Za zasłoną inny świat
Miłość i śmierć – te dwa doświadczenia zatrzymują rozbiegane życie. Pomyśl o swojej śmierci i o tym, co później. Wielki Post może być w tej zadumie pomocny. Śmierć i zmartwychwstanie Pana Jezusa wymykają się logice doczesności. Może więc warto zajrzeć za zasłonę innego świata?
Zwiodły mnie kopuły kościelne przy Gendarmenmarkt w Berlinie. Przy tym właśnie placu stoją dwa kościoły: Katedra Francuska i Katedra Niemiecka. Imponująca architektura przyciąga uwagę turystów. Zaglądam więc najpierw do Katedry Francuskiej. Szukam wejścia – na próżno. Obszedłem budynek dookoła, aż natrafiłem na drzwi restauracji. Naiwnie zapytałem: – O której ten kościół będzie otwarty?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– To nie kościół. To Muzeum Hugenotów z platformą widokową i restauracją.
– Jak to: muzeum? Przecież się nazywa Katedra Francuska – dopytuję zdziwiony.
– Kiedyś to był kościół. Wielu hugenotów (francuskich kalwinów) uciekło z Francji do Berlina. Na początku XVIII wieku wybudowali tu sobie kościół i tak było przez wieki. Ale dziś został tylko wygląd. Budynek zmienił przeznaczenie – wytłumaczył mi grzecznie rozmówca.
Reklama
Trochę zdziwiony, starając się przetrawić zasłyszane informacje, skierowałem się do Katedry Niemieckiej. Na wejściu – kasa biletowa. Zdążyłem się już przyzwyczaić, że kościoły zwiedza się za opłatą. Okazało się, że ten kościół to także muzeum, tyle że niemieckiej historii politycznej.
Spaceruję niespieszno ulicami Berlina i nie mogę się uwolnić od smutnej refleksji, że nawet ewangelicy przestali już potrzebować kościołów na modlitwę. Nie opłaca się utrzymywać miejsc na Ewangelię. W takim razie – co ze słowem Bożym? Czym oni jeszcze żyją? Sobą? Dobrobytem? Nie wiem. Przeszedłem tak może kilometr. Nagle przed moimi oczyma wyłonił się neogotycki kościół z czerwonej cegły – Friedrichswerdersche Kirche (na zdjęciu – przyp. red.). Rozświetlony w środku jak podczas nabożeństwa. Ale to nie było nabożeństwo. To galeria rzeźb. Iluminacja każdej z nich wykreowała widok zachwycający oczy. Oczy może i zauroczone, jednak na duszy coraz smutniej. Miejsce Boga zajął człowiek ze swoimi potrzebami i wytworami...
Czułem się wewnętrznie dotknięty. Moja naiwność utrzymywała mnie w złudzeniu, że jak widzę kościół, to znaczy, że to jest kościół. A tak już, niestety, nie jest. Podobnie bywa z nami. Gdy widzę człowieka, jestem pewien, że to człowiek. Okazuje się jednak, że coraz rzadziej wśród ludzi można spotkać człowieka. Fizycznie człowiek, ale w środku...? No właśnie, o ten środek chodzi. To on decyduje o jakości naszego człowieczeństwa. A my przestajemy dbać o nasze wnętrze, skupiamy uwagę na tym, co zewnętrzne, na fasadzie człowieczeństwa. Piękni na zewnątrz, zadbane ciała, a w środku bieda, duchowa bieda. Kiedy wchodzisz do środka – rozczarowanie. Człowiek w centrum samego siebie. A to o wiele za mało, aby człowiek ujawnił pełnię swojego człowieczeństwa. O istocie człowieka, o jego pięknie stanowi bowiem sfera duchowa. Można tego nie akceptować, ale nie można się też dziwić, że bez tego nie jest się tym, kim mogłoby się być.
Czego potrzeba kościołom o zmienionym przeznaczeniu? Wystarczy na środku postawić ołtarz, bo organy już tam są, i zacząć odprawiać Mszę św. albo nabożeństwo. Wtedy wszystko ożyje. Po to ten kościół został zbudowany – aby było tam życie Boga. Można Boga zastąpić bożkiem – człowiekiem. Takie cywilizacje już były, tylko że umarły. Wielki człowiek bez Boga też już był. Okazało się to jednak dramatem człowieka. Wszystko, czego człowiek potrzebuje do szczęścia, jest blisko. Gdyby tylko się odważył i podjął wysiłek wysłuchania własnego serca, zrozumiałby, za Kim ono tęskni. Serce bez Boga zawsze będzie rodzić złudzenia.