Klika dni ciągłych opadów spowodowały, że cieki wodne spływające ze szczytów górskich okalających Straconkę, mocno się spiętrzyły i zaczęły zalewać budynki, obok których przepływały. Wśród obiektów, które tego doświadczyły był m.in. kościół MB Pocieszenia. Do dobudowywanej do niego bocznej nawy we wczesnych godzinach rannych wdarła się woda z potoku, którego koryto znajduje się pod drogą dzielącą plebanię od świątyni. Podtopienie osiągnęło poziom blisko 30 cm, a w najgłębiej osadzonym w ziemi pomieszczeniu, które w przyszłości będzie służyć jako kotłownia, półtorej metra. - Z początku próbowaliśmy wodę tamować, gdy ta usiłowała się wedrzeć do kościoła pod progiem drzwi bocznych. Widząc daremność naszych wysiłków wezwaliśmy jednak strażaków. Ich błyskawiczna reakcja zapobiegła jakimś poważniejszym zniszczeniom - wspomina ks. R. Jończy.
Akcja wypompowywania wody z nawy bocznej rozpoczęła się o 6.15 i trwała do 7.30. Żeby ją skutecznie usunąć strażacy musieli wybić w ścianie nawy dziury o średnicy około 30 cm. Gdyby nie to, nie byliby w stanie pozbyć się zalegającej wody. Konsekwencją akcji strażaków było odwołanie porannej Eucharystii.
- Wieczorem oprócz Mszy św. odprawiliśmy specjalne nabożeństwo z prośbą o ustanie deszczu. Były nawet z tego względu odpowiednie czytania, w tym fragment z Ewangelii mówiący o uciszeniu przez Chrystusa burzy na jeziorze. Efekt: około 22 przestało padać. Siłą rzeczy trzeba wierzyć w opiekę MB Straceńskiej - mówi ks. R. Jończy.
Potok, który wylał na kościół robi to już nie pierwszy raz. Podczas większego deszczu rury, w które jest ujęty, nie są w stanie odprowadzić całej spiętrzonej wody do spustu, czego konsekwencją są wylewy. Pomimo tego, że problem kilkakrotnie był zgłaszany odpowiednim służbom, nikt tym się do tej pory nie zajął. Podtopienia zdarzają się raz na kilka lat, więc decyzje urzędników rozmywają się w czasie. - Najprawdopodobniej będziemy musieli wszystko zrobić we własnym zakresie - stwierdza wikary.
Wśród obiektów sakralnych, które 7 września zostały zalane, była także kapliczka usytuowana przy ul. Górskiej. Obfite opady spowodowały, że ulicą tą popłynęła woda z okolicznych potoków. A że poziom podłogi kapliczki znajduje się poniżej poziomu ulicy, woda wdarła się do jej wnętrza. Opiekujący się nią państwo Wojtasikowie szybko jednak uporali się jednak z podtopieniem.
- Z tego co usłyszałem, tego feralnego dnia strażacy mieli ze 30 wezwań. W sumie wezbrana woda zalała piwnice w prawie 70 domach. Jak się okazało, my też podwyższyliśmy tę statystykę - mówi ks. R. Jończy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu