Reklama
Katarzyna Dobrowolska: – Czym jest dla Was, młodych małżonków, ta posługa?
Joanna i Antoni Chmielewscy: Traktujemy ją jako powołanie, do którego zaprosił nas Bóg. Chcemy pomagać narzeczonym świadomie i odpowiedzialnie wejść w sakrament małżeństwa i budować na Chrystusie swoje życie małżeńskie i rodzinne. Sama baza merytoryczna, która jest bardzo bogata, nie wystarczy, dlatego do każdej pary, którą prowadzimy, staramy się podchodzić indywidualnie. Ci młodzi pochodzą z różnych doświadczeń, mają różne historie życia, potrzebują przede wszystkim zrozumienia i drogowskazów, ponieważ nierzadko ich dom rodzinny, z którego się wywodzą, nie zapewnił im fundamentów chrześcijańskich, i nie mieli doświadczenia rodziców wspierających się, którzy sobie przebaczali. Do końca nie wiedzą, jak te relacje można budować w małżeństwie. Jednak my tego nie oceniamy. Nie stawiamy się w pozycji jakiegoś autorytetu i mentora, kogoś kto jest wyżej postawiony. Tym bardziej, że jesteśmy małżeństwem niespełna od dekady. Często uczymy się więcej od tych młodych, niż sami im dajemy, ponieważ, przygotowując się do spotkań, mamy okazję konfrontować własne życie małżeńskie z tym, co głosimy, czyli nauką Kościoła. Dlatego te kursy są także ważne dla nas, wyrywają nas z chaosu dnia codziennego i licznych obowiązków domowych związanych z opieką nad trójką naszych dzieci, kierują naszą uwagę na relację z Bogiem i na rodzinę.
Reklama
Jak młodzi podchodzą do kursu przedmałżeńskiego? Jakie są wasze doświadczenia ze spotkań z nimi?
Trzyletnia praca z narzeczonymi pokazuje, że pierwszym spotkaniom towarzyszy rezerwa. Młodzi boją się, że będą oceniani, korygowani czy umoralniani. Nam nie chodzi o to. Chcemy im przede wszystkim pokazać, że mają swoje miejsce w Kościele, niezależnie od tego, jaka jest ich historia życia. Jesteśmy od tego, aby powiedzieć im, że Bóg ich kocha, że małżeństwo i rodzina to cudowny dar i plan na życie, ale bez Boga jest trudnym przedsięwzięciem, ponad siły ludzkie. A będąc w Kościele, małżonkowie mogą czerpać bardzo dużo. Oczywiście są różne formy relacji i więzi międzyludzkiej, jakie proponuje świat współczesny, jak choćby związki partnerskie. Zapraszamy narzeczonych do przyjęcia katolickiej wizji małżeństwa, bo sakrament małżeństwa ma moc, która uzdalnia dwoje ludzi połączonych przez Boga do przebaczenia, wzrastania we wzajemnej miłości, pokonywania trudów dnia codziennego – a że one będą w naszym życiu małżeńskim – to nieuniknione. Prezentujemy im również zagadnienia związane z nauczaniem Kościoła w kwestii naturalnych metod planowania rodziny i budowania intymnej więzi między małżonkami, opierając się na rzetelnej merytorycznej i fachowej wiedzy i badaniach, przy okazji odczarowując obiegowe opinie, które często sprowadzają się do stwierdzenia, że chodzi o jakiś „kalendarzyk małżeński”. Mówimy im czym jest NPR dla nas. Wierzymy w to, co głosimy, i staramy się tym żyć. Przy okazji odsłaniamy troszkę siebie, dzieląc się własnym doświadczeniem, jak naturalne metody planowania rodziny są ważne dla naszego małżeństwa i jak wzmacniają więź między nami. To może być różnie przyjęte. Zdarza się, kiedy pary są starsze od nas i mają inne doświadczenia, bo na przykład były w cywilnych związkach, mają już dzieci, mogą przyjmować nauczanie Kościoła sceptycznie. Jednak naszą rolą jest głoszenie prawdy o małżeństwie i rodzinie. Czasem udaje się przełamać lody i okazuje się, że jak potem mówią narzeczeni: „Potrafiliśmy pozytywnie ich zaskoczyć”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W jaki sposób przygotowujecie się do kursów i spotkań z narzeczonymi? Co jest w nich priorytetem? Jakie kwestie i zagadnienia są najważniejsze do omówienia?
W trakcie trzech spotkań nie jesteśmy w stanie omówić wszystkich zagadnień i problemów. Naszym priorytetem jest przysięga małżeńska i słowa w niej zawarte. Mamy czasem wrażenie, że w ferworze przygotowań przedślubnych, presji, jak wypaść najlepiej na zdjęciach, młodzi niewystarczająco koncentrują się na słowach i randze przysięgi małżeńskiej. A przecież, kiedy ślubujemy sobie wzajemnie przed Bogiem i całym Kościołem, jest to doniosła przysięga i rodzi ogromną odpowiedzialność. Jesteśmy również od tego, aby zwrócić uwagę na pewne kwestie, które są ważne jeszcze przed ślubem i rzutują na relację małżeńską, jak choćby podejście do swoich rodzin i pochodzenia. Zapraszamy narzeczonych, aby porozmawiali, gdzie (u których rodziców) chcą spędzić pierwszą Wigilię po ślubie? Jak wyobrażają sobie własne małżeństwo i rodzinę za parę lat? Czego boją się w relacji i czego mogą obawiać się za parę lat? Ludzie mogą się znać wiele czasu, a jednak te pytania mogą nie paść. To jest ostatni dzwonek, żeby je zadać. Są to kwestie, w których każdy może otworzyć swoje serce, być szczerym wobec siebie i drugiej osoby.
Reklama
Jako doradcy życia rodzinnego jesteście młodzi stażem. Jak podchodzą do waszej posługi księża?
Widzimy, że leży im na sercu dobro rodzin i narzeczonych. Przed pierwszymi spotkaniami, kiedy po wręczeniu nam misji na doradców życia rodzinnego przez bp. Jana Piotrowskiego rozpoczęliśmy prowadzenie spotkań w parafii bł. bp. Jerzego Matulewicza i parafii św. Stanisława BM na Barwinku w Kielcach, podchodzili do nas ostrożnie. Czasy są trudne, pewnie obawiali się, że może jeszcze zniechęcimy i odstraszymy młodych (śmiech). Jednak z czasem zaufali nam. W naszej parafii jesteśmy zapraszani co roku w czasie Wielkiego Postu, aby podzielić się naszym doświadczeniem życia małżeńskiego. Z wieloma księżmi się przyjaźnimy. Widzimy, że bardzo zależy im na rodzinach, na wsparciu młodych, którzy wchodzą w małżeństwo. W Domowym Kościele, w którym jesteśmy jako małżeństwo, co roku Diakonia Życia organizuje rekolekcje i konferencje na temat rodziny i małżeństwa, to również jest dla nas wsparciem.
To nie jest łatwa misja, zwłaszcza w czasach współczesnych, gdzie nauczanie Kościoła o małżeństwie i rodzinie często jest kwestionowane. Jaki jest jej najgłębszy sens?
Do wzrostu małżeństwa potrzeba jest wiele osób. Jeśli środowisko jest sprzyjające, ono może rozkwitać. Chcemy przekonać młodych, że małżeństwo i rodzina są piękne. To nasza wspólna pasja, która nas łączy. Pragniemy, jak najlepiej służyć narzeczonym i pomagać im, jak umiemy. Nie jesteśmy ideałami, popełniamy błędy, mamy swoje słabości. Jednak z roku na rok znamy się coraz bardziej, lubimy się, cenimy i przyjaźnimy, a to jest fundament do budowania prawdziwej rodziny. Odkąd zaczęliśmy tę przygodę związaną z pracą z narzeczonymi, widzimy, jak sami wiele otrzymaliśmy, jak pogłębiamy swoje relacje. Owszem czasem jest trudno, spotykamy się z niezrozumieniem, a nawet odrzuceniem, ale to jest częścią tej misji. Trzeba się z tym liczyć. My mamy przekazać Bożą prawdę o małżeństwie i rodzinie, nie możemy z tego zrezygnować. Wciąż się szkolimy i doskonalimy, pogłębiamy naszą wiedzę na różne sposoby. Mamy to szczęście, że jesteśmy w Kościele, że możemy odkrywać jego piękno. Widzimy, że Kościół nie zostawia małżonków samymi, że daje im nauczanie, które jest dobre, głębokie i mądre. W czasie corocznych rekolekcji dla doradców życia w Skorzeszycach wracamy do źródeł, aktualizujemy wiedzę i na nowo odkrywamy sens tej posługi, jaką podjęliśmy. Wśród doradców mamy wielu znajomych i przyjaciół. Możemy się wymienić doświadczeniami pracy i pobyć ze sobą. To także cenne dla nas.
A jak narodził się w was pomysł na zostanie doradcami życia rodzinnego?
Kilka lat temu dowiedzieliśmy się o Studium dla Doradców Życia Rodzinnego, organizowanym przez ks. dr. Artura Skrzypka dyrektora Wydziału Małżeństw i Rodzin. Naszą jedyną wspólną pasją jest rodzina. Pomyśleliśmy, że zapiszemy się, chcieliśmy pogłębić wiedzę, zdobyć nowe doświadczenie, myśląc na początku jedynie o pogłębianiu własnej relacji małżeńskiej. Czerpaliśmy pełnymi garściami z tych spotkań. Poznaliśmy tutaj wspaniałych ludzi i małżeństwa. Z czasem zapragnęliśmy podjąć się posługi narzeczonym, którzy przygotowują się do małżeństwa, co czynimy od trzech lat. I mamy nadzieję, że ta wspaniała przygoda będzie trwała dłużej.