Reklama

Wiara

Cudownie przybyła i została

Matkę Bożą z Gidel znam od dawna, choć nie przypuszczałem, że stanie mi się tak bliska. Postanowiłem o tej swojej z Nią znajomości napisać, bo – po pierwsze – wypada, żeby okazać choć odrobinę wdzięczności za to, co czyniła i czyni w życiu moim oraz ludzi, wśród których przyszło mi pracować i z którymi Pan Bóg dał mi życie przeżywać. A po drugie – mija 500 lat od chwili, gdy w cudowny sposób do nas przybyła

Niedziela Ogólnopolska 19/2016, str. 28-29

[ TEMATY ]

Gidle

Bożena Sztajner/Niedziela

Zanurzenie figurki Matki Bożej w winie – obrzęd „kąpiółki"

Zanurzenie figurki Matki Bożej w winie – obrzęd „kąpiółki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Niestety, ale pewnie nasze zdolności pojmowania są zbyt małe, nie wiemy i nigdy tu, na ziemi – jestem tego pewien – wiedzieć nie będziemy, dlaczego Matka Boża obiera sobie poszczególne miejsca, takie jak Częstochowa, Lourdes, maleńkie Gidle i wiele innych, w których szczególnie wyraźnie i namacalnie da się odczuć Jej potężne wstawiennictwo. Dlatego nawet nie będę się silił, aby poszukiwać na ślepo choćby tylko nieco prawdopodobnych wyjaśnień. Tak Maryja wybrała. Koniec, kropka. Mieszkańcom Częstochowy czy Gidel moglibyśmy jedynie zazdrościć, że mają Ją pod ręką, a my musimy pielgrzymować. Choć z drugiej strony to, że ma się Matkę Bożą tak blisko, może grozić przyzwyczajeniem, które w większości przypadków, poza nielicznymi – to moja Szefowa w „Niedzieli” – prowadzi do nieszczęsnej ślepoty na wielki dar. Dziękuję więc Bogu, że mieszkam w Będzinie i że Matka Boża dała mi do siebie pielgrzymować.

Znajomość na „dzień dobry”

Właśnie dzięki pielgrzymce pieszej poznałem Matkę Bożą z Gidel. Przyznam, nie było to z mojej strony przywitanie radosne i dziś, po tylu latach, mogę się tego tylko wstydzić. Matka Boża jest – tak mnie nauczono i tak Ją czcimy – łaskawa. Otóż Matkę Bożą z Gidel poznałem, gdy miałem 14 lat i poszedłem po raz pierwszy – bo dopiero wtedy pozwolono mi w domu – na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy. Szliśmy na 16 lipca, bo wtedy idzie „kompania” – jak dziadkowie nazywali i co mi się bardzo podoba – z Gorzkowic (niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego). Pielgrzymka była i jest – chodzą nadal w wielkiej liczbie – krótka. W zależności od trasy idzie się 2 lub 3 dni do Częstochowy i 2 dni z powrotem. Pierwszego dnia trasa prowadzi właśnie przez Gidle. W nogach jest już ponad 30 km. Do miejsca, gdzie mamy nocleg – do Garnka – pozostaje jeszcze 10 km. Godzina koło 18 i obowiązkowe wizyty w Gidlach – wtedy pielgrzymka zachodziła do każdego kościoła po drodze – w klasztorze Ojców Dominikanów i kilkaset metrów dalej w kościele parafialnym, pokartuskim, gdzie czci się boleści Matki Bożej. Mimo mojego młodego wieku nogi bolały już całkiem, całkiem, a tu proboszcz – ks. Kazimierz Troczyński, chylę czoło – zakręca i prowadzi jeszcze do kościoła. Tam modlimy się i słuchamy półgodzinnej opowieści o historii gidelskiej figurki (sanktuarium było wtedy mało uczęszczane, ojciec „chciał się wygadać”). Najprzyjemniejsze z tego przystanku dla młodego chłopaka były: chłód kilkusetletniego klasztoru, zimna posadzka i marzenie dnia: dojść na nocleg. Przyznam się, że Matkę Bożą z Gidel wtedy i w kolejnych latach, kiedy słuchaliśmy tej samej historii – nieco zlekceważyłem. Gidle poznałem w końcu lat 70. ubiegłego wieku. Dziś mogę z dumą powiedzieć, że byłem pewnie w nielicznej (dziś to sanktuarium znane jest o wiele szerzej) grupie Polaków, którzy je znali. Owszem, widziałem wśród wotów kule, dominikanin mówił o „Lekarce ciał”, ale figurka była tak mała, że nawet – nie było wówczas tak wyrafinowanego oświetlenia – trudno było dostrzec to „CUDO”. Znałem więc Matkę Bożą z Gidel, ale tak, jakbym Jej nie znał. Tak tylko na „dzień dobry”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Oschłe lata

Po święceniach, kiedy zacząłem pracować na parafii, Gidle nawiedzałem bardzo rzadko. Pamiętam jedynie, że w latach 90. zawiozłem tam na chwilę, przejazdem, młodzież z parafii w Siewierzu, gdzie pracowałem, ale po prawdzie, żeby było się gdzie zatrzymać.

Później długo, długo nic i dopiero kilkanaście lat temu odkryłem Matkę Bożą z Gidel na nowo, i na własnej skórze przekonałem się, że naprawdę wysłuchuje próśb, choć zdaję sobie sprawę, bo długo już na tym świecie żyję, że nie wszystkich. Dlaczego jednych tak, a innych nie? Tego już nie wiem i nie mnie dociekać. Pan Bóg jest mądrzejszy. Żyję tylko nadzieją, którą zaczerpnąłem z egzorty bp. Jana Wątroby wygłoszonej lata temu, podczas Mszy św. żałobnej w intencji młodego kapłana, mojego rodaka – śp. ks. Grzegorza Zabłockiego, że po przejściu na drugą stronę życia odkryjemy sens, jaki Bóg potrafi nadać tym różnym zdarzeniom, z którymi trudno nam się pogodzić, bo ich ni w ząb nie rozumiemy.

Reklama

Doświadczenie potęgi wstawiennictwa

Wrócę jednak do odnowienia mojej znajomości z „malutką” Matką Bożą. Chodziło o rzecz prozaiczną – w kontekście Gidel można tak powiedzieć – jaką jest pomyślna terapia mojej znajomej, która wiele mi pomagała w czasie mojej pracy w parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Będzinie – p. Marii. Ona, jej rodzina i ja wierzymy szczerze, że skończyło się, jak skończyło – choć rokowania nie były najlepsze – dzięki wstawiennictwu Maryi z Gidel. Były jeszcze dwa zdarzenia, o których wiem, a które bez dwóch zdań mają charakter cudowności. Najpierw uzdrowienie już umierającego chłopca, ośmiomiesięcznego Kubusia z mojej parafii, któremu nie wiadomo było wtedy i nie wiadomo po dziś dzień, co dolegało, poza tym, że umiera. Jego mama p. Joanna z mężem p. Mariuszem, zapłakani, pojechali do Gidel i tam błagali Matkę Bożą o życie dla synka, a Ona wysłuchała tego przejmującego jęku rodziców. Wstawiennictwo Maryi w tym przypadku widać w wypisie ze szpitala i opisie choroby, kiedy z dnia na dzień, w jednej chwili niemalże, wszystko wróciło do normy. Tak jakby Matka Boża zostawiła swój podpis. I w drugim przypadku, w którym dziecko – Norbert – urodzone bardzo, bardzo wcześnie, bez wykształconych niektórych narządów, które właściwie nie miało możliwości przeżycia, udało się przy życiu utrzymać. Również w tym przypadku rodzice modlili się za wstawiennictwem gidelskiej Lekarki ciał. Po tych zdarzeniach wszystkim – a do kapłana ludzie bardzo często zwracają się w takich troskach – mówię: Znacie Gidle? To jedźcie tam do Matki Bożej. Wysłuchuje wielu, a jak prośba będzie zgodna z wolą Pana Boga, to wysłucha i was.

Reklama

Wdzięczność

Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że ta pamięć o Matce Bożej z Gidel jest interesowna, ale czy mam się tego wstydzić? Mówią, że „gdy trwoga, to do Boga”. Ale mówią też, że „bez Boga ani do proga”. Tę oczywistą interesowność staram się przykryć, osłabić wdzięcznością. Wyjdzie na chwalenie się, choć nie taki mój zamiar. Ten tekst traktuję jako świadectwo. Jestem je winien Matce Bożej jako spłatę wielkiego długu, który wobec Niej mam. Ludzie potrzebują Matki Bożej z Gidel, bo potrzebują nadziei, a Ona tę nadzieję daje.

Kiedy byłem proboszczem wyżej wspomnianej parafii, pomyślałem sobie, że moi parafianie też powinni się zapoznać z Matką Bożą Gidelską. Owszem, zorganizowałem pielgrzymkę, ale mogłem zabrać tylko 50 osób. To za mało. Postanowiłem więc Gidle sprowadzić do Będzina i poprosiłem ojców dominikanów o rekolekcje adwentowe z życzeniem, aby były to rozważania poświęcone Matce Bożej. Adwent, myślę, Matka Boża – także z tego względu pasuje jak ulał. Przyjechał o. Jan. Zaczął mówić i po pierwszym dniu stwierdził: – Księże, to działa! Później, po tym oczywistym znaku, którym było uzdrowienie Kubusia, z pomocą jego rodziców i dziadków oraz z pomocą p. Marii i jej rodziny ufundowaliśmy całkiem sporą, ładną kapliczkę z figurką Matki Bożej Gidelskiej. Być może – a co mi tam, niech będzie odważnie, napiszę: pewnie jedyną w Polsce. Figurka w niej też jest wyjątkowa. Bo adorowana była w specjalnym ołtarzyku podczas wspomnianych rekolekcji. Uświęcona modłami i skupieniem. I tak w ogrodzie parafialnym przy kościele miałem (już tam nie pracuję) takie swoje małe Gidle. Nie mają 500 lat, ale 4 lata to też ogrom łask, o czym świadczą wiecznie palące się tam lampki oraz obecność zatrzymujących się ludzi.

2016-05-04 10:33

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Gidle – miejsce niezwykłe

Niedziela częstochowska 5/2013, str. 7

[ TEMATY ]

Gidle

M. Sztajner/Niedziela

Matka Boża Gidelska

Matka Boża Gidelska

Gidle to dobre miejsce na Rok Wiary. To w ogóle dobre miejsce do modlitwy, refleksji, złapania oddechu po codziennej gonitwie. To także miejsce niezwykłe, naznaczona cudownymi zdarzeniami, starannie opisanymi w dominikańskich księgach cudów

Gidle leżą niedaleko Częstochowy. Łatwo do nich dojechać i nietrudno trafić do okazałej bazyliki, którą wybudowano, by chroniła skarb bezcenny - liczącą zaledwie 9 cm figurkę przedstawiającą Matkę Bożą z Dzieciątkiem na ręku. Figura ta nazywana jest Patronką Chorych, Matką Bolesną. Do niej przybywają od wieków ludzie szukający ratunku, bo też od wieków za przyczyną Matki Bożej dzieją się w Gidlach uzdrowienia niewytłumaczalne medycznie - czyli cuda.

CZYTAJ DALEJ

Cisco podpisał apel o etykę AI: Watykan bardzo zadowolony

2024-04-24 17:21

[ TEMATY ]

sztuczna inteligencja

Adobe Stock

"Jesteśmy bardzo zadowoleni, że Cisco dołączyło do Apelu Rzymskiego, ponieważ jest to firma, która odgrywa kluczową rolę jako partner technologiczny we wprowadzaniu i wdrażaniu sztucznej inteligencji (AI)". Tymi słowami arcybiskup Vincenzo Paglia, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia i Fundacji RenAIssance, skomentował akces Cisco.

Chuck Robbins, dyrektor generalny Cisco System Inc. podpisał w środę w obecności arcybiskupa Vincenzo Paglii tzw. rzymskie wezwanie do etyki AI. Cisco System Inc. to amerykańska firma z branży telekomunikacyjnej, znana przede wszystkim ze swoich routerów i przełączników - niezbędnych elementów podczas korzystania z Internetu.

CZYTAJ DALEJ

Ghana: nie ma kościoła, w którym nie byłoby obrazu Bożego Miłosierdzia

2024-04-24 13:21

[ TEMATY ]

Ghana

Boże Miłosierdzie

Karol Porwich/Niedziela

Jan Paweł II odbył pielgrzymkę do Ghany, jako pierwszą na Czarny Ląd, do tej pory ludzie wspominają tę wizytę - mówi w rozmowie z Radiem Watykańskim - Vatican News abp Henryk Jagodziński. Hierarcha został 16 kwietnia mianowany przez Papieża Franciszka nuncjuszem apostolskim w Republice Południowej Afryki i Lesotho. Dotychczas był papieskim przedstawicielem w Ghanie.

Arcybiskup Jagodziński opowiedział Radiu Watykańskiemu - Vatican News o niezwykłej wierze Ghańczyków. „Sesja parlamentu zaczyna się modlitwą, w parlamencie organizowany jest też wieczór kolęd, na który przychodzą też muzułmanie. Tutaj to się nazywa wieczorem siedmiu czytań i siedmiu pieśni bożonarodzeniowych" - relacjonuje. Hierarcha zaznacza, że mieszkańców tego kraju cechuje wielka radość wiary. „Ghańczycy we wszystkim, co robią, są religijni, to jest coś naturalnego, Bóg jest obecny w ich życiu we wszystkich jego aspektach. Ghana jest oczywiście państwem świeckim, ale to jest coś naturalnego i myślę, że moglibyśmy się od nich uczyć takiego entuzjazmu w przyjęciu Ewangelii, ale także tolerancji, ponieważ obecność Boga jest dopuszczalna i pożądana przez wszystkich" - wskazał.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję