Wywiad z Księdzem Biskupem Kazimierzem Ryczanem
Ks. Paweł Borto: - 16 czerwca obchodzi Ksiądz Biskup 40. rocznicę święceń prezbiteratu. W tym roku mija też 10 lat od powierzenia Księdzu Biskupowi troski o naszą diecezję. Czy Ksiądz Biskup pamięta, jakie były początki tej drogi i gdzie tkwią jej korzenie?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ks. biskup Kazimierz Ryczan: - Trudno nie pamiętać pierwszych dni kapłaństwa, do którego zmierzałem całym wysiłkiem woli, niekłamanym sercem i prężną młodością. Rozpoczętej drogi do kapłaństwa nie mogła przerwać obowiązkowa służba wojskowa, do której powołano mnie po czwartym roku studiów. Był to życiowy epizod podporządkowany drodze do kapłaństwa. Na tę drogę wyruszyłem z prawdziwego domu rodzinnego, w którym nie było partnerów, ale domownicy. Na ścianach wisiały pobożne obrazy, mówiono dobrze o parafii i księżach. Do mojego domu przychodziło bardzo dużo kolegów i mimo małego mieszkania, w tym domu nie było ciasno. Drugim domem dla młodego kleryka była plebania: dużej dobroci i życzliwości Ksiądz Kanonik oraz podziwiany dla radości wewnętrznej ks. Jan Obara - katecheta, organizator ministrantów.
- Księże Biskupie, z powołaniem do pójścia za Jezusem zawsze wiąże się wymaganie "zostawienia" domu, najbliższych, rodzinnej ziemi. Dokąd w ciągu tych lat kazał Księdzu Biskupowi "pójść" Jezus?
Reklama
- Moje ścieżki kapłańskie nie były bardzo skomplikowane. Zacząłem, jak każdy młody ksiądz, wikariuszostwem w Szebniach k. Jasła (dwa lata) i w Rzeszowie (rok). Potem cztery lata studiów specjalistycznych na KUL. Po studiach pięć lat pracy w charakterze duszpasterza akademickiego w Rzeszowie i powrót na Uniwersytet, by kontynuować doktorat. Darowany rok przedłużył się niemal na lat dwadzieścia. Trzeba było kroczyć po stopniach młodszego asystenta, asystenta, adiunkta, doktora habilitowanego i profesora.
- 40 lat w życiu kapłańskim i 10 lat posługi biskupiej to już "ładny kawałek czasu" - pozwala mieć pewną perspektywę i głębiej zajrzeć w sens wydarzeń. Chciałbym więc prosić o podzielenie się tym, co z tej perspektywy czasu wydaje się Księdzu Biskupowi okresem najpiękniejszym i tym, co było najtrudniejsze i stanowiło największe wyzwanie w obranej drodze.
- Największą przygodą w kapłańskiej pracy, powiedziałbym - złotym wiekiem kapłaństwa - była praca w duszpasterstwie akademickim. Tam "uczyłem się ludzi", z nimi poznawałem bardziej Pana Boga i doznawałem przyjaźni, które trwają do dziś. Wezwanie na "Monolit" po trzydziestu latach może zgromadzić pospolite ruszenie kilkudziesięciu uczestników obozów wakacyjnych, nie licząc ich rodzin. Najtrudniej zaś było wyrazić zgodę na posługę biskupią, o czym zupełnie nie myślałem i na taką decyzję nie byłem gotowy. Wydawało mi się, że mam ułożone życie na uczelni, której poświęciłem tyle lat. Tam też przeżyłem przygodę "Solidarności". Tam przyszło mi być dyrektorem akademika około dwustu studiujących księży z całej Polski. Bardzo chciałem zbudować razem z nimi dom dla młodych kapłanów, posłanych na studia i z konieczności wykorzenionych ze środowiska zaprzyjaźnionych osób. Akademik to za mało. To musi być dom, choćby namiastka domu.
Reklama
- Księże Biskupie, wracając do tej "perspektywy", którą można mieć tylko po pewnym czasie, jak dzisiaj widzi Ksiądz Biskup sprawę powołań - co się zmieniło i wymaga nowych odpowiedzi, a co jest niezmienne i zawsze będzie aktualne?
- Zmieniają się czasy, opcje polityczne. Zmieniają się też ludzie. Nie zmienia się jednak Ewangelia. Nie zmienia się zbawienie. Nie zmienia się Jezus, który nas zbawił. Jezus powoływał w czasach feudalizmu. Powołania były też w czasach kapitalizmu i komunizmu. Powołania będą zawsze, także w Europie zjednoczonej. Dlaczego patrzeć przez pryzmat zsekualryzowanego Zachodu? Dlaczego pisać scenariusz śmierci wiary i Boga w Polsce według reguł Europy Zachodniej? W sprawach wiary ostatniego głosu nie ma ani Bruksela, ani Moskwa, ani Nowy York, ani Konwent Europejski. Czy nie potwierdza tego myślenia działalność Jana Pawła II? Pan Bóg może wskrzesić takich proroków. To nie jest płonny optymizm. To nie jest czekanie na cud. Mówimy o Bożym powołaniu. Kto może sprzeciwić się Bogu?
- Księże Biskupie, mówi się, że Jubilat ma szczególne prawa i może złożyć zamówienie na szczególne "prezenty". Na progu tego wyjątkowego jubileuszu, czego Ksiądz Biskup życzyłby sobie od nas, diecezjan, dla których został ustanowiony pasterzem i przewodnikiem w drodze do Chrystusa?
- Na przeżywanie dziękczynienia chciałoby się wybrać cichy kąt. Na taki luksus można sobie pozwolić nawet w środku miasta, jeśli nie w dzień, to w ciszy nocy. Kiedy przychodzi świętować dziękczynienie we wspólnocie wierzących, wówczas radość i dziękczynienie stają się udziałem wielu. To jest właściwe, bo kapłaństwo nie jest dla osoby. Kapłaństwo jest dla Kościoła. Kapłaństwo jest dla ludu. Pragnąłbym natomiast służyć wszystkim z całą szczerością kapłańskiego ducha. Wyrazem tej służby niech będzie błogosławieństwo, którego udzielam wszystkim Czytelnikom Niedzieli.
- Dziękuję za rozmowę.