Ciekawe, czy kolejny film o Johnie Gottim, amerykańskim mafioso, przywódcy nowojorskiej rodziny mafijnej Gambino, w Polsce będzie taką klapą jak w Stanach Zjednoczonych?
Tam – i chyba słusznie – nikt nie pozostawił na obrazie suchej nitki, a gazety uznały go za kiepską podróbkę gangsterskich filmów Martina Scorsese. Po kolejnym filmie o nowojorskiej mafii i jednym z jej najgłośniejszych bossów należało się spodziewać czegoś więcej, jakiejś wartości dodanej. Tym bardziej że powstawał 7 lat, zmieniali się reżyserzy i producenci. Wyszła natomiast produkcja do niczego, której nikt nie będzie pamiętał: z takim sobie scenariuszem, byle jaką reżyserią i całą resztą pod zdechłym psem. Z jednym wyjątkiem: Johna Travolty grającego Gottiego. Ale aktor już nas przyzwyczaił do tego, że dobrze wykonuje swój zawód. Natomiast reszta to nieporozumienie. Kina wyświetlające film Kevina Connolly’ego „Gotti” trzeba omijać z daleka. Ileż można oglądać przeciętnych, brutalnych filmów o mafii i o Johnie gangsterze?
Pomóż w rozwoju naszego portalu