Reklama

Czysta Ewangelia

W lutym 2015 r. papież Franciszek zatwierdził dekrety o męczeństwie polskich franciszkanów – o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka, którzy 24 lata temu zostali zamordowani przez terrorystów z organizacji Świetlisty Szlak. O misji w Peru i pytaniach, które stawia przed nami męczeństwo oraz rychła beatyfikacja franciszkanów, z o. Jarosławem Wysoczańskim OFMConv – ich współbratem i przełożonym, który sam uniknął śmierci, ponieważ przebywał w tym czasie na urlopie w Polsce – rozmawia Agnieszka Konik-Korn

Niedziela Ogólnopolska 16/2015, str. 20-21

www.zakonfranciszkanow.pl

O. Michał Tomaszek

O. Michał Tomaszek

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

AGNIESZKA KONIK-KORN: – Co według Ojca znaczy słowo „błogosławiony”?

O. JAROSŁAW WYSOCZAŃSKI OFMConv: – Długo zastanawiałem się, co to znaczy... Ostatnio mocno wewnętrznie odczuwam, że błogosławiony to ten, który klęczy i wsłuchuje się w Jezusowe Kazanie na Górze: „Błogosławieni ubodzy w duchu... błogosławieni czystego serca...”. Słowo „błogosławiony” w języku hiszpańskim oznacza tego, który ma „coraje”, czyli odwagę, by żyć błogosławieństwami, o których mówi Jezus. Który za wszelką cenę pragnie utożsamiać się ze słowami, które Chrystus pozostawił na górze: Miej odwagę być czystego serca... Miej odwagę... Największym skarbem w moim życiu jest Jezus Chrystus. Nie ma nic ważniejszego niż Jego słowa. Realizując je, mam gwarancję życia wiecznego.

– Czy kiedykolwiek myślał Ojciec, że jego najbliżsi przyjaciele będą ogłoszeni błogosławionymi?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Absolutnie sobie tego nie wyobrażałem. Nie odbierałem ich jako świętych. Ale na pewno dużo rozmawialiśmy o świętości. Michał i Zbyszek byli osobami bardzo poważnie podchodzącymi do życia, które traktowali jako dar Pana Boga. Robili wszystko, co służy życiu, nie mieli nałogów czy epizodów, które w jakikolwiek sposób by w nie godziły.
W Zbyszku i Michale zmaterializowały się trzy bardzo ważne cechy: byli niezwykle odpowiedzialni, mieli respekt do siebie i innych i byli szczerzy do bólu. Bez tych cech nie da się być autentycznym, one pozwalają mieć pasję i tworzyć wspólnotę.

– Kiedy Ojciec poznał swoich misyjnych towarzyszy?

– Michała znałem od 15. roku życia – razem byliśmy w Niższym Seminarium Duchownym w Legnicy. Nasze drogi nieco się rozeszły, gdyż Michał powtarzał rok – miał problemy z fizyką, ale mimo to nigdy nie ściągał, nie oszukiwał. Był uczciwy. Często się spotykaliśmy. Bywałem w jego domu rodzinnym w Łękawicy, a on był częstym gościem w naszym domu. Ze Zbyszkiem natomiast znaliśmy się od nowicjatu. Wspólnie odważyliśmy się podjąć decyzję o wyjeździe na misje. Dziękowaliśmy Panu Bogu za to powołanie. Wyjeżdżaliśmy pokornie, pytając, czego Bóg od nas oczekuje. Przeżyliśmy razem przygodę misyjną, która była dla nas czystą Ewangelią...

Reklama

– Jak wyglądała Wasza wspólnota misyjna?

– Przyjaźniliśmy się ze Zbyszkiem i Michałem, ale każdy z nas był inny. Nasza różnorodność czyniła naszą wspólnotę dynamiczną. Były starcia, odmienność poglądów, nieraz kryzysy czy bunty – nie zawsze było łatwo. Ale to było dobre i prawdziwe.

– Czy wyjeżdżając na misję do Peru, zdawaliście sobie sprawę z niebezpieczeństw, które mogły Wam grozić?

– Kiedy rozpoczęliśmy przygotowania – było to w połowie lat 80. ubiegłego wieku – w Polsce trwał jeszcze komunizm i nie mieliśmy takiego dostępu do informacji jaki jest dziś. Przejrzeliśmy literaturę, w poszukiwanie informacji o Peru zaangażowani byli wszyscy nasi przyjaciele. Chłonęliśmy, co się dało, ale prawdziwe zagrożenia tak naprawdę nie były nam znane.
Może warto wspomnieć, że w trakcie naszych przygotowań do wyjazdu bywaliśmy w Ambasadzie Peru w Warszawie, która znajdowała się wtedy na warszawskim Żoliborzu, gdzie jest grób ks. Jerzego Popiełuszki. Za każdym razem, gdy przyjeżdżaliśmy tam załatwiać formalności związane z wyjazdem, modliliśmy się przy grobie ks. Jerzego, oddawaliśmy mu sprawę naszej przyszłej misji w Peru. Jego męczeństwo mieliśmy bardzo mocno w sercu.

– Jakie były Ojca wrażenia po przybyciu do Peru?

– Po lądowaniu w atrakcyjnej Limie, pierwsze, co nam pokazano, to miasta na pustyni, gdzie domy zbudowane są z mat i mieszkają w nich miliony ludzi. Kaplice były tam budowane na palach, a ławki składały się z kilku cegieł i desek. Obok tych ośrodków biedoty w Peru istniały jednocześnie miasta opływające w luksusy, a w nich eleganckie centra handlowe. Trzeba było dużego wysiłku, by przejść ten proces szoku kulturowego. Byliśmy młodzi i bardzo szybko zaadaptowaliśmy się w tych warunkach. Ale rodziły się w nas pytania: Skąd się bierze tyle przemocy? Skąd ta przepaść społeczna między mieszkańcami tego samego kraju, tyle niesprawiedliwości? Bardzo szybko wyjechaliśmy w góry. Ideą naszego zakonu było bowiem zaczynać misję w jednorodnym obszarze kulturowym, a właśnie z gór ludzie migrowali do miast, nie odwrotnie. Było więc tak, jak zaleca św. Franciszek – zaczynaliśmy od peryferii.

– Jak wyglądał Kościół lokalny, do którego zostaliście posłani?

– W Peru spotkaliśmy się z Kościołem skoncentrowanym na osobach najbardziej ukochanych przez Boga, czyli na biednych. To nie był Kościół wyłącznie wspaniałych dzieł sztuki i tradycji ani Kościół kapłanów w koloratkach, sióstr zakonnych w nienagannych habitach, z wykrochmalonymi kołnierzykami. Spotkaliśmy Kościół zasypany piaskiem, w kurzu. Dotknęliśmy wszechobecnej biedy. Chcieliśmy jak najlepiej poznać miejscową rzeczywistość, a także by miejscowi dobrze nas poznali. Do Peru wylecieliśmy najpierw tylko ze Zbyszkiem – Michał dołączył do nas po roku. Początkowo uczyliśmy się języka i poznawaliśmy kraj osobno – ja w mieście, Zbyszek w górach. Zbyszek miał możliwość poznania sytuacji polityczno-społecznej Peru na różnych poziomach, mając za mistrza Pablo Finka, kapłana z Tyrolu, który miał duży wpływ na jego formację. Kiedy dołączył do nas Michał, rozpoczęliśmy pracę misyjną w Pariacoto.

– Czy byliście w Pariacoto pierwszymi misjonarzami?

– Nie, od 1970 r. mieszkały tam siostry ze Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusowego. W tym roku miało tam miejsce potężne trzęsienie ziemi i po tym kataklizmie siostry zostały posłane do osób, które przeżyły. Pomagały ludziom duchowo i materialnie, rozpoczęły też organizowanie wspólnoty chrześcijańskiej. To właśnie siostry – piękne, ewangeliczne kobiety, które były tam „proboszczami”, aktywnymi liderkami wspólnoty, które żyły wśród miejscowych w bardzo prosty sposób – były naszymi mistrzyniami. One nauczyły nas, jak żyć w Peru. Wprowadziły nas w Kościół prosty, bez wielkich dyskursów, który jest po stronie najuboższych. Kościół, który jest skandalem dla ludzi przepełnionych bogactwem. Ale to nie był Kościół rewolucyjny, jak go nieraz postrzegano. To było proste, spokojne bycie przy tych, którzy są biedni.

– Jak zostaliście przyjęci przez mieszkańców Pariacoto?

– Przyjechaliśmy do Peru bez środków materialnych. Miejscowi obserwowali nas i widzieli, że nie mamy nic. Dlatego bardzo szybko zaczęli nam pomagać. Materialnie nic im nie daliśmy, dzieliliśmy się tylko sobą – na różne sposoby. W Peru doświadczyliśmy dwóch plag: suszy i cholery. Nie szukaliśmy jednak pomocy gdzieś na zewnątrz, w Europie. Naszą ideą było, żeby razem z Peruwiańczykami pomagać sobie nawzajem. To wypływało z naszej duchowości.

– Czy przesłanie misyjne jest tu zbieżne z tym, co dziś winno się czynić, realizując hasło „nowa ewangelizacja”?

– Punktem wyjścia dla nas, franciszkanów, są słowa św. Franciszka z „Reguły Niezatwierdzonej”, z rozdziału XVI, które dają – o czym jestem mocno przekonany – nie do końca jeszcze wykorzystaną definicję nowej ewangelizacji: „Niech bracia żyją między ludźmi”. Na tym polega nowa ewangelizacja: nie oceniać, nie być Alfą i Omegą, nie wypowiadać się na wszystkie tematy w sposób kategoryczny – ale po prostu być. Żyć jako uczniowie, którzy spotkali Boga osobiście. Z tego spotkania rodzi się powoli życie Boże. Na ile mamy w sobie życie Boże, na tyle też doświadczamy Dobrej Nowiny, zmiany jakości życia, miłosnego dotyku Pana Boga.

– Czy beatyfikacja o. Zbigniewa i o. Michała zmienia coś w życiu Ojca?

– Mam świadomość tego, że jestem w jakiś sposób przedłużeniem misji Zbyszka i Michała. Z pokorą muszę jednak powiedzieć, że wciąż jestem na etapie odkrywania, czego chce ode mnie Pan Bóg w kontekście ich beatyfikacji. Gdzie tylko mogę, dzielę się doświadczeniem naszej misji w Peru, korzystałem z tego doświadczenia w tworzeniu nowych placówek misyjnych i próbuję zrozumieć, w jaki sposób życie męczenników mówi nam o zamiarach Pana Boga wobec nas, co chce nam On powiedzieć przez ich męczeństwo. Wciąż poszukuję odpowiedzi na pytanie, jaka jest moja rola i jakich narzędzi używać, by odkrywać tę tajemnicę Boga, którą ukazuje życie i śmierć Zbyszka i Michała...

2015-04-14 12:43

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty oracz

Niedziela przemyska 20/2012

W miesiącu maju częściej niż w innych miesiącach zwracamy uwagę „na łąki umajone” i całe piękno przyrody. Gromadzimy się także przy przydrożnych kapliczkach, aby czcić Maryję i śpiewać majówki. W tym pięknym miesiącu wspominamy również bardzo ważną postać w historii Kościoła, jaką niewątpliwie jest św. Izydor zwany Oraczem, patron rolników.
Ten Hiszpan z dwunastego stulecia (zmarł 15 maja w 1130 r.) dał przykład świętości życia już od najmłodszych lat. Wychowywany został w pobożnej atmosferze swojego rodzinnego domu, w którym panowało ubóstwo. Jako spadek po swoich rodzicach otrzymać miał jedynie pług. Zapamiętał również słowa, które powtarzano w domu: „Módl się i pracuj, a dopomoże ci Bóg”. Przekazy o życiu Świętego wspominają, iż dom rodzinny świętego Oracza padł ofiarą najazdu Maurów i Izydor zmuszony był przenieść się na wieś. Tu, aby zarobić na chleb, pracował u sąsiada. Ktoś „życzliwy” doniósł, że nie wypełnia on należycie swoich obowiązków, oddając się za to „nadmiernym” modlitwom i „próżnej” medytacji. Jakież było zdumienie chlebodawcy Izydora, gdy ujrzał go pogrążonego w modlitwie, podczas gdy pracę wykonywały za niego tajemnicze postaci - mówiono, iż były to anioły. Po zakończonej modlitwie Izydor pracowicie orał i w tajemniczy sposób zawsze wykonywał zaplanowane na dzień prace polowe. Pobożna postawa świętego rolnika i jego gorliwa praca powodowały zawiść u innych pracowników. Jednak z czasem, będąc świadkami jego świętego życia, zmienili nastawienie i obdarzyli go szacunkiem. Ta postawa świętości wzbudziła również u Juana Vargasa (gospodarza, u którego Izydor pracował) podziw. Przyszły święty ożenił się ze świątobliwą Marią Torribą, która po śmierci (ok. 1175 r.) cieszyła się wielkim kultem u Hiszpanów. Po śmierci męża Maria oddawała się praktykom ascetycznym jako pustelnica; miała wielkie nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny. W 1615 r. jej doczesne szczątki przeniesiono do Torrelaguna. Św. Izydor po swojej śmierci ukazać się miał hiszpańskiemu władcy Alfonsowi Kastylijskiemu, który dzięki jego pomocy zwyciężył Maurów w 1212 r. pod Las Navas de Tolosa. Kiedy król, wracając z wojennej wyprawy, zapragnął oddać cześć relikwiom Świętego, otworzono przed nim sarkofag Izydora, a król zdumiony oznajmił, że właśnie tego ubogiego rolnika widział, jak wskazuje jego wojskom drogę...
Izydor znany był z wielu różnych cudów, których dokonywać miał mocą swojej modlitwy. Po śmierci Izydora, po upływie czterdziestu lat, kiedy otwarto jego grób, okazało się, że jego zwłoki są w stanie nienaruszonym. Przeniesiono je wówczas do madryckiego kościoła. W siedemnastym stuleciu jezuici wybudowali w Madrycie barokową bazylikę pod jego wezwaniem, mieszczącą jego relikwie. Wśród licznych legend pojawiają się przekazy mówiące o uratowaniu barana porwanego przez wilka, oraz o powstrzymaniu suszy. Izydor miał niezwykły dar godzenia zwaśnionych sąsiadów; z ubogimi dzielił się nawet najskromniejszym posiłkiem. Dzięki modlitwom Izydora i jego żony uratował się ich syn, który nieszczęśliwie wpadł do studni, a którego nadzwyczajny strumień wody wyrzucił ponownie na powierzchnię. Piękna i nostalgiczna legenda, mówiąca o tragedii Vargasa, któremu umarła córeczka, wspomina, iż dzięki modlitwie wzruszonego tragedią Izydora, dziewczyna odzyskała życie, a świadkami tego niezwykłego wydarzenia było wielu ludzi. Za sprawą św. Izydora zdrowie odzyskać miał król hiszpański Filip III, który w dowód wdzięczności ufundował nowy relikwiarz na szczątki Świętego.
W Polsce kult św. Izydora rozprzestrzenił się na dobre w siedemnastym stuleciu. Szerzyli go głównie jezuici, mający przecież hiszpańskie korzenie. Izydor został obrany patronem rolników. W Polsce powstawały również liczne bractwa - konfraternie, którym patronował, np. w Kłobucku - obdarzone w siedemnastym stuleciu przez papieża Urbana VIII szeregiem odpustów. To właśnie dzięki jezuitom do Łańcuta dotarł kult Izydora, czego materialnym śladem jest dzisiaj piękny, zabytkowy witraż z dziewiętnastego stulecia z Wiednia, przedstawiający modlącego się podczas prac polowych Izydora. Do łańcuckiego kościoła farnego przychodzili więc przed wojną rolnicy z okolicznych miejscowości (które nie miały wówczas swoich kościołów parafialnych), modląc się do św. Izydora o pomyślność podczas prac polowych i o obfite plony. Ciekawą figurę św. Izydora wspierającego się na łopacie znajdziemy w Bazylice Kolegiackiej w Przeworsku w jednym z bocznych ołtarzy (narzędzia rolnicze to najczęstsze atrybuty św. Izydora, przedstawianego również podczas modlitwy do krucyfiksu i z orzącymi aniołami). W 1848 r. w Wielkopolsce o wolność z pruskim zaborcą walczyli chłopi, niosąc jego podobiznę na sztandarach. W 1622 r. papież Grzegorz XV wyniósł go na ołtarze jako świętego.

CZYTAJ DALEJ

Matko Tęskniąca, módl się za nami...

2024-05-14 20:50

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Karol Porwich/Niedziela

Jak pokazuje historia, kult Madonny Powsińskiej rodził się szybko, choć początkowo miał charakter tylko lokalny. Ale rósł wraz z rozbudową świątyni, a świadectwem cudów i łask, jakich za Jej pośred­nictwem doświadczali wierni, były wota gromadzone co najmniej od połowy XVII w.

Rozważanie 15

CZYTAJ DALEJ

Uczniowie klas VIII piszą egzamin z matematyki - drugą część egzaminu ósmoklasisty

2024-05-15 09:28

[ TEMATY ]

egzamin ósmoklasisty

Magdalena Pijewska/Niedziela

W środę o godzinie 9 rozpoczął się pisemny egzamin z matematyki – druga część egzaminu ósmoklasistów. We wtorek uczniowie pisali egzamin z języka polskiego, w czwartek czeka ich pisemny egzamin z języka obcego.

Dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Marcin Smolik w środę przed rozpoczęciem egzaminu z matematyki powiedział PAP, że wszystko przebiega spokojnie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję