ARTUR STELMASIAK: – Po 1,5 roku wróciła Pani do Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju. Czy lekcja pracy z premierem Mateuszem Morawieckim przydaje się teraz na stanowisku wiceministra?
MIN. ANNA GEMBICKA: – Byłam jednym z najbliższych współpracowników ówczesnego wicepremiera i ministra inwestycji i rozwoju Mateusza Morawieckiego. Pan Premier jest znany ze swojej pracowitości i tego samego wymagał od nas. To było wielkie wyzwanie, ale i najlepsza szkoła służby dla Polski. Przez moje biurko przechodziło wiele tematów, z którymi teraz mam do czynienia w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju.
– Jak na przestrzeni ponad 3 lat zmienił się ten resort?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Pamiętam początki swojej pracy w maju 2016 r., gdy przygotowywałam materiały i koordynowałam organizację spotkań Pana Premiera. Wtedy widziałam w ministerstwie wielki, ale ciągle niewykorzystany potencjał. Naprawdę często można było się spotkać z niemocą i w przypadku różnych zadań często pierwsza odpowiedź, która padała, to było: „ale tego nie da się zrobić”. Potem jednak okazywało się, że się da. Pokazuje to przykład m.in. uszczelnienia systemu podatkowego. Teraz, z perspektywy 3 lat, widzę, jak to ministerstwo się zmieniło. Przestał panować imposybilizm. Chyba część ludzi sama uwierzyła w siebie i w to, co robimy.
– Przykład?
Reklama
– Szczególnie widoczne było to w wymiarze gospodarczej ekspansji zagranicznej, czyli w Wydziałach Promocji Handlu i Inwestycji, które przekształciliśmy w Zagraniczne Biura Handlowe. Te wydziały miały się zajmować wsparciem polskich przedsiębiorców za granicą.
– Miały się zajmować, a nie zajmowały się?
– Powiem tak: było bardzo różnie. Niektóre funkcjonowały całkiem przyzwoicie, ale, niestety, spora ich część przypominała raczej biura podróży, a nie pracę dla naszego państwa. Musieliśmy ukrócić te praktyki, a przede wszystkim zmienić nastawienie i mentalność, by realnie zająć się wsparciem polskich przedsiębiorców. Usprawniliśmy pracę i nawet obniżyliśmy koszty. Choć wiemy, że cały mechanizm promocji działa o wiele lepiej, bo słyszymy to od przedsiębiorców, to jednak zdajemy sobie sprawę, że przed nami jeszcze wiele pracy. Polskie firmy są coraz bardziej konkurencyjne i innowacyjne, a polskie produkty mają świetną jakość. Chcemy o tym mówić głośno i pomagać tym firmom w ekspansji zagranicznej.
– Przez lata na mapie naszego kraju były regiony, gdzie było wiele inwestycji, ale także takie, o których zapomniano. Jak wygląda proces wyrównywania szans?
Reklama
– Faktycznie stawiamy na zrównoważony rozwój, chociaż nie znaczy to, że dla nas oznacza to np. takie same możliwości niezależnie od miejsca zamieszkania. W przypadku inwestycji warto pamiętać, że jeżeli w danym miejscu lokują się te z konkretnej branży, to będą przyciągać kolejne podobnego typu. Przykładem takiego efektu domina może być Dolny Śląsk, w którym wyrasta zagłębie przemysłu motoryzacyjnego. Dla nas dużym wyzwaniem jest, by inwestorzy chcieli się lokować w różnych regionach Polski, i dlatego rozwijamy infrastrukturę szczególnie tam, gdzie jej brakowało.
– Widzę to w różnych miejscach Polski, o których rządy PO-PSL raczej zapominały. Są już jakieś efekty i przykłady rozwoju?
– Ulubionym przykładem z mojego rodzinnego regionu, czyli Kujaw, jest Brześć Kujawski, gdzie od kilku lat mamy do czynienia z boomem inwestycyjnym. Wystarczyły dobra wola samorządu, który wyszedł do inwestorów z wyciągniętą ręką, i lepsza infrastruktura, bo cały czas staramy się poprawiać tam jakość dróg i warunki komunikacyjne w postaci autostrady. Dzięki temu mogło powstać wiele nowych miejsc pracy, a co za tym idzie – wiele nowych możliwości dla mieszkańców regionu. Co ważne, coraz więcej firm zdaje sobie sprawę z tego, jak ważne są działania społeczne, i obok tego, że czynią inwestycje czysto ekonomiczne, stawiają na pomoc lokalnej społeczności.
– PO i PSL stawiały na rozwój metropolii kosztem mniejszych miast i miejscowości. Czy udało się ten trend odwrócić?
– Rząd PiS od razu zajął się odwracaniem tego trendu. Wprowadziliśmy specjalny pakiet dla miast średnich, który jest zestawem preferencji w uzyskiwaniu środków unijnych i krajowych dla samorządów na inwestycje infrastrukturalne, ochrony środowiska, a także pakiet dla przedsiębiorców, którzy chcą inwestować w tych miastach. Chcemy rozwijać szczególnie te miejscowości, które straciły lub tracą swoje funkcje społeczno-gospodarcze.
Reklama
– Problemem jest przede wszystkim wyludnianie się miast i miasteczek, czyli odpływ młodego pokolenia. Jak to powstrzymać?
– Ja to obserwuję na przykładzie Włocławka, który na przestrzeni lat stopniowo się wyludniał. Nam chodzi o to, by w takich miastach stworzyć dobre miejsce do inwestycji, bo jeśli młodzi będą mieli dobre miejsca pracy, to nie będą wyjeżdżać do wielkich metropolii czy za granicę. Rząd premiera Morawieckiego liczy na współpracę z samorządami i proponuje im wiele rozwiązań systemowych. Oferujemy rozwój polityki mieszkaniowej, transportu zbiorowego, edukacji zawodowej we współpracy z przedsiębiorcami, a także zagospodarowania terenów zielonych i gminne hotspoty udostępniające darmowy internet.
– Na ścianie w Pani gabinecie jest mapa pokreślona markerem i usiana liczbami. Co Pani Minister tu namalowała?
– To jest mapa z liczbami Kół Gospodyń Wiejskich zarejestrowanych w poszczególnych powiatach.
– Koła Gospodyń Wiejskich pasują bardziej do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi...
– My koordynujemy działania związane z pomocą rządową dla Kół Gospodyń Wiejskich. Chodzi, oczywiście, o środki, które każde koło może uzyskać przy okazji rejestracji w Krajowym Rejestrze Kół Gospodyń Wiejskich.
– A ile jest tych kół?
Reklama
– Do tej pory zarejestrowało się ich ponad 7,5 tys. Wiemy, że jest jeszcze pewna liczba kół, które nie skorzystały z tej możliwości, dlatego organizujemy dla nich szkolenia i spotkania, aby pokazać, jak wiele korzyści i możliwości wiąże się z rejestracją. Liczymy, że niebawem będzie ich jeszcze więcej, bo wnioski o dofinansowanie rządowe od 3 do 5 tys. zł można składać do końca października br. Te pieniądze przeznaczone są na różnoraką działalność statutową koła – mogą to być wycieczki, warsztaty, szkolenia, zakup strojów ludowych czy zakup sprzętu do wyposażenia wiejskiej świetlicy.
– Jakie jest zainteresowanie?
– W tej chwili znacząca większość zarejestrowanych kół złożyła wnioski (w tym roku dodatkowe środki na działalność mogą uzyskać też koła, które zarejestrowały się już wcześniej i wcześniej otrzymały środki). W roku bieżącym mamy do rozdysponowania łącznie 40 mln zł. Otrzymujemy dużo pytań, jak wydawać te środki i jak je rozliczać. Aby jeszcze zwiększyć zainteresowanie, organizujemy w różnych rejonach kraju kongresy Kół Gospodyń Wiejskich.
– Nadzoruje Pani projekt Kół Gospodyń Wiejskich w ministerstwie, które ma dosyć nowoczesną nazwę. Jaki związek mają gospodynie z inwestycjami i rozwojem?
Reklama
– Trzeba wiedzieć, że 59 proc. zarejestrowanych u nas kół to zupełnie nowe koła. Jest wiele kół z długoletnimi tradycjami, które skupiają bardziej doświadczone osoby, ale zdecydowana większość z nich to koła, w których następuje wymiana międzypokoleniowa – młodsze kobiety uczą się od starszych wielu przydatnych umiejętności, kultywowane są lokalne tradycje, czy to kulinarne, czy też rękodzielnicze. Wiele kół zakładają młode kobiety, które chcą coś dobrego zrobić w swojej miejscowości. Te dziewczyny są niesamowite. Jestem w kontakcie z wieloma takimi kołami z mojego regionu – Kujaw i ziemi dobrzyńskiej – i wiem, że robią naprawdę wspaniałe rzeczy: organizują wyjazdy, szkolenia, pikniki, spływy kajakowe, wydają książki z przepisami. Co najważniejsze, ich działalność spaja lokalną społeczność, są także lokalnym forum wymiany myśli, doświadczeń i zainteresowań. Bardzo często prowadzą swój profil na Facebooku i sprzedają w internecie swoje produkty. Jedno koło zwróciło się do nas z prośbą o udostępnienie naszego logo, bo chce nim firmować swoje produkty. Każdy woli przecież kupić przetwory od Koła Gospodyń Wiejskich niż z supermarketu. Koła to prawdziwe inkubatory przedsiębiorczości na wsi, bo dają kobietom nie tylko dofinansowanie, ale też wiele narzędzi do prowadzenia małego biznesu.
– Pani Minister bardzo nowocześnie patrzy na wiejską działalność...
– Wiele osób postrzega wieś jako środowisko zacofane, które jest przeciwieństwem nowoczesności. Nasz rząd uważa inaczej, bo zdajemy sobie sprawę, że w tych lokalnych społecznościach często drzemie ludzki potencjał znacznie większy od tego w dużych miastach. Proszę spojrzeć jeszcze raz na tę mapę. Kto by przypuszczał, że w nieco ponad pół roku powstanie 4,5 tys. całkiem nowych organizacji pozarządowych rozsianych po różnych zakątkach Polski! Inwestujemy w wieś i budujemy trzeci sektor tam, gdzie prawie go nie było. Wspieramy też społeczną działalność Ochotniczych Straży Pożarnych. Mieszkańcy wsi mają wiele pomysłów i ogromny potencjał, a naszą rolą jest dać im możliwości, aby mogli go w pełni wykorzystać.