Reklama

Wiadomości

Siła polskiej tożsamości

O pragnieniu odświeżenia moralnego, szukaniu bezpieczeństwa i potrzebie jasności reguł w życiu społecznym z dr. Tomaszem Żukowskim rozmawia Wiesława Lewandowska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Mamy oto wielką burzę na polskiej scenie politycznej. Najwyraźniej czeka nas nieoczekiwana zmiana pogody... Na lepszą?

DR TOMASZ ŻUKOWSKI: – Mam nadzieję, że na lepszą. I w świecie elit, i wśród zwykłych ludzi jest wiele oznak takiej zmiany, choć – rzecz jasna – nie możemy mieć pewności, co i kiedy jeszcze się zdarzy.

– Gdy ta „burza na górze” kiedyś wybrzmi – wcześniej czy później – znów wszystko będzie zależało od wyborców. Tyle że po widowiskowej kompromitacji klasy politycznej w tzw. aferze podsłuchowej Polacy będą być może jeszcze bardziej zniechęceni do polityki i zbyt zdezorientowani, by dokonać mądrych wyborów.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– A może wielu z nich wreszcie przejrzy na oczy? Dramatyczna kompromitacja elit władzy, w tym kluczowych postaci tego rządu, wzmacnia nowe, rozwijające się właśnie, procesy społeczne. One zresztą ujawniły się jeszcze przed aferą podsłuchową, choćby w niedawnych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Oprócz tego, co widzieliśmy i słyszeliśmy wówczas najwyraźniej (a więc małego zainteresowania głosowaniem i ogólnego narzekania na politykę) zaznaczyło się w nich także coś nowego, świadczącego o – by trzymać się metafory z Pani pierwszego pytania – zmianie pogody. Przypomnę, że w roku 2011, w wyborach parlamentarnych, wśród ludzi młodych „wiatr wiał na lewo”. Na główną scenę polityczną weszła dobrze nagłośniona przez media głównego nurtu partia osobistych nieprzyjaciół Pana Boga, Kościoła i Krzyża. Tym razem okazało się, że ruch polityczny proponujący Polakom przyspieszoną europeizację poprzez natychmiastową sekularyzację przegrał z kretesem, zaś młodzi, i nie tylko oni, zaczęli spoglądać na prawo. Jeszcze niedawno prof. Bogdan Chazan, odmawiający aborcji dyrektor Szpitala im. Świętej Rodziny w Warszawie, byłby zgodnie zakrzyczany przez wielką koalicję polityków, celebrytów i mediów głównego nurtu. Dziś głosy za i przeciw – jak na razie – się równoważą.

– To naprawdę w Polsce takie zaskakujące?

– Dla większości Polaków oczywiście nie, dla sporej części polityków polskiej lewicy i wpływowych lewicowych celebrytów – najwyraźniej tak. Dziś niektórzy z nich próbują korygować dotychczasowe działania: mówią o popełnionych błędach, chrzczą dzieci na oczach fotografów z tabloidów... Już wiedzą, że – jak na razie – swoją wojnę przegrywają. Że w kwestiach religii i tożsamości następuje w społeczeństwie przesunięcie na prawą stronę. Że jeśli młodzi ludzie się buntują, to – mimo „szumu informacyjnego” dominującego w debacie – raczej pod prawicowymi niż lewicowymi sztandarami.

– I to mimo tak nasilonej w III RP, zwłaszcza w ostatnich latach, lewicowo-liberalnej europejskiej indoktrynacji. Co takiego się stało?

Reklama

– Obóz liberalnej lewicy nie docenił siły polskiej tożsamości. Jego liderom wydawało się, że Polska jest skazana na nieuchronną sekularyzację, że musi powtórzyć zachodnioeuropejski scenariusz i dopasować się – w sposób przyspieszony – do norm świeckości obowiązujących dziś w sporej części państw i społeczeństw Europy. Okazało się jednak, że „duch polski” wygrał. Nasza zbiorowa tożsamość, łącząca w całość patriotyzm z religią, obywatelskością, prorodzinnością i pragnieniem wolności, okazała się silniejsza od zwolenników wyparcia Kościoła z przestrzeni publicznej, jego „prywatyzacji”. Choć potężne siły i środowiska, nie tylko polityczne, zainwestowały w tę próbę bardzo dużo, to na poziomie politycznym i publicznym jednak przegrały.

– W niektórych innych krajach Europy bywało inaczej. Czyżby polska tożsamość była aż tak wyjątkowa?

– Z badań porównujących wartości Polaków i innych narodów Europy wynika, że jeśli chodzi o patriotyzm czy wskaźniki religijności, mamy się całkiem nieźle. Przyznać jednak trzeba, że – pod pewnym względem – sprzyjają nam ostatnio również ogólne, cywilizacyjne trendy. Badacze analizujący dynamikę współczesnego świata powiadają, że kiedy w czasach szybkich zmian narasta – co nieuniknione – niepewność, ludzie szukają bezpieczeństwa, wzmacniając swoją zbiorową tożsamość. Zatem w polskich realiach – jak trwoga to do Boga! I do narodu, do tego, co wspólne, polskie. Jest w tym zjawisku także taki wymiar aksjologiczny, który nie ma bezpośredniego związku z naszymi narodowymi tożsamościami, z Bogiem, z religią – polegający na pragnieniu odświeżenia moralnego.

– Jak dotąd, trudno było się tu doszukiwać także związku z zakłamaniem i demoralizacją klasy rządzącej... Teraz możemy oczekiwać przyspieszenia tego procesu „odświeżenia moralnego”?

Reklama

– Poczekajmy na społeczne reakcje na wydarzenia ostatnich dni. Na razie wymienię coraz częstsze „incydenty” z ostatnich miesięcy, które odbijały się głośnym echem w przestrzeni publicznej; np. gdy dwóch znanych skandalistów musiało publicznie przepraszać za obrażanie Ukrainek, a za swoje zachowanie zostali w jakiś sposób społecznie i zawodowo napiętnowani. Wyraźnie zmienia się też nazbyt pobłażliwy stosunek Polaków do korupcji – także tej politycznej – która przestaje być abstrakcyjnym, obojętnym zjawiskiem. Przypomnę sprawę Amber Gold. Przestaje obowiązywać stara zasada, przeniesiona żywcem z PRL-u, że „nawet jeśli nie do końca uczciwie, to przecież jednak coś się buduje”...

–... i wszyscy beztrosko cieszymy się z pięknych stadionów...

– Jednak nie wszyscy, nie większość i nie za wszelką cenę. W polskim społeczeństwie narasta potrzeba czystości reguł życia społecznego.

– Mówiliśmy o tym, co publiczne, polityczne czy narodowe. A jak mają się wartości Polaków na poziomie zwykłej codzienności?

– Tu sprawa jest bardziej skomplikowana. W sferze konsumpcji, codziennego życia ludzi, w tej części społecznej debaty, którą organizują komercyjne media, oferta zastąpienia sfery sacrum bogactwem towarów i wyrafinowanych usług ma się dobrze i będzie zapewne rosła. Kolorowe pisma i cyfrowa rozrywka będą nadal proponować świat, w którym Bogiem są towary, świątyniami obfitości markety, zaś herezją – niepodążanie za rozmaitymi modami czy zwykły umiar. Pod tym względem dzisiejsi Polacy są w trudniejszej sytuacji niż w czasach PRL-u. Wówczas – jak zauważył Zbigniew Herbert – wystarczała „potęga smaku”. Dziś, gdy „kuszeni jesteśmy piękniej”, konieczne jest to, co trudniejsze: cnota, dzielność.

– Polskie społeczeństwo jest już w niepokojącym stopniu taką ogłupioną konsumencką miazgą, której jest wszystko jedno, byle było dużo towarów?

Reklama

– Aż tak źle nie jest! Choć – mam wrażenie – spora część obozu władzy i jego marketingowego zaplecza w ostatnich latach tak właśnie postrzegała Polaków. Rządząca partia postanowiła uczynić zaletą proces rozmywania swojej tożsamości ideowej, która przed paru laty tak wielu Polakom przypadła do gustu. Spora część jej liderów uznała, że wystarczy zapewnić ludziom ciepłą wodę z kranu i możliwość weekendowego grillowania oraz „polityczne igrzyska”, polegające na wyszukiwaniu kozłów ofiarnych i wykluczaniu ich z debaty, zamykaniu za „murami pogardy”. Dziś okazuje się, że tak formowani „konsumenci polskiej polityki” zaczynają spoglądać ku innym wartościom. Zresztą takie „konsumowanie” większości Polaków nigdy nie wystarczało. Szukają – dziś wyraźniej niż jeszcze rok czy dwa lata temu – innych wartości: choćby prawa do partycypacji. A i, jak wiemy, z tą obiecywaną ciepłą wodą zaczyna bywać różnie... Znamienne jest to, że w kampanii do europarlamentu opinia publiczna za najlepsze uznała hasło Prawa i Sprawiedliwości: „Służyć Polsce, słuchać Polaków”.

– A jednak większość Polaków w dniu wyborów do Parlamentu Europejskiego wybrała obojętną konsumpcję, a nie głosowanie!

– Bo te wybory są dla ludzi, nie tylko w Polsce, mniej ważne od tych dotyczących bezpośrednio własnego kraju czy własnej miejscowości. Wszystkie badania mówią, że ludzie oczekują dziś zmian w państwie i większej możliwości wpływu na swoje otoczenie. Chcą także bezpieczeństwa. I nie chodzi tu już tylko o to, żeby spokojnie grillować i mieć ciepłą wodę. Ważne jest też dziś bezpieczeństwo socjalne: pewne zatrudnienie, wsparcie rodzin przez państwo, korzystanie ze służby zdrowia bez zbyt długich kolejek. Tego oczekuje się dziś od polityków. Od zaistnienia kryzysu na Ukrainie ważne jest też dla ludzi bezpieczeństwo rozumiane najzupełniej elementarnie: żeby w Polsce nie było wojny. Polacy uświadamiają sobie, jak ważne są relacje z innymi krajami, sfera polityki zagranicznej.

– Czy można także powiedzieć, że wydarzenia na Ukrainie spowodowały wśród Polaków pewne „otrzeźwienie geopolityczne”?

Reklama

– Tak. Oglądając relacje z Krymu, z Doniecka i spod Ługańska, Polacy odkrywają ponownie, jak ważna jest podmiotowość ich państwa w stosunkach międzynarodowych. Wielu uświadamia sobie, ile racji w swych diagnozach miał poprzedni prezydent RP, śp. Lech Kaczyński. Stąd ich powszechne poparcie dla „opcji atlantyckiej”: militarnej obecności tu, w Polsce, wojsk NATO, najlepiej wspólnych oddziałów polsko-amerykańskich.

– Czy można więc uważać, że samo społeczeństwo o własnych siłach i często wbrew panującej propagandzie powoli wychodzi ze stanu obojętności, z uśpienia? To zmiana, która zapowiada zmiany?

– Tak. Bo z pewnością ludzie nie są zadowoleni z obecnego stanu rzeczy. Widzą, że kruszy się formuła życia publicznego i polityki stabilizująca Polskę przez większość okresu III RP. Bilans tego okresu – to już całe ćwierć wieku – jest bardzo niejednoznaczny. Niewątpliwym, powszechnie znanym, bo intensywnie reklamowanym, plusom towarzyszą minusy. Wyczerpują się rezerwy wzrostu gospodarczego, niepokoić muszą poziom różnic społecznych i bardzo zła sytuacja demograficzna. W Polsce rodzi się dramatycznie za mało dzieci! I w tej sytuacji na scenę życia publicznego wkracza rozgoryczone młode pokolenie z poczuciem blokady godziwego funkcjonowania we własnym kraju.

– I dokonuje zbyt radykalnych wyborów?

– Po prostu chce i będzie dążyło do zmian.

– A może po prostu wyjedzie z Polski?

Reklama

– Spora część, niestety, tak, choć zapewne w przyszłości nie będzie to już takie łatwe. Inne europejskie kraje mają również swoje własne problemy z bezrobociem. W kilku z nich w ostatnich wyborach do PE bardzo dobre wyniki uzyskały partie kontestujące status quo. Przed nami zatem także dyskusja o kształcie Europy – czy integrować się silniej, czy też uznać, że to zbytnia integracja Europy jest źródłem wielu dzisiejszych problemów. Moim zdaniem, Europa popełniła błąd, że nie posłuchała w swoim czasie pewnego bardzo mądrego Polaka, który mieszkał w Watykanie i mówił o znaczeniu wartości, pamięci i tożsamości...

– Okazało się, że swojego Papieża nie słuchali także Polacy... Może teraz zaczyna przemawiać św. Jan Paweł II?

– Wygląda na to, że zaczyna. Dodam jednak – nie zgadzając się z Pani diagnozą – że Polacy Papieża słuchali. Choć, prawda, nie wszyscy, nie we wszystkim i niekoniecznie zawsze. Chyba najtrudniej było na samym początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, w czasie czwartej pielgrzymki Ojca Świętego, tuż po ustrojowym przełomie. Społeczeństwo polskie było tak zachłyśnięte światem konsumpcji a zarazem tak bardzo boleśnie doświadczone przez niekorzystne zmiany na rynku pracy, że wolało wówczas cieszyć się i być dumne z Papieża Polaka, niż słuchać jego słów i przestróg o trudnych, nowych wyzwaniach. W tym sensie zawiedliśmy nie tylko swojego Papieża, ale i samych siebie. Nie skorzystaliśmy z przesłania, które mogło nam pomóc... Refleksja przyszła później, po dobrych paru latach.

– Jan Paweł II jednak nigdy nie tracił nadziei i wiary w swych rodaków.

– Nadzieję dla zagubionej Europy, dla świata i dla Polski dostrzegał w nadchodzących pokoleniach i w rodzinie jako znaku trwania ludzkiej cywilizacji. Dziś najpoważniejszym wyzwaniem dla całej Europy, w tym szczególnie dla Polski, jest to, czy młodzi będą mieli odpowiednie warunki, by móc zakładać stabilne rodziny i czy będą chcieli mieć dzieci. Przed nami czas wielkich wyzwań. Zmiany są niezbędne. Czy możliwe? Na pewno coraz bardziej prawdopodobne. Coraz więcej zależy też od nas samych.

* * *

Tomasz Żukowski – socjolog i politolog Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego. Był doradcą śp. prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego

2014-07-01 13:44

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marsz „Obudź się, Polsko”

W jakim żyjemy państwie, skoro były minister Skarbu Państwa Aleksander Grad z PO (z wykształcenia geodeta, obecnie dobrze opłacany szef dwóch państwowych spółek jądrowych) sprzedał budynek, w którym znajduje się Instytut Pamięci Narodowej. Aby było jaśniej: sprzedał budynek razem z urzędem! To niebywały skandal, pokazujący, jak Platforma Obywatelska traktuje bardzo ważny, ustawowy urząd, podlegający Sejmowi. Można już mówić o jego stopniowej likwidacji. Esbecy zacierają ręce z radości. Nie słyszałem, aby na ten temat wypowiedział się premier, bo to przecież on jest odpowiedzialny za to, co czynią jego ministrowie. Cóż, zapewne z tą odpowiedzialnością premiera Donalda Tuska jest tak jak z wszystkimi jego obietnicami - kończy się na słowach. Czyż nie tak było z porównaniem naszej gospodarki do „zielonej wyspy”, gdy tymczasem rosły bezrobocie i bieda? Ciekawostka: wertując informacje gospodarcze sprzed kilku lat, odkryłem, że kiedy premier Donald Tusk chwalił się w 2009 r., że jesteśmy zieloną wyspą Europy, że nie daliśmy się pokonać kryzysowi, to taki sam wzrost gospodarczy miała również... Grecja. Nie piszę tego, by nas straszyć Grecją, ale czekając na tzw. jesienne exposé premiera, jestem ciekawy, jakich znowu użyje porównań i sztuczek, aby zatrzeć tzw. taśmy Serafina, które uruchomiły dyskusję nad skalą upartyjnienia państwa i korupcji politycznej, oburzyły gros społeczeństwa. Nie weźmie też premier odpowiedzialności za „złoty przekręt” firmy Amber Gold - typowy przykład mafijnego układu ponad strukturami państwa - ponieważ obarczono nią kilku sędziów, którzy wydali błędne decyzje. A przecież tysiące poszkodowanych osób wie, że zawiodło na całej linii państwo i jego służby. Jednak cierpliwość społeczna wyczerpuje się, o czym świadczą marsze w polskich miastach w obronie Telewizji Trwam na multipleksie. Takich marszów nie było od lat, a dokładniej od czasów powstania „Solidarności”. Takich protestów w Polsce jeszcze niedawno nikt by się nie spodziewał. A wszystko zaczęło się od wspomnianego wykluczenia katolików z cyfryzacji. Skoro nie pomógł ponaddwumilionowy listowny protest do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, o wolność zaczęto walczyć na ulicach. Co ważne, włączyła się do tej walki Polonia na całym świecie. Manifestacje są organizowane pod ambasadami i konsulatami polskimi w różnych krajach świata. Ale czy to przekona rządzących o jaskrawej dyskryminacji katolików, ba, nie tylko katolików, ale wszystkich Polaków? Czy rządzący dopuszczą do głosu prawdę innych? To już nie jest tylko walka o Telewizję Trwam na multipleksie. Ona obudziła miliony Polaków z uśpienia, przełożyła się na świadomość ludzi, że likwidowana jest obecność państwa w szkole, w ochronie zdrowia, w gospodarce, w polityce zagranicznej… że rządzący traktują Polskę jak prywatne ranczo. Oczywiście, rządzący są wystarczająco sprytni, aby z pomocą armii urzędników oraz usłużnych mediów raz zdobytej władzy nie oddać. Dlatego, lękając się dalszych marszów, przegłosowano w Senacie prezydencką nowelizację ustawy o zgromadzeniach, ograniczającą wolność zgromadzeń publicznych. Prezydent Bronisław Komorowski, cieszący się rzekomo najwyższym poparciem społecznym, jest za stopniowym wprowadzaniem państwa policyjnego. Przykład: w demonstrantów najbardziej uderza zapis, na mocy którego odpowiedzialność za zachowanie ładu w trakcie manifestacji przeniesiona zostaje ze służb porządkowych na organizatora zgromadzenia, zaś pozostawienie kwestii legalności danej demonstracji - w gestii woli urzędników. Ustanowiono horrendalnie wysokie kary grzywny: nawet do 7 tys. zł dla organizatora, jeśli w interpretacji policji dostatecznie nie zapobiegł zakłóceniom porządku publicznego, i 10 tys. zł grzywny dla uczestnika, który nie podporządkował się poleceniom wydawanym przez organizatora. Póki ustawa nie weszła w życie, zaprotestujmy w Warszawie przeciw: antyrodzinnej polityce rządu, rozrostowi biurokracji, nepotyzmie w spółkach Skarbu Państwa, katastrofalnemu zadłużaniu państwa, przeciw wzrostowi podatków, likwidowaniu gospodarki, obrażaniu uczuć ludzi wierzących. W tym celu organizowany jest drugi ogólnopolski marsz w obronie wolnych mediów, a zarazem marsz przeciwko złym rządom Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Głównym organizatorem marszu jest Rodzina Radia Maryja, a współorganizatorem - Prawo i Sprawiedliwość. Także komisja krajowa NSZZ „Solidarność” zaapelowała 28 sierpnia do swoich członków i sympatyków o udział w proteście. Warto już dziś zarezerwować sobotę 29 września, aby wziąć udział w Warszawie w tym marszu. A w najbliższym czasie odbędą się marsze w obronie Telewizji Trwam m.in. na terenie województwa śląskiego: 15 września w Mysłowicach, 22 września w Zabrzu i 7 października w Sosnowcu.
CZYTAJ DALEJ

Najdłuższe w dziejach wybory papieża, czyli dlaczego powstała instytucja konklawe?

2025-04-24 10:29

[ TEMATY ]

konklawe

książki

śmierć Franciszka

Adam Bujak, Arturo Mari/Biały Kruk

„Przełom kardynalski” zrewolucjonizował wybory papieskie w kwestii tego, kto wybiera biskupa Rzymu. Jednak zreformowane przepisy wciąż nie nadążały za rzeczywistością. Nawet zawężone do kardynałów grono elektorskie nie było do końca odporne na ingerencje władzy świeckiej oraz na zabiegi wielkich rzymskich rodów. I jedni, i drudzy szybko odnaleźli się w nowej rzeczywistości. Ich reprezentantów było coraz więcej w gronie kardynałów i prawdę mówiąc, na tę chorobę jeszcze przez wieki będzie szukane lekarstwo.

Nie brakowało także podwójnych elekcji, a więc i antypapieży. Czas sede vacante wciąż się przedłużał, zanim po śmierci papieża zdołano wybrać nowego. Ale źródło tych problemów było już inne: o ile w pierwszym tysiącleciu był to raczej brak stałych reguł, o tyle później błędy wynikały z nieprzestrzegania przyjętych zasad. Potrzebne było coś jeszcze, co miało temu zaradzić. Tym pomysłem było cum clave, klauzura, zamknięcie na klucz. Z biegiem lat pomysł ten nadał wyborom papieskim niepowtarzalną nazwę: konklawe.
CZYTAJ DALEJ

ETPC: Polska złamała konwencję o prawach człowieka, nie rejestrując małżeństwa osób jednej płci

2025-04-24 21:59

[ TEMATY ]

homoseksualizm

ETPCZ

Adobe Stock

Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPC) uznał w ogłoszonym w czwartek wyroku, że nie rejestrując zawartego w Wielkiej Brytanii małżeństwa osób tej samej płci, Polska złamała artykuł 8. Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Skargę wniósł obywatel RP Bartholomew Kyle Andersen.

Trybunał w Strasbourgu rozpatrywał sprawę zapoczątkowaną w lutym 2017 r., kiedy to w Urzędzie Stanu Cywilnego w Goszczyszynie w powiecie grójeckim na Mazowszu obywatel Polski Andersen złożył wniosek o rejestrację związku małżeńskiego zawartego w Wielkiej Brytanii z osobą tej samej płci. Po późniejszych odwołaniach decyzję USC podtrzymał wojewoda mazowiecki, a także Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. W lutym 2020 r. Naczelny Sąd Administracyjny oddalił natomiast skargę kasacyjną powoda.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję