Reklama

Skazani na bezdomność

Niedziela sosnowiecka 2/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Minął kolejny rok. Czas zawiedzionej nadziei, postępującej biedy, zubożenia. Wbrew optymistycznym zapowiedziom zwiększyła się liczba bezrobotnych i bezdomnych, którzy, zwłaszcza w ostatnich dniach, mroźnej, szalejącej zimy, zapełniają przytuliska, noclegownie, domy dla bezdomnych, hale dworcowe, klatki schodowe, a nawet kanały ciepłownicze, zakamarki opuszczonych piwnic czy pustostany. Wielu z nich, zdanych na łaskę lub niełaskę własnego losu, po prostu wegetuje, dochodzi dna ubóstwa, bo trudno nazwać to życiem.

Dworce, kanały, baraki - to ich dom

Tak naprawdę nie wiadomo, ilu naszych diecezjan pozbawionych jest dachu nad głową, ilu biednych, którzy każdego dnia nie mają co włożyć do ust, ilu cierpiących, strapionych i przygniecionych bezradnością samotności. Liczba przebywających w Domach dla Bezdomnych w Dąbrowie Górniczej i Będzinie w tym czasie znacznie wzrosła.

Co roku na wieczerzy wigilijnej organizowanej przez Caritas Diecezji Sosnowieckiej gromadzi się ok. 250 samotnych. Jednak liczby te nie oddają w pełni realiów okrutnej rzeczywistości. Trudno dociec, ilu lokatorów kryją węzły ciepłownicze, budynki remontowane całymi latami, działkowe altanki, wraki samochodów, baraki czy nawet dworce. Jak wygląda ich codzienność, kim są, dlaczego spotkał ich taki właśnie los, pustka, bieda, beznadzieja? Odpowiedzią niech będą wypowiedzi samych bohaterów tego reportażu, których zastałam w miejscach ich życiowej wegetacji... Najwięcej z nich wciągnęły dworce kolejowe, bo tam najłatwiej o odpadek zimnego hot-doga, kawałek pozostawionego przez kogoś chleba, resztek jedzenia. Są i tacy, którzy spędzają dzień w przerażającym smrodzie i duchocie, wśród spalonych szmat, butelek, przy ogarku świeczki, bez łazienki i kuchni. Gdzie by jednak nie zamieszkiwali, od zawsze łączy ich jeden problem - strach przed chłodem, głodem i kontrolą policji. Wówczas dzicy lokatorzy uciekają, ale po zażegnaniu niebezpieczeństwa, zaraz wracają, bo przecież tu jest ich dom. Kim są? - nieszkodliwymi pijaczkami, wykolejeńcami, opóźnionymi w rozwoju, włóczęgami, przestępcami, cwaniaczkami, kobietami lekkich obyczajów, chuliganami, mężami, żonami, ojcami, matkami, niestałymi kochankami. Uderzają obrazy jak z mocnego kryminału - ludzie z podbitymi oczami, wychudłymi twarzami, brudni, cuchnący, nieszczęśliwi, samotni, skazani na klęskę. To oni są wyzwaniem dla naszego miłosierdzia, o czym tak często przypomina Ojciec Święty Jan Paweł II. Cóż jednak dla samych zainteresowanych znaczy: "Błogosławieni ubodzy"?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Wczorajsza, Kret, Ponurak i inni...

42-letni Janusz zawsze miał minimalne wymagania od życia. Nie zna swoich rodziców, bo jak mówi: "zapili się na śmierć, gdy miałem 2 lata". Nikt z rodziny go nie chciał, więc trafił do domu dziecka. Nie ma pojęcia, czym jest rodzina, ciepło, miłość. "Mnie na tym nie zależy, po co mi dom i jakaś tam rodzina. Wystarczy mi to, co mam. Przyjaciele? Raz są, raz ich nie ma, a zresztą wciąż się tutaj zmieniają - jedni umierają, inni odchodzą, na ich miejsce przybywają nowi". Na dworcu przebywa już osiem lat, więc zdążył się już przyzwyczaić do panujących tutaj warunków. Odkąd pamięta, zawsze nieodłączną towarzyszką jego życia była "gorzałeczka". Tak właśnie pieszczotliwie mówi o wódce, która zrujnowała mu życie. Przez nią stracił pracę, dach nad głową i grunt pod nogami. Czy żałuje? "Nie, dlaczego? Kursowałem po całej Polsce, poznałem mnóstwo ludzi, nieraz przezimowałem ´za kratkami´. Zresztą celowo wojowałem, żeby mnie zgarnęli, bo tam było ciepło i nie musiałem martwić się o swój brzuch". Pytam o resztę życia... Odpowiada: "Kto tam wie? Niech pani przyjdzie tu za parę lat, to pogadamy".

Małgorzata - lat 38 - matka pięciorga dzieci, na dworcu od czterech lat. Brudna, obszarpana, posiniaczona, przepita. Jej kompani mówią o niej "wczorajsza", bo jest na ciągłym kacu i prawie nigdy nie trzeźwieje. Jest tutaj traktowana na równi z mężczyznami - wdaje się w bójki, nie boi się policji, wykłóca się o wszystko i zawsze znajdzie grosz na piwko. Raz na jakiś czas zagląda do domu, jednak pobędzie tam 2-3 dni i ciągnie na dworzec. "Tu jest zawsze wesoło, nie ma większych problemów. Czasem tylko ssie w żołądku, ale nie było jeszcze dnia, żebym coś do niego nie wrzuciła. Najlepiej podchodzić do ludzi przy kasach, kiedy otwierają portfele, bo łatwo można coś wyciągnąć. A co z dziećmi - wychowałam je, teraz już mnie nie potrzebują, potrafią sobie uszykować zjeść i ubrać się, zresztą mają dobrą opiekę męża, który je żywi, a mnie nie chce znać. Nie mam po co tam wracać" - bez żadnej żenady w głosie wyznaje kobieta.

Marian już 15 lat nie był w domu. W kanałach go nie lubią, bo cuchnie nalewką na jagodach, czyli denaturatem i stęchlizną, co czuć na 15 metrów. Mówią na niego "kret", bo wykopał sobie w ziemi pokój, kuchnię i sypialnię, a całość przykrył daszkiem z papy. Jest szczęśliwy, choć nie ukrywa, że nieraz doskwiera mu samotność. Pozostawił żonę z dzieckiem, bo go zdradzała. "Wkurzyłem się i już do niej nie wrócę, choćbym miał tutaj zdechnąć. Nie wrócę" - mówi zaciskając pięści, mimo upływu lat nie zgasła w nim dawna złość i pragnienie zemsty.

Romek - inteligencik, fantasta i mitoman, trochę schizofrenik. Nie podoba mu się to życie wśród zawszonego towarzystwa, ale nie ma rodziny i już kilka lat skazany jest właśnie na nich. Mówi, że znajdzie pracę, wynajmie kiedyś mieszkanie i będzie żył jak człowiek. Ma marzenia, jednak te wyśmiewają kanałowi współlokatorzy, co go bardzo żenuje. "Traktuję ich docinki jak powietrze. Kiedyś pracowałem dorywczo przy choinkach, to wiem, że możliwe jest normalne życie. Mam 35 lat i możliwości. Wszystko potrafię zrobić. Wyjdę stąd" - zapewnia.

20-letnia Monika, po zawodówce. "Miałam zostać fryzjerką, ale nie rajcuje mnie to. Rodzice nie trzeźwieją, więc nawet trudno jest im ocenić, czy jestem w domu, czy też nie. "Tutaj tylko wpadam na parę godzin, czasem dni, bo zawsze się coś ciekawego zrobi - pogra w karty, pożartuje, kogoś naciągnie na jakiś grosz, wypije, ale nie, nie chciałabym mieszkać na dworcu, choć fajni tu ludzie". Spogląda na zegarek. "Zaraz przyjedzie pociąg z wielkiego miasta, więc może coś wysępię od mieszczuchów" - wyjaśnia. "Jest ładna i potrafi poprosić o grosz, więc nam się przydaje" - obcierając zasmarkany nos tłumaczy jeden z jej kolegów.

Wiesiek - rozwodnik, alkoholik, dwoje dzieci, za którymi tęskni. Miły, odróżnia się od reszty, wydaje się być najbardziej wyciszony, bez planów, bez pragnień, bardzo samotny. Pokornie znosi swój bezdomny los.

Michał, skłócony z całym światem, milczący, zdradzony przez narzeczoną, już kilka razy targnął się na swoje życie, nie chce rozmawiać. Tyle wiedzą o nim przyjaciele z miejskiego baraku. Nazywają go "ponurak".

* * *

Zjawisko bezdomności przeraża. Gdy wejdzie się w ich świat, widać, jak bardzo jest ich dużo, każdy inny i każdy też zapomniany, odrzucony, bez wiary na lepsze jutro, skazany na żebractwo i wieczną samotność. Tymczasem trudno jest znaleźć receptę na uleczenie nędzy, która straszy, potęguje się i przygnębia. Wydaje się, że swego rodzaju antidotum na poprawę losu bezdomnych jest współpraca instytucji świeckich i kościelnych.

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Spotkanie wolontariuszy przygotowujących pielgrzymkę dzieci w Leżajsku

2024-06-25 09:52

ks. Maciej Flader

Wolontariusze Pielgrzymek Dzieci Pierwszokomunijnych

Wolontariusze Pielgrzymek Dzieci Pierwszokomunijnych

Dwie pierwsze soboty czerwca stały się okazja do przeżywania pielgrzymki dzieci komunijnych, rocznicowych i członków Eucharystycznego Ruchu Młodych. W niedzielę, 23 czerwca 2024 r., w Leżajsku spotkali się wolontariusze i darczyńcy, dzięki którym udało się przygotować wydarzenie.

Tegoroczna Archidiecezjalna pielgrzymka dzieci komunijnych, rocznicowych i członków Eucharystycznego Ruchu Młodych odbywała się już po raz trzeci, w dwóch odsłonach: 1 czerwca przy Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Leżajsku i 8 czerwca przy Sanktuarium Matki Nowego Życia w Zagórzu. Każde z tych miejsc zgromadziło ok. 1 500 osób, które skorzystały z zaproszenia do modlitwy i dziękczynienia za dar Komunii Świętej i wspólnego spędzenia czasu przy zabawach na rodzinnych piknikach.

CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas: Seminarium nie jest wytwórnią pereł, ale ich przekazicielem

2024-06-25 17:32

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

Episkopat News

- Seminarium nie jest wytwórnią pereł, ale ich przekazicielem - powiedział abp Adrian Galbas w homilii podczas Mszy sprawowanej na zakończenie roku formacyjnego w Wyższym Śląskiem Seminarium Duchownym w Katowicach. Nawiązując do postawy niewierności Asyryjczyków opisanej w 2 Księdze Królewskiej odniósł ją do współczesności. - Niewierność nie popłaca. Nie dlatego, że Bóg każe, tylko dlatego, że człowiek z powodu niewierności, małej codziennej, na skutek regularnego odpuszczania sobie, staje się coraz bardziej niewrażliwy i coraz bardziej niewdzięczny - mówił abp Galbas.

Alumnom śląskiego seminarium zwrócił uwagę, że każdy z nich „jest w sytuacji, w której większość myśli inaczej niż oni”. - Przez czas wakacji z tą sytuacją się spotkasz jeszcze częściej. I będziesz słyszał: odpuść, daj sobie sposób. Asyria jest silniejsza, pogaństwo jest silniejsze. Dowiesz się jak bardzo chrześcijaństwo, a zwłaszcza Kościół katolicki jest passe, na jak bardzo przegranej jest pozycji. Co zrobisz? To co Ezechiasz: tym bardziej pójdziesz przez Najświętszy Sakrament tam szukać wsparcia, czy odpuścisz!? - pytał hierarcha.

CZYTAJ DALEJ

Katedralne organy to skarb Wrocławia

2024-06-25 15:20

Marzena Cyfert

Konferencja prasowa poświęcona katedralnym organom

Konferencja prasowa poświęcona katedralnym organom

W święto Jana Chrzciciela, patrona katedry wrocławskiej, Wrocławia i archidiecezji odbyła się konferencja prasowa poświęcona katedralnym organom. O budowie instrumentu, jego remoncie i znaczeniu mówili: ks. Paweł Cembrowicz, proboszcz parafii katedralnej, Włodzimierz Patalas, sekretarz miasta oraz organmistrz Dariusz Zych.

Organy zostały wybudowane w latach 1911-1913 dla Hali Stulecia i wówczas były największe na świecie. Mający obecnie ponad 13 tys. piszczałek instrument nadal utrzymuje się w światowej czołówce pod względem wielkości.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję