Już 2 mln m3 warszawskich ścieków, w tym także przemysłowych, wlało się do Wisły. I co? I dla niektórych nic. Organizacje ekologiczne zajmują się walką z plastikowymi słomkami (jakby plastik nie zostawał coraz większą masą po każdych zakupach – problem jest dużo głębszy) oraz zwalczaniem inwestycji kluczowych dla rozwoju państwa polskiego (autostrady, obwodnice, przekop Mierzei Wiślanej), a także podejmują kuriozalne protesty przeciwko „polityzacji” realnej katastrofy ekologicznej w Wiśle. Po kilku dniach jakby się obudziły, ale coś im się poplątało – rozpoczęły okupację dźwigów portowych w Gdańsku, żeby walczyć z przewozem węgla.
Reklama
Nie można już mieć wątpliwości – część dużych „organizacji ekologicznych” ma cele inne niż deklarowane, na co wskazał ostatnio choćby ks. Dariusz Kowalczyk: „Postawa tzw. ekologów w sprawie ścieków walących do Wisły wzmacnia wrażenie, że ci tzw. ekolodzy nie zajmują się racjonalną obroną natury, ale są jednym z elementów liberalno-lewackiej rewolucji albo też służą interesom niektórych państw...” – napisał na Twitterze. To swoją drogą bardzo ciekawy wątek – wydaje się, że niektóre z tych instytucji myślą o tym, jak zablokować inwestycje ważne dla państwa polskiego, a niesiona na sztandarach ekologia jest tylko narzędziem do osiągnięcia tego celu. Podkreślam: nie wszystkie – nie wrzucam wszystkich do jednego worka. Ale to ogólne wrażenie dominuje.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Tymczasem ochrona przyrody to sprawa poważna i konieczna. Są obszary, w których Polska ma sporo do zrobienia: jakość powietrza, brak kanalizacji w wielu miejscowościach, zaśmiecone lasy (mimo wielkich nasadzeń jest ich wciąż za mało), zalewające nas śmieci (także importowane, co jest skandalem), za mało zieleni w zabetonowanych ponad miarę miastach.
To trzeba zmienić. I wobec kompromitacji zawodowych „ekoaktywistów” prawica powinna mocno podjąć zadanie ochrony przyrody. Bez lewicowej ideologii, bez szaleństwa, za to z chrześcijańską miłością do ojczystej przyrody i ludzi. Pole wydaje się opuszczone, można wyruszyć śladami św. Franciszka.
To konieczność, ale i wielka szansa na dokonanie dużego przesunięcia społecznego, przyciągnięcia tych środowisk, które uwierzyły, że dbałość o planetę to wyłączna domena lewicy. Właśnie się przekonaliśmy, że to nieprawda, że tam o inne cele idzie gra.
* * *
Michał Karnowski
publicysta tygodnika „Sieci” oraz portalu internetowego wPolityce.pl