszka z Asyżu w Salvadorze, Brazylia, 05 lutego 2025 r.

Pojazdy należące do policji federalnej zaparkowane przed kościołem św. Franciszka z Asyżu w Salvadorze, Brazylia, 05 lutego 2025 r.

26-letnia turystka zginęła wskutek zawalenia się sufitu zabytkowego kościoła pod wezwaniem św. Franciszka z Asyżu w mieście Salvador, w brazylijskim stanie Bahia, na wschodzie tego kraju. W przekazanym przez lokalne władze komunikacie poinformowano, że ofiarą tragedii jest Brazylijka pochodząca ze stanu São Paulo.

Sprecyzowano, że w chwili zawalenia się sufitu świątyni w kościele przebywało kilkadziesiąt osób, z których sześć zostało rannych. Jak poinformował prefekt Salvadoru Bruno Reis, w czwartek uruchomione zostało śledztwo dotyczące tragedii. Urzędnik sprecyzował, że świątynia, w której miał miejsce wypadek była jedną z największych atrakcji turystycznych tego brazylijskiego miasta. Przekazując kondolencje bliskim ofiary oraz zapewniając o pomocy dla poszkodowanych Reis wyjaśnił, że wszczęte zostały analizy całej struktury kościoła św. Franciszka z Asyżu, która według niektórych architektów grozi zawaleniem.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję