Reklama

Sylwetka

Bruno pisze wiersze

Intensywność zawodową Krzysztof Pieczyński umie pogodzić z refleksją natury filozoficznej. Odbiorcy jego poezji odczytują głębię myśli, którymi dzieli się z czytelnikami. Płynie do nich przekaz, że człowiek jest ikoną Boga. - Ostatnio dużo myślałem nad zdaniem z Biblii, które może być pomocne człowiekowi w jego codzienności. Są to słowa, w których Jezus mówi, że to, co uczyniło się najmniejszemu z braci, Jemu samemu się uczyniło.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W kwietniu wejdzie na ekrany kin najnowszy film Jana Jakuba Kolskiego „Jasminum”, w którym Krzysztof Pieczyński gra rolę brata Czeremchy

- Wydaje mi się, że zmniejszają one ciężar miłości do samych siebie, miłości, z którą mamy dziś problem. Nie można od nas wymagać, żebyśmy kochali bliźniego, skoro nie kochamy samych siebie i nie znamy siebie, nie pragniemy prawdy. Wydaje mi się, że ważniejsze jest patrzenie na bliźniego jak na Chrystusa, na Boga po prostu. Bo zobaczyć w bliźnim Chrystusa jest łatwiej niż kochać samego siebie - mówi.
Na pytanie jednego z czytelników podczas internetowego czatu, jaki jest jego stosunek do głosu serca, Pieczyński mówi wprost: - Poczekałbym na natchnienie, aby odpowiedzieć na to pytanie, ale jest jeszcze za wcześnie. Mogę odpowiedzieć słowami Leonarda Da Vinci - „jeśli nie miłość, to co?”.

Świat ludzi dobrych

W kwietniu wejdzie na ekrany kin najnowszy film Jana Jakuba Kolskiego Jasminum, w którym Pieczyński gra rolę brata Czeremchy. Będzie to komedia obyczajowa. Po dwóch latach przygotowań, w ciągu 28 dni zdjęciowych powstał film za sumę, którą hollywoodzkie kino zużywa na realizację jednej sceny. I reżyser, i grający tam aktorzy chcieliby nacieszyć się uśmiechem widza wychodzącego z kina. Okazuje się, że poczucie humoru i uważność mogą składać się na film niezwykły. To kolejny film z rolą Pieczyńskiego w reżyserii Kolskiego. Każdy z poprzednich był wydarzeniem artystycznym.
Stał się super gwiazdą dzięki masowej widowni telewizyjnych seriali. Na dobre i na złe prześcignęło już oglądalnością bijący rekordy popularności Klan. I choć od jakiegoś czasu, grana przez niego postać chirurga Bruno Walickiego zniknęła ze szpitala w Leśnej Górze, to m.in. właśnie dzięki Pieczyńskiemu serial ten stał się bestsellerem. Wprawdzie aktor, zmęczony odgrywaniem ciągle tej samej postaci nie odszedł z serialu zupełnie. Zawiesił tylko swoje uczestnictwo i wraca na plan.
- Wziąłem urlop na trzy miesiące - mówi Pieczyński. Uczynił tak dla higieny psychicznej, bo zdjęcia kręcone są w dość niewielkiej przestrzeni, a ciągle ci sami aktorzy są nieustannie na siebie skazani. W czasie tej przerwy nie próżnował. Grał w filmach, przedstawieniach teatralnych, przez cały czas pisał, wydawał tomiki poezji, esejów i jeździł na spotkania z czytelnikami do Poznania, Piły, Łomży. Mało kto wie, że pisanie jest obok aktorstwa drugą jego życiową pasją. Na swój sposób lubi rolę Bruna Walickiego.
- W pewnym sensie myślę, że taki solidny człowiek z zasadami, prawy i sprawiedliwy, dbający o dobro innych, jest bardzo potrzebny. I jako przykład i jako mieszkaniec tego kraju - przyznaje Pieczyński. I dodaje, że lubi fakt, iż „świat w tym serialu jest światem ludzi dobrych, oddanych sprawie”. - Że może pomagamy spojrzeć na świat z lepszej strony - mówi.
Trzeba przyznać, że do seriali, i to dobrych, ma Pieczyński wyjątkowe szczęście. Jeszcze jako student czwartego roku krakowskiej szkoły teatralnej zagrał dużą rolę Bronka Talara w serialu Jana Łomnickiego Dom. Jego Niutek, jak Bronka nazywała rodzina, był tak autentyczny i tragiczny zarazem, że gdy spadł po pijanemu z dachu wybudowanego przez siebie domu na Mariensztacie i się zabił, ludzie przed telewizorami płakali. Mieli też za złe Łomnickiemu, że tak wcześnie go uśmiercił pozbawiając serial najbardziej krwistej postaci.
Zaraz po dyplomie w 1980 r. Pieczyński otrzymał pracę w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Tam debiutując w roli Kordiana zyskał zainteresowanie widzów i krytyki, kontrowersyjnie zakreśloną przez reżysera rolą romantycznego bohatera. Rok później za kreację Września w filmie Jerzego Domaradzkiego Wielki bieg nagrodzono Pieczyńskiego nagrodą za pierwszoplanową rolę męską. Jego kariera nabierała tempa. Następnym wielkim sukcesem był telewizyjny serial Życie Kamila Kuranta w reżyserii Grzegorza Warchoła, oparty na powieści Uniłowskiego Wspólny pokój, gdzie aktor zagrał główną rolę. Podobno, aby jej sprostać Pieczyński prowadził specyficzny styl życia i mieszkał samotnie w pustym domu na Grochowie. Było coś w tym z metody upodabniania się Robeta de Niro do roli w Taksówkarzu Martina Scorcese. Propozycje dla niego sypały się jak z rękawa. Zagrał drania Marka w filmie Barbary Sass Krzyk, Krzysztofa Baczyńskiego w telewizyjnym filmie Dzień czwarty, w Idolu Feliksa Falka i wreszcie w zrealizowanym przez Janusza Zaorskiego Jeziorze Bodeńskim, ekranizacji powieści Stanisława Dygata. Za tę rolę otrzymał Złote Lwy Gdańskie na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Można powiedzieć, że w krótkim czasie zgarnął całą pulę, jaka była do wzięcia. Sam przyznał, że przewróciło mu się chyba wówczas trochę w głowie. Poczuł się gwiazdą.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Chciał osiągnąć więcej

W roku 1986, u szczytu sławy, ale i w poczuciu beznadziei rzeczywistości narzuconej przez gen. Jaruzelskiego wyjechał do Stanów Zjednoczonych. - Polska po stanie wojennym była miejscem strasznym. Ludzie gdzieś zabrnęli w taki kąt, w jakieś takie wulgarności. Ulica, sklep, urząd. Po prostu byłem już zmęczony polską codziennością, depresją, brakiem nadziei. A Ameryka, zwłaszcza amerykańskie kino, zawsze mnie pociągało - wyznał po latach. Był przekonany, że talent, energia, gotowość pójścia na całość w graniu bez ograniczeń - wystarczą. Języka angielskiego nauczył się ekspresowo, w kilka miesięcy. Odrzucał jednak epizody, czekając na duże filmowe role. Ale propozycje takie nie nadchodziły, mimo że opłacał własnego menadżera. Przeżył za to amerykańską przygodę teatralną. W Chicago zagrał na scenach większości tamtejszych teatrów. Za każdym razem musiał jednak stawać do konkursu o rolę w tłumie innych aktorów biorących udział w castingach. Ciągle zaczynać od nowa. Była to dla niego lekcja życia, bo jak twierdzi: Przemienić się z polskiego gwiazdora w «nic» jest bardzo ciężko. To była największa kara, największa lekcja pokory i najcięższe tortury, jakie przeszedłem w życiu: bycie nikim po byciu gwiazdorem w Polsce - mówi.
W Chicago miał więcej czasu na pisanie. A pisać zaczął, jak powiada, od dziewiątego roku życia. Do amerykańskiej przygody odniósł się w biograficznej książce Listy z Ameryki opisującej prawie 12 lat życia spędzonych za oceanem i swoją próbę zrobienia kariery. Uważa, że w teatrze amerykańskim zagrał najlepsze role.

Aktor i pisarz

Pierwszy raz przyjechał do Polski w 1995 r. zagrać w filmie Jana Jakuba Kolskiego Grający z talerza. I zaraz nagroda na festiwalu w Gdyni. Potem posypały się inne propozycje filmowe i w przedstawieniach telewizyjnych. Wtedy to reżyser Krzysztof Lang, w którego Prowokatorze zagrał Pieczyński, powiedział o nim: - Wyjechał z Polski jako gwiazda i myślę, że znów nią będzie.
Jednak Pieczyńskiemu nie spodobało się w Polsce traktowanie aktorów. Ich kiepskie wynagrodzenie, upokarzające, jego zdaniem, warunki pracy podczas kręcenia zdjęć. Był oburzony. Przecież to artyści! Wrócił do Stanów. Ale przyjechał do Polski ponownie. Czy na stałe? Wciąż tego nie wie.
W 2000 r. zdobył nagrodę za najlepszą drugoplanową rolę męską w filmie Jana Jakuba Kolskiego Daleko od okna. Do kariery aktorskiej dołączył pisarską. Trudno powiedzieć, która z tych pasji w jego życiu zwycięży. Być może, jak dotąd jego kariera będzie biegła nadal dwiema równoległymi ścieżkami. - Na pytanie czy zamierza się zająć już teraz bardziej literacką twórczością odpowiada: - Aktorstwo to piękny zawód i bardzo go lubię, ale na myśl o roli w następnym serialu mam bardzo negatywny odruch. Więc jeśli włodarze polskiej kultury będą mieli tylko propozycje serialowe, to prawdopodobnie zrezygnuję z zawodu - mówi.
Nie grozi to Pieczyńskiemu. Jerzy Skolimowski zaproponował mu pracę w filmie fabularnym o życiu Heleny Modrzejewskiej w Stanach, a u Andrzeja Trzosa-Rastawieckiego ma zagrać w filmie o generale Kuklińskim. Kolejnym filmem będą Boże skrawki Yurka Bogayevicza. Pieczyński napisał dwa libretta do opery i słowa do piosenki. Marzy o reżyserowaniu. Przygotowuje się do wydania zbioru trzech opowiadań. Talent artystyczny rzuca go na wszystkie strony. Jest ciągle intensywnie kreatywny i niebywale twórczy.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prezydent Andrzej Duda o bł. ks. Michale Rapaczu: wzór odwagi głoszenia prawdy nawet w obliczu prześladowań

2024-06-15 15:41

[ TEMATY ]

Andrzej Duda

Ks. Michał Rapacz

Karol Porwich/Niedziela

Prezydent Andrzej Duda

Prezydent Andrzej Duda

„Tragiczny los, jaki go spotkał, budzi głęboki smutek, ale jego posługa kapłańska i całe, niespełna 42-letnie, życie są wspaniałym świadectwem niezłomnego ducha. Ksiądz Michał Rapacz, który walczył o godność ludzką, stanowi wzór odwagi głoszenia prawdy nawet w obliczu prześladowań” - napisał prezydent Andrzej Duda w liście skierowanym do uczestników uroczystości beatyfikacyjnych proboszcza z Płok, które odbyły się dziś w krakowskich Łagiewnikach.

List w imieniu Andrzeja Dudy w Bazylice Bożego Miłosierdzia odczytał Zastępca Szefa Kancelarii Prezydenta Piotr Ćwik. Prezydent zaznaczył, że dzisiejsza uroczystość w krakowskich Łagiewnikach przypomina o cierpieniach licznych polskich duchownych, zakonników i świeckich ludzi Kościoła prześladowanych w okresie komunizmu. „Męstwo i patriotyzm ks. Michała Rapacza stawiają go w długim rzędzie tych, którzy w duchowej walce o wolność zapłacili cenę najwyższą” - podkreślił prezydent wymieniając w tym kontekście także bł. ks. Jerzego Popiełuszkę, bł. ks. Władysława Findysza, bł. s. Marię Paschalis Jahn i jej 9 towarzyszek ze zgromadzenia elżbietanek.

CZYTAJ DALEJ

Rozważania bp. Andrzeja Przybylskiego: Co to jest Królestwo Boże?

2024-06-15 08:17

[ TEMATY ]

bp Andrzej Przybylski

Karol Porwich/Niedziela

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedziele w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa bp Andrzej Przybylski.

16 czerwca 2024, XI niedziela zwykła, rok B

CZYTAJ DALEJ

Główne uroczystości odpustowe w Rokitnie

2024-06-15 16:00

[ TEMATY ]

Odpust rokitniański

sanktuarium Rokitno

Karolina Krasowska

Uroczystościom odpustowym w Rokitnie przewodniczył kard. Gerhard Ludwig Müller

Uroczystościom odpustowym w Rokitnie przewodniczył kard. Gerhard Ludwig Müller

W sanktuarium w Rokitnie odbyły się centralne uroczystości odpustowe ku czci Matki Bożej Rokitniańskiej. Odpustowej Mszy św. przewodniczył i homilię wygłosił kard. Gerhard Ludwig Müller, były prefekt Kongregacji Nauki Wiary.

W tym roku szczególne zaproszenie do udziału w rokitniańskim odpuście 15 czerwca zostało skierowane do członków parafialnych rad duszpasterskich i parafialnych rad ds. ekonomicznych, zwłaszcza tych, którzy w ubiegłych miesiącach korzystali ze specjalnych szkoleń przygotowanych przez diecezję. Dlatego jeszcze przed Mszą św., zarówno świeccy, jak i kapłani, podzielili się swoim doświadczeniem zaangażowania w parafialnych radach duszpasterskich. Ponadto do Rokitna w tym roku zostali zaproszeni również nadzwyczajni szafarze Komunii św. z racji na 25-lecie ich obecności i posługi w diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Jak co roku na diecezjalne uroczystości odpustowe przybyły również całe rodziny oraz delegacje parafialne ze sztandarami.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję