W większości unikamy krytyk, boimy się sytuacji odsłaniających nasze niedoskonałości, błędy, potknięcia. Sam w sobie strach przed demaskacją nie jest zły. O wiele gorsze jest szukanie wokół siebie ludzi, którzy nam „słodzą”, mówią to, co chcemy usłyszeć, co usłyszeć nam miło i przyjemnie. Szczególnie to niebezpieczne, gdy posiadamy jakąkolwiek władzę, albo stoimy w relacji przełożeństwa wobec innych.
Czy szukamy proroków, ludzi wskazujących nam prawdę naszej sytuacji, nawet gdyby to była prawda gorzka? W Ewangelii 4. niedzieli zwykłej Jezus wśród swoich rodaków z Nazaretu okazuje się być prawdziwym prorokiem. Nie słodzi, nie sprawia cudu, ale doprowadza słuchaczy do sytuacji wymagającej określania się. Jego nauczanie wytyka błąd: nie jesteście otwarci na naukę Bożą i Boże działanie. Skutek? Wyrzucenie Proroka z jego rodzinnego miasta. Tak, czy inaczej – diagnoza Jezusa padła w ludzkie serca i z pewnością je drążyła.
Prorok nie usypia, ale pobudza do myślenia, do działania. Do uchwycenia prawdy. Szukajmy w życiu proroków, nie pochlebców.
Pomóż w rozwoju naszego portalu