W 1939 r. nasze pismo nosiło nazwę „Niedziela. Ilustrowany Tygodnik Katolicki Diecezji Częstochowskiej”. Można dziś skwitować z przekąsem, że przedwojenna „Niedziela” wśród wielkich tytułów nie znaczyła nic, jednak jej lektura przynosi wiele cennych refleksji.
Reklama
Gazety duże i małe czerpały informacje z dużych agencji prasowych, a komentarz do nich zależał od klasy dziennikarza – w wielu przypadkach od jego fantazji czy od politycznego zapotrzebowania. Bywało czasem, że dziennikarski celebryta, mający już spakowane walizy, dawał „dobre rady” czytelnikom, którzy w obliczu nadciągającego nad Polskę w 1939 r. końca świata nie mogli lub nie chcieli opuścić ojczyzny. „Niedziela” z 1939 r. odnotowała cudowne zdarzenie „nawrócenia” elitarnych „Wiadomości Literackich”, które w przededniu wojny z trudem uciułały – o czym trąbiły na świat – skromne 5 tys. zł na Fundusz Obrony Narodowej (a np. sam mistrz Kiepura dał aż 100 tys. zł). Komentatorzy naszego tygodnika przypomnieli, że te same „Wiadomości Literackie” jeszcze niedawno błyskiem pióra Tuwima i Słonimskiego „pluły cynizmem na imię żołnierza, pluły i kopały to, co przywykliśmy uważać za godne czci, co błyszczało zawsze chwałą” – a wszystko to w rymie i rytmie nowoczesnej bohemy. „O, takie wiersze szkodzą, ale przede wszystkim bolą. Bolą strasznie. Ofiara «Wiadomości Literackich» parzy” – pisała „Niedziela” w numerze na 23 kwietnia 1939 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Może trudno przyjąć tę znaną prawdę, że czasem z oddali widać lepiej. „Niedziela” nie tylko wczuwała się w duszę prostego ludu, lecz także z prawdziwą troską wspierała rodaków przez słowo pasterzy, episkopatu czy papieża. Owszem, częstochowska przedwojenna „Niedziela” „tchnęła prowincją i strasznym zabobonem, peryferyjnym myśleniem lub – jak kto woli – ciasnotą umysłową”. Była to jednak ocena ludzi z metropolii, którzy wybrali świat „kolorowych” przyjemności czy też intelektualnych bezdroży. Pogardzali „prostotą wiary”, którą „legitymowali się” ludzie związani z „Niedzielą”.
Spokojny rok
Reklama
Zaiste, „Niedziela” rozpoczęła 1939 r. zupełnie normalnie. Długie lata pokoju utrwalały wrażenie, że tak będzie zawsze. Redakcja, która miała swoją siedzibę przy ul. Najświętszej Maryi Panny 64 w Częstochowie, dopięła noworoczny numer – jego tematem był palący brak nowych powołań kapłańskich. W edytorialu odredakcyjnym ks. Stanisław Gałązka, redaktor naczelny, wyliczał, że na jednego kapłana w diecezji przypada blisko 4 tys. dusz – liczbę tę oceniał jako znikomą. Biskup częstochowski Teodor Kubina opublikował w „Niedzieli” obszerny list pasterski o potrzebie dobrych kapłanów. Na łamach znalazła się także informacja, że w Polsce rodzi się rocznie ok. 60 tys. nieślubnych dzieci. Przedmiotem troski „Niedzieli” były też szerząca się w kraju plaga alkoholizmu, a także wielkie bezrobocie. Nawoływano do okazywania bezrobotnym miłości w imię miłości Boga oraz zamieszczano informacje dotyczące deklaracji Rady Społecznej przy Prymasie Polski w sprawie sprawiedliwego rozdziału dochodu społecznego. Poza tym początek 1939 r. nie zapowiadał niczego szczególnego. „Polska wkracza spokojnie w Nowy Rok” – tak zatytułowano wydrukowane w „Niedzieli” wyjątki z przemówienia wigilijnego prymasa Polski kard. Augusta Hlonda, które wygłosił na falach Polskiego Radia. Redakcja na progu nowego roku odniosła się do krytycznych uwag czytelników, które dotyczyły jej pracy: „Chcemy być bezstronnymi informatorami. Chcemy życzliwie oceniać dobro, bez względu na to, z której strony pochodzi. Z równą bezstronnością chcemy potępiać zło, zakłamanie i fałsz, gdziekolwiek ono istnieje” – napisał redaktor naczelny o celach „Niedzieli”.
Wojna? Jaka wojna?
Mimo że przedwojenna Częstochowa znajdowała się blisko granicy z III Rzeszą (ok. 30 km), to na początku 1939 r. panował tam sielski spokój. Z niepokojem spoglądano za to w stronę Sowietów. „Jak dzieci, które poczuły wolność i w igraszce z ogniem podpaliły własny dom – a teraz chodzą zgłodniali, obdarci...” – napisała „Niedziela” za francuskim „La Croix”.
Z perspektywy spokojnego kraju obserwowano na łamach „Niedzieli” krwawą rozprawę wspieranych przez Moskwę republikańskich władz z wyznawcami Chrystusa w dalekiej Hiszpanii. Za „L’Osservatore Romano” przytaczano przykłady męczeństwa biskupów i księży. Te ponure wieści przeplatane były tymi optymistycznymi. Oto doniesiono, że największy nakład osiągają w USA książki religijne i Pismo Święte, co potwierdził Amerykański Instytut dla Wiedzy i Sztuki.
Znamienne są słowa spisane w rubryce „Niedzieli” pt. „Wiadomości ze świata”: „Ciekawe jest – pisze autor notatki – że jeden z ministrów (w Londynie – przyp. S.B.) – radzi ludności zrobić większe zapasy żywności. Czyżby Anglia obawiała się w krótkim czasie wojny?”. W naszym kraju rzeczywiście wiele osób nie brało tego w ogóle pod uwagę.
Niemcy nie lepsi
Reklama
Do optymistycznych wieści redakcja zaliczyła i tę: „Biuro prasowe centralnego kierownictwa młodzieży hitlerowskiej ogłosiło, że w dniach od 23 do 28 grudnia we wszystkich organizacjach młodzieży hitlerowskiej nastąpi przerwa w działalności, aby umożliwić członkom tych organizacji spędzenie świąt Bożego Narodzenia jako «święta rodziny», wspólnie z rodzicami”. W niedługim czasie miało się okazać, że niewielka była z tego pociecha... „Niedziela” podała, że rząd niemiecki chce zamknięcia klasztorów katolickich w państwie. Zauważono, że „kurs nowopogański” w III Rzeszy zwraca się przeciw religii katolickiej. W niewielkim artykule pt. „Kanclerz Hitler a Kościół katolicki” wskazano jednak: „Uważamy, że III Rzeszy i jej kultury nie można upodabniać do stosunków panujących w Rosji sowieckiej lub w czerwonej Hiszpanii”. Ten pochopny sąd przyszło jednak niebawem z wielkim bólem zweryfikować.
Wróg nie śpi
„Niedziela” z niekłamaną dumą pisała o nowoczesnych udogodnieniach, które pojawiły się w Warszawie: „W Sejmie ustawiono aparat samozapisujący mowy”, który „zapisuje dokładnie przemówienia”. Do takich ciekawostek można by zaliczyć również reklamę używanego i dziś proszku Persil, „znanego ze swej dobroci” – jak wówczas pisano. Proszek ten anonsowano jako wyrób zakładów Polskiej Spółki Akcyjnej „Persil” w Bydgoszczy. Właśnie w 1939 r. wyszło na jaw, że centrala firmy mieści się w Düsseldorfie i że nie o samo pranie jej chodzi, ale również o propagandę w duchu hitlerowskim. W swoich drukach reklamowych raczyła ona Polaków niemiecką wizją historii. Jak wyliczono, każdego roku ta rzekomo polska spółka wywoziła z kraju grube miliony za swe produkty i przyczyniła się naszymi rękami do wzmocnienia gospodarki III Rzeszy. „Niedziela” natychmiast zaprzestała umieszczać na swoich łamach reklamy marek Persil oraz Ata i Henko, jako zależnych od niemieckiej firmy Henkel. Wydano w tej sprawie specjalne oświadczenie, że „Niedziela” zamieszczała dotąd reklamy tych wyrobów w przekonaniu, iż są one pochodzenia polskiego, teraz jednak polecać ich nie będzie.
Mamy papieża
Reklama
„Zgon Ojca Świętego usunął w cień sprawy całego świata” – napisano po śmierci Piusa XI. „Jedynie gazety niemieckie nie umiały powstrzymać się od przykrych i niesmacznych, a nawet obrażających pamięć wielkiego papieża uwag”. To była zemsta za zamknięcie przez Piusa XI bram Watykanu przed Hitlerem, gdy ten odwiedził Mussoliniego w Rzymie. „Niedziela” nazwała papieża „najodważniejszym z odważnych”. Jego następcą został wielki przyjaciel Polaków abp Achille Ratti – Pius XII, pierwszy nuncjusz po odrodzeniu Rzeczypospolitej.
Z pewną nadzieją „Niedziela” poinformowała także o wizycie szefa niemieckiej dyplomacji Ribbentropa, który przyjechał do Warszawy, aby „zadokumentować przed światem, że Niemcy chcą być w zgodzie z Polską”. „Dodać trzeba, że o wizycie tej wiele pisały gazety europejskie, przypisując jej jak widać wielkie znaczenie” – skonstatowali dziennikarze „Niedzieli”. Niedługo później Ribbentrop bawił u Mołotowa na Kremlu, gdzie już rzeczywiście „zadokumentował”, tyle że czwarty rozbiór Polski.
Tymczasem coraz więcej hałasu wywoływały niemieckie szykany wobec Polaków w Gdańsku. „Niedziela” podała, że na jednej z kawiarń wywieszono napis głoszący, iż psom i studentom polskim wstęp jest wzbroniony. „Niedziela” protestowała przeciwko propozycjom z Warszawy wyciszania takich incydentów w imię zgody z Niemcami.
Wielki wybuch
Reklama
15 marca 1939 r. wybuchła bomba – wojska niemieckie zajęły Pragę. Czeskie władze potulnie poddały Hitlerowi 7-milionowy kraj, nowocześnie uzbrojoną armię, znakomite zakłady przemysłowe i zbrojeniowe oraz skarb narodowy. Fakt ten spowodował ostry kryzys w stosunkach Zachodu z Niemcami. Dopiero to wydarzenie było tak naprawdę sygnałem o możliwości wybuchu wojny. „Niedziela” umieściła na okładce numeru na 2 kwietnia 1939 r. obraz Chrystusa Ukrzyżowanego i artykuł poświęcony gorącej sytuacji. Pierwszy śródtytuł brzmiał: „Świat na wulkanie”. Od tej pory nie było dnia, który by nie przynosił nowych, alarmujących wieści. Ten zuchwały krok Hitlera zabrał poczucie spokoju, które w Polsce zagościło na dobre w 1921 r. Tak więc wyczekiwano, co się teraz wydarzy, i dywagowano, jak się zabezpieczyć przed ewentualnością nowych wstrząsów lub, nie daj Boże, nową dziejową burzą. Łudzono się jeszcze, że może nastąpić moralne odrodzenie w Niemczech albo w Polsce – i to wystarczy do zatrzymania wszelkiego zła. Łudzono się, że pokolenie, które przeżyło w Europie wojnę – również Niemcy – zbyt dobrze pamięta jej straszne skutki, by mogło pragnąć nowej.
W kraju ruszyła jednak wielka akcja dozbrajania armii, w którą z entuzjazmem włączyła się także „Niedziela”. Dosłownie z euforią zostało przyjęte oświadczenie o gwarancjach Wielkiej Brytanii i Francji, że pośpieszą Polsce z pomocą w razie niebezpieczeństwa. Wkrótce Polska podpisała umowę sojuszniczą z Wielką Brytanią. 23 kwietnia 1939 r. na okładce „Niedzieli” znalazł się tytuł: „Silni – zwarci – gotowi!”. Tekst na jedynce otwierał śródtytuł: „Drugi cud nad Wisłą?”. Mowa była o dużych ofiarach Polaków na Pożyczkę Obrony Przeciwlotniczej. Ta postawa narodu przypominała wydarzenia z 1920 r. Drugi śródtytuł brzmiał: „Chcesz pokoju, gotuj się”, i mówił o konieczności zbrojeń. Naszą mobilizację chwaliła prasa zagraniczna, tymczasem Niemcy grzmieli o agresywnej polityce. Pewnym testem była w tej sprawie propozycja prezydenta USA Roosevelta zawarcia na 10 lat pokoju z III Rzeszą. Rozjuszony Hitler stwierdził, że Zachód chce zyskać czas na dozbrojenie, aby potem łatwiej zgnieść Niemcy.
Reklama
30 kwietnia 1939 r. w „Niedzieli” głos zabrali hierarchowie Kościoła katolickiego. Episkopat oświadczył słowami pełnymi patosu, że wskutek załamania się prawa moralnego w stosunkach międzypaństwowych jedynym poręczeniem bezpieczeństwa kraju jest armia, dlatego patriotyzm, obowiązek pasterski i głębokie obywatelskie poczucie nakazują włączenie się narodu w przygotowania w obliczu wojny w obronie ojczyzny i wiary. Wzywano też do wielkiej modlitwy, wraz z papieżem, o pokój.
Oddajcie Gdańsk!
Jak grom z jasnego nieba spadła na łamy „Niedzieli” wiadomość, podana przez pisma francuskie, że Hitler żąda od Polski zrzeczenia się praw do Gdańska oraz zgody na budowę autostrady niemieckiej przez nasze Pomorze do Prus Wschodnich, co godziło poważnie w polskie życie ekonomiczne i naszą niepodległość. 7 maja 1939 r. „Niedziela” wezwała na pierwszej stronie, aby nie uginać się przed szantażem: „Nie po to na polach bitewnych świata płynęła polska krew, nie po to ginęły w ciągu wieków szeregi najlepszych dzieci Ojczyzny, by dziś z praw nabytych mielibyśmy zrezygnować”. Kolejny z tekstów zatytułowano bardzo wymownie: „Lud polski się nie da”.
Zła passa trwała: Hitler wypowiedział pakt o nieagresji z Polską w odwecie za naszą umowę z Brytyjczykami. Szef polskiej dyplomacji Józef Beck ogłosił 5 maja 1939 r. w Sejmie, iż Rzeczpospolita nie chce wojny z Niemcami, ale też nie zapłaci za pokój każdej ceny i nie ustąpi Hitlerowi. Mowa Becka stała się głośna w świecie, jednak to, co ze sobą niosła, musiało mrozić krew w żyłach. Czy ktoś jeszcze po tych słowach miał nadzieję, że uda się uratować pokój? Czy był ktoś, kto uważał, że gwarancją pokoju jest zgoda na kolejne żądania Hitlera, choćby oddanie mu Gdańska, a może później Pomorza, Wielkopolski i Śląska? Czy może warto coś stracić, żeby się ocalić?
W „Niedzieli” nastroje przygasły. W kolejnych numerach zastanawiano się bardzo poważnie nad tym, czy pod każdym względem jesteśmy gotowi do wojny obronnej. Troska w obliczu bardzo już teraz realnej groźby wojny dotyczyła także podniesienia moralności w życiu codziennym. „Niedziela” zamieszczała wiele rad, jak wzrastać w wierze i moralności. Miały temu też służyć dwa kongresy eucharystyczne – w Zawierciu i Gdyni, podczas których modlono się o zwycięstwo sprawiedliwości nad gwałtem silnych, o zgodę i jedność w narodzie, o opiekę Opatrzności, o męstwo. Wiele było doniesień o prześladowaniach Polaków w Rzeszy i Gdańsku. W artykule pt. „Hitler czy Jezus?” dywagowano, czy Niemcy mogą się ocknąć i obalić nazizm od wewnątrz. W tekście „Mniejszość polska w Niemczech płacze krwawymi łzami!” pisano o zdziczeniu niemieckich pogan i profanowaniu chrześcijańskich symboli. Silna była wiara w szczerość sojuszników z Zachodu i ich armie, które pomogą ostudzić zakusy Niemców.
6 sierpnia, w 25. rocznicę wybuchu Wielkiej Wojny, „Niedziela” zamieściła na stronie tytułowej przedrukowany z pisma francuskiego rysunek Chrystusa dźwigającego swastykę zamiast krzyża, otoczonego żołnierzami hitlerowskimi. Był to bardzo symboliczny obraz w przededniu wybuchu wojny. Redaktorzy „Niedzieli” skonstatowali ze smutkiem, że Wielka Wojna niewiele nauczyła ludzkość. Szatańska pycha Hitlera, depcząc prawa Boskie i ludzkie, prowadzi nas wszystkich w przepaść. Stwierdzono, że Polacy nie mogą wyobrazić sobie życia bez niepodległości, są więc przygotowani duchowo i orężnie, żeby obronić kraj. Wierzono, że zwyciężymy, „bo z nami słuszność, z nami Bóg”.