Arcybiskup Recife w Brazylii – Hélder Câmara zasłynął z powiedzenia: „Kiedy daję biednym chleb, nazywają mnie świętym. Kiedy pytam, dlaczego biedni nie mają chleba, nazywają mnie komunistą”. Zgłoszony do Pokojowej Nagrody Nobla hierarcha bywał dość spontaniczny w swoich reakcjach. Gdy dowiadywał się czasem, że jakiegoś biedaka zatrzymała policja, dzwonił na posterunek i mówił: „Podobno zatrzymaliście mojego brata”. Rezolutni policjanci wiedzieli, co odpowiadać: „Na pewno zaszła tu jakaś straszna pomyłka. Nie mieliśmy pojęcia, że to brat ekscelencji. Bezzwłocznie go zwolnimy!”. Kiedy zaś arcybiskup udawał się na policję, aby dopilnować zwolnienia, dzielnicowy (również rezolutnie) zauważał: „Ekscelencjo, ależ ten człowiek nie nosi tego samego nazwiska, co ksiądz arcybiskup!”. Na to usłyszał skromną odpowiedź: „Każdy ubogi jest mi bratem”.
Jezus zwierzał się niegdyś swoim uczniom: „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeśli go nie pociągnie Ojciec” (J 6, 44). Ojciec pociąga do Chrystusa nie za pomocą marionetkowych sznurków, do których doczepiono nadprzyrodzone wizje czy spektakularne cuda. Nie za pomocą anielskich objawień ani znaków pojawiających się na niebie. Pociąga w sposób najprostszy. Jak? Mówiąc o umiłowanym Izraelu, zwierzył się niegdyś Ozeaszowi: „Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę – schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go” (Oz 11, 4). Bóg pociąga do Chrystusa więzami miłości. Takimi, jakie łączyły arcybiskupa Câmarę z jego najuboższymi braćmi.
Nawigację ustawiłem na centrum Sofii. I właśnie tu, w stolicy Bułgarii, dane mi było przeżyć bardzo wzruszające spotkanie. W czasie pomiędzy zwiedzaniem kościoła Aleksandra Newskiego a wyjazdem do monasteru Rilskiego zostałem przyjęty przez greckokatolickiego biskupa o urzekającym i wymownym imieniu Christo. Przy filiżance kawy sięgał do wspomnień z dawnych lat. Jedno z nich utkwiło mi w pamięci szczególnie mocno, gdyż sytuację tę znałem już ze zdjęć i migawek telewizyjnych. Otóż kiedy za czasów trwałego jeszcze komunizmu, w 1979 r., Jan Paweł II odbywał swoje spotkanie z młodzieżą na Skałce w Krakowie, wśród witających go tłumów znalazło się jedynie trzech Bułgarów. Były to trzy młode dziewczyny, wówczas studentki. Jednej z nich udało się przedostać przed samego papieża. Zdołała wypowiedzieć jedynie: „Ojcze święty, pamiętaj o swoich bułgarskich dzieciach...”. I wzruszenie odebrało jej mowę. Nie mogła wypowiedzieć już ani słowa. Płakała i dygotała, a papież tulił ją mocno w swoich ramionach. Ta migawka obiegła cały świat. Wszyscy zobaczyli pragnienie młodych bułgarskich katolików, by powitać kiedyś papieża we własnym kraju.
Leona XIV mieszkańcy i turyści przywitali w Castel Gandolfo 6 lipca
Na dwa dni przed Mszą Świętą, której przewodniczyć będzie Papież w parafii św. Tomasza z Villanueva, ks. Tadeusz Rozmus, salezjanin i proboszcz świątyni, podkreśla duchowe i wspólnotowe zaangażowanie wiernych. „Za każdym razem, gdy Papież tu przyjeżdża, miasto zmienia się w miejsce świętowania” – mówi ksiądz proboszcz.
W centrum Castel Gandolfo znajduje się papieska parafia pod wezwaniem św. Tomasza z Villanueva, której patronem jest hiszpański augustianin. W czasie, gdy w miasteczku przebywa podczas letniego wypoczynku Papież Leon XIV, miejsc to staje się platformą spotkania, wiary i służby.
Minęło sześć tygodni od przegranej obozu rządzącego w wyborach prezydenckich. Sześć tygodni politycznego bezruchu, gorączkowego przeczesywania własnych szeregów i tępego wpatrywania się w sufit w poszukiwaniu „planu B”. Miało być nowe otwarcie. „Jeszcze tylko Pałac” – mówili. A tymczasem Pałac przejęty, prezydent Karol Nawrocki za niecały miesiąc zostanie zaprzysiężony, a Koalicja 13 grudnia stanęła – nie w miejscu, ale w martwym punkcie. Zacięcie, brak pomysłu, brak wizji, brak przyszłości.
Porażka z Nawrockim zaskoczyła ich nie dlatego, że była „niemożliwa”. Zaskoczyła dlatego, że nie przewidzieli żadnego scenariusza poza zwycięstwem. I zamiast zmierzyć się z pytaniem „dlaczego przegraliśmy?”, wpadli w histerię. Najpierw – jak ujawniła Interia – Donald Tusk miał naciskać na marszałka Hołownię, by ten zablokował objęcie urzędu przez nowego prezydenta. De facto zamach stanu: „uśmiechnięty”, wsparty dywizją autorytetów prawniczych i gadających głów w mediach, ale jednak zamach. Gdy Hołownia – na szczęście – odmówił, w zanadrzu pojawił się nowy pomysł, czysto PR-owy: rekonstrukcja rządu. Kolejna zagrywka taktyczna w miejsce strategii. Jakby przesuwanie tych samych figur na tej samej planszy mogło nagle zmienić wynik gry.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.