W wygłoszonej homilii ks. Stanisław Słowik stwierdził m.in. „gdyby doczekał Wigilii, dziwiłby się obłudzie tych, którym politycznie tego roku opłatek odpowiada, kolędować się uczą...”. Cechą Janusza Szkutnika była bowiem rzetelność, prawość i bezkompromisowość. Na rozmaite sposoby płacił cenę za taką postawę. Jego obecność w opozycyjnej przestrzeni datuje się od 1979 r., gdy został współpracownikiem Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR” i kolporterem pisma Robotnik. Potem nastąpił okres pracy w Komitecie Samoobrony Chłopskiej Ziemi Rzeszowskiej w Łowisku.
Nie tak dawno, w roku 2021 r., powiedział mi: „Gdy się rodziła Solidarność, wielki ruch społeczny, mieliśmy kilka milionów osób z wyżu demograficznego. Jak spotykaliśmy się z naszymi rocznikami, to było widać wolę walki, że można zwyciężyć. To pokolenie nie było skażone strachem okresu powojennego. We mnie był ogromny bunt. Pamiętam, w grudniu 1980 r. nie było mięsa w szpitalu przy ul. Szopena. Pacjenci nie mogli dostać porcji mięsa. Dosłownie w ciągu jednego dnia załatwiliśmy w Bieszczadach w Dwerniczku dostawę jałówki. I wtedy zobaczyłem tych ludzi, jacy są twardzi. To była mieszanka narodowościowa. Było troszeczkę Ukraińców, którzy po Akcji Wisła wracali i osiedlali się bliżej ojcowizny. Poznałem taką rodzinę z Pomorza. Oni nie mieli innego wyjścia, jak się wpisać w nurt Solidarności”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Janusz Szkutnik zapisał się jako współorganizator strajków chłopskich w Ustrzykach Dolnych i Rzeszowie. Jak mówił: „Warto podkreślić desperację tych ludzi, pomijając poglądy polityczne czy świadomość, w jakiej sytuacji się znajdują, to desperacja przebijała to wszystko, aby wygrać walkę z komunistami, bo przecież tam było morze problemów. Były takie wsie, w których tylko w kilku chałupach był prąd. Byłem wtedy zdziwiony, jak to jest żyć bez prądu. Problemy oświaty, służby zdrowia występowały w szerszym aspekcie niż tu w Rzeszowie. Było widać tę nędzę bieszczadzką”.
W 1981 r. Janusz był uczestnikiem poszukiwań w lesie turzańskim. Rejestrowałem jego wspomnienia w 2008 r. „Słowo Turza w kontekście zbrodni ludobójstwa – mówił – po raz pierwszy usłyszałem 15 sierpnia 1981 r. z ust ks. Pelca w Kraczkowej. To były dwa krótkie zdania. Na drugi dzień zacząłem się już umawiać z ludźmi, że będziemy zbierać relacje. Do połowy września zrobiłem 6 relacji z Franciszkiem Noworolem, który kopał w Trzebusce doły pod ziemianki dla więźniów i z jego matką Wiktorią. Później miałem relacje Jana Chorzępy, Jana Bełzy i Stanisława Pieli”.
Ten materiał stał się podstawą wniosku złożonego w prokuraturze w Rzeszowie o ściganie zbrodni ludobójstwa. Stan wojenny zamroził tę inicjatywę, ale nie przekreślił, o czym świadczy stan obecny naszej wiedzy na temat tamtych zdarzeń i upamiętnienie ofiar we wsi Trzebuska i lesie turzańskim.
W biogramach Janusza Szkutnika można dokładnie przeczytać na temat jego internowania, potem dwukrotnego uwięzienia oraz licznych inicjatyw społeczno-politycznych podejmowanych w latach kolejnych. Rzeczpospolita oddała mu honor przez nadanie odznaczeń państwowych, solidarnościowych i IPN. Jego pogrzeb odbył się 28 grudnia ub.r.