Zwyczajną betonową płytę w polu otoczoną skromnym płotkiem zrobiono w 1986 r. Upamiętnia śmierć dwóch Żydówek i ich dzieci, zastrzelonych przez Niemców w bruzdach ziemniaków.
Do uroczo położonych Suskrajowic prowadzi droga na Kargów. Aby dotrzeć do miejsca zbrodni, wystarczy zjechać z tej głównej między Chmielnikiem a Buskiem. Płyta upamiętnia fakt mało znany i praktycznie nie zbadany przez historyków. Ile podobnych kryją polskie wioski i miasteczka, a ilu mieszkańców może jeszcze powiedzieć o sobie: „widziałem, pamiętam”? Badacze historii prowadzą wyścig z czasem, aby zachować relacje świadków zgodnie z metodą oral history. Z okazji Narodowego Dnia Pamięci Polaków Ratujących Żydów pod okupacją niemiecką, obchodzonego 24 marca, przypominamy jedną z zapomnianych wojennych zbrodni.
Każdy bał się iść
Zdzisław Garncarz ma 87 lat; wysoki, postawny, zachował świetną pamięć. Nazwiska i fakty zanotował sobie na karteczce, aby niczego nie przeoczyć. Pamięta te żydowskie rodziny. Opowiada, że Żydzi mieszkali w Suskrajowicach już przed wojną, uprawiali pole, a na czas wojny „gdzieś zniknęli”. Być może ukrywali się przed zamknięciem w getcie? Garncarz dobrze znał jednego z żydowskich chłopców, byli rówieśnikami. – To był Załka, bawiliśmy się razem – opowiada. – Zamordowali ich wiosną; Niemcy przyjechali, a skąd wiedzieli o tych Żydach? – zastanawia się Garncarz. Podkreśla, że był to 1944 r., choć realia historyczne wskazują bardziej na 1943, na czas masowych wywózek do gett.
– Rano było, ciepło, jak to wiosną – wspomina. – Niemcy przyjechali ok. godz. 9-10. Każdy bał się iść, patrzeć… Żydzi nie chcieli wyjść, jeden z Niemców to chyba mówił po polsku. Zapalili ten dom przy drodze i strzelali do uciekających. Potem przyszli do sołtysa i kazali zakopać. Pamiętam, jak poganiali do tego zakopania.
Według Garncarza zamordowane zostały dwie kobiety i ich troje dzieci. Mężów nie było tego dnia w domu; albo gdzieś pojechali, albo się ukrywali. Co z nimi się stało – nie wiadomo.
– Tak jawnie to ludzie o tym nie mówili, ani w wojnę ani potem. Za Gomułki to jaki antysemityzm był! A za okupacji aresztowali u nas czterech i wywieźli do Auschwitz. Strach był…
To ty żyjesz???
W pole, gdzie wydarzyła się zbrodnia prowadzą przewodnicy: sołtys wsi Dariusz Kuc i art. plastyk Wojciech Książek, który po latach pracy za granicą wrócił w strony rodzinne i na własną rękę odtwarza lokalne historie (także ołówkiem, pędzlem i fotografią).
– Niektórzy we wsi jeszcze pamiętają tamto zdarzenie, inni pytają: co to za płyta, czy ktoś tu zginął? Chcielibyśmy jakoś lepiej to upamiętnić – twierdzi sołtys.
Przy wylanej bezpośrednio w polu, tuż przy drodze płycie, czeka Andrzej Chmielewski. On robił płytę, a Żyd z zagranicy, z Toronto, jakimś drutem czy patykiem rzeźbił w niej nazwiska, datę. Był 1986 rok. – Ten Żyd Szlama, spojrzał tylko na ojca, a ojciec na niego i „ty żyjesz??” wykrzyknęli obaj, i w płacz…To był jeden z ocalonych z Suskrajowic, w lesie się ukrył – opowiada Chmielewski.
Reklama
Napis na płycie informuje, że „Małka Fridman z dziećmi oraz Mala Kac z dziećmi zostali zamordowani przez hitlerowskich morderców w 1944 r.”. Data może wskazywać, że płyta upamiętnia zamordowanie rodzin, które ukrywały się tu już po wywózce większości Żydów do obozów zagłady. Zdaniem historyka IPN dr. Tomasza Domańskiego, rok 1943 jest zdecydowanie bardziej prawdopodobny.
Płytę Chmielewski wykonał w pobliżu miejsca, gdzie zostały zakopane ciała Żydów. Dawniej tam było pole, teraz przebiega droga do Kargowa. Szczątki spoczywają zapewne gdzieś pod asfaltową nawierzchnią.
W przechowywanej w kieleckiej delegaturze IPN ankiecie Okręgowej Komisji ds. Badania Zbrodni Hitlerowskich zapisano: „Dom oblano benzyną i podpalono. Żydzi opuścili dom, wtedy zostali rozstrzelani”. Liczba ofiar: siedem osób, jeden mężczyzna, dwie kobiety, czworo dzieci. Nazwisk brak. Ankieta powstała w 1968 r. na podstawie zeznania świadka Jana Koźbiała, mieszkańca Gryfina.
Z jednej strony niejasności, niezgodność faktów, z drugiej – lokalna pamięć. Zbrodnia w Suskrajowicach, jak wiele innych, czeka na rzetelną kwerendę.
Po 72 latach od zbrodni w Katyniu dokonanej przez Rosjan na polskich oficerach Stany Zjednoczone zdecydowały się opublikować dokumenty na ten temat, znajdujące się w archiwach służb wywiadowczych. Jak dotąd kilka tysięcy stron opublikowano po raz pierwszy w Internecie na portalu amerykańskich Archiwów Narodowych. Publikacja ta jest wynikiem inicjatywy demokratycznych polityków o polskich korzeniach: kongresmenki Marcy Kaptur z Ohio i byłego kongresmena Paula Kanjorskiego z Pensylwanii, a także owocem prac konferencji na temat Katynia w Bibliotece Kongresu w 2010 r., zorganizowanej przez Fundację Kościuszkowską.
Odtajnione dokumenty katyńskie nie dotyczą faktów związanych z zagładą polskich jeńców, ale ukazują ogromne zakłamanie, jakie towarzyszyło tej zbrodni, a głównie obłudę naszych sojuszników, szczególnie USA i Anglii. Niestety, mimo wiedzy tych rządów o popełnionym przez Sowietów w 1940 r. ludobójstwie na Polakach prezydent USA Franklin Delano Roosevelt na konferencji w Teheranie wyraził zgodę na oddanie ZSRR prawie połowy terytorium Polski i włączenie naszego kraju w orbitę wpływów sowieckich.
Co więcej, z dokumentów wynika, że rządy USA aż do rozpadu ZSRR w 1991 r. wzbraniały się przed oficjalnym uznaniem sowieckiej odpowiedzialności za Katyń. Jeszcze w 1992 r. jeden z działaczy Polonii amerykańskiej otrzymał na temat Katynia odpowiedź z Departamentu Stanu, że aż do przyznania w kwietniu 1990 r. przez rząd ZSRR, iż to Stalin odpowiada za Katyń, władze amerykańskie „nie miały wystarczających informacji” na ten temat. Amerykański urzędnik najwyższego szczebla napisał to, wiedząc, że np. powołana w 1951 r. przez Kongres USA specjalna komisja pod przewodnictwem Raya Johna Maddena udowodniła, iż zbrodni dokonali Rosjanie. Niestety, raport kongresmena Maddena nie przebił się do opinii publicznej na Zachodzie. Ponadto w połowie 1953 r. ówczesny sekretarz stanu John Foster Dulles nie zgodził się z postulatem Kongresu, aby sprawę Katynia i winy ZSRR skierować do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze.
Z ujawnionych obecnie dokumentów wynika, że w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęły relacje kilku amerykańskich i brytyjskich jeńców wojennych, zabranych przez Niemców do Katynia, po odkryciu tam masowych grobów polskich oficerów wiosną 1943 r. Ich raporty do swoich władz stwierdzały bezapelacyjnie, że sprawcami zbrodni są Sowieci. Bodaj już z tego widać, jak alianci tłumili u siebie wszystko o ludobójstwie w Katyniu, mając w tym własny interes. Niestety, w polityce wielkich tego świata najczęściej interesy narodowe przeważają nad prawdą i moralnością. Oczywiście, w żaden sposób nie usprawiedliwia to polityków.
Nasuwa się pytanie: Dlaczego akurat teraz tak propagandowo nagłośniono temat Katynia w USA? Z pewnością w kampanii wyborczej prezydenta Baracka Obamy można to uznać za ukłon w stronę Polaków w USA. Oby jednak chodziło w tym o coś więcej. Najwyższy czas, aby Stany Zjednoczone włączyły się w polskie starania o ujawnienie niedostępnych dotąd poloników katyńskich w archiwach innych państw, w szczególności Rosji i Wielkiej Brytanii. Od początku bowiem wiadomo, że najważniejsze informacje o zbrodni katyńskiej znajdują się nie w USA, lecz w Rosji. Od lat domagamy się od Rosji wskazania miejsc pochówku większości ofiar z więzień (znamy te z obozów), czekamy na teczki osobowe jeńców wojennych, nie mamy tzw. listy białoruskiej, czyli imiennego wykazu wszystkich pomordowanych oficerów. Czy Rosjanie kiedykolwiek odtajnią te dokumenty, skoro przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu zbrodnię katyńską nazywają jedynie incydentem wojennym?
W każdym szkolnym podręczniku historii po 1989 r. znajdziemy słowa, że Polska została w czasie II wojny światowej najpierw opuszczona, a następnie zdradzona przez sojuszników. Jednak to, o czym się pisze, nie zostało jak dotąd jednoznacznie ocenione. Brak tej oceny podważa w dużym stopniu wiarygodność współczesnych sojuszy, w których Polska uczestniczy. Kto nam dzisiaj zagwarantuje, że w sytuacji zagrożenia naszej niepodległości sprzymierzeńcy nie wybiorą drogi Roosevelta?
Przez dziesiątki lat rządy USA, Anglii czy Francji znały prawdę o Katyniu, ale obawiając się pogorszenia stosunków z ZSRR, nie zadawano komunistycznym władzom nawet pytań na ten temat. Teraz, jak sądzę, rządy USA czy państw Unii Europejskiej dużo więcej niż my wiedzą o Smoleńsku, ale wolą zadowolić się przekłamanymi raportami MAK-u czy komisji Jerzego Millera. A przecież w katastrofie TU-154 M zginął prezydent państwa UE, zginęli najwyżsi rangą generałowie będący członkami NATO! Dlaczego ze strony tych „sojuszniczych” państw i organizacji nie ma choćby gestu głębszego zainteresowania? Aż lękam się napisać tych samych słów o obecnych sojusznikach, które umieściłem w tytule.
Policjanci z Warszawy poszukują zaginionego 44-letniego ks. Marka Wodawskiego. Kapłan 7 listopada 2025 r. wyszedł z mieszkania przy ulicy Białowieskiej i do chwili obecnej nie powrócił, ani też nie nawiązał kontaktu z nikim z bliskich.
Funkcjonariusze opublikowali na stronie internetowej KRP Warszawa VII rysopis i zdjęcia poszukiwanego.
Około 20 pacjentów zginęło w ataku terrorystycznym na szpital prowadzony przez siostry zakonne w wiosce Byambwe, w regionie Kiwu, w Demokratycznej Republice Konga. Misjonarze wyrażają sprzeciw wobec mordowaniu ludzi i milczeniu społeczności międzynarodowej. „Kiwu jest bogate w minerały. Konflikty służą interesom gospodarczym - a milczenie świata jest głęboko niepokojące” - informuje Vatican News włoski misjonarz, o. Giovanni Piumatti.
Do ataku terrorystycznego na diecezjalny ośrodek zdrowia prowadzony przez siostry prezentki doszło późnym wieczorem w miniony piątek, w regionie Północnego Kiwu w Kongu. Oprawcy - ADF (Allied Democratic Forces) - powiązani z tzw. Państwem Islamskim od 2009 roku, zamordowali chorych, a następnie spalili cały budynek, zabijając nawet kobiety na oddziale położniczym. Napastnicy splądrowali także wieś i uciekli do pobliskiego lasu.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.