- Ojcze, o sakramencie pojednania mówi się wiele, zwłaszcza na progu Wielkiego Postu. Czy rzeczywistość tego sakramentu odgrywa w małżeństwie jakąś szczególną rolę?
- Życie wewnętrzne w naszych rodzinach zależy przede wszystkim od jakości naszej relacji z Bogiem. Ta zaś uzdrawia się i pogłębia w sakramencie pojednania. Czasami ktoś mówi: nie czuję potrzeby. Wtedy moje kapłańskie serce odczuwa ból, bo widzę, że sakrament pojednania jest przez niego traktowany egoistycznie. Myśli wyłącznie o sobie, a nie obchodzi go Jezus Chrystus, którego w sakramencie pojednania spotykamy. Tymczasem przede wszystkim spotykamy się z Chrystusem w sakramencie pojednania, aby się z Nim pojednać (stąd nazwa) i przylgnąć do Niego bardziej radykalnie. Innymi słowy, aby szczerze i pokornie powiedzieć Mu: przepraszam, Boże Wszechmocny, że znów za mało Cię kochałem, że znów nie chodziłem Twoimi drogami.
- Bóg przebaczający grzech, to przede wszystkim Bóg tęskniący za człowiekiem...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Tak, to Bóg pełen miłości. Tyle pięknych przypowieści realizuje się w sakramencie pojednania. Przypowieść o synu marnotrawnym, o Miłosiernym Ojcu, o Dobrym Pasterzu, który szuka zagubionej owcy. Przypowieść o człowieku, który znalazłszy skarb ukryty w roli oddał wszystko, co miał, aby nabyć ten skarb. Tym człowiekiem jest przecież Bóg, który w Jezusie Chrystusie oddał swoje życie na krzyżu, aby nabyć nas na własność. To wszystko realizuje się w tajemniczym spotkaniu między człowiekiem a Bogiem w sakramencie pojednania! Widać kapłana i penitenta, ale najważniejszy - choć niewidoczny dla oczu - jest Jezus Chrystus. Sobór Watykański II naucza: „Gdy kapłan rozgrzesza, to Chrystus rozgrzesza”. W sakramencie pojednania w niewidzialny sposób możemy przylgnąć do Jezusa Chrystusa i odnowić nasze zjednoczenie z Nim.
- Chociaż tak piękna jest rzeczywistość sakramentu pojednania, to jednak wielu ludzi nie potrafi uwierzyć, że staje przed Chrystusem. W konfesjonale widzą tylko kapłana.
- To prawda. Czasami ktoś powie nawet: Cóż ja się będę spowiadał przed kapłanem, to też grzeszny człowiek. Oczywiście. Z tym tylko, że ja - kapłan - też spowiadam się przed kapłanem; przed jednym z moich współbraci. Znam jego słabości (bo ma słabości), ale za każdym razem, gdy klękam przed nim, wierzę, że poprzez jego osobę, poprzez jego kapłaństwo dotykam Jezusa Chrystusa. Wiem przecież, że mimo mojej słabości i grzechu - ja też, w sposób tajemniczy dla mnie samego - dzięki mocy sakramentu kapłaństwa - pozwalam innym spotkać Chrystusa. Trzeba patrzeć na to wszystko oczyma wiary. Wiara pozwala widzieć więcej i prawdziwiej.
- Ojcze, w rodzinach w różny sposób celebrujemy ważne wydarzenia. Czy sakrament pojednania też można przeżywać jakoś szczególnie?
- Sakrament pojednania nie jest tylko sprawą pomiędzy nami a Jezusem. Jesteśmy powiązani różnymi więzami z rodziną, przyjaciółmi i współpracownikami. Sakrament pojednania dotyczy również ich. W wielu polskich domach jest taki zwyczaj, że gdy ktoś z rodziny idzie do spowiedzi, prosi swoich domowników o przebaczenie. Można podejść dyskretnie do współmałżonka i powiedzieć: przepraszam, dzisiaj idę do spowiedzi. Choćby tyle. To bardzo ważne, bo daje okazję przełamać jakąś wrogość czy obojętność wobec siebie, powstałą np. po sprzeczce. Równocześnie zmusza do wyraźnego uznania swojej winy, co w procesie budowania komunii małżeńskiej okazuje się niezbędne. Jeżeli nie ma w naszym domu takiego zwyczaju, warto go wprowadzić. Porozmawiajcie w któreś niedzielne popołudnie na ten temat. Sakrament pojednania nie może być tylko jakąś suchą praktyką, oderwaną od codziennego życia. W sakramencie pojednania Jezus Chrystus przebacza. Jest jednak jeszcze coś więcej. Zwracają na to uwagę końcowe słowa formuły rozgrzeszenia, które brzmią: „Niech ci udzieli przebaczenia i pokoju przez posługę Kościoła”. Nie tylko przebaczenia, ale również pokoju. Kościół modli się w sakramencie pojednania, aby Bóg uspokoił twoje serce, aby pomógł ci z nadzieją spoglądać w przyszłość i z nadzieją patrzeć na twoją przeszłość. To nie jest przenośnia. Gdy przystępujemy do sakramentu pojednania, Bóg rzeczywiście napełnia nasze serce pokojem. W pierwszy dzień po zmartwychwstaniu, gdy Chrystus ustanowił sakrament pojednania, powiedział swoim uczniom: „Pokój wam”. W sakramencie pojednania Jezus Chrystus przychodzi do nas. Otwiera na oścież zamknięte przez grzech drzwi naszego serca i mówi tak samo, jak wtedy: „Pokój wam. Nie lękajcie się, JA JESTEM”. Chce powiedzieć naszemu sercu: Uwierzcie mojej miłości! Patrzcie na przeszłość przez pryzmat mojej miłości, wtedy Wasze grzechy staną się powodem do wielbienia Boga”.
Jezus Chrystus w sakramencie pojednania również leczy rany zadane przez grzech. Każdy grzech rani i niszczy człowieka, a Jezus Chrystus to wszystko leczy i daje moc do nowego życia. Właśnie dlatego, chociaż nie mamy grzechów śmiertelnych, idziemy do sakramentu pojednania z prostymi, powszednimi grzechami, by zaczerpnąć tej mocy, by serce uspokoić, by uleczyć rany. A wszystko to się dzieje wówczas, gdy lgnąc ze skruchą do Chrystusa, mówimy: wybacz, że pogardziliśmy Twoją Miłością.