Mocno lewicowy grecki rząd zdeklarowanego ateisty Aleksisa Ciprasa zapowiadał w kampanii wyborczej, że rozluźni, i to bardzo, związki państwa z narodowym wyznaniem, którym jest prawosławie. Zadanie, jakie postawił przed sobą Cipras, było o tyle ambitne, że obecność prawosławia w życiu publicznym jest zagwarantowana w wielu zapisach greckiej konstytucji.
Na pierwszy ogień miała pójść szkoła i lekcje religii. Premier powołał na stanowisko ministra edukacji Nikosa Filisa, również ateistę, który zapowiadał, że skończy z wpływem greckiego Kościoła prawosławnego na edukację oraz znacznie uprości procedury rezygnacji z lekcji religii w szkole. Po kilku dniach urzędowania Filis spotkał się z metropolitą Aten Hieronimem II i zmienił zdanie. Jak podkreślił brytyjski tygodnik „The Economist”, spotkanie było dla polityka zmiękczające, zaczął się wypowiadać w mniej konfrontacyjnym stylu. Zdaniem tygodnika, wytłumaczenie jest proste – obóz Ciprasa skalkulował bowiem, że walka z Kościołem politycznie mu się nie opłaca.
Wracając jeszcze do nauki religii w greckich szkołach – uczniowie mogą z niej zrezygnować, ale procedura jest bardzo skomplikowana. Zresztą religia w szkołach może być traktowana jako czynnik asymilujący coraz większą mniejszość muzułmańską, gdyż islamskie dzieci zwykle chętnie uczęszczają na te lekcje. Masowo unikają ich jedynie świadkowie Jehowy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu