Rocznica poświęcenia kościoła to jakby jego urodziny. Dla wielu parafii taka uroczystość może być jednak abstrakcją, gdyż wiele kościołów wybudowano przed wiekami. Jednak w ostatnich latach coraz częściej
ta rzeczywistość staje się udziałem współcześnie żyjących i moi parafianie do takich właśnie należą. Nasz popowicki kościół pw. Matki Bożej Królowej Pokoju jest uważany za jeden z najpiękniejszych nowych
kościołów w Polsce. Jego otwarcie było związane z pierwszym po II wojnie światowej poświęceniem nowego kościoła we Wrocławiu, stąd też mieliśmy wspaniałych konsekratorów: kard. Henryka Gulbinowicza i
abp. Józefa Kowalczyka. To niecodzienne wydarzenie poprzedziła konferencja prasowa z udziałem przedstawicieli wszystkich środków społecznego przekazu Dolnego Śląska.
Ponieważ poświęcenie było połączone z otwarciem kościoła i pierwszą w nim Mszą św., 8 października 1994 r. zgromadziła się tu ogromna rzesza wiernych. Pamiętam, że przeżycia były wzruszające.
Najpierw budowniczy przekazali klucze do świątyni. Otwarto drzwi i wypełniły się słowa Psalmu 122: „Uradowałem się, gdy mi powiedziano - pójdziemy do Domu Pana”. Do dziś pamiętam pełne
zachwytu oczy parafian i gości rozglądających się po całym kościele: w jakimś zdumieniu, w zachwycie. To dla mnie, proboszcza, ważne doświadczenie. Później poświęcono mury, posadzkę i zacheuszki. Namaszczono
i okadzono ołtarz, na którym po raz pierwszy była sprawowana Uczta Miłości. Po raz pierwszy też, gdy pojawiły się świece na ołtarzu, zapalono 12 kandelabrów. Zanim pozostawiono w tabernakulum Najświętszy
Sakrament dokonano jego poświęcenia. Podpisanie i wmurowanie w ołtarz aktu poświęcenia kościoła, przemówienia konsekratorów, gości, budowniczych i parafian dopełniły to niecodzienne wydarzenie.
Następnego dnia wszyscy bardzo licznie wzięli udział w Eucharystii, a potem - równie licznie - przyjęli zaproszenie na wspólną kawę. Dzięki zapleczu, jakie posiada kościół, stało się to
zwyczajem. Zawsze w rocznicę jego poświęcenia (i przy kilku innych okazjach) wszyscy parafianie po każdej Mszy św. spotykają się przy wspólnej kawie.
Już tydzień później odbyły się oczekiwane od kilkudziesięciu lat misje św., a ich ukoronowaniem było Nawiedzenie Matki Bożej w obrazie jasnogórskim. Ogromny kościół nie pomieścił wszystkich uczestników
uroczystości.
Co nam dał nowy kościół? Przede wszystkim możliwość zwyczajnej pracy duszpasterskiej na osiedlu liczącym 18 000 mieszkańców. To ogromna rzesza wiernych, potrzeba dużo miejsca, aby móc świętować i
ta świątynia umożliwia to.
Dziś, po dziesięciu latach myślę, że kościół, z całym jego zapleczem to wyraz ogromnej wiary i odpowiedzialności konkretnego pokolenia mieszkańców Popowic. Jeszcze bardziej jestem przekonany, że budowanie
kościoła z kamieni jest mobilizacją i wyjątkową okazją do budowania tego Kościoła, którym my sami jesteśmy. Nie byłoby wspólnoty o tak silnych wzajemnych więzach, gdyby nie wspólne dzieło budowania.
Dziś patrzę też na Kościół - wspólnotę wspólnot, której jestem proboszczem i widzę konkretnych ludzi. Widzę wspólnotę „Lew Judy”, wspólnotę rodzin katolickich „Umiłowany i
umiłowana”, Żywy Różaniec z 800 członkami (chyba rekord Polski), wspólnotę młodzieży „Ziarno nadziei”, działający wzorcowo parafialny zespół Caritas. Widzę „Wspólnotę Krwi Chrystusa”,
17 nadzwyczajnych szafarzy Komunii św. i wiele grup praktycznego zaangażowana. Ten Kościół żywy może rozwijać się dzięki temu z kamieni, konsekrowanemu 10 lat temu, tak samo jak rodzina rozwija się i
dojrzewa w mieszkaniu, w domu. Po dziesięciu latach modlę się i marzę o nowych pomysłach w zwyczajnej pracy duszpasterskiej. A czasem cóż, widzę ceglasty gmach naszej świątyni i myślę: szkoda, że to budowanie
już się nie powtórzy!
Pomóż w rozwoju naszego portalu