Młodość lubi się buntować wobec zastanego stanu rzeczy. Łudzi się nawet, że jej bunt to wyraz wolności, że rzucając światu rękawicę, dokonuje jakiegoś wyboru. Tymczasem nieświadoma i naiwna daje się wodzić za nos trendom, ulega wpływom i manipulacjom. Na popularnym YouTubie np. jest system subskrypcji, w którym to, co się podsuwa osobom regularnie odwiedzającym tę platformę, jest dokładnie zaplanowane, obliczone na wywołanie spodziewanej reakcji. W ten sposób nie tylko kreuje się modę na coś, ale też steruje się myśleniem, wyrabia poglądy, skłania do przyjmowania określonych postaw.
Reklama
Gdy z rosnącym przerażeniem czytaliśmy w redakcji niedawno przygotowany raport „Dobre i złe wiadomości – życie online i offline a zdrowie psychiczne polskich nastolatków”, przygotowany przez Fundację Dbam o Mój Z@sięg, wiedzieliśmy, że musimy ten problem omówić szerzej na naszych łamach. Problem młodych ludzi złapanych w internetowe sieci, dosłownie: złapanych i poważnie uzależnionych. Ciągłe ślęczenie ze wzrokiem wbitym w komórkę, scrollowanie, czyli przesuwanie palcem po ekranie smartfona w górę/w dół, wielogodzinne wgapianie się w filmiki na TikToku, Instagramie czy Facebooku, łaknienie, by zobaczyć więcej i więcej, by niemal zanurzyć się w nieskończonym strumieniu obrazu i dźwięku... Co z tego wynika? Profesor Monika Przybysz, która od wielu lat specjalizuje się w badaniu młodzieży i mediów społecznościowych, skomentowała wspomniany raport: „Zdrowie psychiczne polskiej młodzieży stoi w obliczu poważnego kryzysu, który ma swoje silne odzwierciedlenie w sferze cyfrowej, szczególnie w kontekście narastających zagrożeń” (s. 12-15). I dodała, że takie pasywne używanie internetu można łączyć z objawami depresji i fobii społecznej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dane, które pokazujemy kilka stron dalej, są zatrważające. Co gorsza, wielu rodziców przyznaje, że właśnie z internetem przegrywa walkę o swoje dziecko. Ta wszechobecna dziś wirtualna rzeczywistość staje się dla młodego pokolenia jedynym autorytetem, jedynym źródłem „prawdy” i „sędzią” oceniającym wartość człowieka. „Technologia, która miała być jedynie narzędziem, stała się przestrzenią, w której młodzi żyją, budują tożsamość” – pisze prof. Przybysz.
Czy ten technologiczny potwór zagraża także wierze? Ktoś zapyta: co ma jedno do drugiego? Ma – wiara jest uznaniem prawdy o Bogu. Niektórzy twierdzą, że dotyczy rozumu, a nie naszej woli. Z tym że bez dobrej woli, chęci, mocnej wewnętrznej potrzeby – jakkolwiek ten stan ducha nazwiemy – rozum się podda, nie będzie szukać wiary, pozostanie w błędzie. „Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i twoje serce” (Mt 6, 21) – powiedział Jezus. Jeśli dajesz pierwszeństwo własnym opiniom – albo np. twórcom nowych technologii – twoje serce i rozum podporządkują się twojemu wyborowi. Bożkiem stanie się internet, a „dekalogiem” – serwowane tam treści.
Sprawa jest trudna, bo delikatna i skomplikowana, a my, dorośli, jesteśmy coraz bardziej wobec niej bezradni. Najgorsze, co możemy zrobić, to zlekceważyć to zjawisko, wmawiać sobie, że „mojej rodziny ten problem nie dotyczy”. Przeciwnie, my wszyscy – rodzice, nauczyciele, wychowawcy, duszpasterze – powinniśmy zmienić swój sposób myślenia, nie bać się podejmować z młodymi tematów trudnych, istotnych dla nich, a zwłaszcza tych dotyczących emocji, duchowości, a więc i religii. A one są coraz bardziej marginalizowane.
Czy homo religiosus został już zastąpiony przez homo technologicus? Jacek Pałkiewicz w swoim felietonie (s. 36) nie stawia tu znaku zapytania. Ten doświadczony podróżnik i odkrywca, który przemierzył świat wszerz i wzdłuż, choć nie kryje obaw o przyszłość, ciągle ma nadzieję. „Dzisiaj świat zdaje się, że zmierza ku bezprecedensowej pustce egzystencjalnej i wielkiemu niepokojowi. (...) Wyłania się senny, zagubiony i zestresowany świat, w którym człowiek zajął miejsce Boga, a rozum wyparł religię” – pisze. Pałkiewicz ma jednak nadzieję na nowy renesans. Jaki? Może taki, który dotyczy odrodzenia i afirmacji wiary, tej przeżywanej, wyznawanej i celebrowanej, wiary w Boga, która może być podstawą, trwałym gruntem prawdziwej rzeczywistości, na którym można oprzeć całe swoje życie. Oby miał rację...
