Reklama

Nawet gdy skończył 100 lat, prowadził wykłady dla studentów

Niedziela Ogólnopolska 35/2013, str. 22-23

Janusz Rosikoń

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

GRZEGORZ GÓRNY: - Pański ojciec, Antoni Rosikoń, zmarł w wieku 106 lat, ale do ostatnich chwil był czynny zawodowo.

JANUSZ ROSIKOŃ: - Ojciec był nie tylko najstarszym żyjącym profesorem w Polsce, lecz także najstarszym, który uzyskał tytuł profesorski. Stało się to w 2001 r., gdy miał 94 lata. W czasach komunistycznych wnioski Politechniki Śląskiej o przyznanie mu tego tytułu były odrzucane, gdyż ojciec nie należał do PZPR. Później zaś mówiono, że nie ma sensu przyznawanie profesury komuś, kto jest na emeryturze. Ojciec jednak był aktywny nawet jako emeryt. Jeszcze po skończeniu 100 lat często wykonywał na zamówienie różne ekspertyzy. Ostatni wykład dla studentów Politechniki Śląskiej w Gliwicach miał, gdy skończył 105 lat. Miesiąc przed śmiercią przygotowywał jeszcze uzupełnienia do nowego wydania swojej książki. Niestety, nie zdążył już skończyć tej pracy...

- Prof. Antoni Rosikoń był najwybitniejszym w Polsce ekspertem od mechaniki gruntów i szkód górniczych. Jego wiedza nie była czysto teoretyczna, ale wiele razy ratowała ludziom życie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- To prawda. Pamiętam z dzieciństwa następujące wspomnienie. Jedziemy pociągiem od dziadków. Pociąg zatrzymuje się na stacji Zawiercie. Nagle do pociągu wchodzą jacyś umundurowani funkcjonariusze i pytają, czy jedzie tu może inżynier Antoni Rosikoń. Ojciec się zgłosił, a oni szybko zabrali go na miejsce awarii, gdzie groziło zawalenie się mostu. Okazało się, że tylko on jeden w całej Polsce mógł doradzić, co trzeba zrobić, żeby uniknąć katastrofy.
Albo inna historia, która wydarzyła się 4 maja 1968 r. w Zabrzu. Ojciec przyjechał na miejsce robót budowlanych, które trwały pod 18-metrową skarpą. Pracowało tam 50 robotników przy ustawianiu torów kolejowych oraz dwóch monterów naprawiających linię telefoniczną. Ojciec wydał nakaz kierownikowi robót, żeby wszyscy natychmiast stamtąd uciekli. Tuż po ewakuacji ekipy skarpa nagle obsunęła się. W ciągu zaledwie minuty ogromna lawina błotna przepłynęła ponad 100 metrów i utonęła w pobliskim stawie. Gdyby robotnicy pozostali na miejscu, nie przeżyłby nikt.

- Swoje życie zawodowe Pański Ojciec związał z koleją.

- Studiował na Wydziale Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej u słynnego wówczas prof. Aleksandra Wasiutyńskiego. Na wakacjach dorabiał sobie najpierw przy budowie kolei wąskotorowej w majątku Zamoyskich, a potem przy budowie linii średnicowej w Warszawie. Zdobył takie doświadczenie, że tuż po studiach został zatrudniony w PKP. Już wtedy konstruował różne urządzenia pomiarowe, a nawet opatentował tzw. hamulec sankowy, który znalazł później zastosowanie na kolei.

- Okazał się przy tym lepszy od niemieckich inżynierów.

- Wiąże się z tym historia jego pobytu w 1935 r. na wystawie z okazji 100-lecia niemieckich kolei w Norymberdze. Niemcy zaprezentowali tam swój najnowszy wynalazek - wagon pomiarowy podobny do tego, jaki wcześniej skonstruował mój ojciec. Tata znalazł jednak błąd w konstrukcji niemieckiego pojazdu. Pokazał go tamtejszym inżynierom, a następnie przedstawił fotografie swojego wehikułu. Niemcy byli pod wrażeniem polskiej myśli technicznej i nawet poprosili ojca o wpisanie się do specjalnej księgi gości honorowych wystawy. Tata opowiadał później, że miał mieszane uczucia, ponieważ złożył swój podpis tuż pod podpisem Adolfa Hitlera.

- Co w takim razie Antoni Rosikoń robił podczas wojny?

Reklama

- Wybuch wojny zastał go jako naczelnika stacji kolejowej w Cieszynie. Zgodnie z rozkazami, specjalnym wagonem ewakuacyjnym, wioząc ze sobą wojskową dokumentację udał się na wschód. Gdy dotarł jednak do Rawy Ruskiej, zastał go rozkaz o demobilizacji. Przekazał wówczas wszystkie materiały oddziałowi Wojska Polskiego, który podążał do Rumunii, a sam wrócił do Choronia, małej wioski pod Częstochową, gdzie jego ojciec miał gospodarstwo. Uznał, że łatwiej będzie przetrwać okupację gdzieś na prowincji. Zatrudnił się wówczas w kopalni rudy żelaza w Żarkach, a jego biuro stało się przykrywką dla działalności partyzantów. Pomagał swemu bratu Władysławowi, który służył w AK.

- Po wojnie wrócił na kolej?

- Tak. Pracował przy budowie linii kolejowych, wiaduktów, mostów i innych obiektów. Projektował i rozbudowywał wiele rozwiązań komunikacyjnych w Górnośląskim Okręgu Przemysłowym i Rybnickim Okręgu Węglowym. Najbardziej jednak interesowała go mechanika gruntów, zwłaszcza na terenach, gdzie występowały szkody górnicze. Ojciec sam finansował i konstruował urządzenia pomiarowe, które służyły do badania obciążeń, odkształceń i naprężeń gruntów. Własnym kosztem wybudował swoje laboratorium, gdzie prowadził pionierskie badania w tej dziedzinie. Cechowała go wielka pomysłowość i odkrywczość. Wtedy nie było jeszcze komputerów ani symulacji komputerowych. Jego praca wymagała nie tylko skomplikowanych obliczeń matematycznych, lecz także bezpośrednich obserwacji w terenie. Zawsze powtarzał, że liczy się nie tylko wiedza teoretyczna, lecz także intuicja, pewne czucie inżynierskie, które zdobywa się w praktyce. Właściwie wszystkie konstruowane przez niego aparaty były prototypami. Stał się specjalistą zapraszanym przez różne kopalnie, które prowadziły wydobycie węgla pod miastami. Z czasem osiągnął taki autorytet, że wykonywano jego polecenia nawet nie pytając, w jaki sposób doszedł do takich wniosków. To właśnie pod jego kierownictwem po raz pierwszy przesunięto na szynach cały budynek.

Reklama

- Wspominał Pan, że Ojciec zrobił karierę w PRL, nie będąc w partii.

- Jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku nakłaniano go, by wstąpił do PZPR, jednak ojciec odmawiał twierdząc, że co niedzielę chodzi do kościoła, a nie da się pogodzić bycia katolikiem i marksistą. Być może w innym rejonie kraju skończyłoby się to dla niego nieprzyjemnie, ale na Śląsku ceniono fachowców, a on miał opinię najwybitniejszego specjalisty w Polsce w swojej dziedzinie. Stworzył zresztą Katedrę Budowy Kolei na Politechnice Śląskiej. Później został na tej uczelni dyrektorem Instytutu Dróg i Mostów.

- Jakim był człowiekiem?

- Był osobą głęboko wierzącą oraz patriotą. Starał się intelektualnie zgłębiać problemy wiary. Jako inżyniera pasjonowało go od strony czysto technicznej zagadnienie stworzenia świata przez Boga, dlatego studiował książki z dziedziny kosmologii, czytał książki ks. prof. Włodzimierza Sedlaka czy np. ks. prof. Michała Hellera. Choć formalnie był przedstawicielem tzw. inteligencji technicznej, to bardziej zapamiętałem go jako humanistę. Posiadał dużą znajomość literatury pięknej, zwłaszcza polskiej i niemieckiej, którą czytał w oryginale. Z pamięci potrafił recytować całe strofy „Pana Tadeusza”.

- Na czym polegał sekret jego długowieczności?

- Właściwie żył normalnie. Nie przestrzegał żadnej diety, nie uprawiał sportów. Dużo chodził, ponieważ nigdy nie miał samochodu. Jak sam wspominał, pierwsze auto w życiu zobaczył w dniu wybuchu I wojny światowej, gdy Niemcy wkroczyli do Kongresówki. Od jazdy samochodem wolał jednak rower. Być może osiągnięcie takiego wieku to kwestia genów. Jego ojciec, a mój dziadek żył 91 lat. Babcia przeżyła niemal 90 lat. Myślę jednak, że przede wszystkim był osobą kochającą życie i starającą się przeżyć je sensownie. Zmarł jako człowiek spełniony.

2013-08-26 14:22

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świętokrzyskie: W wypadku samochodowym zginął proboszcz

2024-12-11 07:21

[ TEMATY ]

kapłan

kapłan

Kuria Kielecka

58-letni proboszcz parafii w Mniowie zginął w wypadku, do którego doszło we wtorek wieczorem na drodze krajowej nr 74 w Ćmińsku (Świętokrzyskie) - ustaliła policja. Służby drogowe poinformowały, że w miejscu wypadku zakończyły się utrudnienia w ruchu.

Według wstępnych ustaleń policji, kierujący osobową toyotą, jadąc drogą krajową nr 74 w kierunku Piotrkowa Trybunalskiego, najechał na tył jadącej przed nim ciężarówki z naczepą. W wyniku tego uderzenia samochód osobowy prawdopodobnie stanął w płomieniach. Niestety kierowca toyoty zginął na miejscu – przekazała młodszy aspirant Małgorzata Pędzik z Komendy Miejskiej Policji w Kielcach.
CZYTAJ DALEJ

Mistrzyni, która przełamuje bariery – Karolina Kucharczyk-Urbańska

2024-12-10 18:11

[ TEMATY ]

sport

świadectwa

Bartłomiej Zborowski

Karolina Kucharczyk-Urbańska

Karolina Kucharczyk-Urbańska

Ludzie trenują i pokazują, że niemożliwe nie istnieje – mówi Karolina Kucharczyk-Urbańska, wielokrotna mistrzyni paralimpijska, której imponujące osiągnięcia sportowe dowodzą, że determinacja i pasja mogą pokonać każdą przeszkodę. Zdobywczyni trzech złotych i jednego srebrnego medalu paralimpijskiego oraz rekordzistka świata w skoku w dal osób z niepełnosprawnością inspiruje zarówno na stadionie, jak i poza nim.

Karolina Kucharczyk-Urbańska w tym roku ponownie sięgnęła po złoto podczas igrzysk paralimpijskich w Paryżu. Jej imponująca kolekcja obejmuje medale z mistrzostw świata, Europy i trzech paralimpiad. Pierwsze wielkie zwycięstwo odniosła już 15 lat temu, rozpoczynając niezwykłą sportową podróż, której celem jest ciągłe doskonalenie siebie.
CZYTAJ DALEJ

Zdewastowano miejsca pamięci żołnierzy AK

2024-12-11 13:01

[ TEMATY ]

Armia Krajowa

Rosja

Konsulat Generalny RP w Sankt Petersburgu

Nota w związku ze zdewastowaniem miejsc pamięci żołnierzy AK została przekazana stronie rosyjskiej - przekazał PAP w środę rzecznik MSZ Paweł Wroński. Polska domaga się w niej wyjaśnień oraz wykrycia i ukarania sprawców zdewastowania miejsc pamięci żołnierzy AK w miejscowości Borowicze-Jogła.

Wroński przypomniał, że wcześniej o sprawie informował Konsulat Generalny RP w Petersburgu. Przekazał on we wtorek w mediach społecznościowych, że w miejscowości Borowicze-Jogła w obwodzie nowogrodzkim w Rosji zdewastowano kompleks "pomników upamiętniających polskich żołnierzy AK, poległych w sowieckich łagrach". Zdewastowane zostały trzy miejsca pamięci znajdujące się w odległości kilku kilometrów od siebie.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję