Z badania stanu czytelnictwa książek w Polsce w 2024 r., przeprowadzonego przez Bibliotekę Narodową (BN), wynika, że co najmniej jedną książkę w ciągu ostatniego roku poprzedzającego badanie przeczytało 41% z nas. To dużo czy mało?
Mówią liczby
Pod koniec kwietnia Główny Urząd Statystyczny podał, że w końcu pierwszego kwartału br. ludność Polski liczyła blisko 37,5 mln osób. Szybki rachunek – 41% z niespełna 37,5 mln to trochę ponad 15 mln ludzi. Brzmi nieźle, całkiem sporo. Jest jednak jeszcze druga, mniej optymistyczna strona tego medalu – żadnej książki nie przeczytało ponad 22 mln Polaków. Owszem, trzeba z tego grona wykluczyć dzieci i część młodzieży (badanie przeprowadzono wśród osób od 15. roku życia), ludzi w podeszłym wieku i schorowanych, a także wziąć pod uwagę, że badano tylko pewną grupę ankietowanych i wynik jest siłą rzeczy uśredniony, ale... liczby i tak mówią same za siebie.
A zatem – dużo czy mało? Z jednej strony, 15 mln ludzi musi robić wrażenie. Z drugiej – jeśli weźmiemy pod uwagę, że część z tych osób czyta, bo... musi (do szkoły, na studia, do pracy etc.), trudno o przesadny optymizm. Jak czytamy w opisie badania BN: „Z oczywistych względów tą grupą, w przypadku której można mówić o obowiązku lekturowym, są osoby uczące się i studiujące. Książki czyta 67% z nich”. Odsetek ludzi czytających regularnie – nazwijmy tak tych, którzy zadeklarowali przeczytanie przynajmniej siedmiu książek w ciągu roku – wynosi 7%. Systematycznych czytelników mamy więc ok. 2,6 mln. To dużo czy mało...?
Pomóż w rozwoju naszego portalu