Zastanawialiście się czasem nad tym, z czym wam się kojarzą nazwy poszczególnych miesięcy?
Niedawno zabawiłam się w ten sposób z zaprzyjaźnionymi dziećmi. Odpowiedzi udzielały bez zastanowienia, wyrzucając je z siebie jak pociski z karabinu maszynowego, jakby były czymś całkowicie oczywistym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Styczeń?
– Łyżwy.
– Marzec?
– Wiosna!
– Maj?
– Kwiatki.
– Wrzesień?
– Koledzy.
– Grudzień?
– Boże Narodzenie.
Tylko gdy zapytałam o listopad, zapadła cisza. Widziałam, że się zastanawiają, jakby już sama nazwa przywodziła im na myśl zadumę, potrzebę refleksji.
– Nagrobki – usłyszałam, gdy po dłuższej chwili padła wreszcie odpowiedź.
– Nagrobki? – zdziwiłam się mimowolnie.
Spodziewałam się jakiegoś skojarzenia ze świętem zmarłych, ale nie takiego.
– O, tak! – jedna z dziewczynek poparła kolegę. – Te kamienne płyty, na których stoją światełka.
– I straszne pomniki! – zahuczał jeden z chłopców. – Podświetlone od dołu przez znicze wyglądają, jakby robiły okropne miny!
– Nie lubię nagrobków – oznajmiła poważnie dziewczynka, która zwykle niewiele mówiła podczas naszych spotkań.
– Dlaczego? – zapytałam od razu, chcąc wciągnąć ją do rozmowy.
– Bo są smutne – odpowiedziała.
Reklama
– Ale to są świadectwa pamięci, wyrazy miłości i tęsknoty bliskich zmarłego – wytłumaczyłam.
– I pewnie dlatego są takie smutne, bo budują je smutni ludzie – przerwała mi, a po chwili namysłu dodała: – I niepotrzebne, przynajmniej zmarłym. Oni są już w Niebie, a jeśli nie, to bardziej niż pomnik przydałaby im się modlitwa.
Uderzyła mnie prostota tej myśli. Na początku listopada cmentarze zmieniają się w jarmarki. Na straganach przy wejściu można kupić wszystko. Rodziny spotykają się przy grobach, sprzątają, układają kwiaty, zapalają znicze, rozmawiają o wydarzeniach minionego czasu z rzadko widywanymi krewnymi. I gubi się gdzieś sens tego wszystkiego, najważniejszy powód poświęcenia początku listopada pamięci tych, którzy odeszli, tych, którzy bardziej niż lśniących nagrobków potrzebują naszej modlitwy.
Maria Paszyńska, pisarka, prawniczka, orientalistka, varsavianistka amator, prywatnie zakochana żona i chyba nie najgorsza matka dwójki dzieci