Reklama

Wiadomości

Judasz – gwiazda popkultury

Uderza się jednocześnie zarówno w utrwalone i pozytywne wyobrażenia polskości, jak i w nieodwracalnie zrośniętą z polskim żywiołem wiarę katolicką

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mocno atakują, mocniej, niż się spodziewaliśmy. Dziś już odczuwamy, że te ataki, które rozpoczęli w latach 90. XX wieku, były jedynie drobnym zwiadem, rozpoznaniem przed zasadniczą rozgrywką. Ich atak to jednak także znak, że nadeszła pora prawdziwej walki. Nie ma już czasu na trywializowanie zagrożeń, odsuwanie „na potem” bardziej zdecydowanych reakcji.

Zabrali się za nas metodycznie, z wyraźnie nakreślonym planem ataku. Z jednej strony – uderzają w rodzinę, podważają rzeczy, zdawałoby się, pewne i niepodlegające dyskusji, wprowadzają wątpienie tam, gdzie nawet nie zastanawialiśmy się nad tym, czy istnieje alternatywa rzeczywistości. Z drugiej – wślizgują się do wnętrza Kościoła i od środka pozbawiają nas pewności sądzenia, usuwają nam grunt spod nóg. Każdy pretekst jest dobry.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

My radowaliśmy się świętami Zmartwychwstania Pańskiego, a oni już przygotowali uderzenie. My – rozluźnieni, radośni – wychodziliśmy z kościołów, a oni z ekranów telewizorów, z gazet przystawiali nam krzywe zwierciadło. W czterotysięcznym Pruchniku znalazł się „bezkompromisowy dziennikarz”, który nagłośnił przebieg tradycyjnego biczowania kukły wyobrażającej Judasza Iskariotę. Ten „odkrywca” wcześniej wspierał Jerzego Owsiaka, bronił dziki przed myśliwymi i postulował „uwolnienie karpia”. Nie udawało się, teraz jednak trafił na prawdziwą żyłę złota – jego filmik zrobił furorę w świecie opanowanym przez postępowe media. O biczowaniu w Pruchniku nadawały i CNN, i BBC, i Al Jazeera – nasz donosicielski zuch wreszcie stał się sławny. Wydarzeniem na cały świat stał się zatem „bezprzykładny akt antysemityzmu, którego areną stała się Polska”, przeciwko któremu zaprotestował sam Światowy Kongres Żydów, a w ślad za nim – minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński i kilka innych szacownych instytucji.

Reklama

W tym też czasie – spokojnych polskich świąt – na Sri Lance, w strefie uznawanej za „Mały Watykan”, islamiści zabili 359 chrześcijan, wśród nich wiele kobiet i dzieci. Bomby odpalane przez zamachowców samobójców eksplodowały w kościołach i luksusowych hotelach. Świat co prawda zauważył masakrę, jednak w Warszawie ciągle tematem numer jeden jest „antysemickie biczowanie Judasza w Pruchniku”. Nawet miejscowa policja rozpoczęła w tej sprawie śledztwo i tylko patrzeć, jak uzbrojeni stróże prawa wpadną do domów, gdzie mieszkają dzieci biorące udział w tym tradycyjnym obrzędzie. Nieoceniona „Gazeta Wyborcza” wykorzystała ten pretekst, aby jeszcze raz nagłośnić datowany na ok. 50 lat po Chrystusie tekst – pochodzący z koptyjskich apokryfów i przypisywany kainistom – tzw. Ewangelii według Judasza. Organ Adama Michnika już na początku nowego stulecia pieczołowicie propagował Judasza i przypisywaną mu – a spisaną w formie rzekomych dialogów z Panem Jezusem – „ewangelię”. Redaktorzy z ul. Czerskiej w Warszawie wiele mozołu włożyli w to, aby przedstawić Judasza Iskariotę w zupełnie innym świetle niż do tej pory. Dotąd bowiem uznawaliśmy go za zdrajcę i niegodziwca, który sprzedał swojego Mistrza za trzydzieści srebrników. Marnie skończył, zagryziony wyrzutami sumienia. Tymczasem zwolennicy „biskupa” Michnika usiłują nam wmówić, że Judasz właściwie najpełniej ze wszystkich Apostołów wykonał plan zbawienia. Co prawda wydał Pana Jezusa, ale uczynił to za przyzwoleniem Mistrza, aby w ten sposób precyzyjnie wypełnił się Boży Plan. Zdaniem „teologów” z „GW”, właśnie Judasz wziął na siebie najbardziej niewdzięczną pracę. Niejako wbrew sobie musiał wykonać „brudną robotę”, bez której zbawienie człowieka mogłoby się nie udać. Zdaniem „GW”, Judasz zasługuje więc na pochwałę i wdzięczne miejsce w chrześcijańskim obrządku.

Istnieje także drugie dno tego bezczelnego stręczenia nam Judasza na świętego. Ma ono bardziej przyziemną genezę. Tak się jakoś ułożyło, że w „GW” co i rusz ktoś traci opozycyjne dziewictwo i aureolę opozycyjnego autorytetu na skutek wypłynięcia dokumentów świadczących o jego współpracy z komunistyczną bezpieką. Wepchnięcie nam zatem kukły Judasza w pozytywny kontekst stawia w zupełnie nowym świetle także donosicieli z kręgu pisma pana Michnika.

Jest i trzecia warstwa tej nieoczekiwanej miłości do postaci Judasza. Otóż – zdaniem niektórych autorytetów religii Mojżeszowej – Judasz dobrze przysłużył się narodowi wybranemu, pozwolił na pozbycie się z jego tkanki niebezpiecznego „wichrzyciela”, a więc dlaczego ciągle ma być obwiniany i postponowany przez chrześcijan?

Moglibyśmy bez końca głowić się nad postawionym przez „GW” i jej papugę – TVN problemem, gdyby rozwiązania tego pozornego dylematu nie przynosiły słowa samego Pana Jezusa. Otóż odnosząc się do swojego przyszłego zdrajcy, nasz Mistrz stwierdził: „Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził” (por. Mt 26, 24). A także: „Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi według tego, jak jest postanowione, lecz biada temu człowiekowi, przez którego będzie wydany”. Wiem, że zdaniem „teologów” z „GW”, te zdania brzmią zbyt brutalnie i jednoznacznie – cóż, nie pozostawiają one nawet szczeliny do interpretacji i wysyłają całą hucpę związaną z tzw. Ewangelią Judasza do absolutnego lamusa tekstów nieprawdziwych i niemających żadnego znaczenia. Być może to przykre dla „GW”, ale prawdziwa Ewangelia jest tekstem precyzyjnym i niepozostawiającym wątpliwości. Judasz pozostaje zatem człekiem podłym i pozbawionym honoru. Nic tego nie zmieni, nawet jeśli przedstawi się go jako Żyda (tak jakby większość innych bohaterów Ewangelii Żydami nie była). Podłość nie ma narodowości ani koloru skóry – zawsze jest tym, czym jest w realności; epatowanie wirtualnymi historyjkami jest naruszeniem najbardziej elementarnych zasad i sensu ludzkiej egzystencji.

Celowo tak dużo miejsca poświęciłem temu z pozoru niezbyt ostremu atakowi na polski katolicyzm. Jest to bowiem część całości, która układa się w pełny obraz dopiero wtedy, gdy spojrzymy na nią z odpowiedniego dystansu. Ostatnio – w studiu telewizji Polsat – Aleksander Smolar zauważył, że wielu Polaków nadal wierzy w mit, „jakoby Żydzi nasączali rytualną macę krwią chrześcijańskich dzieci”. Ta wypowiedź – zestawiona z niedawnymi „rewelacjami” izraelskiego ministra Katza, który twierdził, że Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matek – pokazuje, jaki jest kierunek totalnego ataku na Polskę i polską wspólnotę narodową. Zastraszeni, pozbawieni pewności sądzenia i odwiecznych punktów oparcia staniemy się łatwym łupem dla tych, którzy już zauważyli, że Polska jednak staje się coraz nowocześniejsza i coraz bardziej zamożna. Uderza się jednocześnie zarówno w utrwalone i pozytywne wyobrażenia polskości, jak i w nieodwracalnie zrośniętą z polskim żywiołem wiarę katolicką. Księża, nieustannie atakowani wymogami rzekomego nadążania za światem i atrakcyjnego przekazu liturgii, stają się coraz bardziej niepewni i zahukani, starają się schlebiać instynktom świata. Jeżeli zatem pasterze cierpią na niepewność drogi, to jak powiodą swoje trzódki? O to właśnie chodzi. Oni wiedzą, że pierwsze ataki wzbudzą jedynie wesołość i obojętne wzruszenie ramionami, jednak już samo oswojenie ludzi z absurdami jest pierwszym zwycięstwem manipulatorów. Oni nie cofną się przed żadnym brudnym chwytem, taką walkę będą prowadzili zarówno z zewnątrz, jak i z wewnątrz naszej wspólnoty.

2019-04-30 09:13

Oceń: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Trzecia światowa w kawałkach?

Niedziela szczecińsko-kamieńska 42/2024, str. VI

[ TEMATY ]

felieton

Leszek Wątróbski

Przemysław Fenrych

Przemysław Fenrych

Wojny w świecie, konflikty u nas – różny kaliber, istota ta sama. Zróbmy coś z tym!

Wyobraź sobie pokój” – pod takim hasłem w dniach 22-24 września 2024 r. odbyło się Międzynarodowe Spotkanie Pokoju zorganizowane przez Wspólnotę Sant’Egidio. Podczas tej konferencji padła informacja (wypowiedział ją anglikański arcybiskup Canterbury Justin Welby), że obecnie w świecie toczy się równocześnie 56 otwartych konfliktów zbrojnych. Arcybiskup powołał się na informacje ONZ, ale zdaje się, że ta liczba jest nazbyt optymistyczna (jeśli można użyć takiego słowa w kontekście wojny). Międzynarodowy Instytut Studiów Strategicznych opublikował analizę, w której pisze o 183 (! ) konfliktach zbrojnych, które toczą się obecnie w świecie, a cierpi w nich coraz bardziej ludność cywilna. 183 wojny! Siedzę sobie spokojnie w moim pokoju, patrzę przez okno na wyzłocone jesiennym słońcem liście, wieje spokojny wiaterek, a tylko troszkę dalej, a przecież ciągle blisko mnie w zglobalizowanym świecie niemal dwie setki wojen z morzem cierpienia w każdej! We wszystkich artykułach na ten temat na pierwszym miejscu wymienia się trwającą już trzeci rok w środku Europy wojnę w Ukrainie napadniętej przez Federację Rosyjską. Zaraz potem Bliski Wschód, a w nim od dawna Syria i Irak, a od roku wojna Izraela z Hamasem w Strefie Gazy ostatnio „wzbogacona” o wojnę z Hezbollahem w Libanie. Do tego bliskowschodniego wojennego teatru dodać jeszcze trzeba krwawe starcia w Jemenie. Tuż obok wojny afrykańskie: w Etiopii, Somalii, Sudanie, a w innych afrykańskich krajach (Kongo, Niger) walki trwają ustawicznie z przerażającym procederem wciągania dzieci w zabijanie. W Indochinach mamy wojnę domową w Birmie (dziś Mjanma) i wojnę między Azerbejdżanem i Armenią o Górny Karabach… Dodatkowo przerażające jest to, że niemal każda z tych lokalnych na razie wojen może się rozlać szeroko, może się przerodzić w konflikt światowy z bezpośrednim udziałem mocarstw dysponujących bronią masowego rażenia. Rację ma papież Franciszek, który już od kilku lat mówi, że Trzecia Wojna Światowa już trwa, tyle, że w kawałkach. Na razie…? I czy to, że „tylko” w kawałkach jest jakąś pociechą dla tych, którzy już teraz z powodu wojny giną, cierpią, tracą majątek, są zmuszeni uciekać z własnych domów? Jaka na tę sytuację powinna być nasza odpowiedź, ludzi i społeczeństw cieszących się obecnie spokojem, bezpieczeństwem i choćby względną zasobnością? Czyli także nas, Polaków?
CZYTAJ DALEJ

Abp Jędraszewski: Nowy rok akademicki to początek nowej przygody ewangelizacji

2025-10-16 17:29

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

Uniwersytet Papieski

nowy rok akademicki

Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

Abp Marek Jędraszewski

Abp Marek Jędraszewski

- Rozpoczynający się dzisiaj tą uroczystością nowy rok akademicki Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie jest początkiem nowej, wielkiej przygody ewangelizacji. I właśnie dlatego odpowiedzieliśmy na wezwanie Chrystusa Zmartwychwstałego, by zgromadzić się tutaj na Eucharystii, by słuchać Jego słowa, by karmić się Jego chlebem na dzisiaj i na wieczność całą - mówił abp Marek Jędraszewski podczas Mszy św. w Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie, inaugurującej nowy rok akademicki na papieskiej uczelni.

Kustosz Sanktuarium Świętego Jana Pawła II w Krakowie, ks. Tomasz Szopa powitał uczestników inauguracji roku akademickiego Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, przypominając, że uroczystość odbywa się w rocznicę 47. wyboru kard. Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową. Zaznaczył, że tegoroczna inauguracja ma wyjątkowy charakter, ponieważ przypada w Roku Jubileuszowym pod hasłem „Pielgrzymi nadziei”. - Wszyscy tutaj przebywamy jako pielgrzymi nadziei. Wiemy, jak bardzo współcześnie, w tym konkretnym momencie naszej historii, tej nadziei potrzebujemy - mówił kustosz i odczytał list sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej, skierowany na tę okazję. „Nowy Rok Akademicki to czas nowego zasiewu prawdy, dobra i piękna. Zadaniem uniwersytetu jest bowiem zaszczepianie w ludzkich sercach pragnienia wartości, by poprzez trud nauczania i uczenia się doprowadzić człowieka do kontemplacji prawdy. Niech Nowy Rok Akademicki będzie czasem owocnej pracy dla wszystkich studentów, wykładowców i pracowników Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, by otwarci na Boga i drugiego człowieka współpracowali w tworzeniu świata bardziej braterskiego i zjednoczonego pokoju” - napisał kard. Pietro Parolin, przekazując również pozdrowienie i błogosławieństwo Ojca Świętego, Leona XIV.
CZYTAJ DALEJ

Francja/ Grób Chopina zawsze przyciąga turystów, w rocznicę śmierci - tych, którym bliska jest muzyka

2025-10-17 18:48

[ TEMATY ]

Francja

Grób Chopina

wikipedia/Marcin L.

Grób Chopina.

Grób Chopina.

Na grobie Fryderyka Chopina na paryskim cmentarzu Pere-Lachaise zwykle są świeże kwiaty. W piątek, w 176. rocznicę śmierci kompozytora przyszli tam nie tylko turyści, którzy trafiają tam zawsze, ale też osoby, które przyszły tu specjalnie, którym bliska jest jego muzyka.

Już na początku wąskiej alejki, przy której znajduje się grób widać z daleka małe zgromadzenie. Przed grobowcem z rzeźbą Euterpe (muzą muzyki) pochylonej nad złamaną lirą, niemal cały czas stoi po kilka osób. Jedni podchodzą, inni odchodzą. Jedni stoją dłużej, inni kilka chwil, najczęściej przed odejściem jeszcze robiąc zdjęcia. Słychać francuski i angielski; w ciągu godziny po południu nie podszedł akurat żaden turysta z Polski. Byli tu jednak nie tak dawno: przy grobie leży biało-czerwony wieniec ze wstęgą: „Fryderykowi Chopinowi - społeczność szkół muzycznych w Skierniewicach”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję