Reklama

Ludzie z pasją

Kowal potrafi

Niedziela kielecka 42/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdy patrzę na Pielgrzyma w interpretacji kieleckiego kowala Ryszarda Skuzy, muszę szybko przewartościować swoje wyobrażenia o kowalstwie. Owszem, eleganckie balustrady, gięte meble, świeczniki - tak, ale eteryczna, choć przecież stalowa postać, w której każdy po zmęczonych, pochylonych plecach, charakterystycznym ułożeniu sylwetki i rozwianej szacie prześwietlonej krzyżem ma szansę rozpoznać Wielkiego Pielgrzyma? Ależ tak, to także kowalstwo, tylko na wskroś przesycone wizją i duchem. Za Pielgrzyma wykonanego na 25-lecie pontyfikatu Ryszard Skuza otrzymał wyróżnienie w „Civitas Christiana”. Równie sobie ceni Chrystusa: twarz, korona cierniowa, oczy wpatrzone w wieczność.

Kowadło, młotek, palenisko

To najważniejsze, żeby nie powiedzieć, święte rzeczy dla kowala. Jakże niecodzienna, mroczna, jakby z innej epoki jest atmosfera tej pracowni, czy raczej kuźni. Na wybudowanym przez kowala palenisku żarzą się węgielki koksu, z mroku wyłaniają się rzędem zawieszone młotki, niektóre stemplowane przed laty przez kowalskich mistrzów. Z każdego kąta wyzierają kleszcze („inne do kwadratówki, inne do płaskiej”), przecinaki, odbijaki, pod tablicą (na której kowal szkicuje pomysł czy zarys wzoru, a częściej notuje numery telefonów, godziny spotkań) - prawie gotowe akcesoria kominkowe. Na środku małej kuźni króluje potężne, ważące 160 kg kowadło z 1906 r., mające swoją niepowtarzalną historię z dramatycznym wątkiem. Tutaj się pracuje, tutaj nie zasiada się do pogawędki. Z czeluści magazynu pan Ryszard wydobywa stołeczek, abym mogła popatrzeć i trochę pouczestniczyć w misterium kowalstwa.
- 700-1000 stopni to temperatura, w której najlepiej się kuje. My będziemy rozmawiali, a ten kawałeczek stali pięknie się rozgrzeje; teraz muszę uderzyć młotkiem, by stal stała się kowalna. Z tego będą o - takie oto wieszaczki...
Na moich oczach z rozżarzonego do pomarańczowego koloru kawałka stali, kilkakrotnie wkładanego i wyjmowanego z paleniska i obstukiwanego na kowadle, powstaje zgrabny wieszak; za moment - krzyżyk z hufnali do podkuwania koni - to na pamiątkę naszej rozmowy. Na końcu - woskowanie pszczelim woskiem. Wosk skwierczy, topi się i dymi przy zetknięciu z metalem. To oksydowanie.
Wciągnęło go kowalstwo artystyczne, choć przed laty zaczynał od balustrad. Teraz prawie wyłącznie robi rękodzieło, nie pomaga sobie spawarką. Stara się być wierny idei tzw. kowalstwa z ognia. To dzisiaj rzadkość, ale i tak jest lepiej, bo przed 10 laty kowalstwo uznawano w ogóle za rzemiosło wymarłe. Ryszard Skuza podkreśla, że do kowalstwa - oprócz oczywiście odpowiedniego kowalskiego zaplecza, potrzebne są silne ręce i zdolności manualne.
Te miał od zawsze. Gazetki szkolne, wystawki - to były jego prace popisowe. Marzył o szkole plastycznej, nauczyciele namawiali, ale ostatecznie zdecydował się na szkołę elektryczną jako bardziej praktyczną dla mężczyzny. Nie jest więc kowalem z dziada pradziada, nie wychował się w cieniu wiejskiej kuźni, ale dzisiaj tak się czuje. Nie bez przyczyny ma status artysty ludowego i członkostwo w Stowarzyszeniu Kowali Polskich, a lista nagród i wyróżnień wraz z dokumentacją fotograficzną wypełnia pokaźne albumy. Przyznaje, że zawsze zachowa wdzięczność wobec Opatrzności, która stawiała na jego drodze właściwych i dobrych ludzi: dziennikarza z magazynu Cztery Kąty, który na targach budowlanych odkrył jego balustrady i natychmiast skierował go do szkoły kowali w Wojciechowie k. Nałęczowa; Małgorzatę Wójcik, opiekującą się zbiorami świętokrzyskiej sztuki ludowej (nie mogła uwierzyć, że zgrabny ptaszek z jednego kawałka stali to wytwór nikomu nieznanego początkującego kowala). Okrzyknięto go samorodkiem, nowym talentem w dziedzinie kowalstwa. Kazano zadzwonić tu i tam, jechać na kursy, do szkoły, na pokazy. I tak to przed laty się zaczęło.
Skuza przyznaje, że dobrze poczuł się wśród artystów, odżył. Odkrycie, że coś, co się lubi, można pożytkować jako źródło utrzymania 5-osobowej rodziny było inspirujące do pracy. Trzeba było wiele zainwestować w swój talent, bo raz, że od „samego machania młotkiem nic nie będzie”, a dwa - renomowani mistrzowie kowalstwa zazdrośnie strzegą tajników zawodu. Decydując się na rękodzieło, rezygnując z masowej produkcji, musiał także przeżyć rozczarowanie związane z planami poszerzenia firmy (niestety, u nas nadal paradoksalnie państwu nie opłaca się dotowanie małego biznesu). Ale nie jest zupełnie sam, pomaga mu 13-letni syn Zbyszek, który powoli staje się prawą ręką ojca. Tegoroczne sukcesy i wszelkie pokazy plenerowe to ich wspólne dzieło. W październiku zademonstrują swoje umiejętności w Czechach i na Słowacji - przed prezydentem kraju. Zbyszek na razie traktuje kowalstwo jako hobby, a nie sposób na życie, ale kto to może przewidzieć... Kowalstwo wciąga, a przy tym, jak twierdzi artysta, to jedyna dziedzina rzemiosła, która ludzi integruje.
Tak jest w czołowym ośrodku kowalstwa w Wojciechowie, gdzie najpierw przyjeżdżał jako uczeń, potem jako mistrz Ogólnopolskich Spotkań Kowali. W 2004 r. w Legnicy podczas turnieju uczestniczyło 11 drużyn, R. Skuza we wszystkich kategoriach zajął I miejsce. Trzeba było np. wykonać „stojak na rowery” - to był „temat zadany” do domu. Wymyślił sobie wijący się bluszcz z wąsami i korzeniami. Za wykonany na oczach publiczności krucyfiks, dostał od niej nagrodę. Podobnie w Wojciechowie - za aniołka, który ma skrzydła w formie świętokrzyskiej jodełki. Podczas pleneru w Bukowinie Tatrzańskiej w ciągu 10 dni razem ze Zbyszkiem wykuli kratę z motywem kasztanów do starego kościoła. - To miłe, że coś po mnie zostanie - zamyśla się artysta. W ubiegłym roku przez trzy dni demonstrował swoje umiejętności na zamku w Budapeszcie. A na targach turystycznych w Warszawie w Pałacu Kultury jego prace oglądają (i kupują) zwiedzający z całego świata.
Jest laureatem dorocznego konkursu sztuki ludowej w „Civitas Christiana” w Kielcach, konkursów kowalskich w Legnicy, Sielpi, Bukowinie Tatrzańskiej, Ropczycach. W 2004 r. podczas X Ogólnopolskich Spotkań Kowali w Wojciechowie otrzymał nagrodę mediów lubelskich. W Plauen (Niemcy) zajął I miejsce za ażurową kompozycję w formie obrazu Legenda Świętokrzyska (2002).
W Tokarni, podczas dorocznych pokazów, czuje się jak u siebie, a że jest wprawnym gawędziarzem, wycieczki szkolne sporo mogą się od niego nauczyć. A są przecież jeszcze Kuźnice Koneckie, Dni Kupały - trudno wszystko zliczyć.
W zakresie wykonywanych usług mieści się oczywiście także kowalstwo użytkowe: kute meble domowe, ogrodowe, okucia, statuetki, wyroby dekoracyjne i akcesoria użytkowe. Specjalność - żyrandole, lampy, kinkiety, czyli elementy oświetleniowe.
Jednak próżno by tego szukać w miejscu, gdzie stukają młoty i trzaska ogień, a kowal w skórzanym fartuchu dwoi się i troi - nawet - jak twierdzi - czasami do 14-15 godzin dziennie. Ekspozycja i sprzedaż prowadzone są w jego własnej galerii Kowalstwo Artystyczne, natomiast zgodnie z porzekadłem „szewc bez butów chodzi” - u siebie w domu nie ma prawie nic... Tylko na trawniku wdzięcznie wygina szyję stalowy struś (lekka konstrukcja plus płaski kamień), a donice z jesiennymi kwiatami podtrzymuje kwietnik.
Każdy polski kowal ma prawo niepokoić się o przyszłość, bo wejście w struktury UE spowodowało raptowny skok cen koksu (200%) i stali (100%). Nie sposób w takiej skali podnosić cen świeczników, karniszy, gazetników - bo kto je kupi? Tak wiele mówi się dzisiaj o sztuce ludowej jako o wyznaczniku naszej tożsamości narodowej w rodzinie krajów europejskich. Oby poszły za tym konkrety! Przecież to miłe i chyba ważne, że ktoś z Kielc z powodzeniem uprawia ginące rzemiosło.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Galbas: najpiękniejszym logo miłości nie jest serce przebite strzałą, ale krzyż

2025-12-27 16:20

[ TEMATY ]

krzyż

Abp Adrian Galbas

logo miłości

serce przebite strzałą

Archidiecezja Warszawska

Abp Adrian Galbas

Abp Adrian Galbas

- Miłość to nie uczucie ale relacja, w której chcę, byś ty był szczęśliwy, byś ty był na pierwszym miejscu. Najpiękniejszym logo miłości nie jest serce przebite strzałą ale krzyż - mówił abp Adrian Galbas w homilii podczas Mszy św. sprawowanej dziś w Świątyni Opatrzności Bożej. Podczas Eucharystii szczególną modlitwą zostali otoczeni małżonkowie obchodzący w tym roku okrągłe rocznice ślubu. Liturgia pod przewodnictwem metropolity warszawskiego zakończyła też Rok Jubileuszowy w Świątyni Opatrzności Bożej, która jest jednym z kościołów jubileuszowych w Archidiecezji Warszawskiej.

Abp Galbas przypomniał w homilii o dziękczynnej intencji Mszy św. - w podziękowaniu za sakrament małżeństwa, ale też w podziękowaniu za dobroć, którą małżeństwa i rodziny okazują Świątyni Opatrzności Bożej, i w sposób duchowy, i materialny.
CZYTAJ DALEJ

Prezydent: powstańcy wielkopolscy podjęli walkę w imieniu kolebki polskości

2025-12-27 18:24

Marek Borawski/KPRP

Prezydent Karol Nawrocki w Poznaniu

Prezydent Karol Nawrocki w Poznaniu

Powstańcy wielkopolscy podjęli swoją walkę w imieniu kolebki polskości - nie ma Polski bez Wielkopolski i nie ma Wielkopolski bez Polski - podkreślił prezydent Karol Nawrocki, który w sobotę w Poznaniu bierze udział w obchodach Narodowego Dnia Zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego.

Podziel się cytatem - powiedział Nawrocki.
CZYTAJ DALEJ

USA: siostry zakonne napisały do pracowników klinik aborcyjnych

2025-12-27 20:12

[ TEMATY ]

siostry zakonne

kliniki aborcyjne

napisały do pracowników

Adobe Stock

Siostry z różnych wspólnot zakonnych napisały kartki do pracowników klinik aborcyjnych

Siostry z różnych wspólnot zakonnych napisały kartki do pracowników klinik aborcyjnych

Ręczne pisane bożonarodzeniowe kartki do pracowników klinik aborcyjnych w Stanach Zjednoczonych wysłały siostry z różnych wspólnot zakonnych w tym kraju. Znajdują się na nich modlitwy, krótkie przesłanie i prezentacja środków pomocy dla tych, którzy chcieliby zmienić tę pracę na inną. Inicjatywę po raz kolejny koordynowało stowarzyszenie And Then There Were None (I nie było już nikogo), od wielu lat zaangażowane w pomoc osobom, które chciałyby odejść z przemysłu aborcyjnego.

Siostry należą do różnych zgromadzeń zakonnych kontemplacyjnych i apostolskich. Są wśród nich dominikanki, benedyktynki, franciszkanki, karmelitanki, kapucynki, maronitki, siostry apostolskie św. Jana i trynitarki Maryi. Do ich dyspozycji stowarzyszenie przekazało bazę danych około 850 klinik i ośrodków aborcyjnych na terenie USA. Pisane przez siostry kartki nie były adresowane imiennie, lecz ogólnie do pracowników tych placówek. W sumie wysłano ich w tym roku 1030. Każda z nich przedstawiała Świętą Rodzinę, co miało przypomnieć o chrześcijańskim sensie Bożego Narodzenia. Przed wysyłką kartki kładziono na ołtarzu, były one pobłogosławione i „omodlone” przez daną wspólnotę zakonną.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję