Reklama

Rodzina

Polityka prorodzinna czy antyrodzinna?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kto kogo bardziej wspiera w naszym kraju: państwo rodzinę czy rodzina państwo? Fundacja Republikańska szczegółowo wyliczyła, ile statystyczna polska rodzina łoży na państwo i co od niego otrzymuje (także w postaci różnych usług, takich usług jak żłobki). Okazało się, że znacznie więcej daje niż dostaje. W dodatku pomoc świadczona rodzinie jest nieefektywna i kosztowna. Fundacja proponuje uproszczenie i racjonalizację polityki prorodzinnej: dwuletnie urlopy macierzyńskie dla wszystkich, „bon wychowawczy” na opiekę nad dziećmi w wieku 2-5 lat i rozbudowanie ulgi podatkowej na dzieci. Koszty wcale nie byłyby większe niż obecnie.

Fundacja Republikańska wydała pod koniec grudnia bodaj pierwszy w Polsce raport, w którym całościowo wyliczyła transfer pieniędzy od i do rodziny. Transfer „od” to nie tylko podatek od osób fizycznych PIT oraz podatek VAT i akcyza od kupowanych towarów i usług, ale także parapodatki, takie jak obowiązkowe składki na ubezpieczenia. Z kolei transfer od państwa do rodziny to nie tylko pieniądze wypłacane do ręki, takie jak becikowe, ulga podatkowa z tytułu wychowywania dzieci i zasiłki macierzyńskie, ale także np. koszty prowadzenia żłobków i przedszkoli, a nawet unijne dopłaty dla rolników i koszty planowanego dofinansowania do zabiegów „in vitro”. Z tych drobiazgowych wyliczeń wynika, że statystyczna polska rodzina łoży na państwo 37,5 tys. zł rocznie, a otrzymuje od niego zaledwie 33,4 tys. zł.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Na marginesie – raport ujawnił wielkie dysproporcje między poziomem życia polskich rodzin mieszkających w dużych miastach, małych miejscowościach i na wsi. Okazało się także, że rodziny wielkomiejskie płacą największą daninę państwu (średnio 54 tys. zł rocznie), otrzymując w zamian najmniej (tylko 8, 9 tys. zł). Rodziny wiejskie jako jedyne dostają więcej niż odprowadzają do państwowej kasy (odpowiednio: 9,8 tys. zł i 32 tys. zł), ale tylko dzięki unijnym dopłatom do produkcji rolnej.

Reklama

Slalomem przez ustawy

Jeszcze bardziej zaskakująca jest kolejna konstatacja autorów raportu – polskie państwo wydaje niemało na wsparcie rodzin. 27,1 mld zł, które przeznacza na usługi i świadczenia, stanowi aż ok. 2 proc. produktu krajowego brutto. Dlaczego niewielu polskich rodziców to odczuwa? Problem w tym, że te działania są chaotyczne, nieefektywne i niesprawiedliwe. Różne instrumenty wspierania rodziny są w rękach różnych instytucji i realizowane są za pomocą różnych metod. Nie tworzą spójnej całości, ale wręcz nieraz ze sobą konkurują.

Pieniądze przeznaczone na pomoc rodzinom nie trafiają w większości do rodzin, ale do rożnego rodzaju instytucji, które świadczą usługi na ich rzecz (np do przedszkoli, żłobków czy firm przygotowujących obiady dla dzieci w ramach programu dożywiania). Jeśli już pieniądze są kierowane bezpośrednio do rodzin, to jest to najczęściej obwarowane ogromną ilością biurokracji. Wzorcowym wręcz przykładem - mówi Michał Kot z Fundacji Republikańskiej, jeden z współtwórców raportu - jest program “Wyprawka szkolna”. “Program jest generalnie adresowany do rodzin, których nie stać na zakup podręczników. Jednak w tym roku ze względu na ciągłe zmiany przepisów oraz ich komplikowanie (kryteria przyznawania definiowane w rozporządzeniu do ustawy odwołują się do definicji w innej Ustawie, która z kolei kieruje do innego rozporządzenia), prawdopodobnie wbrew intencji prawodawców, dopłaty zostały też przyznane rodzinom wielodzietnym” – opowiada. “Jako ojciec czterech synów mogłem się przekonać, jak działa on w praktyce. Po dwukrotnym wypełnieniu i dostarczeniu różnych deklaracji oraz kserokopii faktur za zakup podręczników (a część formalności wzięła na siebie szkoła!) już 17 grudnia (czyli mniej więcej cztery miesiące od zakupu) otrzymałem przelew w astronomicznej wysokości 180zł. Tak niewielka pomoc, przyznana z takim opóźnieniem i wymagająca tylu działań, mija się z celem” - uważa ekspert Fundacji.

Reklama

Karać czy wspierać?

Rodziny traktowane są przez państwo wyłącznie jako płatnicy i są karane za to, że wychowują dzieci (np. podatkiem VAT, który z konieczności płacą większy, bo więcej kupują niż osoby samotne). Michał Kot podkreśla, że wyliczenia Fundacji Republikańskiej dotyczą statystycznej rodziny czteroosobowej, składającej się z dwojga rodziców i dwojga dzieci. Im więcej dzieci ma rodzina, tym mniej korzystnie wygląda w jej budżecie rachunek wydatków na rzecz państwa i otrzymywanego przez nie wsparcia. W najgorszej sytuacji pod tym względem są rodzice prowadzący działalność gospodarczą. Tymczasem kryzys demograficzny, którego jesteśmy świadkami, wymaga wspierania ich w misji rodzenia i wychowywania dzieci. Sytuacja jest alarmująca, bo jeśli obecne trendy demograficzne się utrzymają i statystyczna Polka będzie nadal rodziła 1,3 statystycznego dziecka, to w 2060 r. znajdziemy się w sytuacji, gdy każda osoba pracująca będzie musiała utrzymać jednego emeryta (teraz jeden emeryt przypada na dwóch pracujących). Żeby uzyskać zastępowalność pokoleń, powinniśmy mieć dzietność na poziomie przynajmniej 2,1 dziecka na kobietę. Zdaniem Fundacji Republikańskiej nie da się uzyskać dobrych wskaźników demograficznych bez przemyślanej polityki prorodzinnej.

Rodzina wie lepiej

Jaka powinna być ta polityka prorodzinna? Autorzy raportu podają trzy cechy: powszechna, progresywna i neutralna. Powszechność oznacza, że wsparcie trafia do każdej rodziny – niezależnie od poziomu dochodów i sytuacji życiowej. Polityka prorodzinna powinna być więc oddzielona od pomocy społecznej. Progresywność ma miejsce wtedy, gdy wsparcie państwa rośnie wraz z liczbą dzieci wychowujących się w rodzinie – im więcej dzieci, tym większa pomoc. Fundacja Republikańska wychodzi z założenia, że wspieranie wielodzietności jest nie tylko sprawiedliwe (bo rodziny wychowujące więcej nowych obywateli dają krajowi więcej, a decyzja o trzecim i kolejnym dziecku oznacza dla jednego w rodziców konieczność rezygnacji na dłuższy czas z pracy zawodowej), ale również jest nam niezbędne, żeby zapobiec wspomnianej katastrofie demograficznej. Natomiast neutralność państwa wobec rodziny oznacza, że państwo pozostawia małżonkom wolność wyboru w sprawie tego, jak wychowują oni i kształcą własne dzieci. Nie faworyzuje jednych kosztem drugich – np. tych, którzy posyłają dzieci do żłobków, kosztem tych, którzy sami je wychowują. „Decyzja o tym, kto będzie się zajmował dzieckiem, zależy od wielu indywidualnych uwarunkowań i trudno określić jeden, obowiązujący, narzucany odgórnie schemat, do którego powinni się stosować wszyscy. Rodzina sama wie, co jest dla niej najlepsze” – podkreślają autorzy raportu.

Reklama

Becikowe i dożywianie

Eksperci Fundacji analizują stosowane obecnie w naszym państwie instrumenty wspierania rodziny pod względem tego, jak spełniają one te trzy wymogi. Na przykład becikowe (koszt dla budżetu – 413 mln zł) spełnia wymóg neutralności (bo można je wydać na dowolny cel), ale nie jest powszechne (od 2013 r. przysługuje tylko rodzinom o dochodach poniżej 1922 zł na osobę) ani progresywne. Zasady powszechności i progresywności nie spełniają także zasiłki macierzyńskie – bo nie dostają ich kobiety, które nie mają podpisanych umów o pracę, i zasiłki nie rosną przy urodzeniu kolejnego dziecka. Najdroższy instrument polityki prorodzinnej, czyli koszty utrzymania przedszkoli (ponad 8 mld) spełnia kryterium powszechności, ale nie jest neutralny ani progresywny. Rządowy program dożywiania dzieci w szkołach to metoda, która nie jest ani neutralna, ani powszechna, ani progresywna. Jedyny punkt polityki prorodzinnej, który w pełni zasługuje na to miano, to ulga podatkowa na dzieci. Problem w tym, że w małym stopniu korzystają z niej rodziny o niskich dochodach.

Reklama

Bon na bonę

Fundacja postuluje radykalne uproszczenie polityki prorodzinnej – zastąpienie kilkunastu prowadzonych działań trzema mechanizmami: dwuletnimi powszechnymi zasiłkami macierzyńskimi, „bonem wychowawczym” w wysokości 550 zł miesięcznie na każde dziecko w wieku od 2 lat do rozpoczęcia nauki w szkole i rozbudowaniem ulgi podatkowej na dzieci w taki sposób, żeby mogło z niej korzystać większość rodzin. Dzisiaj zasiłki macierzyńskie przysługują tylko osobom, które mają opłacone składki, więc znaczna część młodych kobiet nie ma do nich prawa, np. osoby zatrudnione na „umowy śmieciowe”, studentki, osoby bezrobotne. Wysokość takiego zasiłku stanowiłaby 80% dochodów z ostatniego roku (jednak nie więcej niż dwie średnie krajowe) lub – gdy ktoś do tej pory nie zarabiał – 80 proc. minimalnego wynagrodzenia. Gdy dziecko już podrośnie (od 2 lat), to zamiast budować i utrzymywać publiczne przedszkola czy wyliczać wysokość subwencji dla przedszkoli prywatnych lepiej byłoby dać te pieniądze rodzicom, którzy najlepiej wiedzą, jak je wydać z korzyścią dla dzieci. Niektórzy rodzice zapewne zdecydują się posłać swoje pociechy do przedszkoli, ale inni zapewne będą woleli wynająć opiekunki albo zrezygnować z pracy i opiekować się dziećmi samodzielnie. Propozycje dotyczące ulgi na dzieci to: podniesienie wysokości ulgi (100 zł miesięcznie na pierwsze dziecko, 200 zł na drugie, 300 zł na trzecie, 400 zł na czwarte i kolejne), umożliwienie odliczania ulgi nie tylko od podatku dochodowego, ale również od innych składek odprowadzanych w związku z wynagrodzeniem za pracę; objęcie ulgą osoby płacące podatek rolny; możliwość odliczania 1/12 ulgi od zaliczki na poczet podatku dochodowego i składek co miesiąc.

Reklama

Koszty takie same

Z wyliczeń ekspertów Fundacji Republikańskiej wynika, że koszt takiej polityki prorodzinnej wyniósłby nieco ponad 30 mld zł, czyli o ok. 5 mld więcej niż kwota, którą obecnie państwo wydaje na różne działania mające wspierać rodziny. Jeśli jednak uwzględnić zapowiedzi premiera Donalda Tuska dotyczące wydłużenia urlopów macierzyńskich i objęcia zinstytucjonalizowaną opieką wszystkich dzieci w wieku przedszkolnym, te koszty byłyby porównywalne.

“Polityka prorodzinna w Polsce. Diagnoza stanu obecnego i propozycje zmian”, Fundacja Republikańska (autorzy raportu: Krzysztof Brosz, Marcin Chludziński, Michał Czarnik, Michał Kot), grudzień 2012 r.

***

Fundacja Republikańska – założona w 2009 r. organizacja pozarządowa prowadząca działalność typu „think tank” oraz działalność edukacyjną i wydawniczą. Odwołuje się do idei dobra wspólnego, chrześcijańskiej koncepcji człowieka i podmiotowości Rzeczypospolitej w wymiarze wewnętrznym i zewnętrznym. Prowadzi działalność edukacyjną, organizuje kongresy i spotkania z ekspertami. Powołany przy niej ośrodek Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej prowadzi badania naukowe, monitoruje działania władz i stara się przybliżać polskim uczestnikom życia publicznego informacje na temat rozwiązań problemów społecznych i ekonomicznych oraz przebiegu debat publicznych prowadzonych w innych państwach. W 2011 r. organizacja przygotowała złożony w Sejmie przez Prawo i Sprawiedliwość projekt ustawy o Rzeczniku Praw Podatnika. Od Fundacja Republikańska 2010 r. wydaje kwartalnik „Rzeczy Wspólne”.

2013-02-02 20:39

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Testowanie Polaków

Od 2007 r. jesteśmy testowani przez zmasowane akcje „piarowe” premiera Donalda Tuska. Była na początku prośba o 500 dni spokoju, aby rząd PO-PSL mógł przeprowadzić konieczne reformy. Potem czarowały naród ofensywy, najpierw jesienna, potem wiosenna, w których miało się pojawić 100 projektów ustaw. W tym celu premier przeprowadził się do Sejmu, aby dopilnować ich szybkiego uchwalenia. Szkopuł w tym, że było to zwyczajne mydlenie oczu i bicie piany. Obecnie pojawiło się tzw. drugie exposé z wnioskiem o wotum zaufania - oby ostatnia już akcja testowania, a raczej uwodzenia Polaków obietnicami (ktoś policzył, że w ciągu 5 lat było ich 194).
To zrozumiałe, że premierowi nie wypadało przepraszać za coś, w co sam nie wierzył. Mimo wszystko jednak sądziłem, że w tzw. drugim exposé premier wskaże, jak pokonać wzrost bezrobocia, przeprosi za likwidację stoczni, za zgodę na wysokie ceny za rosyjski gaz, za rosnącą emigracją, za zapaść w służbie zdrowia oraz na rynku leków refundowanych (ich sprzedaż spadła w gwałtowny sposób, co świadczy, że wielu chorych rezygnuje z ich zakupu). Nie pokajał się premier za to, że przez 5 lat chlubił się, iż na Euro 2012 powstanie nowoczesna sieć autostrad, dróg ekspresowych, mostów i obwodnic (o kompletną klapę występu polskich piłkarzy nie mam do niego pretensji). Żadna z planowanych inwestycji drogowych nie została ukończona, a przy ich realizacji padły polskie firmy budowlane, ponieważ międzynarodowe i rodzime konsorcja nie wywiązały się z umów.
I rzecz najważniejsza: liczyłem, że może premier dotknie problemu gigantycznego wzrostu długu publicznego, który wynosi 860 mld zł (w 2007 r. wynosił nieco ponad 500 mld). Krótko mówiąc, po czterech latach rządów ekipa PO doprowadziła do zwiększenia długu sektora instytucji rządowych i samorządowych o 62 proc. w stosunku do tego, jaki zastał po wszystkich poprzednich rządach w Polsce. Stało się tak, mimo że rząd podnosił podatki, likwidował kolejne ulgi podatkowe, podnosił koszty pracy, np. składkę rentową płaconą przez przedsiębiorców za pracowników. Jednym słowem - przez minione 5 lat żyliśmy w fikcyjnym dobrobycie, opartym głównie na długach oraz stosowaniu przez ministra Jacka Rostowskiego kreatywnej księgowości i tym podobnych sztuczek.
A teraz kilka słów o, mam nadzieję, ostatnim już testowaniu Polaków przez premiera z Platformy Obywatelskiej, czyli drugim exposé. Premier powoływał się w nim na dobry plan budżetu na 2013 r. i utrzymanie wzrostu gospodarczego. Tymczasem ekonomiści twierdzą, że to literatura science fiction. Założenia nie mają żadnego odniesienia do realiów gospodarczych. Przyjęty wzrost gospodarczy na poziomie 2,2 proc. można włożyć między bajki. Są podstawy, by sądzić, że czeka nas kryzys strefy euro i w związku z tym zapaść gospodarcza, a PKB będzie na poziomie najwyżej 1 proc. Także bezrobocie w przyszłym roku, planowane na 13 proc., będzie oscylować na poziomie 18-20 proc. Najgorsze jest to, że w tym budżecie nie ma żadnego planu ratunkowego.
Nie uratuje ekipy premiera kosmetyczny projekt ustawy o tzw. deregulacji, zakładający ułatwienie dostępu do 50 zawodów. Nie poprawi wizerunku ustawa przewidująca ułatwienia w uzyskaniu pozwolenia na budowę. Nawet to, że udało się stworzyć założenia do projektu ustawy dotyczącej gazu łupkowego, nie wyrówna już poniesionych strat przy sprzedaży koncesji na jego wydobycie. Czy rolników ucieszy wprowadzenie ustawy o rachunkowości, co oznacza ich większe opodatkowanie? Czy ucieszą pracowników górnictwa ograniczenia przywilejów emerytalnych (pozostaną tylko dla tych, którzy pracują pod ziemią)? Czy poprawią sytuację społeczną zmiany w Funduszu Kościelnym? Dobrze, że mali podatnicy, o obrotach firmy do 1,2 mln euro, nie będą mieli obowiązku zapłaty VAT w wyniku wystawionej faktury, jeśli od kontrahenta - innego płatnika VAT - nie otrzymali zapłaty.
Nie będę wymieniał dalej zapowiedzianych ustaw i zmian, które w końcu musiały się pojawić, aby nie wspominać o ostatnich aferach wokół rządzących: taśmach Serafina, aferze hazardowej, cyfryzacyjnej, z Amber Gold czy wołającym o pomstę do nieba skandalu ze sprawą ekshumacji i podmiany ciała Anny Walentynowicz. Tak jak nie może być żadnego usprawiedliwienia dla rządu wobec panoszącej się korupcji i nepotyzmu, tak też naród nie zapomni zakłamania i urzędniczej buty wokół Smoleńska.
Donald Tusk ma obecnie powody do obaw. Na połowę listopada zapowiedziany jest wniosek PiS w sprawie debaty i głosowania nad konstruktywnym wotum nieufności dla rządu. Jeszcze nie ma on odpowiedniego poparcia w Sejmie, ale być może posłowie przeciwni tej inicjatywie zweryfikują swoje stanowisko. Do ich wyobraźni powinny przemówić sondaże, dające PiS dużą przewagę nad PO. Jeśli zostaną potwierdzone w dłuższym czasie, to czeka Platformę nieuchronna utrata poparcia społecznego, podobnie jak to było w przypadku AWS w 2001 r. oraz SLD w latach 2004-2005.

CZYTAJ DALEJ

Pierwsze szokujące decyzje w Krakowie: Prezydent zapowiada wywieszenie na magistracie tęczowej flagi

2024-05-08 18:22

[ TEMATY ]

Kraków

LGBT

Adobe Stock

Prezydent Krakowa Aleksander Miszalski objął patronat nad Marszem Równości, który przejdzie ulicami miasta 18 maja. Jest to pierwsza decyzja nowego włodarza miasta dotycząca udzielenia swojego patronatu. Miszalski planuje także udział w tym przemarszu.

O decyzji prezydenta poinformował w środę krakowski magistrat, publikując równocześnie list Miszalskiego do Stowarzyszenia Queerowy Maj, organizatora Marszów Równości.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 9.): Odnowa i od nowa

2024-05-08 21:09

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat. prasowy

Czy Jezus gorszy się wypaleniem? Co zrobić z kryzysem powołania? Gdzie na nowo odnaleźć odwagę, radość i siłę do obowiązków? Zapraszamy na dziewiąty odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski opowiada o tym, że przy Maryi da się zacząć od nowa.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję