Reklama

Niedziela Lubelska

Abp Budzik: z pokorą chodzę śladami abp. Życińskiego

Czuję bliskość arcybiskupa Życińskiego, zwłaszcza, że poruszam się w tych samych przestrzeniach, w tych samych miejscach. Z pokorą chodzę jego śladami – mówi KAI w 4. rocznicę śmierci abp. Józefa Życińskiego metropolita lubelski abp Stanisław Budzik, jego wieloletni współpracownik i następca na urzędzie pasterskim.

[ TEMATY ]

abp Wiktor Skworc

Katarzyna Artymiak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Oto pełen tekst wywiadu KAI z ks. abp. Stanisławem Budzikiem:

KAI: Ksiądz Arcybiskup znał arcybiskupa Życińskiego jeszcze z czasów tarnowskich. Jaki obraz tego pasterza pozostał w sercu i pamięci?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Abp Stanisław Budzik: Znałem arcybiskupa Józefa Życińskiego 21 lat, czyli przez wszystkie lata jego biskupstwa. Wspominając ten czas, mógłbym wyróżnić trzy etapy, podzielone ważnymi wydarzeniami. Każde z nich było oddzielone od drugiego o siedem lat.

- Jakie było to pierwsze wydarzenie?

- Mianowanie ks. prof. Józefa Życińskiego biskupem tarnowskim w roku 1990. Jego pierwsze pojawienie się w Tarnowie doskonale zapisało się w mojej pamięci. To było mocne wejście, zapowiadające rewolucję stylu prowadzenia diecezji – z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć – w duchu papieża Franciszka. Wiele zmieniło się w diecezji, także w moim życiu. Biskup Życiński zwolnił mnie z obowiązków dyrektora Caritas, a powierzył zorganizowanie wydawnictwa diecezjalnego, byłem też jego rzecznikiem prasowym, towarzyszyłem mu w wielu podróżach, zwłaszcza zagranicznych. Mogłem przez te pierwsze siedem lat blisko z nim współpracować, bo wydawnictwo było jego wielką radością i troską. Wydawaliśmy tam przecież także jego książki oraz książki przez niego wskazane i zainspirowane. Nowy czas w Kościele lokalnym nakładał się na przemiany społeczno-polityczne początku lat dziewięćdziesiątych, cechował się dynamizmem i optymizmem.

Reklama

- Jak wyglądało drugie wydarzenie, po siedmiu latach?

- Po siedmiu latach, w roku 1997, biskup Życiński przeszedł do archidiecezji lubelskiej, a do Tarnowa przybył z Katowic Wiktor Skworc, który powierzył mi zadanie rektora seminarium duchownego. Kontakt z arcybiskupem Życińskim z natury rzeczy trochę osłabł, ale spotykaliśmy się od czasu do czasu, zwłaszcza w Lublinie. Zaprosił mnie na przykład na I Kongres Kultury Chrześcijańskiej w roku 2000. Było to wielkie wydarzenie i początek całej serii Kongresów, które są kontynuowane. Odwiedzając abpa Życińskiego w Lublinie, nigdy nie przyszło mi do głowy, że mógłbym zostać jego następcą.

- Domyślam się, że trzecie wydarzenie miało już chyba charakter bardzo osobisty?

- Po kolejnych siedmiu latach, w roku 2004, zostałem mianowany biskupem pomocniczym diecezji tarnowskiej. W moich święceniach biskupich w katedrze tarnowskiej arcybiskup uczestniczył jako współkonsekrator. Otworzył się wtedy nowy etap naszej współpracy i spotkań także na płaszczyźnie zebrań Konferencji Episkopatu Polski, zwłaszcza odkąd zostałem sekretarzem generalnym KEP. Mogłem wtedy odkryć nowy wymiar aktywności arcybiskupa Życińskiego i obserwować, jak dynamicznie wpisywał się w prace Konferencji, należąc do jej istotnych gremiów – w tym do Rady Stałej i Komisji Wspólnej Episkopatu i Rządu, przewodnicząc Radzie Programowej KAI. Zabierał często głos, współredagował komunikaty, szukał tego, co łączy i wskazywał nowe rozwiązania trudnych problemów.

- Patrząc przez pryzmat chronologii, za kolejne siedem lat było to chyba smutne wydarzenie?

- Ostatnie wydarzenie to nieoczekiwana śmierć Arcybiskupa w Rzymie, podczas sesji Kongregacji Wychowania Katolickiego. To wydarzenie dotknęło boleśnie wielu ludzi i wiele środowisk. Wywołało wielki rezonans w mediach. Widzę tu pewną analogię ze św. Janem Pawłem II. On w swoim testamencie sformułował pragnienie, aby jego pascha, czyli przejście z życia do życia, przysłużyło się do tego samego, czemu służyło całe jego posługiwanie: do zbawienia ludzi, ocalenia rodziny ludzkiej, dla sprawy Kościoła, dla chwały Boga samego. Trzeba powiedzieć, że Pan Bóg obficie spełnił to pragnienie swego sługi. Odejście Jana Pawła II było jedną wielką ewangelizacją dla całego świata. Przysłowie mówi: jakie życie, taka śmierć. Podobnie było w życiu i śmierci arcybiskupa Józefa. Żył intensywnie, dynamicznie, całą duszą angażował się w głoszenie Dobrej Nowiny, szukał dróg dialogu, budował mosty porozumienia, chciał, aby Kościół był znakiem i narzędziem jedności dla świata, w duchu II Soboru Watykańskiego. Jego odejście i pożegnanie, rozpisane na kilka stacji: z Rzymu do Polski, przez Tarnów i Chełm do Lublina, zjednoczyło wielu ludzi w szacunku dla Zmarłego i zainspirowało nie tylko do pogłębionej refleksji, ale także do pomnażania dobra.

- Abp Józef Życiński należy do najbardziej znaczących postaci, jakie spotkałem w życiu. To, że tak wielu ludzi, z różnych środowisk, może powiedzieć to samo, świadczy o jego wielkości i niezwykłości.

- Jaki prywatnie był arcybiskup Życiński?

- Znaliśmy go jako wielkiego myśliciela, naukowca, ale ujmował nas przede wszystkim swoją osobowością. Zawsze przyjazny, życzliwy, łatwo nawiązujący kontakt, dostrzegający dobro w drugim człowieku, znajdujący w jego duszy strunę, którą umiał poruszyć, nie pozostawiający nikogo obojętnym. Miał jasne poglądy i odważnie je formułował, nie lękając się, że się komuś narazi. Umiał łączyć wielkie przemyślenia natury filozoficznej, o kondycji człowieka, świata czy Kościoła z zamiłowaniem do szczegółu. Potrafił precyzyjnie nazywać rzeczy po imieniu, znaleźć słowo odpowiednie do sytuacji, słowo, które podnosiło, krzepiło, pobudzało do refleksji, prowadziło do dialogu.

- Czy zapadła w pamięci Księdzu Arcybiskupowi jakaś szczególna sytuacja, jakieś wydarzenie szczególnie związane z osobą arcybiskupa Życińskiego?

- Takich wydarzeń było wiele. Doskonale pamiętam pierwsze spotkanie. Było to wkrótce po nominacji na biskupa tarnowskiego, gdy biskup nominat pojawił się w seminarium duchownym. W auli odbyło się spotkanie z alumnami i wykładowcami teologii. Po raz pierwszy usłyszałem wtedy słowa, które później w różnych kontekstach powtarzał „Jestem Józef, wasz brat”. Odpowiedziały mu żywiołowe, niekończące się oklaski młodej widowni. A potem komentarz do tych oklasków, bardzo charakterystyczny dla jego języka: „Drodzy alumni, zamieńcie energię kinetyczną waszych oklasków na modlitwę przed Chrystusem eucharystycznym w intencji nowego biskupa”.
Inne wydarzenie to kurs komputerowy dla pracowników kurii diecezjalnej. Na spotkaniu inaugurującym kurs opowiedział nam historię o tym, jak studenci w Holandii przynieśli do starszego kapłana komputer z prośbą o poświęcenie. Kiedy ów zapytał, „co to jest komputer?” poszli zniechęceni do młodego duszpasterza, który z kolei postawił pytanie, co to znaczy „poświęcić”? Arcybiskup podsumował, że chciałby mieć współpracowników, którzy wiedząc co to jest komputer, nie zapominają, co to znaczy „poświęcić”. Swoją postawą uczył, jak łączyć nowe drogi i metody z wiernością najcenniejszym wartościom.

- Przy okazji ingresu w Lublinie, mówił Ksiądz Arcybiskup, że kiedyś towarzyszył arcybiskupowi Życińskiemu do Lublina. Czy ta podróż, patrząc z perspektywy lat, może być interpretowana jako pewne posłanie do metropolii lubelskiej?

- Rzeczywiście, towarzyszyłem – jako kierowca – nowo mianowanemu arcybiskupowi w jego pierwszych odwiedzinach nowej archidiecezji. Pamiętam każdy szczegół tamtych spotkań: w domu arcybiskupów, w kurii diecezjalnej, na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, u sióstr karmelitanek w Dysie. Ten długi, intensywny dzień to było życie i działanie arcybiskupa Józefa w pigułce.

- W liście pasterskim po ingresie w Lublinie, pisał Ksiądz Arcybiskup, że „z lękiem i drżeniem podejmuje dziedzictwo lubelskie po arcybiskupie Życińskim”. Zatem czy to „dziedzictwo”, czyli wierni archidiecezji lubelskiej, pamiętają nadal o poprzednim metropolicie, czy go wspominają? Czy są ku temu takie okazje chociażby podczas wizytacji?

- Przemierzając archidiecezję, odprawiam w tych samych kościołach, wizytuję te same wspólnoty i na każdym kroku spotykam się ze śladami jego obecności, w formie zdjęć, wpisów w księgach pamiątkowych, tablic, ale przede wszystkim z serdecznymi wspomnieniami, jakie ludzie noszą w swoich sercach. Arcybiskup Józef chciał być „wszystkim dla wszystkich”, jak św. Paweł: do każdego dotrzeć, każdemu pomóc, każdego podnieść na duchu. To wszystko zapisało się na trwałe w ludzkich sercach. Jest ziarnem, które przynosi plon.

- Czego szczególnie się Ksiądz Arcybiskup nauczył od swojego poprzednika?

- Autentycznego szacunku dla każdego człowieka, wierności Kościołowi powiązanej z szukaniem nowych dróg docierania do człowieka, zaangażowania w sprawę ewangelizacji, głębokiego zanurzenia w Bogu w powiązaniu z troską o człowieka, budowania mostów porozumienia i dialogu. Chciałbym się tego wszystkiego uczyć, ale nie jest to łatwa szkoła, bo Arcybiskup Józef wysoko postawił poprzeczkę.

- Słowem podsumowania, czy ufa Ksiądz Arcybiskup, że jego wielki poprzednik czuwa i pomaga w kierowaniu całą archidiecezją lubelską?

- Mieszkam w tym samym domu, spotykam ludzi, których ukształtował swoją osobowością, staram się kontynuować jego dzieła. Im więcej znajomych mamy po drugiej stronie życia, tym łatwiej nam uwierzyć w tajemnicę świętych obcowania. Sprawdza się powiedzenie ks. Twardowskiego, że nieraz trzeba odejść daleko, aby zawsze być blisko. Po czterech latach od jego odejścia czuję wyraźnie duchową obecność Arcybiskupa Józefa. Z pokorą stąpam po śladach jego stóp, które go przetrwały.

2015-02-12 11:20

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Skworc: Kościół apeluje o dialog społeczny i o pojednanie w Polsce!

[ TEMATY ]

wywiad

abp Wiktor Skworc

Bożena Sztajner/Niedziela

- Zadaniem Kościoła jest i zawsze będzie apelowanie o dialog społeczny, o pojednanie, budowanie wspólnoty - mówi KAI abp Wiktor Skworc. "Nie ma systemu społeczno-politycznego, który w pełni odpowiadałby ideałom Ewangelii, przełożonym na język Katolickiej Nauki Społecznej. W związku z tym Kościół nie może utożsamiać się z jakąś konkretną siłą polityczną czy partią" - wyjaśnia.

Odnosząc się do żywo dyskutowanej kwestii uchodźców wyjaśnia, że "bardzo dobrą propozycją Caritas Polska było organizowanie korytarzy humanitarnych. Nie ma jednak ze strony rządu takiej woli politycznej".

CZYTAJ DALEJ

Watykan: Msza św. w 10. rocznicę kanonizacji Jana Pawła II

2024-04-26 15:32

[ TEMATY ]

Watykan

rocznica

św. Jan Paweł II

Monika Książek/Niedziela

27 kwietnia, przypada 10. rocznica kanonizacji św. Jana Pawła II. Z tej okazji o godzinie 17.00 w bazylice św. Piotra w Watykanie zostanie odprawiona uroczysta Msza święta. Przewodniczyć jej będzie kard. Giovanni Battista Re, dziekan Kolegium Kardynalskiego. Homilię wygłosi wygłosi kard. Angelo Camastri, emerytowany archiprezbiter bazyliki watykańskiej. Wśród koncelebransów będzie kard. Stanisław Dziwisz, długoletni sekretarz kard. Karola Wojtyły-papieża Jana Pawła II.

O zbliżającej się rocznicy kanonizacji przypomniał kilka dni temu papież Franciszek. Podczas środowej audiencji ogólnej 24 kwietnia Ojciec Święty pozdrowił Polaków, mówiąc:

„W przyszłą sobotę przypada 10. rocznica kanonizacji św. Jana Pawła II. Patrząc na jego życie widzimy, do czego może dojść człowiek, kiedy przyjmie i rozwinie w sobie Boże dary: wiary, nadziei i miłości. Pozostańcie wierni jego dziedzictwu. Promujcie życie i nie dajcie się zwieść kulturze śmierci. Za jego wstawiennictwem prośmy Boga o dar pokoju, o który on jako papież tak bardzo zabiegał”.

Podziel się cytatem

CZYTAJ DALEJ

Papież jedzie na Biennale w Wenecji – Watykan i sztuka współczesna

2024-04-27 11:06

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

Jutro papież papież Franciszek odwiedzi Wenecję. Okazją jest trwająca tam 60. Międzynarodowa Wystawa Sztuki - Biennale w Wenecji. Ojciec Święty odwiedzi Pawilon Stolicy Apostolskiej, który w tym roku znajduje się w więzieniu dla kobiet, a prezentowana w nim wystawa nosi tytuł - "Moimi oczami". Wizyta papieża potrwa około pięciu godzin obejmując między innymi Mszę św. na Placu św. Marka. Planowana jest również prywatna wizyta w bazylice św. Marka. Jak się podkreśla, papieska wizyta będzie "kamieniem milowym w stosunku Watykanu do sztuki współczesnej".

Zapraszając Włocha Maurizio Cattelana do pawilonu Watykanu na 60. Biennale Sztuki w Wenecji, Kościół katolicki pokazuje, że jest otwarty na niespodzianki. Cattelan zyskał rozgłos w mediach w 1999 roku, prezentując swoją instalację naturalistycznie przedstawiającą papieża Jana Pawła II przygniecionego wielkim meteorytem i szkło rozsypane na czerwonym dywanie, które pochodzi z dziury wybitej przez meteoryt w szklanym suficie. Budzące kontrowersje dzieło Cattelana było wystawione również w Warszawie, na jubileuszowej wystawie z okazji 100-lecia Zachęty w grudniu 2000 r. „Dziewiąta godzina” - tak zatytułowano dzieło, nawiązując do godziny śmierci Jezusa - została wówczas uznana za prowokacyjną, a nawet obraźliwą. Ale można ją również interpretować inaczej: Jako pytanie o przypadek i przeznaczenie, śmierć i odkupienie. I z tym motywem pasowałby nawet do watykańskiej kolekcji sztuki nowoczesnej.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję