Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana” (Jk 5,14).
Jako kapłan wciąż nadziwić się nie mogę, że wierzącym (! ) ludziom wciąż potrzebne są zachęty do korzystania z sakramentów świętych – co szczególnie uwidacznia się właśnie w sytuacjach choroby, niepełnosprawności i umierania. Wezwanie kapłana do chorych w domach czy szpitalach jest niemal ostatnim pomysłem, jaki przyszedłby nam do głowy! Jaką ogromną odpowiedzialność bierze na siebie otoczenie tych osób, rezygnując z działań, które owocują na doczesność i wieczność!
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Przemyślenie tego tematu jest niezbędne dla każdego człowieka – nawet niewierzącego – przede wszystkim wtedy, gdy jest w pełni swoich sił umysłowych i fizycznych, by na etapie doświadczania cierpień (swoich bliźnich i własnych) był odpowiednio przygotowany do właściwych działań i postaw.
Dlaczego?
Prawda jest taka, że większość naszych chorych i umierających odchodzi na sąd Boży bez posługi sakramentalnej, choć po wierzących ludziach należałoby się spodziewać, że wszyscy Wiatykiem pożegnają ziemię.
Jak się to stało, że wezwania księdza do umierających parafian można policzyć na palcach?
Dlaczego kapelan w szpitalu postrzegany jest jako „anioł śmierci”?
Reklama
Dlaczego w szpitalach bardzo wielu chorych nie korzysta z bliskości Jezusa w kaplicy, ignoruje odwiedziny kapłanów i wręcz odmawia skorzystania z ich posługi?
Dlaczego bardzo wielu chorych i seniorów, którzy przebywają w domach, nie zaprasza Pana Jezusa w comiesięcznych odwiedzinach i nie chce też korzystać z posługi nadzwyczajnych szafarzy Eucharystii, którzy nawet co tydzień mogliby przynosić im Chleb Żywy?
Dlaczego naszym ideałem nie jest życie na co dzień w stanie łaski uświęcającej?
Stawiam te pytania nam wszystkim, bo raczej nikogo nie minie zadanie towarzyszenia osobom chorym i umierającym, a w dodatku ten „etap prawdy” dotknie bezpośrednio każdego z nas. Po wielu własnych doświadczeniach jestem przekonany, że szpital czy mieszkanie może stawać się dla wszystkich chorych „domem rekolekcyjnym”. I to jest możliwe, jeśli tylko nasi cierpiący z takim nastawieniem będą tam przebywali, a ich najbliżsi pomogą im w tym procesie duchowego i fizycznego zdrowienia.
Egzamin z miłości
Czy pamiętamy scenę uzdrowienia przez Pana Jezusa nad sadzawką Betesda? (zob. J 5,2-9). Ten chory czekający na cud od 38 lat (! ) „nie miał człowieka!”. Oby nikt z przechodzących do Domu Ojca nie musiał wypowiedzieć takiej skargi pod naszym adresem…
Reklama
Jak wiele mogłaby zdziałać odpowiednia troska i pomoc rodziny ludzi chorych! Cóż, kiedy bardzo często w takich sytuacjach ukrywa prawdę, znosi owoce południowe i wmawia choremu: „Nie martw się, wszystko będzie dobrze”. Gdy zaś dochodzi do rozmowy na temat ewentualnego sprowadzenia choremu księdza, wpada w panikę, bo „chory mógłby się wystraszyć, że umrze, gdy zobaczy księdza!”. Co myśleć o takich postawach? Kto weźmie odpowiedzialność za te zaniedbania, które mogą kosztować… wieczność? Skądże nam ten strach, zwlekanie i „delikatność” (!) wobec chorych i umierających ludzi? Powiedzmy otwarcie: jest to kwestia żywej wiary – i to zarówno po stronie chorych, jak i po stronie ich otoczenia!
Oczywiście: chorego (i nikogo zresztą) nie wolno do niczego zmuszać; nie wolno nikomu „wchodzić z butami” do wnętrza bliźnich. Jasne jest, że dotykamy tu spraw najdelikatniejszych. Ale czy to wszystko musi stać w sprzeczności z apostolstwem i troską o zbawienie bliźnich?
Osobom cierpiącym najbardziej potrzeby jest Pan Jezus!
Choremu i umierającemu najbardziej jest potrzebny drugi człowiek przede wszystkim po to, by mu pomógł w spotkaniu z Bogiem. Tej odpowiedzialności nie da się na nikogo przerzucić, jeśli na serio traktujemy Ewangelię oraz przykazania miłości Boga i bliźnich.
Jak powinna wyglądać nasza chrześcijańska postawa wobec ludzi chorych i umierających?
Chorego czy umierającego człowieka nie można potraktować dokładnie tak samo, jak kogoś w pełni sił i w całej jasności jego myślenia. Strach, ból, samotność czy wreszcie działanie (otępiające) leków mogą sprawić, że nie jest on po prostu w stanie podejmować swobodnych i samodzielnych decyzji. Ma zatem prawo oczekiwać wsparcia i podpowiedzi ze strony swych najbliższych, mających jasne rozeznanie sytuacji.
Reklama
Choremu i umierającemu należy się prawda, podana i w odpowiedni sposób, i w odpowiednim czasie – także po to, by zdążył podjąć działania najistotniejsze dla swego życia wiecznego i doczesnego. „Nie miej bliźniego swego za głupiego!” – oto swoiste „XI przykazanie”, które warto tutaj wszystkim przypomnieć. Przecież ukrywanie faktycznego stanu zdrowia przed chorym na dłuższą metę nie jest możliwe! A nawet gdyby taka informacja miała u niego rzeczywiście wywołać wstrząs – to czymże to jest dla ludzi wierzących, wobec perspektywy czekającej nas wszystkich wieczności i sądu?”Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?” (Mt 16,26).
Na otoczeniu chorego spoczywa odpowiedzialność za jego przygotowanie na śmierć i troska o rozwój życia duchowego podczas choroby. Nie jest w stanie zrobić tego ani personel medyczny, ani nawet ksiądz kapelan czy duszpasterze miejscowi! To właśnie najbliżsi mają w swych rękach swoisty „klucz” do duszy cierpiącego: znajdą właściwy sposób dotarcia do jego wnętrza i odpowiednio przygotują go na spotkanie z Panem.
Kiedy wzywać kapłana do chorego?
Zawsze – na życzenie chorego;
W niebezpieczeństwie śmierci (agonia, wypadek, nagłe pogorszenie się stanu zdrowia);
W perspektywie poważnej operacji;
Nie wzywa się księdza do człowieka, który już zmarł, gdyż sakramentu chorych udziela się tylko żywym.
Zwyczajne i regularne powinny być odwiedziny osób przebywających w szpitalach, przewlekle chorych w domach czy zakładach opieki, osób z niepełnosprawnościami i osób starszych, gdy przez dłuższy czas nie mogą one korzystać z życia religijnego w parafii (choćby nawet tylko okresowo, np. w zimie). Przypomnijmy o możliwości przynoszenia Komunii świętej chorym przez szafarzy nadzwyczajnych – nawet codziennie!
Co powinien wiedzieć ksiądz przed przyjściem do chorego?
Jaki jest stan jego zdrowia (psychiczny, fizyczny);
Czy będzie on mógł przyjąć Komunię świętą;
Czy chory jest przytomny;
Poznać dokładny adres chorego.
W razie potrzeby i możliwości dobrze jest podwieźć kapłana samochodem pod miejsce zamieszkania chorego lub towarzyszyć mu w drodze (w modlitewnym milczeniu) zwłaszcza w nocy (dla bezpieczeństwa) i odprowadzić na plebanię.
Autor artykułu korzystał z opracowanej przez siebie książki Ars moriendi – ars vivendi. Podręcznik dobrej śmierci, do nabycia w kiosku wewnątrz
katedry wrocławskiej.
Skondensowaną wykładnię nauki o sakramencie chorych zawiera Katechizm Kościoła Katolickiego w punktach 1499-1532.
