Schyłek starożytności w Wiecznym Mieście to koniec złudzeń o potędze na Zachodzie. Najazdy Wizygotów, długotrwałe oblężenie, zdobycie i trzydniowe złupienie miasta przez armię Alaryka oraz trwające w jego trakcie głód i epidemie spowodowały zmiany nie tylko w stanie populacji, ale również w gospodarce i przede wszystkim w mentalności. W krótkim czasie Rzym stracił blisko 300 tys. mieszkańców. Ufność w jego potęgę została nieodwracalnie złamana. Rosła za to rola Konstantynopola. Z chaosu pełnego okrzyków wędrujących prze Italię barbarzyńskich armii w kolejnych wiekach wyłaniał się nowy porządek. Wyludniający się Rzym nękany kolejnymi oblężeniami oraz epidemiami walczył o utrzymanie resztek swojej pozycji. W takiej rzeczywistości, w 590 roku w czasie trwania epidemii dżumy, na papieża wybrany został Grzegorz.
„(…) Grzegorz zbliżał się do pięćdziesiątego roku życia i w ciągu tego półwiecza nie zorientował się wcale, iż był świętym. Wręcz przeciwnie, był on przekonany o godnej pogardy niedoskonałości swoich cnót. Wybór dokonany przez elektorów ogromnie go zaskoczył, a zaraz potem zaskoczenie ustąpiło miejsca przerażeniu (…)” Anne Bernet „Papież Grzegorz Wielki. Pontyfikat w czasach zarazy”, Wydawnictwo DeReggio, Warszawa 2020
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Czy poza zaspokojeniem ciekawości historycznej mamy dzisiaj powód do zagłębiania się w biografię człowieka, który żył w odległych czasach, u schyłku starożytności? Czy współczesna epoka może czerpać inspiracje z pontyfikatu i dokonań urodzonego przeszło 1500 lat temu męża stanu i przywódcy Kościoła?
Historycy są jednomyślni: Grzegorz Wielki był postacią niepospolitą, która miała kluczowy wpływ na kształt rodzącego się średniowiecza po upadku Zachodniego Cesarstwa Rzymskiego. Czy jednak tamte czasy były rzeczywiście tak różne od naszych? Grzegorz kształtował osobowość, zdobywał wielorakie doświadczenie właściwe dla ludzi władzy (zarówno tej świeckiej jak i kościelnej), a następnie sprawował urząd papieski w czasach brutalnych wyładowań geopolitycznych, barbarzyńskich najazdów, ciągłych niepokojów społecznych, a nawet katastrof (jak klęski naturalne i epidemie dżumy), głębokich podziałów kościelnych oraz nieustających rozgrywek politycznych, nie wspominając o przykuwających go w czasie sprawowania pontyfikatu do łoża chorobach.
To właśnie w tym kontekście, który on sam uważał za preludium do mającej rychło nastąpić Apokalipsy, i w takim osobistym położeniu, naznaczonym cierpieniem, Grzegorz, ostatni Rzymianin, podjął się długofalowych, organicznych reform, które ostatecznie ocaliły nie tylko katolicyzm i Kościół, ale także – w dłuższej perspektywie – spuściznę starożytności i kiełkującą wówczas cywilizację łacińską, której jest niezaprzeczalnym współtwórcą.
W obecnych czasach, kiedy nadużywanie patetycznych określeń powoduje, co zrozumiałe, ich dewaluację, warto uzmysłowić sobie, dlaczego właśnie Grzegorz jako jeden z nielicznych bohaterów minionych wieków otrzymał od historii przydomek „Wielki”. Książka znanej historyk Anne Bernet „Papież Grzegorz Wielki. Pontyfikat w czasach zarazy” z pewnością się temu przysłuży.