Reklama

Kościół

Dziennikarz – artysta czy rzemieślnik?

„Aby się nie zagubić, powinniśmy oddychać prawdą dobrych historii, takich, które budują, a nie niszczą” – pisze papież Franciszek w orędziu na 54. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Człowiek jest bytem opowiadającym, ale też i słuchającym narracji innych. Głównymi narratorami dziejących się opowiadań jest często świat mediów, a szczególnie dziennikarze. To oni opowiadają nam historie ludzkich zdarzeń, dramaty narodów i zaskakujące fenomeny cywilizacyjne. Mówiąc językiem papieża Franciszka – „tkają” nam różne historie. To trudny wysiłek, aby je tkać z prawdziwych nici, a co więcej, aby się one w trakcie narracji nie porwały. Pozwolić zaistnieć prawdziwej części historii – to jedno z ważniejszych zadań dziennikarzy.

Dziennikarz powinien służyć

Jarosław Mikołajewski w jednym z esejów Dolce vita napisał: „Moja mama, jak była chora, to jakoś tak zaczynała od słów... kiedy umrę. A ja, głupi, zamiast słuchać, co ma mi do powiedzenia, wołałem zniecierpliwiony: oj, mamo, co ty mówisz. Zobaczysz, że przeżyjesz nas wszystkich. A ona milkła, zrezygnowana, jakby traciła nadzieję, że ktoś wreszcie pozwoli jej kiedyś dokończyć to zdanie, może najważniejsze zdanie w całym jej życiu. I nie wspominała już o swojej śmierci przez kilka miesięcy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Aż umarła i przez swoją głupotę nie dowiedziałem się, co mam robić, kiedy ona umrze.

I nie wiem do dzisiaj. I może dlatego to moje życie jest takie moje.

Ból niedokończonego zdania. Zagadana miłość, zatrzymana w pół zdania. Zerwana nić. Historia niedokończona. Nie zaistniała”.

Dziennikarze są ludźmi, którzy obcują z innymi, zadają im pytania, filmują, nagrywają. Chcą się czegoś od ludzi dowiedzieć. Szukają pewnie prawdy, aby opowiadać i utrwalać życie, które staje się historią.

Pozwolić prawdzie zaistnieć.

Pozwolić jej się wypowiedzieć. Przecież można przerwać w pół zdania. Można dopisać resztę. Można nawet nie słuchać – bo sam wiem wszystko.

Ból niedokończonego zdania. Ból nienarodzonej prawdy...

Dziennikarz jest jak położna w szpitalu, który pomaga się narodzić prawdzie. To delikatna posługa. Pisać na zamówienie, mówić, aby się przypodobać, aby dobrze wypaść – to tkanie fałszywą nicią.

Reklama

Benedykt XVI w książce O dzieciństwie Jezusa, cytując św. Grzegorza z Nazjanzu, napisał, że „w chwili, kiedy magowie oddawali pokłon Jezusowi, nastąpił kres astrologii, ponieważ od tego momentu gwiazdy krążyły już po orbicie określonej przez Chrystusa”. W świecie starożytnym ciała niebieskie uważano za Boskie moce, które decydują o losach ludzi. Planety nosiły imiona bóstw. Wtedy sądzono, że gwiazdy rządzą w jakiś sposób światem i człowiekiem. Człowiek musiał zawierać z nimi układy.

Gwiazdy, które zarządzają losami ludzi... Na firmamencie współczesności często dziennikarze są gwiazdami, celebrytami, którzy kreują styl, myślenie i zarządzają ludźmi, a życiem ludzi przecież się nie rozporządza. Co najwyżej można mu posłużyć. Życiem posłużyć życiu. Oto rola gwiazdy.

Gwiazda, która prowadziła Mędrców, miała charakter służebny. Podprowadziła ich do Betlejem. Zatrzymała się nad domem, gdzie był mały Jezus, i znikła.

Być człowiekiem, który swoim zawodem podprowadza do prawdy. Gwiazda nie jest prawdą, tylko służy prawdzie.

Podprowadzać ludzi do...

„Nie urodziliśmy się dokończeni, potrzebujemy być nieustannie tworzeni i stający się” – podpowiada papież Franciszek. Pomagać się „stawać” – to jest powołanie dziennikarskie.

Moc takich gwiazd się nie wyczerpuje. To piękna służba: przewodzić, być wzorem, ideałem – podprowadzać.

Wtedy nie trzeba się kreować na gwiazdę. Gwiazdą się po prostu jest.

Żyjemy rzeczywiście tak, jakby życie na ziemi nie miało się skończyć.

Zabiegany świat i człowiek myślący wyłącznie o swoim „teraz”. A to przysłania horyzont.

Tadeusz Różewicz w jednym ze swoich wierszy napisał: „czasem «życie» zasłania / to, co jest większe od życia”. Ksiądz Janusz Pasierb dopowie, że „życie trzeba robić z twardszego od siebie tworzywa”.

Reklama

A czy świat medialny nie jest tym, co tworzy kulturę, która jest jak powietrze dla ducha? Wokół nas jest tylu ludzi smutnych i świat jakby poszarzał... Czyżby ujawnił się kryzys wyczerpania?

Tak, kultura ubożeje

Dzisiejsza kultura ma niewiele do zaoferowania w sferze wartości i ideałów.

Dlaczego? Kultura sama nie wie, czym jest. Jest jak podróżny bez bagażu – zagubiona walizka transcendencji. Człowiek podróżujący, człowiek wędrujący, jeśli zgubił swą walizkę, jest zbity z tropu.

Tak można tłumaczyć ubóstwo kultury, która utraciła swą inspirację i wyczerpuje się w poszukiwaniu narzędzi i techniki. To, co kulturalne, przestaje być siłą, która unosi człowieka ku górze. Stąd coraz więcej zaduchu, w którym trudno oddychać człowiekowi z aspiracją transcendentną. Sztuka współczesna rozpięta jest między klasycyzmem a skandalem. Ten ostatni element oparty jest na tej samej zasadzie, co działanie narkotyku – ładować w człowieka coraz większą dawkę informacji, hałasu, światła, kolorów i ruchu.

W człowieka nie trzeba ładować. Człowieka trzeba uskrzydlać, inspirować, budzić tęsknoty i uśpione pokłady. Czy nie po to jest sztuka, a właściwie cała kultura?

Może nie trzeba dziś ludzi szokować. Ludzie chcą piękna, dobra, miłości. Ludzie są dobrzy – ale trzeba im pomóc siebie dźwigać.

Człowiek jest nie tylko tym, kim jest, ale również tym, kim chce być. Dlatego potrzebuje ideałów, wartości i inspiracji z zewnątrz. Inaczej obniżają się linie horyzontu.

Wielu ludzi dziś mówi: nie chcę takiego świata, w którym ideały, piękno, dobro, przyjaźń, prawda i miłość są na sprzedaż.

Tak, ubożeje nam kultura...

Ryszard Kapuściński napisał: „Człowiek ubogi może być nie dlatego, że nic nie zjadł, ale dlatego, że jest nieszanowany, lekceważony, pogardzany. Ubóstwo to stan społeczny i mentalny powodujący, że człowiek nie widzi wyjścia z sytuacji, w jakiej się znalazł”.

Reklama

Podnosić człowieka do góry, wskazywać mu drogi wyjścia z różnych sytuacji – oto potrzeby współczesnych ludzi i zadania dla współczesnych dziennikarzy.

„Nie mówmy, że czas jest zły – jak pisze św. Augustyn – my jesteśmy czasem. Bądźmy dobrzy, a czas będzie dobry”.

Ks. Krzysztof Pawlina
teolog, poeta, rektor Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie, przewodniczący Komitetu Nauk Teologicznych Polskiej Akademii Nauk

2020-09-16 11:30

Ocena: +1 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Franciszek Salezy

[ TEMATY ]

media

dziennikarze

św. Stanisław

Edycja Świętego Pawła

Drodzy bracia i siostry,
„Dieu est le Dieu du coeur humain » [Bóg jest Bogiem serca ludzkiego] (Traktat o miłości Bożej, 1, XV): w tych pozornie prostych słowach znajdujemy pieczęć duchowości wielkiego nauczyciela, o którym chciałbym wam dzisiaj opowiedzieć - św. Franciszka Salezego, biskupa i doktora Kościoła. Urodzony w 1567 r. w nadgranicznym regionie francuskim był synem Pana z Boisy - starożytnego i szlacheckiego rodu z Sabaudii. Żyjąc na przełomie dwóch wieków - szesnastego i siedemnastego - zgromadził w sobie to, co najlepsze z nauczania i zdobyczy kulturalnych stulecia, które się skończyło, godząc spuściznę humanizmu z właściwym nurtom mistycznym bodźcem ku absolutowi. Otrzymał bardzo dobrą formację; w Paryżu odbył studia wyższe, zgłębiając także teologię, a na Uniwersytecie w Padwie studiował nauki prawne, na życzenie ojca, zakończone świetnym dyplomem „in utroque iure” - z prawa kanonicznego i prawa cywilnego. W swej pogodnej młodości, skupiając się na myśli św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu, doświadczył głębokiego kryzysu, który doprowadził go do postawienia pytań o własne zbawienie wieczne i o przeznaczenie Boże względem siebie, przeżywając jako prawdziwy dramat duchowy podstawowe problemy teologiczne swoich czasów. Modlił się gorąco, ale wątpliwości wstrząsały nim tak mocno, że przez kilka tygodni prawie zupełnie nie mógł jeść ani spać. W szczytowym okresie tych doświadczeń udał się do kościoła dominikanów w Paryżu, otworzył swe serce i tak się modlił: „Cokolwiek się wydarzy, Panie, to Ty trzymasz wszystko w swych rękach, a Twoimi drogami są sprawiedliwość i prawda; cokolwiek postanowiłeś wobec mnie...; Ty, który zawsze jesteś sprawiedliwym sędzią i Ojcem miłosiernym, będę Cię kochał, Panie [...], będę Cię tutaj kochał, mój Boże i będę zawsze pokładał nadzieję w Twoim miłosierdziu i zawsze będę powtarzał Twoją chwałę... Panie Jezu, będziesz zawsze moją nadzieją i moim zbawieniem na ziemi żyjących” (I Proc. Canon., t. I, art. 4). Dwudziestoletni Franciszek znalazł spokój w radykalnej i wyzwalającej rzeczywistości miłości Bożej: kochać Go, nie chcąc nic w zamian i ufać w miłość Bożą; nie chcieć nic ponad to, co uczni Bóg ze mną: kocham Go po prostu, niezależnie od tego, ile mi to da czy nie da. Tak oto znalazł spokój a zagadnienie przeznaczenia [predestynacji] - wokół którego dyskutowano w owym czasie - zostało rozwiązane, gdyż nie szukał już tego, co mógł mieć od Boga; kochał Go po prostu, zdawał się na Jego dobroć. Będzie to tajemnicą jego życia, która pojawi się w jego głównym dziele: Traktacie o Bożej miłości.

CZYTAJ DALEJ

Apostoł ubogich i cierpiących

Niedziela Ogólnopolska 42/2010, str. 8-9

[ TEMATY ]

święty

pl.wikipedia.org

Św. Stanisław Kazimierczyk

Św. Stanisław Kazimierczyk

W dniu jego narodzin odbywało się w Krakowie przeniesienie relikwii św. Stanisława, biskupa męczennika, i stąd nasz Święty otrzymał imię Stanisław. Wiek XV, w którym przyszedł na świat św. Stanisław Kazimierczyk, to „szczęśliwy wiek Krakowa” - wiek świętych, epoka szczególnego rozkwitu życia duchowego i religijnego. O św. Stanisławie Kazimierczyku sługa Boży Jan Paweł II podczas Mszy św. beatyfikacyjnej 18 kwietnia 1993 r. mówił, że był to „żarliwy czciciel Eucharystii, nauczyciel i obrońca prawdy ewangelicznej, wychowawca, przewodnik na drogach życia duchowego, opiekun ubogich. Pamięć o jego świętości żyje i owocuje do dzisiaj. Tej pamięci lud Krakowa, a zwłaszcza lud Kazimierza, dawał wyraz przez modlitwę u jego relikwii nieprzerwanie aż do naszych czasów”. Od samego początku życie Świętego związane było z parafią i kościołem Bożego Ciała na Kazimierzu, do którego regularnie uczęszczał.

CZYTAJ DALEJ

Ks. prof. Tomasik: Pierwszą Komunię św. można przyjąć wcześniej niż w wieku 9 lat

2024-05-05 08:31

[ TEMATY ]

Pierwsza Komunia św.

Karol Porwich/Niedziela

W Kościele katolickim istnieje możliwość wcześniejszej Komunii św. niż w wieku 9 lat, jeżeli rodzice tego pragną, a dziecko jest odpowiednio przygotowane - powiedział PAP konsultor Komisji Wychowania Katolickiego KEP ks. prof. Piotr Tomasik. Wyjaśnił, że decyzja należy do proboszcza parafii.

W maju w większości parafii w Polsce dzieci z klas trzecich szkół podstawowych przystępować będą do Pierwszej Komunii św. W przygotowanie uczniów zaangażowane są trzy środowiska: parafia, szkoła i rodzina.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję