Reklama

Siódme: nie kradnij – Plagiat

Mimo nieuchronnej konsekwencji – pozbawienia pracy licencjackiej, magisterskiej czy doktorskiej, ale i uzyskanego na ich podstawie tytułu naukowego – absolwenci uczelni wyższych nad wyraz często sięgają po nie swoje dobro

Niedziela Ogólnopolska 16/2015, str. 26-27

Mateusz Wyrwich

Plagiat.pl – na straży własności intelektualnej

Plagiat.pl – na straży własności intelektualnej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Uciekanie się do plagiatu często wynika z faktu, że ten rodzaj kradzieży nie jest dość potępiany przez społeczeństwo. Kradziona jest bowiem „tylko” czyjaś własność intelektualna. Robią to zarówno studenci, jak i profesorowie wyższych uczelni, choć wielu z nich ma świadomość, że zdemaskowanie tego procederu może być równoznaczne z końcem ich kariery naukowej czy politycznej.

U obcych

W ostatnich latach złodziejstwo prac doktorskich zarzucono kilkorgu znanym partyjnym liderom, jak choćby młodemu niemieckiemu politykowi Karlowi-Theodorowi zu Guttenbergowi – ministrowi obrony narodowej w rządzie Angeli Merkel. Okazało się, że „jego” praca doktorska z zakresu prawa konstytucyjnego jest plagiatem. Przed dwoma laty także rumuński premier został oskarżony o plagiat doktoratu, który był w połowie przepisany z prac tamtejszych naukowców. Z tytułu zrezygnował jednak dopiero w grudniu 2014 r. Nie mniejszym skandalem była kradzież właśności intelektualnej popełniona przez rumuńskiego naukowca i polityka Ioana Manga. Kiedy mu ją udowodniono, był... ministrem edukacji. Podobnym echem odbił się plagiat pracy doktorskiej Annette Schavan – niemieckiej minister... oświaty. Tytułu doktorskiego pozbawiono też jedną z liderek niemieckiej FDP, wiceprzewodniczącą Parlamentu Europejskiego VII kadencji Silvanę Koch-Mehrin. Do dymisji z urzędu zmuszono także prezydenta Węgier Pála Schmitta. Udowodniono, że ponad trzy czwarte „jego” pracy doktorskiej zostało ukradzione naukowcom z Bułgarii i Niemiec.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

I u nas

W pierwszych latach XXI wieku powstał w Polsce Internetowy System Antyplagiatowy Plagiat.pl, zajmujący się wykrywaniem tego rodzaju kradzieży, polskie środowisko naukowe nie było bowiem i nie jest pozbawione podobnie nieuczciwych praktyk. Od czasu do czasu wybuchają skandale na uczelniach, najczęściej jednak szkoła załatwia sprawę po cichu. Ale, jak podkreśla prezes Zarządu Plagiat.pl dr n. hist. Sebastian Kawczyński, na najwyższych szczeblach władzy nie dochodziło u nas jeszcze do takich skandali. – Mimo wszystko więc środowisku akademickiemu w Polsce wystawiłbym pozytywną ocenę – mówi. – Owszem, są takie przypadki, w których naruszany jest dorobek młodych naukowców nawet przez profesorów. Nie możemy natomiast powiedzieć, że Polska nauka „zarażona” jest plagiatem.

Reklama

Obrona w dziesięć minut

W Polsce jest ok. 370 uczelni, zarówno państwowych, jak i prywatnych. Do zeszłego roku nie miały one ustawowego obowiązku sprawdzania prac licencjackich, magisterskich i doktorskich pod kątem samodzielności autorów w ich przygotowaniu. Dopiero nowelizacja ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym z października 2014 r. nałożyła na nie taki obowiązek. Już od kilkunastu lat wiele uczelni w Polsce wymagało od studentów potwierdzeń, że ich prace są samodzielne, jednak tylko połowa szkół wyższych przystąpiła do programu antyplagiatowego. Pozostałe postawiły na zaufanie do studentów.

Z końcem ubiegłego roku Najwyższa Izba Kontroli po raz pierwszy w III RP objęła 14 publicznych szkół wyższych inspekcją pod kątem ochrony praw autorskich w pracach dyplomowych. Jak zauważyli autorzy raportu: „Działania na rzecz ochrony praw autorskich podejmowane przez szkoły wyższe – w ocenie Izby – były niewystarczające w stosunku do wagi problemu: nie zapewniały skutecznego zapobiegania i wykrywania naruszeń praw autorskich. Niektóre uczelnie nie przestrzegały spisanych przez siebie procedur antyplagiatowych albo ich w ogóle nie ustalały. (...) Opieka promotorska w skontrolowanych szkołach była mało skuteczna. Przyjęte w 10 uczelniach rozwiązania organizacyjne nie sprzyjały, a czasem wręcz uniemożliwiały promotorom rzetelne wspieranie i nadzorowanie studentów, sporządzających pod ich kierunkiem prace dyplomowe. Część zbadanych podczas kontroli NIK prac zawierała nieuprawnione zapożyczenia. Zdarzało się, że promotorzy nie zauważali bądź wręcz ignorowali i lekceważyli zauważone przypadki. Zdaniem NIK, problemem jest przypisywanie promotorom nadmiernej liczby studentów”. W seminarium magisterskim bierze bowiem udział średnio ok. 50 studentów. „Zdarzało się, że w roku akademickim pod kierunkiem jednego promotora pracę pisało ponad 100 osób”, w wielu uczelniach zaś na obronę pracy magisterskiej czy licencjackiej przypadało aż… d z i e s i ę ć minut. Anonimowe badania wykazały, że jedna czwarta studentów stwierdziła, iż promotorzy „(...) niedokładnie czytali ich prace dyplomowe”. Kontrola NIK „(...) wykazała także przypadki, kiedy to rażące naruszenia praw autorskich, wykrywane przez promotorów na etapie konsultacji prac dyplomowych, były wyjaśniane wyłącznie pomiędzy studentem a promotorem (np. na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach)”.

Reklama

Na kilku uczelniach dochodziło też do tak kuriozalnych sytuacji, jak wspólne oszukiwanie przez profesora i studenta systemu antyplagiatowego: „(...) kiedy program antyplagiatowy wykrył «zapożyczenia» w pracy (...), studenci na polecenie profesorów wprowadzali zmiany redakcyjne do sprawdzonych przez system prac dyplomowych tylko po to, by «oszukać» system poprzez obniżenie współczynnika zapożyczeń”. W kilku przypadkach odkryto też eliminowanie zapożyczeń, czyli poprawianie plagiatu pracy... po jej obronie.

Samodzielność w cudzysłowie

Dziś – dzięki systemom antyplagiatowym – wykrycie kradzieży czyjegoś dzieła jest bardziej prawdopodobne niż jeszcze przed kilkunastu laty, choć polskie prawo nadal nie do końca precyzuje pojęcie plagiatu. – Ustawodawca koncentruje się na sprawach majątkowych – mówi dr Sebastian Kawczyński. – Nadużyciem jest wydanie książki, która składa się z fragmentów prac innych autorów. Ale o plagiacie możemy mówić tylko wtedy, kiedy nie podajemy źródła. Z drugiej strony zaś student nie musi dosłownie przenosić fragmentów, może napisać pracę oryginalną – własnymi słowami – lecz jeżeli jest jednoznaczne, że przejął od innego autora pomysł, to wtedy możemy już mówić o plagiacie. Zwracam jednak uwagę na to, że bywają skrajne przykłady. Studenci zapytali jednego z wykładowców: czy jeśli całą pracę przepiszemy, damy w cudzysłów, to będzie to plagiat czy nie? Według polskiego prawa: nie. Będzie to niesamodzielna praca, ale nie plagiat. Możemy mówić o nim tylko wtedy, kiedy nie jest oznaczone zapożyczenie. Generalnie ujmując, myślę, że plagiat nie jest w Polsce bolączką. Z drugiej strony nie ma u nas badań na temat skali zjawiska, podczas gdy w krajach wysoko rozwiniętych takie badania pokazują, że jest to problem coraz bardziej poważny i powszechny. Na Zachodzie do „nieuprawnionego pożyczania” czyjegoś dzieła przyznaje się od 25 do 60 proc. studentów. Oczywiście, zawsze ludzie ściągali. Ale w związku z internetyzacją edukacji skala zjawiska jest nieporównywalna z tym, co było.

2015-04-14 12:43

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Filipiny odwdzięczają się misjonarzom licznymi powołaniami

2024-05-14 18:22

[ TEMATY ]

powołanie

Filipiny

Karol Porwich/Niedziela

W wyspiarskim kraju, jakim są Filipiny liczba pallotyńskich powołań rośnie z roku na rok. O swojej misji opowiadał w Polsce ks. Bineet Kerketta, misjonarz z Indii, rektor pallotyńskiego seminarium na Filipinach.

Księża pallotyni założyli misję na Filipinach w 2010 r., w Bacolod, na północno-zachodnim wybrzeży wyspy Negros. Chociaż Filipiny to kraj chrześcijański (aż 86 proc. ludności to katolicy), Kościół tam wymaga nadal wsparcia. Powodem jest ogromne rozwarstwienie społeczeństwa i przepaść, jaka dzieli biednych i bogatych. Najbogatsi mają w posiadaniu ogromne plantacje trzciny cukrowej i ryżu, a nawet całe wyspy. Najubożsi z trudem mogą się wyżywić. Nawet kościoły mają osobne. Większość działań w parafii prowadzą świeccy i postępują zgodnie ze swoją mentalnością, tradycją i kulturą. Dlatego wciąż ewangelizacja jest potrzebna.

CZYTAJ DALEJ

Świadectwo Raymonda Nadera: naznaczony przez św. Szarbela

2024-05-10 13:22

[ TEMATY ]

Raymond Nader

Karol Porwich/Niedziela

Raymond Nader pokazuje ślad, który zostawił mu na ręce św. Szarbel

Raymond Nader pokazuje ślad, który zostawił mu na ręce św. Szarbel

W Duszpasterstwie Akademickim Emaus w Częstochowie miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Raymond Nader, który przeżył niezwykłe doświadczenie mistyczne w pustelni, w której ostatnie lata spędził św. Szarbel, podzielił się swoim świadectwem.

Raymond Nader jest chrześcijaninem maronitą, ojcem trójki dzieci, który doświadczył widzeń św. Szarbela. Na początku spotkania Raymond Nader podzielił się historią swojego życia. – Przed rozpoczęciem studiów byłem żołnierzem, walczyłem na wojnie. Zdecydowałem o rozpoczęciu studiów, by tam zrozumieć istotę istnienia świata. Uzyskałem dyplom z inżynierii elektromechanicznej. Po studiach wyjechałem z Libanu do Wielkiej Brytanii, by tam specjalizować się w fizyce jądrowej – tak zaczął swoją opowieść Libańczyk.

CZYTAJ DALEJ

Ania Broda: pieśni maryjne są bezcennym skarbem kultury

2024-05-14 15:52

[ TEMATY ]

muzyka

pieśni maryjne

Magdalena Pijewska/Niedziela

Pieśni maryjne są bezcennym skarbem kultury ze względu na piękno języka, słownictwo i oryginalne melodie - mówi KAI Ania Broda. Pieśni biblijne i apokryficzne, balladowe i legendy, pogrzebowe i weselne, pielgrzymkowe czy mądrościowe - to pobożnościowe, ale i kulturowe bogactwo tradycyjnej muzyki, jaką Polacy przez pokolenia oddawali cześć Maryi. O dawnych polskich pieśniach maryjnych - ich znaczeniu, źródłach, rodzajach i bogactwie - opowiada wokalistka, cymbalistka, kompozytorka i popularyzatorka dawnych polskich pieśni. Wydała m. in. z Kapelą Brodów płytę "Pieśni maryjne".

- Jest tak wiele ważnych dla mnie pieśni maryjnych, że trudno mi wybrać, które lubię najbardziej. Każda z nich ma swoje miejsce w mojej codzienności i swoją funkcję. Mam wrażenie, że jest to zbiór pieśni religijnych niezwykle zróżnicowany w formie tekstowej, w narracji, ale też w formie muzycznej. Takie pachnące ziołami i kwiatami królestwo pomocy. Niebieskie Uniwersum z liliami w herbie - opowiada w rozmowie z KAI Ania Broda.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję