Arka Noego w Świebodzinie! Wsiadam w samochód i ruszam, by
przekonać się na czym polega fenomen grupy dzieciaków, która bez
wielkich pieniędzy, bez kampanii promocyjnej, za pomocą prostych
piosenek-rymowanek o Jezusie zdobywa tak wielką popularność w świecie
zdominowanym przez komercję i rozrywkę z rodzaju "Big Brother" czy "
Bravo Girl".
Park w Świebodzinie, stuletnie drzewa wokół stuletniego
kościoła. Spóźniłem się, więc mam już niewielkie szanse na dobre
miejsce gdzieś blisko sceny, gdyż na koncert przyszła chyba połowa
mieszkańców Świebodzina. Przede mną rzędy maluchów siedzących na
ramionach swych ojców skutecznie zasłaniają zadaszoną scenę. Nie
pozostaje mi nic innego, jak wysłuchać koncertu domyślając się jedynie,
co dzieje się na scenie. - A czy wy macie czasami problemy z modlitwą?
- pada w pewnym momencie pytanie. Pytającym jest Robert Friedrich,
lider i pomysłodawca zespołu, autor większości piosenek. - Nieeeeeeee!!!
- zgodnie odpowiadają wszystkie maluchy, te na scenie, te pod sceną,
jak i te siedzące na ramionach rodziców, a chyba najgłośniej krzyczał
chłopiec w niebieskiej czapeczce, przytulony do stojącej obok mnie
mamy. Spojrzałem na niego z niedowierzaniem - przecież każdy ma problemy
z modlitwą i tak naprawdę, to nie ma człowieka, który mógłby powiedzieć,
że potrafi się modlić. Już miałem się go o to zapytać, ale odpowiedź
przyszła wraz z refrenem następnej piosenki: A gu gu, a gu gu, a
guuu guuu! Małe modli się najlepiej, duże modli się jak umie... A
skoro nie umie, to trzeba go nauczyć... A gu gu, a gu gu... nieśmiało
dołączam się do radośnie powtarzanego refrenu. To nie takie trudne.
Masz coś jeszcze ciekawego do powiedzenia, mój mały przyjacielu?
- pomyślałem. Chłopiec uśmiechnął się, jakby słyszał moje myśli,
a po chwili wskazując na mnie palcem śpiewa: Taki duży taki mały
może świętym być! Tak, tak, być świętym - ale to nie takie proste.
Jak się jest dzieckiem, to sobie można tak śpiewać. Jak dorośniesz,
to się przekonasz - zbyt wiele trosk, aby być świętym. Najlepszą
modlitwę na świecie znam - cieszyć się z tego, z tego co mam! Rzeczywiście
wyglądał na zadowolonego, choć sądząc po wytartym dresiku i sfatygowanych
trzewikach nie należy do tych, co mają wszystko, czego zapragną.
Nigdy nie zostawisz mnie, nigdy nie opuścisz mnie - dzięki Ci!!!
Stałem tak z otwartymi ustami i słuchałem zdumiony chłopca
w niebieskiej czapeczce, który siedząc na ramionach swej mamy niczym
z wysokiej katedry wykładał mi istotę chrześcijaństwa, który wytłumaczył
mi, czym jest Dobra Nowina. Czymże jest mądrość filozofów, czym napuszone
traktaty wielkich teologów, czym ociekająca wyszukaną metaforą retoryka
wspaniałych kaznodziejów, czym wyznania mistyków wobec szczerej i
prostej wiary dziecka. Te piosenki to najprostsze, a zarazem najprawdziwsze
odpowiedzi na najtrudniejsze pytania! Rozumiem wreszcie, co miał
na myśli Pan mówiąc: "musisz stać się dzieckiem".
Już teraz razem z chłopcem i rzeszą rozradowanych maluchów
śpiewam: Nie boję się, gdy ciemno jest, Ojciec za rękę prowadzi mnie!
Z trudem powstrzymuję łzy cisnące się do oczu.
Nagle komunikat: - Zgubiła się Dominika, mała Dominika!
Czekają na nią rodzice! Czy ktoś widział Dominikę? Nie martwcie się,
Jezus też się zgubił i szukali Go przez 3 dni! Jest Dominika? Jest!
Znalazła się, dzięki Bogu! Zgubiło się jeszcze parę dzieci, ale się
znalazły. Miałem wrażenie, że ja też się gdzieś pogubiłem, pobłądziłem
myląc to, co mało ważne, z tym, co najistotniejsze: nic nam nie zrobi
woda głęboka - Jezus Ratownik nas kocha!
Wracam szczęśliwy i przeświadczony o tym, że przeżyłem
coś wielkiego. Tylko nawrócony jest zadowolony! Tak - nawróciłem
się, dzięki wspaniałemu świadectwu dziecka. Dzięki, Arko Noego! Dzięki
Ci, chłopczyku w niebieskiej czapeczce! Nie mogę się oprzeć wrażeniu,
że Bóg coraz bardziej zawodzi się na nas - dorosłych, dlatego na
apostołów nowych czasów wybiera swoich najlepszych przyjaciół - dzieci.
Wieczorem klękam do modlitwy: Ojcze nasz, a gu gu, a
gu gu...
Pomóż w rozwoju naszego portalu