Reklama

Zabraknie go nam

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wiadomość ta bardzo szybko obiegła diecezję. Smutkiem ogarnęła wszystkich, którzy dobrze znali ks. inf. Antoniego Boszkę. Bp Stanisław Stefanek podczas Mszy Krzyżma w Wielki Czwartek poinformował zgromadzonych kapłanów, że 10 kwietnia br. w USA, po ciężkiej chorobie odszedł do Pana człowiek, który całe swoje serce poświęcił pracy duszpasterskiej w diecezji łomżyńskiej, który był doskonale znany zarówno w szeregach kapłańskich, jak i świeckich.

Tak go poznałem

Reklama

Pamiętam doskonale dzień, w którym po raz pierwszy spotkałem na swojej drodze ks. Antoniego. Było to wiosną 1992 r., kiedy to część diecezji płockiej została przyłączona do diecezji łomżyńskiej. Na placu przed budynkiem Kurii spotkałem człowieka dobrze zbudowanego, rozmawiającego z innymi, a nade wszystko uśmiechającego się serdecznie do każdego. Przechodzący obok ludzie również z uśmiechem na ustach i dobrym słowem witali go chrześcijańskim pozdrowieniem. "Witam serdecznie w naszych skromnych progach księdza z Krasnosielca" - powitał z uśmiechem i serdecznością. Krótko rozmawialiśmy. "Pewnie ksiądz zaskoczony, że teraz będzie pracował w naszej diecezji" - zapytał. "Nie ma się co przejmować, u nas też można pracować" - dodał. Nieopodal łomżyńskiej katedry dostrzegł innego kapłana, też z Płocka. Podszedł i serdecznością zawołał: "Witam braci odłączonych". Pytałem łomżyńskich kapłanów, kim jest ten człowiek? Odpowiadali mi krótko: "To nasz ojciec duchowny", " To nasz rektor", "Dobry człowiek, uczył nas w seminarium, jak do ludzi mówić". Uderzyła mnie wtedy jedna odpowiedź młodego księdza, który powiedział mi: "O nim za wiele nie można powiedzieć, trzeba go poznać". Wiedziałem, że pracuje w Kurii, że jest lubiany, że potrafi niemal natychmiast nawiązać kontakt z każdym człowiekiem. Dyskusję kapłanów przerwał ktoś otwierający kurialne drzwi: "Antoś, szukam cię, a ty..." - zawołał. Ksiądz Antoni przeprosił rozmówcę i z uśmiechem powiedział: "Przecież pracuję. Moja praca polega na rozmowie z kapłanami" . Moje pierwsze wrażenie ze spotkania z księdzem Antonim mogło być tylko jedno: pokorny, pogodny, miły, ogólnie szanowany ksiądz. A przecież pracuje w Kurii.

Dyplomacja nie była mu obcą

Reklama

Zadzwonił telefon na wikariacie w Krasnosielcu. Podniosłem słuchawkę. "Szczęść Boże, tu ks. Boszko, witam księdza, co słychać" - usłyszałem. Porozmawialiśmy trochę o minionym roku, o duszpasterskiej pracy, usłyszałem z jego ust kolejny żart. Rozmowę zakończył zaproszeniem: " Księżę, chciałem zaprosić księdza do siebie, do Kurii, chcę księdzu przekazać wiadomość. O 9.00 w moim gabinecie".

Przyszedł umówiony termin. Pod drzwiami ks. Antoniego czekało kilku wikariuszy. Rozmawialiśmy, a właściwie poznawaliśmy siebie nawzajem. "Pewnie chodzi o translokaty. Ciekawe, gdzie będziemy pracować?" - zadawaliśmy sobie to pytanie. Punktualnie o dziewiątej otworzyły się drzwi gabinetu, a w nich - jak zawsze - stanął uśmiechnięty ks. Antoni. Nie byłby pewnie sobą, gdyby nie zażartował: "Zapraszam kolejno do siebie. Jak ktoś ma kłopoty z sercem, niech spokojnie usiądzie". Roześmialiśmy się. Wszedłem jako pierwszy. Ks. Antoni zasiadł za biurkiem. "Co tam na giełdzie, za drzwiami, jakie prognozy?" - zapytał.

Wybuchnęliśmy śmiechem. "Ksiądz wie, dlaczego księdza poprosiłem do siebie" - zaczął poważną rozmowę. "Przypuszczam, że wiem" - odpowiedziałem. " Obserwowałem z uwagą księdza pracę w Krasnosielcu. Wiem, że ksiądz ma dobry kontakt z dziećmi, młodzieżą. Nie będę ukrywał, jest nam ksiądz potrzebny w Łomży" - kontynuował. Wiedziałem, że po 4-letniej pracy w Krasnosielcu czeka mnie praca w Łomży. Tylko w której parafii? Zapytałem o to drżącym głosem. "To może ja przeczytam" - zaproponował. Wstał, wziął do ręki dekret, odczytał wolno. "Z dniem 1 września 1995 r. mianuję księdza wikariuszem parafii Miłosierdzia Bożego w Łomży". Wszystko stało się jasne. Na pożegnanie uścisnęliśmy sobie dłonie. Wyszedłem. Ks. Antoni wyjrzał na korytarz, na stojących kapłanów i zapytał: "Żyjecie?". I znowu na naszych twarzach pojawił się uśmiech.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Był częstym gościem

Podczas mojej pracy w parafii Miłosierdzia Bożego bardzo często spotykaliśmy się. Ks. Antoni był bliskim przyjacielem proboszcza ks. Radzisława Ambroziaka. Wieczorami zawsze można go było spotkać na placu przed plebanią. Tam bowiem zostawiał swój samochód. Niejednokrotnie zapraszałem go do siebie na kawę. Odpowiadał, że nie chce nas krępować, że jest zapracowany, że chce odwiedzić mieszkających nieopodal rodziców.

Przyszła uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego w 1996 r. W Miłosierdziu Bożym celebrował Mszę św. rezurekcyjną, prowadził procesję, a potem wspólnie zasiedliśmy do świątecznego stołu. Wtedy mogłem poznać ogromne umiejętności muzyczne ks. Antoniego. Śpiewaliśmy wspólnie radosne pieśni, które były przeplatane wspomnieniami kapłańskimi. To za jego przyczyną na świątecznym stole pojawiły się niezwykłe produkty: kozie mleko i świąteczna kiełbasa z dzika. "Tośmy uczcili Zmartwychwstałego, teraz trzeba pójść do rodziców, oni czekają" - powiedział na zakończenie.

Ks. Antoni bardzo często odwiedzał rodziców, mówił o nich z wielkim szacunkiem. Po prostu był kochającym synem.

Choroba przyszła po cichu, jak złodziej

Reklama

Nie mogłem w to uwierzyć, że ks. Antoni jest poważnie chory. Niedowierzałem. Zresztą nigdy nie dawał po sobie tego poznać. Cierpienie, ból próbował do ostatniej chwili zastąpić pracą i dobrym humorem. Bp Stanisław mianował go w 1998 r. proboszczem parafii katedralnej. Przyjął to z pokorą. Mogliśmy niejednokrotnie widzieć ks. Antoniego odprawiającego Mszę św. w katedrze, podczas której łączył się z cierpiącym Chrystusem. Czas jednak pokazywał, że choroba jest bezwzględna. Trzeba było poddać się solidnemu leczeniu. Najpierw w kraju, potem - jako ostatnia deska ratunku - leczenie w USA. Dwuletni pobyt w diecezji Brooklyn zakończył się śmiercią.

Ostanie pożegnanie

Ciało ks. inf. Antoniego przywieziono do łomżyńskiej katedry 9 kwietnia wieczorem. W tym dniu została odprawiona w jego intencji Msza św. połączona z Nieszporami. Eucharystii przewodniczył bp Stanisław wraz z innymi kapłanami. W homilii powiązał fakt zmartwychwstania z uroczystością pogrzebową. "Ksiądz Infułat w swojej posłudze kapłańskiej troszczył się o to, aby prawda tryskała w jego życiu przez każdą posługę" - powiedział Ksiądz Biskup. Podkreślił również wielki dar nawiązywania kontaktów międzyludzkich oraz niezapomniane poczucie humoru. "Przypominam sobie, jak jechaliśmy do Lublina. Wtedy po raz pierwszy usłyszałem głos duszy kapłańskiej, tak bez niedomówień. Zobaczyłem, jak bardzo jest zakotwiczona w Pana Boga. Nie zawsze my, mężczyźni, tym bardziej kapłani odsłaniamy się tak łatwo przed drugim. Istnieje bowiem pewien parawan słów, gestów" - wspominał bp Stanisław. Inne wspomnienie dotyczyło ostatniej rozmowy, ostatniego spotkania Biskupa z Księdzem Infułatem w USA. Biskup nazwał ją "rozmową w świetle zmartwychwstania". "Ks. Antoni podczas tej rozmowy przysposabiał mnie do przyjęcia go w łomżyńskiej katedrze. Prosił o błogosławieństwo na drogę powrotną" - kontynuował wspomnienia. W prywatnej rozmowie bp Stanisław powiedział, że ks. Antoni od chwili pobytu w Aninie był świadom, że choroba jest tak poważna, że trzeba liczyć się z najgorszym. Swoją homilię zakończył apelem skierowanym do zgromadzonych: " Bracia, idźcie. On żyje".

W dzień pogrzebu do łomżyńskiej katedry przybyli: abp Juliusz Paetz, abp Józef Michalik, abp Wojciech Ziemba, bp Franciszek Karpiński, bp Edward Samsel, bp Antoni Dydycz, bp Edward Ozorowski, bp Stanisław Stefanek i bp Tadeusz Zawistowski. Eucharystii przewodniczył abp Juliusz Paetz, homilię wygłosił abp Józef Michalik (Tekst homilii na str. VII). Eucharystię sprawowało ok. 400 księży. W ostatniej ziemskiej drodze Księdza Infułata wzięło udział tysiące mieszkańców Łomży. Spoczął na cmentarzu parafialnym w Łomży.

Wspomnienia

Ksiądz Infułat przeżył 59 lat, w tym 35 lat w kapłaństwie. Wielu mówiło - to za krótko, mógł jeszcze zrobić wiele dobrego. Był nam potrzebny ze swoją radą, doświadczeniem. Siedząc przy stole w seminaryjnym refektarzu, kanclerz ks. Tadeusz Śliwowski wskazał miejsce, gdzie zasiadał ks. Antoni. "Tu siedział. Nawet wtedy, kiedy był chory, nikt nie zajął jego miejsca. Tylko siostra zmieniała nakrycia, mimo że nikt ich nie zabrudził. Wyglądało to tak, jak gdybyśmy czekali na niego, że on wróci. Stało się inaczej" - wspomina.

Po śmierci pozostała pamięć i modlitwa. Zapewne jeszcze przez długi czas będziemy wspominać. Odejście Księdza Infułata to jeszcze jedna lekcja dla nas, pielgrzymujących ludzi, abyśmy "śpieszyli się kochać ludzi, bo...".

2001-12-31 00:00

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

To on wybrał mnie

Niedziela Ogólnopolska 17/2025, str. 10-12

[ TEMATY ]

bł. Carlo Acutis

carloacutis.com

Carlo Acutis

Carlo Acutis

W wielu wywiadach mama przyszłego świętego – Antonia Salzano Acutis podkreślała, że bardzo ważny wpływ na katolickie wychowanie jej dziecka miała polska niania. Jako pierwsi w Polsce publikujemy wywiad z Beatą Anną Sperczyńską – nianią Carla Acutisa.

Krzysztof Tadej: Kiedy poznała Pani Carla Acutisa? Jak wyglądało Wasze pierwsze spotkanie?
CZYTAJ DALEJ

Kobiety w USA przestają stosować tabletki antykoncepcyjne - donoszą media

2025-09-06 18:35

[ TEMATY ]

USA

antykoncepcja

hormonalna

tabletki

dalaprod/Fotolia.com

- Coraz więcej młodych Amerykanek kwestionuje sens przyjmowania tabletek antykoncepcyjnych - wynika z obszernego materiału opublikowanego w liberalnym dzienniku The New York Times. W artykule zatytułowanym „Kim jestem bez antykoncepcji?” publicystka Emma Goldberg opisuje, jak pod wpływem podcastów, mediów społecznościowych i doświadczeń rówieśniczek kobiety zaczynają poddawać w wątpliwość to, co przez lata uchodziło za oczywistość.

CZYTAJ DALEJ

„Modlitwa wiernych” za samobójców – Kościół nie może milczeć

2025-09-07 18:44

[ TEMATY ]

Kościół

modlitwa wiernych

za samobójców

Red

W ilu polskich kościołach podczas modlitwy wiernych słyszymy wezwania za tych, którzy odebrali sobie życie? Albo za tych, którzy zmagają się z myślami samobójczymi? Odpowiedź jest łatwa do przewidzenia: w bardzo niewielu.

Niedawno wysłuchałam poruszającego wywiadu Weroniki Kostrzewy z ks. Tomaszem Trzaską, ekspertem od zapobiegania samobójstwom. Kapłan podzielił się wymownym doświadczeniem: na szkoleniu dla księży i sióstr zakonnych zapytał, kto w minionym roku słyszał w kościele modlitwę wiernych za samobójców. Spośród kilkuset osób rękę podniosło zaledwie… pięć. „Za mało modlimy się publicznie za samobójców i ich rodziny” – powiedział ks. Trzaska.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję